To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

O szczurach ogólnie - Kto dla kogo?

Nisia - Pon Paź 15, 2007 10:44

Krolik napisał/a:
a dlatego boje sie o nowego towarzysza/ke dla Miu. Skoro ktos mnie zrozumie, to uswiadomi sobie jak trudne jest dla mnie AZ TAKIE poswiecenie. To dlatego chcialabym miec choc w niewielkim stopniu sprawdzonego zwierzaka.

Hę, niewiele jest szczurów, których nie da się połączyć. Ale najpierw powinnaś chyba sporo poczytać o psychice szczurów, o metodach łączenia, o oswajaniu....

Anonymous - Pon Paź 15, 2007 10:51

Viss, to takie proste. I logiczne. Oczywiście zgadzam się z Tobą. Gdyby nie potrzeba człowieka do posiadania szczurów hodowlanych, to taka odmiana (rasa?) by nie powstała. Ważne żeby się zachować odpowiedzialnie. Np.: oddać w dobre ręce.
Layla - Pon Paź 15, 2007 10:55

Ja jeszcze powiem, co rozumiem przez to, że "człowiek dla szczura". Nie chodzi mi o dawanie żarcia z talerza, wiązanie kokard na ogonie, i inne głupie przejawy "miłości". Ja otrzymuję od niech wiele, ale jeszcze więcej daję z siebie, bo one są zupełnie bezbronne, są pod moją opieką. Co do oddawania - istotnie jeśli ktoś doświadczony sobie lepiej poradzi z agresywnym zwierzakiem to ok, rozumiem. Ale nie rozumiem oddawania do sklepu/schroniska!

Jeśli zaś chodzi o wymagania - jasne, zwierzak musi znać zasady, ale trzeba mu je wpoić. W stosunku do szczurów mam tylko jedną zasadę - mają mnie nie gryźć. Zasadę tę łamał tylko przerażony Lenin, ale moją rolą było oduczenie go tego, co też zrobiłam. Nie wymagam nie niszczenia (toż to gryzonie), nie wymagam załatwiania się w jedno miejsce (to nie kot, jakby umiały to fajnie, jak nie to nie), nie wymagam bycia przytulakiem (to nie maskotka), nie wymagam bycia posłusznym, bo dla mnie (powtarzam, dla mnie) szczury są boskie w swojej szczurowatości, kreatywne, mądre, sprytne. Nie muszą być mi posłuszne, No a poza tym mają czuć się dobrze w stadzie, dla mnie zgrane stado jest bezcenne.

sue - Pon Paź 15, 2007 11:05

Layla napisał/a:
Ja jeszcze powiem, co rozumiem przez to, że "człowiek dla szczura". Nie chodzi mi o dawanie żarcia z talerza, wiązanie kokard na ogonie, i inne głupie przejawy "miłości". Ja otrzymuję od niech wiele, ale jeszcze więcej daję z siebie, bo one są zupełnie bezbronne, są pod moją opieką. Co do oddawania - istotnie jeśli ktoś doświadczony sobie lepiej poradzi z agresywnym zwierzakiem to ok, rozumiem. Ale nie rozumiem oddawania do sklepu/schroniska!


Dokładnie. Nie chodzi o rozpieszczanie, dokarmianie, spanie w jednym łóżku, tylko odpowiednia opieka, zapewnienie dobrych warunków, zdrowego, dobranego pożywienia.


Cytat:
Podam przykład, który nas dotknął. Kupiliśmy sznaucera miniaturę. Mimo tresury, mimo max czasu jaki poświęcaliśmy mu, mimo wielu metod nigdy nie przestał nas gryźć, atakować innych i inne zwierzęta. I pewnego dnia zjawił się facet (był wtedy remont domu, facet był glazurnikiem), który miał taki jakiś naturalny wpływ na naszego sznaucera, że ten zachowywał sie przy nim zupełnie inaczej. Nie gryzł go, nie rzucał się, był bardzo karny i posłuszny. Szczęki nam opadły, bo w życiu ten pies sie tak nie zachowywał. Oddaliśmy psa temu facetowi i wiem, że i pies i facet są szczęśliwi. Morał z tego taki, że nie ma nic złego w oddaniu zwierzęcia komuś innemu, jeśli obojgu będzie lepiej. :roll:


Tylko w tym przypadku jak napisałaś poświęcałaś mu dużo czasu, starałaś się i wkładałaś w to całą siebie. A to znowu różni się od oddawania zwierzaka 'bo gryzie', bardzo czesto takie osoby nie starają się rozwiązać problemu. Czasem potrzeba na to dużo czasu i trzeba się z tym liczyć od samego początku.

Anonymous - Pon Paź 15, 2007 11:12

ja się podpiszę pod Viss.

też się nad szczurami nie trzęsę, okna otwarte, szczury podróżują ze mną w różne części kraju całkiem często, o każdej porze roku, karmy drogiej im nie kupuję, bo wolę sama zmajstrować, taniej wychodzi.

kiedy Ryjek stał się agresywny, walczyłam o niego. była kastracja, wielokrotne dominacje, uparte próby wychowania, itp. nic nie pomogło. nie byłam w stanie go wyleczyć, a nasze życie razem przestało być możliwe - stał się niebezpieczny dla mnie i Seniuta. uspiłam Ryjka. ale uspiłam go po dlugiej i ciężkiej historii, to uśpienie było ostatnim i jedynym wyjściem.

teraz mam stado samic, panien niedotykalskich, wiecznie zabieganych, zajętych, nieco niszczycielskich. no ale to szczury, nie spodziewałam się więc niczego innego.
takie są, takie je akceptuje. jasne, pracuje nad tym, żeby się mnie nie bały, przychodziły do mnie, itd. Zu i Risa same lubią wskoczyć mi na kolana na mizianko. Nike i Nan - raczej wolą wolność. ale daję im czas.

i jeszcze co do oddania zwierza - tak właśnie było z Rudą. to ja się w niej zakochałam, na mnie czekała całe wakacje na tymczasie, kiedy byłam zagranicą. pojechałam po nią, odebrałam i... okazało się, że Ruda boi się mnie, dziabie ostrzegawczo, a przez to ja zaczęłam bać się jej.
sprawę rozwiązała błyskawicznie moja zaszczurzona siostra. wzięła Rudziasza w łapy, wrzuciła do klatki ze swoimi pannami i taki był finał. Ruda za siostrą przepada, siostra Rudą ubóstwia, ja zaś jako gość jestem traktowana z chłodną rezerwą.

ale nigdy nie oddałabym szczura z problemami do schronu...

co do twojego problemu z karmieniem szczury, to sama to sobie zafundowałaś, Królik. tak ją nauczyłaś, to tak masz... mój kundel też by najchętniej wcinał mi wędlinę z kanapek i żarł schabowe z talerza, ale wie, że nie wolno i że ma swoją miskę. i to wszystko w tym temacie.

szczur jest dla człowieka, a człowiek jest dla szczura.

i tak samo jest z każdym innym zwierzakiem.
pies jest dla mnie, a ja dla psa.

i nie uśpię Iskry ani nie oddam do schronu czy nie wywalę na ulicę, tylko dlatego, że zachorowała. i chociaż nie kosztowała mnie nic, bo wzięłam ją z własnego podwórka, to w tej chwili w ciągu tygodnia wydałam na nią kilkaset złotych. i przez najbliższe dwa tygodnie wydam jeszcze dwa razy tyle.

trzeba się zastanowić zanim się zdecyduje na zwierzaka, czy jesteśmy w stanie zapewnić mu to, czego porzebuje, nie stawiając przy okazji na głowie własnego świata.

PALATINA - Pon Paź 15, 2007 13:02

To teraz ja:

Ja to odbieram na zasadzie Króla i poddanych.
Kto jest dla kogo?
Król niewątpliwie góruje nad poddanymi, ale... Ale jego obowiązkiem jest tak kierować państwem, żeby jego ludziom działo się jak najlepiej! To on jest za wszystko odpowiedzialny, bo dana mu jest władza, której inni nie mają; więc na niego się nakłada obowiązki i oczekuje ich realizacji, na niego się zwala winę, gdy coś dzieje się nie tak itd...
Ja jestem królem moich zwierząt, ale odczuwam swoja rolę, jako pewnego rodzaju służbę, by moim zwierzakom żyło sie najlepiej jak to tylko możliwe! Dana mi jest władza. Mogę im zapewnić życie w rajskich warunkach i mogę je zabić. Mogę zrobić wszystko, one prawie nic!
Od kogo w tej sytuacji należy wymagać?
Ja wymagam od siebie maximum poświęcenia się im.
One za to zaspokajają moją egoistyczną chęć posiadania zwierząt. Zaspokajają potrzebę bliskości, gdy mi jej brak itd.
To jest układ, w którym obie strony coś wnoszą.
Tak to widzę. :wink:

Anonymous - Pon Paź 15, 2007 14:10

Nie wiem czy mój poprzedni post doszedł więc piszę jeszcze raz.Moja szczurcia też nie je suchej karmy poza kolbami'suchymi bananami i chlebem.Je gerbery ponieważ przy jedzeniu suchej karmy nie najada się ma duszność,dostaje scanomune,ma 10 mies.Nie dziwię się że nie każdy ma dość odwagi na wzięcie kolejnego szczurkado tych lub do tego pojedyńczego którego ma.Ja również mam jednego,a miałam 3'tamte miały rok i dziewięć miesięcy gdy wzięłam małą 5 tyg Mimi.Jedna ze szczurzyc chciała ją wyeliminować a druga proszącym wzrokiem chciała bym ją od niej wzięła bo już jest za "stara"na jej amory.Dwie starsze już odeszły została mi tylko Mimi,której zdrowie nie jest zbyt dobre,a więc nie chcę ją męczyć nowym towarzyszem.Pozdrawiam.

[ Dodano: Pon Paź 15, 2007 17:01 ]
zapomniałam odpowiedzieć na pytanie kto dla kogo?Kupując moje szczurki zupełnie nie spodziewałam się ,że to tak niesamowite stworzenia.Miałam kontakt z psami a przede wszystkim kotami,ale one tj szczurki "skradły"mi serce.Może dla tego Mimi jest moim ostatnim szczurkiem,bo to dla niej gdy nie jestem w nocy w pracy wstaję,bo czeka na mnie na klatce i "woła"mnie jak te szczurki z you tube tylko,że ja ją słyszę bez aparatury.Miki spędziła ostatnie dwa miesiące swojego życia na fotelu i kanapie tam się też niestety załatwiała.O dziwo ani jednej dziury w tym czasie nie wygryzła,choć jak była młodsza trzeba było oddać kanapę przez nią do tapicera.Czemu przeniosła się na kanapę bo chyba po odejściu Fiki bała się a więc spała ze mną a jak mnie nie było to siedziała na kanapie wciąż w tym samym miejscu i czekała na smaczne kąski.Fiki była spokojna ale indywidualistka to dla niej gdy była chora wstawałam w nocy aby ją napoić z łyżeczki bo nie mogła pić z poidełka.Ogromnie się do nich przywiązałam i mam wrażenie że to ja jestem bardziej dla nich,ale niczego nie żałuję,tylko tego że tak krótko żyją.Myślę,że biorąc kolejne zwierzę,a tym razem szykuję się na kota gdy Mimi już mnie opuści będę je również akceptować je takim jakim będzie,choć jak wszyscy mam i swoje marzenia.Mam doświadczenia z kotami\karmię podwórkowce-przychodzą do mnie na balkon,moja siostra też ma kota/,mam nadzieję,że nie zatęsknię za szczurkami.

Krolik - Pon Paź 15, 2007 22:50

Pozwole sobie przytoczyc pewna historie z zycia wzieta (mam ich troche, bo jak mowilam moje dotychczasowe doswiadczenie polegalo na opowiesciach znajomych), choc domyslam sie jaka reakcje to wywola.
Jeszcze w technikum moja kolezanka miala 2szczurki, zolwia ladowego (chyba kolo 8 lat byl u niej) i psa(ten ostatni malo istotny w historii). Zolw nie posiadal klatki, zyl w mieszkaniu normalnie, jak i pies. Szczurzyce nie dogadywaly sie,a dokladnie jedna (nazwijmy ja pania X, bo imion nie pamietam) nie dawala tej drugiej spokoju.Doprowadzilo to do dwuch osobnych lokum zwierzakow, w ich przypadku byly to akwaria. Ale pani X nie byla grzecznym szczurkiem, pewnego dnia kolezanka oznajmila, ze musi od nowa napisac wszystkie zeszyty (a bylo prawie juz przed polroczem), gdyz pani X postanowila samowolnie opuscic swoje akwarium i zrobic apokalipse (obrala sobie jedynie biurko). Sajgon, ale przebaczyla. Niestety sytuacje sie powtarzaly (nie codziennie, ale jednak), pomimo ze na akwarium wyladowala siatka, a z czasem siatke obciazaly rozne przedmioty. Dawala im rade, bo byla duzym szczurem. Czasami po prostu targala firanke, czasami wykladzine, szafy (i zawartosci) tez w koncu nie oszczedzila, wiec na siatce polegla cegla. Drugi szczurek zyl sobie dalej spokojnie, aniol nie szczur. Pewnego jednak dnia, kiedy wrocila ze szkoly (pamietam konczylismy wtedy bardzo pozno, kolo 18) jej mama plakala i poprosila, zeby moze nie wchodzila do pokoju az ojciec nie przyjdzie, ale oczywiscie zrobila dokladnie odwrotnie....Cegla na ziemi, siatka tez, akwarium puste. Szybko wzrok za drugie (ktore stalo na biurku obok wejscia). Mowila, ze jaj sie kolana ugiely. Krew, pelno krwi a w sciolce jej aniolek. Krok do przodu. Na podlodze rowniez pelno krwi, a pod biurkiem zolw...prawie, dokladniej to, co z niego zostalo. Zolwia miala bardzo dlugo i wszyscy byli przywiazani do niego, swojego szczurka tez bardzo kochala, bo byl ogolnie przeslodki w swoim byciu szczurkiem (mialam okazje poznac oba). Pani X siedziala na biurku i myla sie spokojnie(a miala z czego)... Jej koniec byl marny w szczelnie zamknietej klateczce dla ptakow, na dnie Czarnej Przemszy...
Nie wiem, na ile Wy mieliscie cierpliwosci dla swoich zwierzat, ale ta samica dostala jej naprawde maksimum.

Znacie powod, dla ktorego m.in. obawiam sie drugiego szczura. Wiecie juz dlaczego oddawalam te agresywne.
Poza tym, nie chce mi sie szukac cytatu, ale mowicie o cierpliwosci, o duuuzej ilosci czasu do oswojenia agresywnych osobnikow, a ja postaram sie cos jeszcze obrazowo przedstawic - wyobrazcie sobie, ze ktos opowiada wam o zwierzatku(nieistotne jakim), ze to kochane istotki, miolusinskie, przyjacielskie itd, a wy nie macie wogole doswiadczenia, jedynie z innych opowiesci, ktore jedynie potwierdzaja ta teorie. W koncu pragniecie rowniez miec takiego towarzysza. Wybieracie przez dobrych pare dni, w koncu jest! Przynosicie do domu, czekacie, robicie pierwszy krok - lipa, drugi - nadal nic, to jak sie czujecie?? Pewien czas mija, a efekty sa wrecz odwrotne do oczekiwan (CHOCBY MINIMALNYCH). W koncu sie poddajecie.
Latwo Wam mowic o tym, co nalezalo zrobic, ale czy gdybyscie mieli taka wiedze ja nie zrobilibyscie tego samego?Cofnijcie sie troche wstecz w waszym zyciu, nie wracajcie do czyjejs przeszlosci z Waszym terazniejszym doswiadczeniem!

Anonymous - Pon Paź 15, 2007 23:00

Dlatego jest to forum, zeby poczytac, my tu nie piszemy ze szczurki sa takie cool i słiiit.

Krolik napisał/a:
choc domyslam sie jaka reakcje to wywola.

Mysle, ze zgadzamy sie w tej kwestii.
No to tak.
Po 1. Jesli akwarium byloby naprawde dobrze zabezpieczone to szczur by nie wyszedl.
Po 2. Wedlug mnie szczur X za malo czasu spedzal z wlascicielka.
Po za tym. Szczury nie akceptuja innych, mniejszych od siebie zwierzat. To jest oczywiste, pisze w nawet najgorszej ksiazce.
Mialam chomiki i agresywnego szczura na tymczasie. Jak sie dobrze wszystko rozplanuje i zabezpieczy to nic sie zadnemu nie stanie.
Krolik napisał/a:
Jej koniec byl marny w szczelnie zamknietej klateczce dla ptakow, na dnie Czarnej Przemszy...

Ze co? :shock: Pozwol ze zostawie to bez komentarza, bo az mi sie slabo zrobilo.

Teraz nie mam zbytnio czasu, postaram sie jutro wyjasnic dokladniej ;)

marhef - Pon Paź 15, 2007 23:13

Krolik napisał/a:
Jej koniec byl marny w szczelnie zamknietej klateczce dla ptakow, na dnie Czarnej Przemszy...

Przepraszam, ale ja bym z wielką chęcią zamknęła w klatce tą koleżankę, i ze spokojnym sumieniem czekała na jej marny koniec na dnie Czarnej Przemszy.

Mało, że to najgorzy sadyzm, mało, że to najgorsze skur..syństwo, jakie można sobie wyobrazić, to jeszcze jest to przestępstwo.
I wybacz, nie uwierzę, że osoba która była zdolna zrobić coś takiego mogła być kiedykolwiek dobrym opiekunem dla jakiegokolwiek zwierzęcia.
Ona nawet tamagotchi nie powinna mieć.

Krolik - Pon Paź 15, 2007 23:14

Matylda napisał/a:
Krolik napisał/a:
Jej koniec byl marny w szczelnie zamknietej klateczce dla ptakow, na dnie Czarnej Przemszy...


Ze co? Pozwol ze zostawie to bez komentarza, bo az mi sie slabo zrobilo.

Piszac na poczatku o Waszej reakcji mialam na mysli wlasnie to, aczkoliek w bardziej "agresywnej" wersji. Ale to dopiero pierwsza odpowiedz...

Co do czasu, to uwierz, ze ta dziewczyna miala czas dla swoich zwierzat. Z tego co pamietam, to do momentu wlasnie tych napadow ze strony pani X zyly one podobnie jak zolw - niemal "na wolnosci" w domu. Potem to zaniklo, ale to dlatego, ze pani X nigdy w niczyjej obecnosci nie wychodzila z akwarium (tzn wtedy kiedy miala mozliwosc, tj otwarty "wlaz"). Nie wiem, moze to zazdrosc za ta druga tak zadzialala, ale skoro ktos otwieral przed nia swoje serce, a ona ogon pokazywala, no to nie ma sie co dziwic. Bylam kiedys swiadkiem takiej sytuacji. Obia akwaria odkryte, aniolek lata, bawi sie, a pani X nabormuszona siedzi w domku. Proba zachecenia do wyjscia zakonczona plastrem na palcu.

[ Dodano: Wto Paź 16, 2007 00:16 ]
marhef, gdyby jeden z Twoich podopiecznych wytlukl z zimna krwia reszte stada, to co? Poglaskalabys go i spokojnie posprzatala?

[ Dodano: Wto Paź 16, 2007 00:21 ]
A tak na przyszlosc do Adminow, prosze nie usowac tych i tym podobnych postow, bo zakladajac ten temat(nie wiedzialam, jak go lepiej nazwac) liczylam na wlasnie tego typu dyskusje. Z gory bardzo dziekuje :wink:

[ Komentarz dodany przez: marhef: Wto Paź 16, 2007 00:25 ]
Pozwól, że to modteam będzie decydować, co wycinać, a co nie.

Anonymous - Pon Paź 15, 2007 23:21

Cytat:
marhef, gdyby jeden z Twoich podopiecznych wytlukl z zimna krwia reszte stada, to co? Poglaskalabys go i spokojnie posprzatala?

Napewno nie, ale moj pies zagryzl moja chomice i jej male i co? Dalej zyje, ma sie dobrze i wcale nie traktuje go gorzej tylko dlatego ze 3 lata temu zrobil cos takiego, mimo ze wtedy bylam zalamana i wsciekla.
Gdyby moj szczur tak zrobil, nie traktowalabym go gorzej, to jest zwierze, one nie wie co jest cacy a co be.
Pewnie, ze najpierw byloby trudno, ale pozniej by mi przeszlo i tak, poglaskalabym go po glowce i zyla tak jak z przyjacielem.

marhef - Pon Paź 15, 2007 23:24

Krolik napisał/a:
marhef, gdyby jeden z Twoich podopiecznych wytlukl z zimna krwia reszte stada, to co? Poglaskalabys go i spokojnie posprzatala?

Krolik, po pierwsze - ja bym do czegoś takiego nie dopuściła.
Po drugie - gdyby tak się stało, oczywiście, byłabym wściekła, byłoby mi smutno i tragicznie, ale zwierze to zwierze, i jedyne co by mi pozostało, to pogłaskać je po główce i spokojnie posprzątać.

Krolik - Pon Paź 15, 2007 23:25

No to i w tym przypadku roznie sie od Ciebie. Ja bym raczej nie wybaczyla takiej zbrodni i poniekad Cie podziwiam, ze Ty psu wybaczylas. Ja mojemu tak do konca nigdy nie wybaczylam, ze polowal na wroble zakradajace sie do jego budy.
Anonymous - Pon Paź 15, 2007 23:27

Jeju, dziewczyno ile ty masz lat? :shock:
Bo nie chce mi sie wierzyc ze tyle ile masz w profilu.

Jesz mieso?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group