Archiwum - Psiaki XXI
Lavi - Sob Paź 03, 2015 10:18
Astro dostał uczulenia po TOTW... Ma cały pysk czerwony i drapie się okropnie. A kupiliśmy 6 kg tej karmy. Czytałam, że firma się pogorszyła. Skład zmienili... Wcześniej jadł TOTWa i było wszystko ok. A teraz takie paskudztwo, po niecałym tygodniu dawania mu jej.
I tym samym muszę poszukać mu zamiennika. Jest wybredny i nie wszystko zje. Myślałam o Canagan albo Symply. Ktoś miał do czynienia z tymi karmami i może mi coś więcej o nich powiedzieć?
Sorgen - Sob Paź 03, 2015 13:15
No to mnie zalamalas bo właśnie kupiłam duży worek wersji z rybą dla szczeniaków
Lavi - Sob Paź 03, 2015 13:25
Sorgen sama się załamałam, bo wcześniej mu służyła. A teraz kupy są miękkie, ciągle ma brudny tyłek, sierść mu wypada na potęgę i inni mowili, że sierść ich psów zrobiła się mega sianowata. Plus to drapanie...
czartoria - Sob Paź 03, 2015 15:28
Mój, z alergią pokarmową, najpierw jadł RC hypoalergenic (kasa wyrzucona w błoto), potem TROVET dla alergików, na której ogarnęliśmy alergię i wtedy przestawiłam go na TOTW. Je już drugi wór, kupiony niecały miesiąc temu i nie zauważyłam różnicy na minus w psie.
Zmieniając temat, zbierałam się z zamieszczeniem historii Jupsona i nadszedł ten dzień! Będzie dłuuugo
EDIT: Chociaż niedawno miał problem biegunkowy plus wylizywał i gryzł sobie tyłek pod ogonem. Dostał czopki na tydzień i mu przeszło. Nie wiem czy wiązać to z karmą... On lubi w parku czasem coś wciągnąć jak na chwilę spuści się go z oczu lub nie zdąży zareagować. Bardziej obstawiałam że to było wynikiem zeżarcia czegoś na spacerze, a po tym co napisałyście to nie wiem. Wczoraj znów go biegunka dopadła i miał dobę głodówki.
czartoria - Sob Paź 03, 2015 16:01
Chciałam przedstawić Wam Jupiego i historię z nim związaną. Za miesiąc minie rok odkąd z nami zamieszkał. Zacznę od początku. Krótko nie będzie
Po wyprowadzce od rodziców kilka lat temu wiedziałam że kiedyś będę miała swojego psa. Jednak z racji wynajmowania mieszkania odkładałam tą decyzję. Za czasów studiów jeździłam po różnych schroniskach, ale po ich skończeniu jakoś zabrakło czasu. Ponad rok temu zaczęłam jeździć na Paluch wyprowadzać psy na spacery. Widząc ile psich serc czeka na dom i mając świadomość że wiele z nich NIGDY już nie będzie miała dane ŻYĆ dla człowieka i być kochanymi (zwłaszcza te starsze, chore, mniej adopcyjne) zaczęła zapadać decyzja o adopcji. Stwierdziłam że nie ma sensu czekać kolejne lata, w czasie których już mogłam zmienić życie chociaż jednemu psu. Ogólnie schronisko kojarzy się z masą bezosobowych psów. Ludzie niestety wybierają je głównie ze względu na wygląd, co niestety nierzadko kończy się powrotem psa do schroniska. Wyprowadzając je na spacery poznawałam każdego z osobna. Każdy to indywidualna psioosoba, indywidualny charakter, nastawienie do ludzi i świata. Jeden łatwiej znosi pobyt w schronisku, inny gorzej, a dla jeszcze innego to straszliwa trauma. Każdy z nich zasługuje na to żeby mieć normalne życie i żeby schronisko było tylko krótkim epizodem w jego życiu. Niestety tak nie jest. Wrócę do głównego wątku. W związku z tym że właściciel obecnego mieszkania jest ogarniętym facetem padło pytanie czy miałby coś przeciwko psu. Oczywiście najpierw było odpowiednie skierowanie rozmowy na psie tory Najpierw troszkę zaniemówił, ale zgodził się z zastrzeżeniem żeby to był mały piesek. Czyli pierwszy krok za nami, ale jednocześnie okazało się że pies, który zapadł nam z TZ w serce już na pierwszej wizycie w schronisku (zanim jeszcze zapadła decyzja o adopcji) odpada ze względu na swoją wielkość Dodam tylko że nadal tam siedzi, w dodatku jest chory na serce
To on, Wiktor:
Jako że w rejonie, z którego ja wyprowadzam na spacery, są tylko duże psy zaczęłam wertować bazę danych schroniska żeby wybrać jakiegoś starszego kurdupelka. Niestety, albo stety, wybór nie mógł być tylko głosem serca, ale i rozsądku. Miał być piesek nieduży, krótkowłosy (TZ ma alergię na koty i świnki morskie, a zadrapanie przez szczura prowadzi do swędzącej opuchlizny więc zawsze lepiej mieć w domu mniej fruwającej sierści niż więcej), o niskiej energii i niezbyt szczekliwy. Padł wybór na Florka, niskopodłogowego, starszego pana. Nawet wcześniej miałam go okazję przelotnie poznać jako spokojnego, zrównoważonego psiaka. Nadszedł weekend i wizyta w schronisku. Miał iść z nami na spacer zapoznawczy. Ale zastałyśmy jego zagródkę pustą. Udało się dowiedzieć od jego wolontariuszki, że psiak odszedł, przegrał z nowotworem Już nawet miałam dla niego nowe imię…
W tej sytuacji obeszło się boksy ze średnimi i mniejszymi psiakami odszukując inne psy, które też brałam pod uwagę. Był wśród nich Józio i Hela, oboje podobnej wielkości i nie pierwszej młodości. Hela wydawała się bardziej konkretna i samodzielna. Józio to 7 nieszczęść Siedział zastraszony w boksie z większymi od siebie szczeniakami. Gdy się podeszło do boksu szczeniaki szalały, zwracając na siebie uwagę a on zrezygnowany siedział cichutko w kącie. Udało nam się zabrać go na spacer. Szedł trochę jak zombie wyprane z emocji, uczuć, radości ze spaceru. Mega obojętność. Człowiek idzie, on też. Człowiek staje, on też. Ogon wiszący w dół. Uniki głową przy próbie pogłaskania.
zdjęcie ze strony schroniska
Co jak co, ale spokojny faktycznie był. Tak spokojny że aż bez życia. Wiadomo było że nie od razu będzie przytulaczkiem wdzięcznym za zabranie go ze schroniska. Szans na adopcję też wielkich nie miał. Niewiele osób decyduje się na psy chore, problemowe albo takie jak on – nienawiązujące kontaktu z człowiekiem. Mając wszystkie za i przeciw w głowie, tydzień na spokojne przemyślenie decyzja zapadła. 2-go listopada zeszłego roku znaleźliśmy się z Józiem w biurze adopcji, gdzie dodatkowo dowiedzieliśmy się że ma na koncie ugryzienie dziecka, ale bez szczegółów. Podobno został zgarnięty z ulicy. Przesiedział w schronisku pół roku. Wiek około 7-8 lat. Do szybkiej kastracji bo wnętr. Do tego broda w strasznym stanie – w dotyku jedna wielka skorupa pokryta ropą.
Pierwszy dzień w domu:
Następnego dnia byliśmy już w MV na przeglądzie wstępnym. Dr Kasia, w znieczuleniu, wygoliła strupy z brody aż do krwi. Wtedy jeszcze nie znaliśmy przyczyny takiego stanu. Co dzień myłam i smarowałam maścią tą nieszczęsną brodę, zakraplałam oczy. 3 miesiące walczyliśmy z lambliami. Co dało się zauważyć, po jedzeniu (na początku dostawał kurczaka z warzywami i ryżem) leciał na posłanie albo na dywan wycierać brodę. No to zaczęło nam się rozjaśniać skąd te strupy. Trąc brodą o różne powierzchnie (w schronisku zapewne o beton) uszkadzał sobie naskórek i doprowadzał do infekcji. W międzyczasie wyszły też kryształki w moczu i nastąpiła zmiana karmy na leczniczą, suchą. Już nie czuł aż takiej potrzeby wycierania brody, ale nie zrezygnował z tego całkowicie. Po zaleczeniu po jakimś czasie znowu pojawiały się pojedyncze strupki. Ostatecznie wyszło że to prawdopodobnie alergia pokarmowa. Po pozbyciu się kryształków z moczu kolejna zmiana karmy tym razem na hipoalergiczną. W końcu udało się opanować brodę, a jej wycieranie zdarza się bardzo sporadycznie. Pod względem zdrowotnym, po kilku miesiącach udało się wyprowadzić go na prostą
Zaś pod względem zachowania było trudniej. Jupi był bardzo wycofany, nieufny, nie merdał ogonem, nie wiedział do czego służą zabawki, bał się nóg! Przejście koło niego wiązało się z czujnym obserwowaniem stóp, czasem nawet zerwaniem się i odejściem dalej. Sprawiał wrażenie jakby był w swoim życiu kopany. Za tym też przemawia fakt że podczas oczyszczania zębów z kamienia dr Kasia zauważyła że ma wykruszone pół górnej jedynki. Miał miazgę na wierzchu, musiało go cały czas boleć Ząbek został usunięty i Jupson ma piękną szczerbę Obstawiam że ten ząb mógł być skutkiem kopniaka, ale prawdy nie poznamy. Był też psem przewrażliwionym na dotyk. W grę wchodziło głaskanie tylko delikatne, nie za długo i zakaz dotykania znienacka, z tyłu, kiedy nie widział, bo w takiej sytuacji startował z zębami. W tej sytuacji nie dziwię się że faktycznie mógł ugryźć dziecko. Na pewno nie jest psem do dzieci. Z czasem zaczął cieszyć się z naszych powrotów z pracy, bawić się zabawkami, ale ciągle miał do nas ograniczone zaufanie. Na święta Bożego Narodzenia pojechał z TZ do jej rodziców. Goście, harmider, drugi pies (którego co prawda poznał już wcześniej) – to spowodowało silny dyskomfort psychiczny. Kiedy nie chciał wyjść z kuchni podczas szykowania jedzenia i TZ wzięła go za obrożę przeciwkleszczową żeby wyprowadzić on wpadł w szał. Kłapnął ją zębami, zaczął szybko chodzić dookoła kuchni, trzęsąc się i warcząc. Oczy miał podobno jak diabeł w czystej postaci. Wtedy dostałam telefon żeby po nich przyjechać i odwieźć go do schroniska. Dodam że wcześniej miał problem z wykonywaniem poleceń TZ. Niby je wykonywał, ale z ociąganiem i powarkiwaniem. W głowie pojawił mi się mętlik, brak rozwiązania, ściana. Nie oddam psa, ale też nie miałam nadziei na to że przekonam TZ na pozostawienie go i pracę z behawiorystą. Ale po wstępnym ochłonięciu TZ udało mi się przekonać żeby jeszcze zawalczyć o niego. Po świętach zadzwoniłam do behawiorysty. Najbliższy termin domowej konsultacji był na za miesiąc. W międzyczasie wertowanie netu pod kątem rozwiązywania takich sytuacji, info na temat sygnałów uspokajających, konsultacja z behawiorystką schroniskową. Sytuacja zaczęła się poprawiać, aczkolwiek niechęć TZ do Jupiego pozostała jeszcze długo. W oczekiwaniu na behawiorystę padła decyzja o zapisaniu się na kurs posłuszeństwa. Z jednej strony żeby nauczyć się ‘mówić’ do psa tak żeby wiedział o co nam chodzi i czego oczekujemy, a z drugiej strony żeby zacieśnić więzy TZ z Jupim. TZ z niechęcią i brakiem wiary w to że czegokolwiek on da się nauczyć. Ale kolejny raz się okazało że jak się chce to można i wystarczy trochę wysiłku Jupson pięknie przeszedł przez kurs zaliczając go bardzo dobrze. Oczywiście wymagało to codziennej pracy z nim, nie tylko mojej ale i TZ. I okazało się że pies bez narzekania wykonuje polecenia wydane nie tylko przeze mnie.
Latem były wspólne wakacje nad morzem, ganianie z patykami po plaży, uciekanie przed falami, długie spacery brzegiem morza, a potem szybkie powroty do domku w strugach deszczu (uroki lata nad Bałtykiem )
W tej chwili to całkiem inny pies niż rok temu. Kochany, radosny, pewniejszy siebie. Sam przychodzi na przytulaski. Aczkolwiek nie jest psem, którego można wytarmosić i wymiędolić. Jak jakiś pies walnie go łapą w czasie zabawy to jest pisk i w ogóle mordują i ze skóry obdzierają Jak ja to mówię – jest delikatnej budowy i do delikatnego traktowania, zarówno fizycznego jak i psychicznego.
A właściciel mieszkania za każdym razem jak przyjeżdża po czynsz nie może się nadziwić z jego przemiany. Na początku to była taka zbita koza, a teraz potrafi złapać swojego pluszowego pająka albo osła i biegać z nim po całym mieszkaniu w tą i z powrotem podrzucając go czasem aż pod sufit No i uwielbia gości. Jak tylko ktoś przychodzi to pies się zmienia w biegającą kulę szczęścia
Nigdy nie żałowałam decyzji o jego adopcji mimo że nie zawsze było łatwo i kolorowo. Wiem że nawet jakby go adoptował ktoś inny prawdopodobnie zostałby zwrócony w krótkim czasie i „zgniłby” za kratami tkwiąc w takim stanie psychicznym w jakim był wtedy kiedy go odbierałam.
Nie namawiam do adopcji psów starych, chorych (choć takim w końcu stanie się większość naszych pupili) czy problematycznych. Do tego trzeba decyzji jeszcze bardziej przemyślanej niż do adopcji młodego, zdrowego ‘egzemplarza’. Ale w schroniskach siedzi też wiele szczeniaczków, psiaków młodych i zdrowych i bardzo zachęcam do adopcji Jedno tylko radzę – wybierać mniej pod względem wyglądu, a więcej pod względem charakteru psa, jego wymagań i swojego trybu życia.
Kilka zdjęć z wiosny, z okresu kiedy chodziliśmy na kurs posłuszeństwa:
Ebia - Sob Paź 03, 2015 16:42
czartoria, piękna ta Wasza historia Pokazujecie, że że jeśli się chce, to można
wilczek777 - Sob Paź 03, 2015 19:37
Lavi pisałam na psiej grupie ale u mnie kilka razy zdarzyło się, że po TOTW i bodaj po Wolfsblucie psy dostawały drapania koszmarnego, łupieżu, matowej sierści i cudów - głównie chodziło o ogromne białko w karmie. Jeśli chodzi o Canagan to ma trochę za wysoką cenę do składu jednak.
czartoria super historia! Jesteście dowodem na to, że psiaki schroniskowe nawet te po przejściach po tym jak włoży się czas, pracę i miłość stają się super towarzyszami!
jokada - Sob Paź 03, 2015 20:36
czartoria, historia z happyendem
Fajnie że Wam się ułożyło
Lavi - Sob Paź 03, 2015 23:06
wilczek777, cena w tym momencie nie gra roli bo i tak kupujemy mu 6kg worki a cena canagan 6kg i TOTW 6kg nie różni się za bardzo:)
Sorgen - Nie Paź 04, 2015 10:22
czartoria wielki szacun za ogrom pracy włożony w pieseła, po fotach widać że było warto
A mnie wczoraj Comelek zaskoczyła mega, byłam pewna że przez cieczkę będzie słabo pracować a mała przeszła samą siebie W 20 minut nauczyła się warować i zostawać w warowaniu na odległość. Dzięki temu udało nam się przejść BH więc mamy czas do 15 miesiąca na doszlifowanie i zrobimy oficjalny dyplom
Do tego na obronie było szaleństwo, z psów które już więcej ćwiczyły Coma była najlepsza "Pokonała" owczarka i dwa cane corso. Aż Witek był w szoku i widziałam że mu dużą przyjemność sprawiła praca z młodą. Na następnych zajęciach młoda już będzie puszczana na rękaw tak na serio. Czyli niestety następny koszt mi wyskoczy raz że już obronę odpłatnie będę robić a dwa że pasuje szele do obrony kupić No i coraz bardziej mnie ten sport wkręca, do tego stopnia że zaczynamy z mężem poważnie myśleć czy kolejny pies to będzie bull czy jednak nie coś z ras obronnych do sportu
Lama - Nie Paź 04, 2015 13:55
Drak jest: "doskonale zapowiadający się, doskonała głowa, mocna kość, doskonale poruszający się". Wybitnie obiecujący, Najlepsze Młodsze Szczenię!
czartoria - Nie Paź 04, 2015 14:14
Lama, daj fotę swojego młodzieńca
Lama - Nie Paź 04, 2015 14:25
Ze stresu i z wrażenia zapomniałam aparatu i nie cyknęłam foty. Ale i tak jest dobrze, bo bałam się, że zaliczę glebę na ringu.
Ostatnie foto mam sprzed 1,5 miesiąca:
Poza tym sędzia był tak miły, że chyba pojadę do niego jeszcze raz za 2 tygodnie, żeby sobie poćwiczyć wystawianie.;)
Pochwalił nas za kontakt i stwierdził, że Drak jest bardzo grzeczny i warto go wystawiać, jeżeli załapię bakcyla, bo jego zdaniem tak ma wyglądać doberman.
I szczerze mówiąc po takim opisie i kilku(nastu) rozmowach ze zwiedzającymi i wystawcami (wszyscy po kolei wychwalali Drakula pod niebiosa, jaki grzeczny, mądry, wpatrzony w pańcię i piękny) załapałam bakcyla. Za tydzień Zabrze, chyba za dwa - Krosno, a w listopadzie międzynarodówka w Kielcach. W grudniu też coś zaliczymy.;)
czartoria - Nie Paź 04, 2015 14:33
Piękny przystojniak
Lama - Nie Paź 04, 2015 14:41
No ba, mój brzydalek najcudniejszy.
Na spektakularne sukcesy w świecie wystawowym nie liczę, ale spróbujemy zrobić Championa i Intera. Skupiamy się na IPO.
Moja szkoleniowa kazała mi ćwiczyć poszłuszeństwo, bo zapisała nas drużynowo na jakieśtam zawody dobermanów... Zagramaniczne... Wolę nie pytać kiedy i gdzie, bo kobita jest do wszystkiego zdolna.
|
|
|