To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

Archiwum - Psiaki vol. VI

Oli - Wto Gru 01, 2009 19:02

AngelsDream napisał/a:
Co do pracy Baaja, to widziałaś go na placu ćwiczeniowym milion razy, nie? Tak bywały parówki, ciastka, płucka, czasem jabłka, ale główny trzon zawsze stanowiła karma.
No tak, ale jak piszesz, że zawsze dostawał tylko to jest jednak czymś innym. No i jak ja bym swojej Korze podawała w postaci nagrody tylko jej karmę, to na pewno by jej się znudziła - trenujemy już ponad 10 lat. Wprawdzie nie zawsze, nawet nie codziennie są nagrody jedzeniowe, ale jednak.


AngelsDream napisał/a:
Przy czym warto zauważyć, że są psy, które metodami nieawersyjnymi jednak się nie uczą i wtedy ważne jest wyważenie odpowiednich bodźców.
Ojjj tak, mam tego doskonały przykład w domu. Kora pracuje tylko na pozytywy, jakiekolwiek skarcenie podczas pracy owocuje wycofaniem się i "olewaniem" komend. Duszek natomiast przez niektórych mógłby zostać opisany jako krnąbrny, bo on jest po prostu do granic możliwości rozproszony. Zwłaszcza na spacerach, ale i na to się znalazła metoda. Nie mogę powiedzieć czy skuteczna, bo za krótko ją stosuję, ale postępy są. Jak czasem na niego nie ryknę to nie mam co liczyć na jakikolwiek odzew z jego strony, a to przecież tylko 15 kg psa. :roll:

[ Dodano: Wto Gru 01, 2009 19:05 ]
Mazoku napisał/a:
to ona umie, w domu na spokojnie, na dworze też ślicznie reaguje na własne imię... no, ale niestety tylko wtedy gdy nikogo nie ma w pobliżu.
dlatego napisałam o różnych sytuacjach

AngelsDream napisał/a:
Walka o autorytet z psem, który ma ugruntowaną pozycję bez odpowiedniego nastawienia u człowieka, może, choć nie musi, zakończyć się krwawo
walka na pewno, nie przestawienie stopniowe. Nie można według mnie z psa zrobić głupka, któremu utnie się nagle wszelkie "wolno mi" i zastąpi "ja tu rządzę". Trzeba ją ponownie wychować, powoli.
Mangusta - Wto Gru 01, 2009 19:09

AngelsDream napisał/a:
Jeśli pies ciągnie na kolcach, to należy je bezwzględnie odłożyć, bo to znaczy, że został stępiony na sygnały smyczą
ciągnie tylko jak chce się na kogoś rzucić.

AngelsDream napisał/a:
To agresja wyłącznie na smyczy czy również, gdy suka jest luzem?
nie wiem, ja jej nie puszczam, babcia ponoć też rzadko ale nie słyszałam by się rzuciła na jakiegoś psa będąc bez smyczy.

AngelsDream napisał/a:
Suńka ma swoje posłanie? Śpi na nim czy w łóżku?
ma swoje, śpi w łóżku. tzn u mnie mogła spać w łóżku ale i tak spała na podłodze, bo u mnie w łóżku jest z pięćset stopni w nocy. u babci jest o wiele chłodniej.

AngelsDream napisał/a:
Zejdzie z fotela, na którym śpi, gdy ktoś chce usiąść?
tak, spokojnie. nigdy nie warknie nawet.

AngelsDream napisał/a:
Podczas ataku na psa jest z nią kontakt czy przeciwnie?
ni ma kompletnie.
AngelsDream - Wto Gru 01, 2009 19:21

Ja wierzę, że Mazoku dałaby radę suńkę ustawić, ale babcia może mieć kolosalny kłopot, a niestety pies rządzący, to często pies reagujący nieadekwatnie do danych sytuacji. Może nawet jeszcze gorszy, niż strachun, który, o ile go nie przyprzeć, wycofa się, czy szczekun, co pohałasuje, ale zębów nie wyciągnie. Celar waży dwanaście kilogramów, ale ma tę przykrą cechę, że psa, który atakuje Baaja, usiłuje anihilować ciosami w pachwiny lub gardło. Opanowanie go wtedy niestety polega na ryknięciu: FE!, co jednocześnie zniechęca agresora. Tyle, że Celara można utrzymać jedną ręką - on ma budowę sprintera, nie przeciąga człowiekowi tak środka ciężkości. Nad Baajem panowanie polega głównie na tym, że pies zna konsekwencje bycia niegrzecznym - nie muszą być szczególnie mocne, wystarczą skuteczne - a w kieszeni zawsze coś, czym można zaakcentować dobre zachowanie, w ostateczności ten piskliwy pean: dobry pies, dobry Baaj, grzeczny pies.

Bajka jest młodziutka - problem będzie narastał. :( Co do zabiegu - część suczek kastrowanych, które znam, jest mniej tolerancyjna do psów, ale była również przed operacją, więc chyba nie ma to znaczenia, chociaż trzeba liczyć się z tym, że to zaburza gospodarkę hormonalną, a ta z kolei wpływa na emocje.

Na TVN Style jest taki program o psach - kilka rzeczy naprawdę fajnie babeczka rozwiązała. Od niej podłapałam metodę zakładania psu obroży, bo Celar notorycznie odkręcał głowę (po szelkach), ale teraz zwyczajnie nie zauważa, że coś się stało. ;)

Z tym programem chodziło mi o to, żeby go może babci pokazać. Może TV będzie miało dobry wpływ?

Bo prawda taka, że moim zdaniem, ale warto poradzić się choćby Gałuszki, trzeba byłoby wszystko poprzestawiać. Smycz zmienić na prostą, kolce na szelki lub kantarek. Zmienić zwyczaje karmienia, ustalić psu nagrody, znaleźć zajęcie.

A o fotel spytałam z ciekawości. Widać to spacery są problematyczne. Babci to nie przeszkadza?

Oli - Wto Gru 01, 2009 19:30

AngelsDream napisał/a:
Tyle, że Celara można utrzymać jedną ręką - on ma budowę sprintera, nie przeciąga człowiekowi tak środka ciężkości.
Zazdroszczę, ileż razy mnie bark bolał przy nagłych zrywach Duszka... Na szczęście teraz odpowiednio zaakcentowane imię wystarcza, by pies wiedział co ma robić.

U suk kastracja nie ma aż tak dużego wpływu na zachowanie jak u psa, bo za agresję u obu płci odpowiedzialny jest testosteron, a u suk komórki w jajnikach produkują go niewiele, tutaj większą rolę odgrywają nadnercza. Dlatego też u agresywnych suk po kastracji owa agresja się często utrzymuje.

L. - Wto Gru 01, 2009 21:15

Czytałam o przypadkach suk, u których podobno po kastracji agresja nawet wzrosła.
AngelsDream - Wto Gru 01, 2009 22:31

Przyszło mi do głowy, że może to wynikać z utrwalenia już wyuczonych zachowań, wzmocnionych frustracją wynikającą ze zmniejszonej ilości ruchu.
Oli - Wto Gru 01, 2009 22:34

L. napisał/a:
Czytałam o przypadkach suk, u których podobno po kastracji agresja nawet wzrosła.
Znam osobiście taki przypadek, ale nie słyszałam o naukowym wyjaśnieniu tego zjawiska. Ja bym stawiała na nadczynność (zapewne podkliniczną) nadnerczy w takich wypadkach, ale to należałoby potwierdzić badaniami.
AngelsDream - Wto Gru 01, 2009 22:43

Inna sprawa, że wydaje się, że suki są bardziej podatne na powikłania pokastracyjne. Jednak u normalnego samca to prosty zabieg, a u panienki zawsze operacja. Czy cięcie boczne to też operacja czy zabieg?
Oli - Wto Gru 01, 2009 22:47

AngelsDream napisał/a:
Czy cięcie boczne to też operacja czy zabieg?
Operacja - każda ingerencja do wnętrza ciała (jamy brzusznej, jamy klatki piersiowej) jest operacją, a u suk nie da się inaczej wyjąć narządów rodnych.

Powikłania pokastracyjne na ogół dotyczą fizycznych spraw, strukturalnych, mało kiedy hormonalnych, ale takie też jak najbardziej są możliwe.

sachma - Śro Gru 02, 2009 00:01

http://vimeo.com/7356697
:)

[ Dodano: Sro Gru 02, 2009 16:22 ]


kupiłam dziś posłanko :oops: nie mogłam się powstrzymać.. w sumie razem z kurierem dałam 37zł, co jak patrzałam jest ceną przystępną, zważywszy że w zoologu takiej wielkości posłanie jest za 50zł :roll:


to taki mój pierwszy krok do przekonania samej siebie że ten psiak naprawdę będzie.. :lol:

Anonymous - Śro Gru 02, 2009 16:53

sachma, chciałam kotu takie same kupić, ale mi powiedzieli, że i tak w tym nie będzie spał. cudne.


baby, co do tych małych kroczków między psem a dzieckiem, to zaczęłam od zamykania ich razem w pokoju i pilnowania, żeby młoda się do psa nie zbliżała. on śpi, ona się bawi, on się bawi, ona rysuje etc. jak poczuł, że młodej zwisa i powiewa jego obecność to się zrobił śmielszy. oprócz tego to majka zaczęła dawać mu jedzenie do miski i zakładać mu smycz przed spacerem. nic więcej nie musieliśmy robić (:

AngelsDream - Śro Gru 02, 2009 17:06

agu, bardzo dobra metoda. :D

My obcinamy Celarowi po jednym pazurze dziennie, ale widać, że jednak takie codzienne oswajanie z wielkim strachem pomaga. Tylko musimy pilnować, żeby zawsze po była chwila wytchnienia i czegoś radosnego na odreagowanie.

Cytat:
Krysiu,
Tobie dedykuję tłumaczenie tego opowiadania, żebyś nigdy nie wątpiła w sens tego co robisz.
Dorota

TĘCZOWY MOST I URATOWANE ZWIERZĘTA

Tego dnia, inaczej niż zazwyczaj przy Tęczowym Moście, ranek budził się chłodny i pochmurny, wilgotny jak moczar i ponury jak smutek. Nikt z niedawno przybyłych nie wiedział, co o tym sądzić, bo nigdy przedtem nie widzieli tutaj takiego dnia. Ale zwierzęta, które czekały tu na swojego człowieka wystarczająco długo, dobrze wiedziały, co się dzieje i zaczęły zbierać się na ścieżce prowadzącej do Tęczowego Mostu, żeby dobrze widzieć. Za chwilę oczom ich ukazał się pies-staruszek ze spuszczoną nisko głową i zwisającym bezwładnie ogonem.
Zwierzęta, które przebywały tutaj już jakiś czas, od razu wiedziały, jaki los spotkał biedaczka, gdyż nazbyt często dane im było widywać podobnych nieszczęśników. Staruszek podszedł wolno, a w jego oczach malował się ból, chociaż na jego ciele nie widać było żadnych ran ani choroby. Inaczej niż pozostałym zwierzętom czekającym przy Tęczowym Moście, jemu nie została przywrócona młodość ani zdrowie. Kiedy tak szedł w stronę Mostu, patrzył na przyglądające mu się inne zwierzęta. Wiedział, że nie pasuje do nich i że im prędzej przejdzie na drugą stronę, tym szybciej będzie szczęśliwy. Ale niestety, kiedy dotarł do Mostu, drogę zastąpił mu Anioł, który przepraszając oznajmił mu, że nie będzie mógł przejść.
Przez Tęczowy Most mogą przejść tylko te zwierzęta, które przyjdą tam ze swoim własnym człowiekiem. Nie mając się gdzie podziać, staruszek zawrócił i powlókł się w kierunku pól nieopodal Mostu. Ujrzał tam grupkę zwierząt takich jak on sam – starych i zniedołężniałych. Nie bawiły się ze sobą, lecz leżały tylko w milczeniu na trawie, ze smutkiem wpatrując się w ścieżkę wiodącą do Mostu. Dołączył więc do nich, patrząc na ścieżkę i czekając.
Jedno z niedawno przybyłych tu zwierząt, nie rozumiejąc, co się stało, poprosiło inne, które przebywało tutaj już jakiś czas, o wyjaśnienie zagadkowej sytuacji. „Widzisz, ten biedaczek to uratowany zwierzak. Zabrali go do przytuliska w takim stanie, jak go widzisz teraz i tam umarł posiwiały, z zamglonym wzrokiem. Nigdy nie opuścił przytuliska i odszedł z tamtego świata kochany tylko przez swojego wybawcę. Ponieważ nie miał żadnej rodziny, którą mógł obdarzyć miłością, nie ma nikogo, kto przeprowadziłby go przez Most.”
Niedawny przybysz pomyślał chwilę, a potem zapytał: „To co z nim teraz będzie?”. I kiedy już miał usłyszeć odpowiedź, chmury nagle rozproszyły się, a mrok ustąpił. Do Tęczowego Mostu zbliżał się samotny człowiek, a wśród starszych zwierząt zapanowało poruszenie. Nagle całą ich grupkę otoczył złoty blask i znów były młode i zdrowe, jak za swoich najlepszych lat. „Patrz teraz”, powiedziało drugie zwierzę. Niektóre z przyglądających się dotąd zwierząt podeszły do ścieżki, kłaniając się nisko zbliżającemu się człowiekowi. A człowiek zatrzymywał się przy każdym pochylonym przed nim zwierzęciu, głaszcząc go po głowie i drapiąc za uszami. Zwierzęta, które dopiero co odzyskały młody wygląd, ustawiły się rzędem i podążały za nim w stronę Mostu. A potem wszyscy razem przeszli przez Tęczowy Most. „Co się stało?”, zapytał nowoprzybyły. “To był wybawca. Zwierzęta, które z szacunkiem chyliły przed nim głowy, to te, które dzięki niemu znalazły nowe domy. One przejdą przed Most, gdy dołączą do nich ich rodziny. Te, które widziałeś, jak odzyskują młodość, to zwierzęta, które nigdy nie znalazły domów. Kiedy przybywa wybawca, wolno mu ostatni raz dokonać aktu wybawienia i przeprowadzić przez Tęczowy Most zwierzęta, dla których nie udało mu się znaleźć domu na ziemi”.
„Podobają mi się ci wybawcy”, powiedziało pierwsze zwierzę.
„Bogu też się podobają”, usłyszał w odpowiedzi.
NIEKTÓRZY MAJĄ SWOJE ŻYCIE, INNI MAJĄ SWOJE ZWIERZĘTA.
(autor nieznany)
(tłumaczenie z jęz. angielskiego: Dorota Wiland)


Z: http://fundacja-emir.pl/s...sko-odeszli.htm

To, że ja się wzruszyłam jest normalne, ale przeciekanie Michała to dla mnie wciąż nowość. :oops:

Fea - Śro Gru 02, 2009 17:21

Sama się poryczałam, ale mnie zawsze ruszają takie rzeczy, po Modlitwie konia z transportu Borzymowskiej beczałam przez parę dni, ilekroć mi się przypomniała.
sachma - Śro Gru 02, 2009 17:56

smutne..

agu, ja mam nadzieję że pies będzie w tym spał, bo u mnie w pokoju podłoga i maleńki dywanik pod stołem, więc albo będzie spał na twardym albo w tym :P

Oli - Śro Gru 02, 2009 19:26

sachma napisał/a:
smutne..
a ja uważam, że piękne... :serducho: nie napiszę, że się poryczałam, bo łzy mi popłynęły po policzkach bezwiednie...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group