O szczurach ogólnie - Rezygnujemy ze szczurów - czemu?
Martuha - Pią Cze 15, 2012 16:26
Ja niestety jestem zmuszona do rezygnacji i jest mi z tym smutno,od 15 roku życia,czyli od 14 lat szczury są bez przerwy u mnie w domu,będzie mi bardzo ciężko się przyzwyczaić...
Nakasha - Pią Cze 15, 2012 18:13
Ja mam szczury od 8 lat i miałam ich całe mnóstwo (koło 90). Rekordowo miałam 38 własnych szczurów na raz. A właściwie od początku miałam liczne stada. I jakoś nikt mi nigdy nie powiedział, że przesadzam, czy żebym się zastanowiła zanim wezmę kolejnego...
Większość moich szczurów żyła 2 lata i ponad, większość nie chorowała długo i poważnie. Na początku gdy chorowały i odchodziły, panikowałam, płakałam, miałam doły. Teraz... nie. Chyba jak Layla po prostu inaczej do tego podchodzę. Sprzątanie bywa nużące, ale z czasem robi się wszystko sprawniej i szybciej. Jak na razie nie wyobrażam sobie zrezygnować ze szczurów z powodu zmęczenia... ograniczyć stado, tak, ale zupełnie ich nie mieć?... Nie. Może męczę się inaczej niż większość forumowiczów, a może potrzebuję do tego kolejnych 8 lat... jak na razie szczury dają mi o wiele więcej radości niż smutku. Mam ich teraz ponad 20 i wcale nie siedzę cały czas u weta. Nigdy tak nie było. Zdarzały się tygodnie, gdy musiałam codziennie jeździć do weta, ale to nie była reguła, tylko wyjątkowe sytuacje...
Samemu jest naprawdę ciężko ocenić stan szczura. I nie rozumiem podejścia "szczur będzie się męczyć, więc go uśpię zamiast leczyć". NIGDY nie ma pewności, że nie da się pomóc... Przykład niedawny - moja Pavati. Dusiła się, łapała pyszczkiem powietrze, nie dała rady jeść i chodzić. Noovaa widziała to na własne oczy. Następnego dnia po podaniu leków szczur był jak nowo narodzony... i tak sobie żyje do dzisiaj. Nawet usuwanie złośliwych guzów - czasami mijają miesiące, zanim te guzy odrosną. Jeśli odrastają od razu, to nie ma nadziei, ale nie da się tego przewidzieć przed zabiegiem. Dlatego nie rozumiem i nie akceptuję rezygnowania z leczenia swoich zwierząt...
Ale rozumiem zmęczenie ich chorobami, śmierciami, sprzątaniem, dawaniem leków. Zwierzaki powinny być dla nas przyjemnością, a nie ciężarem.... jeśli ktoś odczuwa to zmęczenie, to rzeczywiście lepiej pozwolić sobie odpocząć.
Lausla, na zainteresowanie psa trzeba sobie zapracować. Ja z naszymi nieustannie pracuję, ćwiczymy, powtarzamy to samo setki razy. Tak to już z psami jest. I wg mnie to jest w nich super, właśnie ta możliwość szkolenia i treningu. Spacery też - często chodzimy do lasu, odkrywamy nowe szlaki, nowe miejsca, podczas weekendów zwiedzamy okolice Białegostoku. To jest super. Nawet jak padam na pysk ,to na spacerze odprężam się i doładowuję swoje akumulatorki.
Martuha - Pią Cze 15, 2012 19:02
Nakasha napisał/a: | Ale rozumiem zmęczenie ich chorobami, śmierciami, sprzątaniem, dawaniem leków. Zwierzaki powinny być dla nas przyjemnością, a nie ciężarem.... jeśli ktoś odczuwa to zmęczenie, to rzeczywiście lepiej pozwolić sobie odpocząć.
| Na szczęście mnie nigdy to nie dotyczyło,mnie zwierzaki nigdy nie męczyły,a wręcz po ciężkim dniu,jak wzięłam swoje szczury na wybieg to mnie odprężały Co do śmierci,też nie rozpaczam,taka kolej rzeczy,że po pewnym czasie nasz ukochany zwierzak odchodzi...Ja na razie jestem zmuszona do rezygnacji,ale na pewno będę miała jeszcze kiedyś te zwierzaki w domu
PALATINA - Pią Cze 15, 2012 19:39
Martuha napisał/a: | Ja na razie jestem zmuszona do rezygnacji,ale na pewno będę miała jeszcze kiedyś te zwierzaki w domu |
Taka rezygnacja musi być trudniejsza (z przyczyn niezależnych od nas) niż w przypadku, gdy samemu się już nie chce, nie ma siły.
Ja sobie nie wyobrażam chwili, w której przyszłoby mi zrezygnować z psów.
Mam je od dziecka i wolałabym stracić dach nad głową niż swoje psy.
Bel - Pią Cze 15, 2012 20:07
Nakasha napisał/a: | I nie rozumiem podejścia "szczur będzie się męczyć, więc go uśpię zamiast leczyć". NIGDY nie ma pewności, że nie da się pomóc... Przykład niedawny - moja Pavati. Dusiła się, łapała pyszczkiem powietrze, nie dała rady jeść i chodzić. Noovaa widziała to na własne oczy. Następnego dnia po podaniu leków szczur był jak nowo narodzony... | no patrz... a następnego dnia po podaniu leków, Smolik i Szafran nie żyli. I miałam szczury, dla których stawałam na rzęsach a gie z tego wychodziło. Niestety.
susurrement - Pią Cze 15, 2012 20:09
Bel, ale nie możesz też oceniać wszystkiego przez pryzmat swoich własnych szczurów tylko i wyłącznie.
Pokrzywa09 - Pią Cze 15, 2012 20:11
Bel, no tak ale nigdy nie zrezygnowałaś ot, tak tylko walczyłaś do końca
Nakasha - Pią Cze 15, 2012 21:00
No właśnie, przecież jednak te leki im dawałaś. Leczenie do końca, a stwierdzanie gdy szczur jest chory, że nie będzie się go leczyć bo i tak umrze, to co innego... Pięciu szczurom leki nie pomogą, ale temu jednemu pomogą. I nigdy nie wiemy, jak się skończy kuracja, bo nawet szczura w stanie agonalnym da się uratować... więc nie rozumiem niepodejmowania kuracji.
Często czytam i słyszę, że gdy wet proponuje uśpienie szczura, to się nie zna i chce go zamordować. A jak proponuje leczenie, to naciąga i daje fałszywą nadzieję... echh.
Bel - Pią Cze 15, 2012 21:13
Nakasha napisał/a: | stwierdzanie gdy szczur jest chory, że nie będzie się go leczyć bo i tak umrze, to co innego... | ale nie ma chyba osoby, która by coś takiego powiedziała ja już napisałam- leczenie z sensem czyli nie do ostatniej kropli krwi. Jeżeli są szanse-ok, jeżeli ich nie ma (a wet potrafi to określić w niektórych przypadkach gdy jest to oczywiste) to nie.
Hanka_i_Medyk - Pią Cze 15, 2012 21:57
Mogę się przyłączyć do tego, co przy początku tematu napisała Azi.
Azi napisał/a: | Ja jeszcze nie zrezygnowałam, ale wiem, ze to nastąpi.
Nie wyobrażam sobie posiadania szczurów i dziecka przeze mnie na raz. I dziecko i szczury to pochłaniacz czasu, a ja jeszcze lubię mieć czas na noc innego, na siebie, na idiotyczne gapienie się w monitor. |
Sama planuję za niedługo ciążę i nie wiem, czy sobie ze wszystkim poradzę, szczególnie że tylko ja sprzątam (TŻ tylko kiedy bardzo go proszę i mu się chce), karmię, puszczam na wybiegi... Nie wiem też, czy nie zaostrzy mi się wtedy alergia.
Druga sprawa to wspominany już krótki czas życia i choroby, które czasem potrafią dobić emocjonalnie i finansowo.
Ciężko będzie wyobrazić sobie dom bez tych rozszalałych pyszczków, ale to nieuniknione.
babyduck - Pią Cze 15, 2012 22:01
No właśnie ja poległam. Nie wykończyły mnie szczurze choroby, odejścia, nakłady finansowe, tylko właśnie ciąża i wizja macierzyństwa z jego "urokami".
PALATINA - Sob Cze 16, 2012 23:11
Uśpiłam dziś Lucka. Wczoraj wydawało mi się, że pożyje jeszcze parę tygodni. Dziś czuł się tragicznie.
Miał chore serducho i problemy z płuckami.
Czuję ulgę, bo ostatnimi tygodniami ciążyła mi jego choroba i fakt, że muszę czatować, żeby nie przegapić chwili, w której będzie już źle.
Nie przegapiłam.
Zostały mi jeszcze dwa. Jeden chorowity, drugi póki co w dość dobrej formie, choć oba mają 2 lata z hakiem (nie wiem dokładnie. Brałam je jako mocno podrośnięte już labiki).
Martuha - Nie Cze 17, 2012 20:50
A ja potrafię pogodzić dzieci w moim przypadku dwójka ze szczurami Ba! Czasem nawet Iga mi doskonale pomaga przy szczurach Nauczyłam się już tak gospodarować czasem,że starcza mi go na dzieci i zwierzaki Ale problem stanowi Kaja,a raczej nie ona sama w sobie,ale jej choroba,częste pobyty w szpitalu,operacja itd i to jest powodem mojej rezygnacji,że np będę musiała wyjechać na dłużej z córką.Ale na pewno wrócę do szczurków,jak się sytuacja ustabilizuje
aneczka1-13 - Nie Cze 17, 2012 22:00
Ja niestety z powodu alergii mamy. Miałam 2 wspaniałych chłopaków na które mama dostała astmy o podłożu alergicznym i kazała oddać . Strasznie mi pusto bez nich. Ale na pewno jak się wyniosę z domu to do szczurów wrócę.
|
|
|