To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

Archiwum - Psiaki XI

Anonymous - Czw Cze 09, 2011 10:47

a ja Muchy w Poznaniu praktycznie nie puszczam luzem w ciągu dnia - niemal nigdy (wyjątkiem są sytuacje, gdy wychodzimy z psami z Ren i uda nam się trafić na porę, gdy park jest pusty - przy ładnej pogodzie to obecnie niemożliwe, ale w chłodniejsze dni zdarza się). jest spuszczana tylko w czasie późnowieczornych spacerów o ile po osiedlu nikt się nie kręci.

a nie robię tego z prostego powodu - mimo wielu wielu wieeeelu starań i wypróbowanych metod, Mucha przez te prawie 4 lata do dziś nie załapała o co chodzi z przywołaniem. znam mojego psa, a znając jej wybitnie wybiórczy słuch, nie mam ochoty ryzykować. Mucha jest kompletnie w tej kwestii nieprzewidywalna - potrafi ładnie do mnie wrócić nawet bez smaka, jeśli ma taką fantazję, ale zazwyczaj elegancko mnie zlewa gdy tylko coś ją zainteresuje i przykuje jej uwagę. ona w takich momentach autentycznie głuchnie i ślepnie na mnie. a ja nie mam ochoty, żeby pogryzła się z jakimś psem, albo żeby ktokolwiek obrzucił mnie wyzwiskami i pretensjami za to, że Mucha pobiegła się z nim przywitać. nie wiem, czy słusznie, ale wciąż mam tylko jedno wytłumaczenie - że to pamiątka po czasie, kiedy ktoś ją w szczenięctwie wyrzucił, a ona przez jakiś czas błąkała się po osiedlu biegając za każdym człowiekiem, który się pojawił. i to jej zostało... :( nie jestem w stanie jej powstrzymać ani kontrolować, nie jestem w stanie przewidzieć, czy tym razem jeśli będzie biegać wolno zignoruje daną osobę, czy jednak pobiegnie radosnym kłusem i będzie z wywalonym z radości jęzorem na nią skakać. i dlatego jej nie spuszczam ze smyczy, nie chcę ryzykować.

biega wieczorami albo na smyczy przy rowerze, a samopas puszczam ją tylko kiedy jesteśmy na wsi u rodziców i mogę z nią pójść na łąki, gdzie nie ma żadnych psów ani ludzi, a ona może szaleć i robić podchody do ptaków (na kuropatwy ostatnio polowała) i obszczekiwać krowy (których się boi, ale jest straszny chojrak i na odległość żadnej nie przepuści pyskówki).

i tym bardziej mnie do szału doprowadzają wszyscy, którzy mając psa z identycznymi ciągotami jak moja Musz, puszczają je wolno po osiedlu/parku, a ja obserwuję moją sucz i jak tylko widzę podniesione do przodu uszy i sztywny, nerwowo merdający ogon mam stres, bo wiem, że mojemu gupkowi się ten 'kolega' nie spodobał i muszę zrobić coś, by zapobiec atakowi...

AngelsDream - Czw Cze 09, 2011 10:48

babyduck, my mamy w domu specjalistę od psich zawałów. :P

Ninek, śliczne przeniesienie agresji. Jeszcze kilka takich przypadków i pan będzie miał wesoło, zwłaszcza, że wszystko na tle lękowym. :twisted:

Ninek - Czw Cze 09, 2011 10:54

AngelsDream, zgadza się, śliczne.
No ale niestety, widząc ich zachowanie przy tym psie, wcale sie nie dziwie, że tak mu odbija.
Ostatnio franca rzuciła mi sie do Foxa, jak czekałam pod sklepem na mame. Facet czekał na żone, która wyszła akurat po tym, jak mały gnojek sie do nas rzucił. Facet sie tylko śmiał, a żonka psa pocieszała, bo Vega go troche ustawiła.

AngelsDream - Czw Cze 09, 2011 10:58

mataforgana, nie każdy pies nadaje się do chodzenia luzem w mieście, więc dobrze robisz, że jej nie puszczasz i nie utrwalasz zachowania potencjalnie niebezpiecznego. :)

Ninek, biedny pies. Ja ze swoimi też stos błędów zrobiłam i pewnie zrobię, ale... kurczę, szkoda psa, a przecież ma dach nad głową i pełną miskę.

babyduck - Czw Cze 09, 2011 11:00

Myślę, że nie ma się co oburzać na wolno biegające psy, jeśli ci właściciele mają trochę dobrej woli. Tzn. jeśli ktoś puszcza psa, którego jest w stanie odwołać (im skuteczniej tym lepiej) i który nie jest agresywny, to nie ma obowiązku wiedzieć, który pies jest agresywny, lękliwy, czy ma jakiś inny problem. Istota rzeczy jest, żeby właściciele obu psów potrafili dojść do porozumienia - jeden prosi o zabranie, drugi zabiera i się nie obraża.

Jeśli Negra jest puszczona i widzi innego psa luzem, to nie widzę powodów, żeby ją odwoływać. CHYBA ŻE zauważę, że właściciel nagle zabiera psa czy odwołuje, czy zapina na smycz. Wtedy należy zrobić to samo.

Kultura przede wszystkim. Nie raz zdarzyło się, że nie zapanowałam nad psem, ale widzę swój błąd i umiem przeprosić. Kiedyś Negra podbiegła do yorka na smyczy. No cóż, zdarzyło się, zauważyła go wcześniej niż ja. Właścicielka spanikowała, podniosła psa, po czym zaczęła wrzeszczeć, żebym natychmiast zabrała "tego kundla". Podbiegłam i zabrałam psa, grzecznie panią przeprosiłam. Na odchodne usłyszałam jeszcze ładną wiązankę i coś o tym, że przez "takie kundle" ona już straciła psa. Rozumiem jej obawę, ale nie rozumiem braku kultury w komunikacji.

AngelsDream - Czw Cze 09, 2011 11:10

babyduck, coś w tym jest. Z drugiej strony, kiedy ktoś widzi mnie od kilku minut z dwoma psami na smyczy, wtedy akurat jednej, a mimo to nie zapina swojego samca labradora na smycz, a ten podbiega, próbując zdominować Celara, to niech się nie dziwi, że kaganiec Baaja zostaje zdjęty, a pies dostaje taki psychiczny wycisk od obu moich psów, że jest przerażony i wymięka. Baaj dociska głowę, Celar idzie na szyję od dołu. Dla większości, nawet mocnych psów taki duet to za dużo. Hamuję sytuację, zabieram swoje spokojnie, zakładam Baajowi kaganiec, a facet niech się buja ze schizami swojego. Schodzę ludziom z drogi, staram się, żeby Baaj nie traumował małych podbiegaczy ani nawet dużych, o ile te chcą się bawić, ale ignorancji ludzi nie zniosę. Wtedy zeszłam kolesiowi mocno z drogi, ale to taki typ, co uważa, że jak ma labradory, to może je puszczać, bo to przecież grzeczne psy z urodzenia. Straszną krzywdę im robi. Jego suka była kiedyś wesoła, odważna. Aż za, bo to ona startowała do Baaja z zębami. Któregoś razu musiała zebrać niezły wpierdziel od jakiegoś człowieka, bo już ani się nie cieszy, ani na psy nie zwraca uwagi, zamknęła się w sobie skrajnie.
babyduck - Czw Cze 09, 2011 11:26

AngelsDream napisał/a:
ale ignorancji ludzi nie zniosę
myślę, że to jest słowo-klucz. Jesteśmy ludźmi, istotami myślącymi, które powinny umieć się dogadywać. No ale jak ktoś nie chce, to niech nie ma pretensji.

Ja mam problem z suczką (mix pekińczyka) z I klatki. Nigdy jej nie widziała na smyczy. Jak tylko widzi Negrę, podbiega kłapiąc zębami. Zasłaniam Negre, bo to naiwne stworzenie jest, ale mam cicha nadzieję, że kiedyś się odgryzie. Bo sorry, ale ile razy można tłumaczyć ludziom, co powinni robić?

Ninek - Czw Cze 09, 2011 11:59

babyduck napisał/a:
Jesteśmy ludźmi, istotami myślącymi, które powinny umieć się dogadywać.

No właśnie...
Regularnie chodze z moimi psami do parku. Mam blisko, 3 minuty i jesteśmy na miejscu. Zawsze je tam spuszczam. Nie na dróżkach, tylko w dole rowu, gdzie dróżka jest tylko umowna, taka psia ;) Ludzi tam niewielu. Jest za to wielu psiarzy, z którymi często dyskutuje. Większość naprawdę w porządku, wiem już przy których psach nie musze swoich odwoływać, itp. Ale zdarzają sie idioci, których żal komentować.
Np facet z pseudo labem. Spotkałam go nie tak dawno, zaraz przed wzięciem Foxa. Widział nas, ale ani psa nie zapinał, an nawet nie wołał, więc tylko zawołałam swoje suki do mnie i spokojnie szłyśmy dalej. A to bydle podbiegło do nas i nachalnie zaczęło startować do moich suk, mimo bardzo wyraźnych sygnałów ze strony Vegi, że sobie tego nie życzy. Poprosiłam faceta, żeby psa odwołał, to stwierdził tylko, że pies chce sie bawić. W końcu pies zebrał zębami i uciekł z piskiem. Właściciel był bardzo oburzony :roll:


EDIT
Jeśli pies uwiązany do drzewa zagryzł psa spuszczonego ze smyczy, to właściciel zagryzionego psa nie może nic zrobić?
Facet właśnie opisał taką sytuacje na forum naszego miasta. AST tak potraktował jego jamniczke, że została uśpiona.

Mao - Pią Cze 10, 2011 15:42

U mnie problem burków doskakujących z zębami do mojej suki ostatnio stał się nagminny; trzy psy mają ją na czarnej liście, w tym 2 z mojego bloku :|
wkurza mnie niesamowicie baba z 7 piętra i jej przygłupia Perełka. Zawsze leci z jazgotem w stronę mojego psa i o ile Kama nie ucieknie albo się nie odwinie (rzadko), to dostaje zębami. Właścicielka oczywiście stoi i mówi "Perełka, nie rusz jej" :roll: powoli już ja przestaję wytrzymywać, a mam mocne nerwy.
Podobny problem z suką (kilkumiesięczną) z mojego piętra. Jeśli dorwie moją na korytarzu, to jest jazgot na pół bloku, kilka dni temu rozdzielałam je własnoręcznie; właściciel pomógł mi dopiero, jak tamta leżała przyciśnięta za kark do ziemi.
Największy problem pojawił się ostatnio z jedną rottweilerką (niestety) na osiedlu i miałam naprawdę nieciekawą przygodę, bo jak ruszyła do Kamy, to tylko widziałam tyłek mojego psa i gębę pełną zębów; niedużo zabrakło, mnie sparaliżowało ze strachu, nie miałam nawet siły zjechać właściciela :?

Odnośnie mojego psa - podchodzę do niej tak krytycznie jak się da, ale jeżeli chodzi o relacje z innymi psami, to nigdy nie była agresywna. Owszem, jest dominantem, ale obce psy zazwyczaj omija ani tym bardziej nie prowokuje.
Jeszcze w wakacje mam kiedy z nią pojechać poza miasto, ale w ciągu roku akademickiego jest tragedia.

Sysa - Pią Cze 10, 2011 16:23

babyduck napisał/a:
Myślę, że nie ma się co oburzać na wolno biegające psy, jeśli ci właściciele mają trochę dobrej woli. Tzn. jeśli ktoś puszcza psa, którego jest w stanie odwołać (im skuteczniej tym lepiej) i który nie jest agresywny, to nie ma obowiązku wiedzieć, który pies jest agresywny, lękliwy, czy ma jakiś inny problem. Istota rzeczy jest, żeby właściciele obu psów potrafili dojść do porozumienia - jeden prosi o zabranie, drugi zabiera i się nie obraża.

Dla mnie kluczowe tutaj jest, żeby pies był odwoływany zanim podejdzie do mojego psa. Nie mam ochoty CIĄGLE prosić każdego, żeby zabrał swojego psa. Nieważne czy pies jest łagodny czy agresywny. Czasem po prostu chcę z moim psem popracować, odprężyć się, a nie patrzec jak tygodnie pracy się walą, bo jakiś piesek przyskakuje do mojego (nawet dzisiaj podbiegł do nas pies i choć właściciel widział, że skupiam mojego psa, na smyczy, to słowa nie rzekł. a nie bede się drzeć przez pół pola, bo jakiś facet nie pomyśli, że a może mój pies jest po prostu agresywny i skrzywdzi jego psa). Uważam, że rozmowa między właścicielami powinna się rozpoczynać od wspólnego przemyślenia czy te dwa psy akurat teraz mogą się bawić.

Yarpena puszczam, bo muszę się nauczyć pracować z nim bez smyczy. Zdarza się tak, że przy niektórych psach wiem, że możemy przejść spokojnie, a pies się odwoła. Wiem, że są psy, przy których nie mogę jeszcze na to liczyć.

Miałam sytuację, że nie zauważylam dwóch chichuachua. Yarpen do nich podbiegł sie przywitać, właściciele jedną wzięli na ręce, drugą zostawili na ziemi i ta Yarpena zaczęła podgryzać (oczywiście niegroźnie z racji gabarytów i futra). Podbiegłam od razu i zaczęłam ludzi przepraszać, bo tutaj pogryzienie mojego psa było ewidentnie moja winą i niedopatrzeniem.

W jakimś stopniu ten jamnik nieszczęsny niestety został tak potraktowany z winy właścicieli. Ja w takiej sytuacji miałabym najbardziej żal do siebie, że pozwoliłam mojemu psu podbiec do drugiego psa i to do rasy potencjalnie niebezpiecznej.

Nie lubię agresywnych psów bez kagańców lub w kagańcach metalowych. Nie lubię, gdy te psy biegają luzem. Nie lubię tego, że nie ma ludzi, do których można podejść z pytaniem czy psy mogą się pobawić i nie lubię tego, że mnie nikt o to nie pyta. Wręcz przeciwnie. Wszystkim się wydaje, że mój pies to idealny kompan psich zabaw, bo nikogo nie pogryzie i nie poturbuje. A że to nie działa w dwie strony, nikogo nie obchodzi. :roll:

P.S. Ciekawie się czyta jakie problemy mają właściciele dużych, a jakie małych psów. ;)

babyduck - Pią Cze 10, 2011 17:16

Sysa napisał/a:
Czasem po prostu chcę z moim psem popracować, odprężyć się, a nie patrzec jak tygodnie pracy się walą, bo jakiś piesek przyskakuje do mojego (nawet dzisiaj podbiegł do nas pies i choć właściciel widział, że skupiam mojego psa, na smyczy, to słowa nie rzekł. a nie bede się drzeć przez pół pola, bo jakiś facet nie pomyśli, że a może mój pies jest po prostu agresywny i skrzywdzi jego psa)

Mnie nauczono, żeby zwalniać psa z komendy, kiedy podchodzi do nas inny pies, a jeśli mój zareaguje, to po chwili odwołać. Jest to skuteczniejsze niż nakazywanie psu zostać w miejscu, bo jak nie zostanie, to sam się nagrodzi i praca pójdzie się bujać. Taką metodę obrałyśmy na zajęciach i jest super. Negra może "legalnie" przywitać się z psem, a potem odwołana szybko wraca i jest super skupiona.

Sysa - Pią Cze 10, 2011 18:03

babyduck, zdaję sobie z tego sprawę, dlatego my go w końcu zwalniamy, bo i co mamy zrobić, skoro i tak się rozkojarzy (choć coraz częściej, i tak było dzisiaj, jest skupiony na nas cały czas, nauczyliśmy się już wyłapywać jego nastroje itp.)... Ale nie chcemy go puszczać za darmo, więc ma się skupić (a teraz jesteśmy w stanie to osiągnąć), a potem w nagrodę przywitać z psem.
Jednak u nas odwołanie od innego psa jest ciężką sprawą, dlatego wolałabym to doszlifowywać na zajęciach agility, gdzie mam taką możliwość, a nie niszczyć całą tę pracę podbiegającym do nas psem, bo własciciel nie raczy w ogóle swoim psem się zainteresować. :( Gdyby ludzie pytali czy ich pies może podejść do mojego, to nasza praca byłaby znacznie efektywniejsza, a tak co rusz musimy zaczynać od stopnia niżej...

Ale dzięki za zwrócenie mi na to uwagi. :)

Ludzie nie zdają sobie sprawy, że nawet ich miły i radosny pies (a nawet zwłaszcza taki, bo to dla Yarpena olbrzymia pokusa) może być przyczyną tragedii mojego psa... Nie dają możliwości wyrobienia u psa pewnych nawyków, bo IM nie przeszkadza, że ich pies skacze mi i mojemu psu po głowie, skoro zajmujemy sie "tylko takimi głupotami jak szkolenie, a Dodzia chce się pobawić". :?

jokada - Pią Cze 10, 2011 18:47

Sysa napisał/a:
P.S. Ciekawie się czyta jakie problemy mają właściciele dużych, a jakie małych psów. ;)
głównie problem małych psów które podbiegają a właściciele mają to w dupie
u rodziny mojego męża był rottweiler i potem cane corso i wiem że spacery to oczy na około głowy żeby nie przyleciało jakieś małe agresywne, bo trzba się siłować z psem
duży pies w kagańcu, ale i tak by było przecież na niego jak by się coś stało

sachma - Pią Cze 10, 2011 21:34

jokada napisał/a:
duży pies w kagańcu, ale i tak by było przecież na niego jak by się coś stało


jakby Dino chciał to kagańcem by zatłukł małego psa.. mi nabija spore siniaki, a nie wali z całej siły.. tylko np się otrzepuje.. Lennego jakby chciał to by zmiażdżył..

Sysa - Pią Cze 10, 2011 21:36

sachma napisał/a:
jokada napisał/a:
duży pies w kagańcu, ale i tak by było przecież na niego jak by się coś stało


jakby Dino chciał to kagańcem by zatłukł małego psa.. mi nabija spore siniaki, a nie wali z całej siły.. tylko np się otrzepuje.. Lennego jakby chciał to by zmiażdżył..

Ja dlatego nie lubię metalowych kagańców. Co z tego, że pies kogoś nie pogryzie jak go zatłucze takim metalem...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group