Archiwum - Psiaki XXI
sryt9 - Śro Cze 10, 2015 15:01
Cytat: | brzmi to brutalnie ale jesteś laikiem. Nie jestem za demonizowaniem borderów ale to jest rasa która ma specyficzne potrzeby (jak każda z resztą). Wzięłam bordera mając lat 22 - można przeliczyć, że od 8 roku życia jestem pokręcona na psy, przeczytałam jako dziecko milion psich gazet, potem książki, internet bogaty w artykuł, literatura obcojęzyczna itd. Figę z makiem i tyle. Posiadanie jakiegokolwiek Fafika na własną rękę wyegzekwuje braki w wiedzy. Nie siedząc głęboko w borderzym środowisku jest sie zielonym jak świeży ogórek. I nie mówię tu o sytuacji "znam kilka borderów" mówię tu o poznaniu środowiska na które człowiek się decyduje biorąc takiego psa i planując jakieś sporty. Do tego dodam, że rozstrzał w BC jest aktualnie taki, że można trafić na wypchanego miśka który nie ma za grosz instynktu albo na pobudzoną maszynkę, która jest nie do zniesienia. |
Nie robię z siebie alfy i omegi w tym zakresie, ale idąc tym tokiem myślenia każdy z nas zanim weźmie psa danej rasy jest "zielony jak ogórek". Nie ma niestety na to rady i tyle sie slyszy o przypadkach ludzi, ktorzy wiedzieli wszystko przed, a jak przychodzi co do czego okazuje sie, ze nie dają rady. Ja to wszystko wiem, jednak uwazam ze jest to kwestia po pierwsze podejścia, po drugie pracy i motywacji oraz tego czego czlowiek od psa oczekuje. Dla mnie nie byloby problemem wziąć psa mniej problematycznego, ale czulabym sie niespelniona, tak np po latach z terrierem wiem ze juz nigdy w zyciu sie na teriera nie zdecyduje. Nie i już. Myśliwskie tez odrzucam.
Poza tym to tez jest loteria, mozna wziac psa z renomowanej hodowli, z miotu nakierowanego na dane predyspozycje, a kazdy pies i tak nas moze zaskoczyc.
Co do demonizowania borderow to ja akurat za tym jestem. Właśnie przy obecnym szale na te psy, ktory jest dla nich krzywdzący (patrząc na zaplecze pseudo). Zanim ktos sie zdecyduje na takiego psa powinien znac nawet najbardziej skrajne przypadki ktore u nich występują bo to nie jest typ psa, ktory polezy na kanapie 6h, wyjdzie 3 razy dziennie na siku wokół bloku, a w weekend pobiega po łące...
Mimo wszystkich głosów przeciw, które usłyszałam wszedzie i ktore wciaz sa dublowane nawet tutaj uważam wciąż, ze to jeden z nielicznych psów, ktory do mnie pasuje i zdania raczej nie zmienię.
Jeżeli chodzi o jedzenie ziemniaków z kefirem to przechodziłam przez to wielokrotnie, moj jamnik jest po dwukrotnym paraliżu, ma szereg problemów, a kwoty na niego wydane w ciagu ostatnich dwoch lat mozna naliczac juz na tysiące. I to tez nie jest dla mnie nowością. Pomiajac juz fakt, ze jestem osoba bardzo zapobiegawcza i oszczędna i w skarbonce zwierzecej zawsze sa jakies trzy cyferki na wszelki wypadek.
Jezeli z kolei chodzi o rodzine itp to jestem tez za niepopadaniem w paranoje i idac tym tokiem myslenia nie powinnam brac psa nawet gdybym teraz dajmy na to mieszkala z moim chlopakiem, ktory podejście do psów mial "przecietnopolskie" i rzucanie psu jedzenia przy stole uważał za norme. Tylko mi udalo sie odnieść sukces i pokazac rodzinie, ze zycie z ulozonym psem jest znacznie przyjemniejsze niz z psem "przecietnopolskim", po prostu poległam tylko na relacji moja mama-Toto, bo to jest już typowo obsesyjne nadawanie psu statusu chyba dziecka, ktore zasługuje na wszystko.
Uwazam, ze lepszym pomysłem jest edukacja rodziny, nawet żmudne, niz rezygnowanie z posiadania psa, kiedy jest sie pod rodzinnym dachem. Nie uwierzę, ze tego soe nie da zrobić, bo jak juz wspominalam poza moją mamą rodzina jest bardzo dobrze doedukowana, wiedza czego nie robić, a mama tez jakiejs decydujacej kwestii we wszystkim nie ma.
Licząc optymistycznie, ja usamodzielnie sie w pełni za jakies 7-8 lat i szczerze powiedziawszy mysl o tym, ze mialabym czekac z wzieciem psa az tyle czasu jest dla mnie abstrakcyjna i niepowazna. I wiadomo, ze jest to branie na siebie ogromnej odpowiedzialnosci, ale nie uwazam tez ze nalezy popadac tutaj w skrajnosc.
I nie sadze, zeby mowily przeze mnie emocje, bo staram sie kalkulowac i mierzyć zamiary na siłę, nie cierpie na zadne przypadłości "na juz", nawet GMR mnie ominęło Po prostu jako osoba znająca najlepiej swoją sytuację życiową uważam, ze kompromisy to lepsze rozwiązanie niz rezygnacja z marzeń.
Nakasha - Śro Cze 10, 2015 15:19
Cytat: | usamodzielnie sie w pełni za jakies 7-8 lat i szczerze powiedziawszy mysl o tym, ze mialabym czekac z wzieciem psa az tyle czasu jest dla mnie abstrakcyjna i niepowazna. |
No widzisz, a ja czekałam.
Każdy z nas jest inny i ma inną sytuację, a rozsądek warto zachować zawsze - no i moim zdaniem nie wolno robić czegoś takiego jak przynoszenie do domu rodziców psa bez ich zgody i pełnej aprobaty. Mimo wszystko to ich dom i ich pieniądze.
Sorgen - Śro Cze 10, 2015 15:31
Sorry ale z tego co piszesz nic o dorosłym życiu nie wiesz.
Wynajem mieszkania w najtańszej opcji pokoju, media, jedzenie, opłaty typu net, telefon, bilety itp. środki czystości do domu, najpotrzebniejsze kosmetyki to kosztuje (zapytaj rodziców ile na tego typu rzeczy wydają), moi znajomi byli mocno zdziwieni jak odkryli jak często trzeba kupować różne rzeczy do domu typu proszek, płyn czy papier toaletowy bo wcześniej nawet jak czasem robili zakupy to jednak większość takich rzeczy w domu była. Dojdą jeszcze rzeczy dla psa, karma co miesiąc, wet, szkolenie itp. też kosztuje. Psia skarbonka z 3 cyfrową kwotą to pikuś, ja miałam na psa odłożoną rezerwę ponad tysiąca złotych a i tak musiałam się zapożyczać u rodziny bo suka miała mieć nagłą operację ratującą życie i poszło na nią i rekonwalescencję ponad 5 tys. w ciągu miesiąca. Więc potem do wydatków stałych musiałam doliczyć jeszcze spłatę długu w ratach. Więc sorry ale nie uwierzę że osoba zaraz po maturze, na studiach dziennych zarobi na siebie i psa więc wracamy do punktu wyjścia czyli sponsorować i Ciebie i psa będą rodzice i to nadal od nich zależy czy się na to zgodzą czy nie. A jak się nie zgodzą to co zrobisz? Przyjmijmy że będą Cię utrzymywać póki studiujesz ale zapowiedzą że na psa nie dadzą ani grosza (ja tak miałam w kwestii szczurów na studiach). Skąd na karmę weźmiesz, na szkolenia i na weta? Z dorywczej pracy raczej nie uzbierasz zwłaszcza że weterynaria to serio mocno męczące studia i mimo szczerych chęci czasu na wszystko brakuje a Ty byś miała na głowie uczelnię, psa z którym ambitnie trzeba pracować i pracę dorywczą.
Pisałaś że na jamnika wydano tysiące złotych na leczenie, ile z tej kwoty wyłożyłaś z własnej kieszeni? Jest różnica między dokładaniem się do leczenia a świadomością że za wszystko trzeba zapłacić samemu bo w przeciwnym razie zwierzę się meczy i może zdechnąć.
Nie piszę tego żeby Ci dowalić, sama miałam takie podejście i zaraz po wyprowadzce kupiłam wymarzone szczury po czym musiałam stawać na głowie jak urobić na nie bo rodzice powiedzieli że grosza więcej nie doślą. A to było małe stado, do tego dosyć zdrowe. Pies to ogromne wydatki na które kasy braknąć nie może.
wilczek777 - Śro Cze 10, 2015 16:01
sryt9 właśnie o to mi chodziło - wszyscy są zieloni i mało kiedy zdarza się, że pierwszy pies jest trafem w dziesiątkę. Różnie jest - można mieć genialnego psa który nagle dostanie kontuzji i resztę życia spędzi na lekkich spacerach. Po prostu wiele osób sądzi, że przeczytanie paru artykułów, i zagadaniu z właścicielem danej rasy wystarczy a tak serio wszystko wychodzi w praniu.
Ja nie demonizuję bo wiem, że istnieją osoby którym border jest "pisany". Problem polega na przesianiu osób które są na fali mody. Wybacz, że posłużę się Twoim przykładem ale jest świetny "od 7 lat jestem zdecydowana na bordera" słyszę to od WSZYSTKICH młodych osób które chcą BC. Po zapytaniu w takim razie co wiesz o tym tamtym, jakie linie preferujesz itd. jest nagle YYyyyy pustka. Jakoś fascynację trzeba zasłonić "marzeniem sprzed lat". W żadnym razie nie twierdze, że tak jest u Ciebie - po prostu pisze o przekleństwie tej rasy.
Cytat: | to nie jest typ psa, ktory polezy na kanapie 6h, wyjdzie 3 razy dziennie na siku wokół bloku, a w weekend pobiega po łące... |
Hmm moja suka leży dosłownie na kanapie więcej godzin. Są dni kiedy wychodzi wyłącznie do ogródka a w weekend rzeczywiście biega po łące. Nie jestem bezrobotna a na dodatek studiuję. Idąc tym tokiem myślenia co ja robię z tym borderem i jak mogę planować kolejnego. Czysta matematyka - jeśli się śpi i pracuje to wycięte 16h z 24 godzin. Do tego inne obowiązki... Siłą rzeczy BC musi leżeć na kanapie chyba, że sponsorują cię rodzice lub facet.
Co do rodziców to ja od X czasu próbuję wbić im do głowy nie dokarmianie szetla - mimo widocznej otyłości i konsekwencji na zdrowiu nic się nie zmieniło. Pewnych nawyków się nie zmieni dlatego wyczekałam z psem aż do momentu wyprowadzki i to była dobra decyzja.
Sorgen zgadzam się.
Do momentu kiedy będzie trzeba utrzymać się zupełnie samemu nie masz pojęcia ile kosztuje życie. Nagle się dowiadujesz, że za najmniejsze pierdoły w domu TRZEBA zapłacić. Jeśli rodzice nie zgodzą się na psa to jak go utrzymasz?
Btw. celujesz w jakieś sporty? Jakie masz plany?
sryt9 - Śro Cze 10, 2015 16:20
Nie wiem, czy ktokolwiek gdzieś tam wcześniej doczytał, że hipotetyzuje. Mam marzenie, na razie nierealne, po prostu w natężeniu ostatnich sytuacji bardzo sie ono nasiliło, chciałam się z tym kimś podzielić, w zamian dostałam strzała w twarz, że nie wiem ile się wydaje na utrzymanie siebie i rodziny i że nie wiem, że trzeba kupować takie rzeczy jak papier toaletowy czy pasta do zębów. Rozumiem, że podejście do osób młodych bez doświadczenia jest takie, a nie inne jak i również znam alergię psiarzy na nieodpowiedzialne osoby. Dobrze. Mimo wszystko uważam, że pisanie, że nie mam pojęcia o życiu jest mocno nie na miejscu nie znając ani mnie, ani mojej sytuacji I wolałabym czegoś takiego uniknąć, bo wiem, że pies to skarbonka bez dna, tak samo jak zresztą wszystko dzisiaj. Więc uprzejmie Was proszę albo o jakiś logiczny ton wypowiedzi bez traktowania mnie w sposób "chcesz-psa-nie-wiesz-nic-o-życiu" bo naprawdę kiepsko się coś takiego czyta. Rzucić byle mową jest łatwo.
Sorgen napisał/a: | moi znajomi byli mocno zdziwieni jak odkryli jak często trzeba kupować różne rzeczy do domu typu proszek, płyn czy papier toaletowy |
To ja im szczerze współczuję. Naprawdę również jestem wdzięczna rodzicom za szkołę odpowiedzialności pod takimi prozaicznymi względami.
Sorgen napisał/a: | suka miała mieć nagłą operację ratującą życie i poszło na nią i rekonwalescencję ponad 5 tys. w ciągu miesiąca. Więc potem do wydatków stałych musiałam doliczyć jeszcze spłatę długu w ratach |
Idąc tym tokiem myślenia Sorgen nikt z nas nie powinien mieć psa, jeżeli nie zarabia więcej niż 5tys. miesięcznie i nie ma odłożonej takiej kwoty. Poza tym uwagi o wydatkach są wyjęte z kontekstu mojego problemu trochę, bo nie rozchodzi się o to. Skoro nie podziałał na mnie argument o trudności rasy to nie podziała na mnie argument również o wydatkach, bo mogę mieć byle burka z przypadku i wydać na niego więcej, bo takie jest życie i nikt tego nie zweryfikuje, a rasa nie jest wyznacznikiem wydatków. Takie troszkę czcze gadanie, każde zwierze wymaga wydatków jednorazowych w razie wypadku większych lub mniejszych i nie uważam, żeby dublowanie oczywistości było tutaj potrzebne, bo musiałabym nigdy nie mieć nawet myszy, żeby nie zdawać sobie sprawy z takich rzeczy.
Sorgen napisał/a: | Więc sorry ale nie uwierzę że osoba zaraz po maturze, na studiach dziennych zarobi na siebie i psa więc wracamy do punktu wyjścia czyli sponsorować i Ciebie i psa będą rodzice i to nadal od nich zależy czy się na to zgodzą czy nie. |
I bardzo dobrze. Jak ich znam, jak mam z nimi kontakt i mierząc zamiary na możliwości większego problemu nie będzie. Tym bardziej nie rozumiem, czemu problemu szukają ludzie, których tylko poprosiłam o pare słów wsparcia w kryzysie, a nie o to, żeby mi wyjechali z paragonami z lecznic i sklepów.
Sorgen napisał/a: | Pisałaś że na jamnika wydano tysiące złotych na leczenie, ile z tej kwoty wyłożyłaś z własnej kieszeni? Jest różnica między dokładaniem się do leczenia a świadomością że za wszystko trzeba zapłacić samemu bo w przeciwnym razie zwierzę się meczy i może zdechnąć. |
Nie wiem jak w innych rodzinach, ale w mojej jest takie podejście, że jak skupiam się na nauce, to mam się skupić na nauce, a nie na zarabianiu pieniędzy. Bedąc w kryzysowej sytuacji, gdy mój jamnik był sparaliżowany i walka o jego chodzenie trwała bardzo długo i pieniądze były wydawane na bieżaco każde wyrzeczenie było brane pod uwagę i również robiłam co mogłam, oddawałam swoje oszczędności, a pracować nie miałam jak gdyż byłam nieletnia. I naprawdę nie życzę sobie rozliczania mnie ile wydaję z własnej kieszeni na swoje zwierzęta, bo ile mogłam tyle od siebie włożyłam, a gdybym wtedy miała możliwości takie jak teraz wszystko wyglądałoby tez trochę inaczej.
Sorgen napisał/a: | zaraz po wyprowadzce kupiłam wymarzone szczury po czym musiałam stawać na głowie jak urobić na nie bo rodzice powiedzieli że grosza więcej nie doślą. A to było małe stado, do tego dosyć zdrowe |
Porównywać wydatki na stado szczurów, a na jednego psa to jak porównywać zakup resorówki do samochodu. I wbrew pozorom sobie z tego zdaję sprawę
Nakasha napisał/a: | Każdy z nas jest inny i ma inną sytuację, a rozsądek warto zachować zawsze - no i moim zdaniem nie wolno robić czegoś takiego jak przynoszenie do domu rodziców psa bez ich zgody i pełnej aprobaty. Mimo wszystko to ich dom i ich pieniądze. |
Nie do końca już pamiętam, czy użyłam złego sformułowania gdzieś czy jak, ale nigdy w życiu bym się nie szarpnęła na coś takiego. Szczur to coś zupełnie innego, faktycznie 2/4 były przyniesione z informowaniem po fakcie, ale szczury są w pełni na moim utrzymaniu, z kieszonkowego czy oszczędności, a na co_dzień ich obecność jest nieodczuwalna dla domowników. Pies byłby totalną reformą w moim domu i dopóki każdy z moich współdomowników nie zdawałby sobie sprawy z tego jak by to wszystko miało wyglądać nigdy bym psa do domu nie przyniosła. I być może różnica naszych opinii wynika po prostu z sytuacji rodzinnej z kontaktu między członkami rodziny, może z doświadczenia jakie każdy z nas miał w wieku tych nastu lat, nie wiem.
Bądź co bądź dalej nie do końca rozumiem, dlaczego ta dyskusja zeszła na wszystkie te aspekty z których dobrze sobie zdaję sprawę, a wciąganie w to budżetu uważam już za pomyłkę. Naprawdę wiem, że pies to drogi biznes, mam dwa psy i bynajmniej nikt na nich nie oszczędza, a tak to troche brzmi. Wyciągnięte wyżej zostały wszystkie te problemy, które dotyczyłyby mnie jakbym miała swojego psa, ale jak mam dwa którymi się praktycznie ja zajmuję, dokładam równiez oszczędnosci itd, to problemu nie ma Uważam, że trochę na wyrost zostałam oceniona po wieku podczas, kiedy nikt tak naprawdę nie jest w stanie poznać mojego podejścia nawet do codziennego zycia.
wilczek777 napisał/a: | Btw. celujesz w jakieś sporty? Jakie masz plany? |
Mam plany mieć przede wszystkim psa z opanowanym do perfekcji przełącznikiem on/off. Na pewno obi, agi, friesbee nie wiem, nigdy nie próbowałam, więc nie jestem w stanie stwierdzić czy to dla mnie czy nie. Na pewno wykluczam typową pasterkę. No i poza tym wszelaka aktywność jak bieganie czy rower no i masa spacerowania i odkrywania świata. Tak, zmarnowałabym bordera też na spacery
I na pewno musiałabym wiedzieć dużo o psie zanim go wezmę. Nie szukam maszyny do pracy, tylko zrównoważonego psa, nie potrzebuję pracusia, tylko zdrowo aktywnego psa, który jednak czasem się połozy na tej kanapie. Po prostu pasjonuje mnie to podejście borderów do człowieka przy odpowiedniej pracy nad nimi.
Sorgen - Śro Cze 10, 2015 16:41
No to serio nie wiem o czym cała ta dyskusja Wiesz że w domu warunków na trzeciego psa nie masz i nie masz na niego zgody rodziny, dodatkowo z tego co piszesz nawet jak się pies pojawi to rodzina Ci go zepsuje. Moi rodzice wiedzą co wolno a czego nie wolno i grzecznie słuchają po czym robią swoje. Dwa dni temu odebrałam od nich starszą sukę po weekendzie i jak zadzwoniłam z pytaniem co psu dali jeść bo rzyga to się przyznali że truskaweczki, sos do karmy, paluszki i inne gówno. Mój mąż też wie czego od psów wymagam a mimo to na nieświadomce mi psy psuje. Tak więc Twoja rodzina psa też zepsuje skoro jednemu pozwalają na wszystko a nie będziesz ich w stanie pilnować 24 na dobę. Jeśli jak sama piszesz rodziców znasz i nie będzie problemu z utrzymaniem Ciebie i psa jak będziesz na studiach to zwyczajnie poczekaj do wyprowadzki i psa kup. A najlepiej poczekaj do pierwszej zaliczonej sesji żeby zobaczyć czy dasz radę pogodzić uczelnię i psa wymagającej rasy.
Nie mam pojęcia czego oczekiwałaś pisząc swój pierwszy post?
sryt9 - Śro Cze 10, 2015 16:59
Wsparcia mentalnego, usłyszeć od Gamabunty, babyduck czy cane, że mają podobnie, a nie niepotrzebnego naskakiwania. I tak, to mi pomogło i nie widzę dalszego sensu w tej dyskusji skoro zrobiło się nieprzyjemnie. Naprawdę nie wiem, czemu niektóre osoby z psiego świata są aż tak opryskliwe, skoro można wszystko załatwić normalną rozmową jak np. wilczek777, i uważam Sorgen, że wartości mamy podobne, po prostu ich forma przekazu inna i brak pomiędzy nami porozumienia.
Tyle, wszak dziękuję za wysłuchanie.
Oluś - Śro Cze 10, 2015 18:30
Ja czekałam 10 lat na odpowiedni moment, żeby w ogóle pomyśleć o psie. A i tak nadal nic nie wiem, bo wszystko zależy od tego, czy i na jak długo dostanę przedłużenie umowy. Nie mam zamiaru brać psa, jeśli nie będę pewna że utrzymam siebie, szczury i jego. Moi rodzice pewnie by pomogli, ale już dość w życiu mi pomogli, nie chcę wciąż ich doić.
Mimo to już teraz odkładam na ewentualną operację żołądka w razie skrętu. Panicznie się tego boję, choć pies jeszcze nie istnieje.
Layla - Śro Cze 10, 2015 18:43
sryt9, ale czego Ty oczekujesz? Głaskania po głowie dla zasady? Nikt nikogo nie rozlicza z finansów, ale skoro Twoi rodzice będą Cię utrzymywać na studiach, to niekoniecznie utrzymają także i psa. Jeśli deklarują, że tak, to spoko. Od ponad dekady utrzymuję się sama i tak naprawdę dopiero od niedawna jestem pewna (w miarę ) mojej sytuacji materialnej. A i tak z psem czekam na zakup mieszkania bo wolę, żeby niszczył moje a nie cudze Nie potępiam jak ktoś bierze psa do wynajmowanego, po prostu ja mam tak, że pies to już we własnym. Marzę o owczarku szetlandzkim, mam już dla niego imię i śni mi się po nocach. I jeszcze się pośni.
cane - Śro Cze 10, 2015 19:23
sryt9, może ciebie zawiodę, ale z perspektywy lat - wzięłam psa za wcześnie* i zdecydowanie popieram to, co ci inni próbują wytłumaczyć... Że najpierw musisz przekonać się jak tak naprawdę wygląda dorosłe, samodzielne życie a dopiero później brać psiaka - dla waszego wspólnego dobra.
Środowisko borderze też w miarę znam [Kudłata była AKTYWNIEJSZA od znanych mi borderów, bezczelnie wlazłam z butami w śląskie bordery, bo potrzebowałam psów do męczenia Kudłatej - właściciele borderów z czołówki polskich psów sportowych byli w szoku jak im psiaki wymęczała]. Osobiście, mimo iż owczarki uwielbiam i naprawdę "moja" grupa to nie porwałabym się na bordera... To wcale nie są tak idealne psy jak większość pisemek wmawia . A znam zarówno te "kanapowe" jak i te "sportowe". Jednego półbordera miałam nawet w domu na DT [psychicznie poszła w matkę-borderkę w 100%, psychiczne kopie normalnie].
*jedyne co mnie pociesza, to fakt że przypadkiem wzięłam psa absolutnie idealnego dla mnie... a drugiej takiej cholery na całym świecie nie będzie . Nigdy, przenigdy nie trafię na tak pokopanego na rozumku psa, ale również nigdy żaden pies mnie nie nauczy równie dużo. Mówię to z pełną świadomością, w "międzyczasie" sporo psów na DT mi się przewinęło.
wilczek777 - Śro Cze 10, 2015 20:12
sryt9 łap PW.
Ja doskonale rozumiem reakcję dziewczyn - każdy ma jakiś bagaż doświadczeń i od razu ostrzega. To tak jak z tym co pisała Nakasha - kiedy słyszy o trudnej rasie od razu myśli "wiesz co robisz?!". Kiedy piszesz o tym, że bardzo chcesz mieć psa mimo takiej a nie innej sytuacji dzieje się to samo.
Rozumiem, że post się wziął z napięcia jakie wywołuje czekanie które samo w sobie jest irytujące. Ot wyrzucenie z siebie trochę emocji i szukanie zrozumienia.
Swoją droga gdybym nie uprawiała z psem 1000 różnych bajerów tylko go "miała" to generowałby mniejsze koszta niż szczurze stada które jakis czas robi nic po czym opróżnia moją kieszeń do zera...
Ten przełącznik ON/OFF nie zawsze występuje a nawet jeśli człowiek stara się go wypracować nie zawsze wygląda to tak jak się zaplanowało...
Też na początku nie wiedziałam za co się złapiemy - tzn. planowałam frisbee a życie i tak zrobiło swoje. Nawet taka pierdoła jak "dostępność" danego sportu decyduje o tym co się robi z psem i jak to wychodzi. Skąd jesteś?
Dla mnie pasterstwo było abstrakcją - pojęcia nie miałam o nim i o tym co się z nim wiąże. Aktualnie wiem, że pasterstwo to praca a reszta to 'tylko' sporty. Takich borderów i takiego środowiska jak na pasterstwie nigdzie indziej nie ma. Nadal jest "czyste" - na agility pełno jest małych dziewczynek z borderami które drą mordę i jarają się jak pochodnia (i dziewczynki i psy) - na trialach tego w ogóle nie ma. Okazało się, że trzeba się przekwalifikować i w sumie teraz robimy pasterstwo na tyle ile pozwala showkowy mózg Nes i obi w którym jest świetna (samonagradza się pracą, ma ładny wyraz).
Dla mnie marnowanie bordera to branie psa z predyspozycjami żeby ich nie wykorzystać a sporo jest teraz takich osób które biorą BC bo "ładny i mądry". Odchowałam na przedszkolu 3 BC które robią w domu sztuczki i nic poza tym - przeraża mnie to bo jeden jest z pseudo, dwa mają predyspozycje do pracy. Równie dobrze mogliby mieć schroniskowca bo też spełniłby wymóg "nosi piłeczkę jak wariat".
Cytat: | I na pewno musiałabym wiedzieć dużo o psie zanim go wezmę. Nie szukam maszyny do pracy, tylko zrównoważonego psa, nie potrzebuję pracusia, tylko zdrowo aktywnego psa, który jednak czasem się połozy na tej kanapie. Po prostu pasjonuje mnie to podejście borderów do człowieka przy odpowiedniej pracy nad nimi. |
Żeby wiedzieć coś o psie zanim go weźmiesz musisz znaleźć bardzo dobrą hodowle a raczej hodowcę który ma doświadczenie i pasję. To są pojedyncze hodowle gdzie potrafią powiedzieć coś więcej o szczylach. To, że nie szukasz maszyny to też prowadzi do tego, że musisz znaleźć odpowiednia linię - teraz modne są reaktywne, szybkie, nakręcone psy bo z takimi robi się lepsze wyniki. Prosty przykład to flyball w którym robi się mixy z BC/whippet żeby jeszcze podciągnąć prędkość. O tym, że flyball dogs mają wyjarane mózgi i rozwalone stawy nie wspominam. Zakładam, że masz już coś na oku skoro marzenie trwa już taki czas.
Lama - Śro Cze 10, 2015 20:38
Drakul skończył już 5 tygodni, jest małym niedźwiadkiem - waży 6 kilo...
Nakasha - Śro Cze 10, 2015 21:00
Lama, uwielbiam szczeniaki z dużymi łapami.
Cytat: | Żeby wiedzieć coś o psie zanim go weźmiesz musisz znaleźć bardzo dobrą hodowle a raczej hodowcę który ma doświadczenie i pasję. |
Oj tak. Ja dopiero przy trzecim psie wiedziałam, czego chcę i szukałam, aż znalazłam - a też nie wybrałam najprostszej rasy, bo aussie. No i nasza Shirka jest najukochańszą, najwspanialszą i idealną dla nas istotką.
Przy potencjalnie "trudnych" psach po prostu warto zastanowić się nawet 10 razy i jeśli nie jest się w pełni samodzielnym, to warto mieć całkowite wsparcie rodziny - ale takie realne.
Hmmm to trochę jak rodzenie dzieci - można zajść w ciążę gdy jest się nastolatką na utrzymaniu rodziców i z nimi mieszka, czasami to nawet "wychodzi na dobre", ale często lepiej jest z tym trochę poczekać.
Kwestia do rozważenia i argument do wyciszenia emocji i pędu na psa, przynajmniej do czasu studiów. Przynajmniej moim zdaniem.
wilczek777 - Śro Cze 10, 2015 21:05
Lama ale on ma łapska ogromne!!! Takiego 'małego' szczeniaczka to już niedługo ciężko będzie na rączkach nosić
Lama - Śro Cze 10, 2015 21:26
Nooo, łapska są wielgachne, będzie co miętolić. I ogólnie jest coraz fajniejszy, nawet podpalanie na pysiu mu się powiększa. Czuję, że znalazłam tego "mojego" psiura.
Na rączkach go sobie chyba nie ponoszę, bo odbieram szczawia dopiero jak skończy 11 tygodni - będzie wtedy ważył jakieś 11-12 kg. "SzczeniaczeK" znajomej, przyrodni brat Drakusia, ma aktualnie 7 miesięcy i waży 36 kilo... Ciutkę mnie to przeraża, ale Falka też rosła jak na drożdżach.
I zaczynam się bać klejenia uchów - Drakul będzie cięty za 2 tygodnie. Mam nadzieję, że do momentu odbioru (czyli po 3-4 tygodniach od kopiowania) już mu się ładnie zagoją i postawią.
sryt9, 13 lat temu byłam mniej więcej w Twojej sytuacji - rok przed maturą, na garnuszku rodziców, marzył mi się dobermanek. Kupiliśmy go z bratem na spółę i przynieśliśmy bez zgody rodziców, a nawet wbrew ich woli. Złościli się dokładnie jeden dzień, Bruxa skradła im serducha już nazajutrz. Przez 10 lat ją sobie wyrywaliśmy, bo była przecudownym psem. Chociaż od jej śmierci minęły dokładnie 3 lata, moim rodzicom do dziś leci z oka łezka, jak tylko ktoś wspomni jej imię. To był mój z każdej strony NAJ pies. Nigdy nie żałowałam, że ją przytargałam do domu, chociaż w czasie studiów żywiłam się kisielem, bo cała kasa od rodziców szła na karmę dla psa i szczurów.;)
ALE ja wtedy nie miałam innych psów, w domu był tylko żółw, a później szczur. Na Twoim miejscu poczekałabym przynajmniej do matury.
|
|
|