O szczurach ogólnie - Uszczurawianie rodziny/przechodniow/znajomych
Nik - Czw Lis 26, 2009 14:20
A Ty, iwonakoziarska, pewnie też kiedyś miałaś podobny problem. Co zrobiłaś?
Nietoperrr... - Czw Lis 26, 2009 15:56
W szczurach byłam zakochana od momentu,jak tylko pierwszego kiedyś zobaczyłam w sklepie zoologicznym kobity mojego taty...Nie każdy sklep to od razu szczurza mordownia,akurat tam nauczyłam się bardzo dużo o szczurach.Były tam na prawdę super traktowane i z zaufanego źródła(jeśli tak można w ogóle określić pseudo-hodowle...).Ale nigdy chów wsobny,zawsze podział na chłopaków i dziewczyny i zawsze dobre traktowanie.I w miarę sprawdzone geny...
SKLEP...Stamtąd wyszła moja szczurza miłość.I pierwszy szczur...Miałam jakieś 15 lat...I wiecie co?W tajemnicy przed mamą chowałam go(w sumie ją) pod łóżkiem...Ale była afera jak kiedyś usłyszała chrobotanie!!!WOJNA przez tydzień,ale byłam twarda...Sceny rozpaczy,hektolitry łez...branie pod włos i wszystkie sztuczki,jakie tylko mogłam wymyślić...Honorowe obietnice,że nawet palcem nie będzie musiała ruszyć koło zwierzaka,że wszystkim sama się zajmę...A jak nie,to daję jej pełne prawo do eksmisji zwierza...Ale się musiałam starać...15-letnia gówniara...Ale dałam radę:)
Anonymous - Czw Lis 26, 2009 16:06
Hah, 15 lat to nie tak mało Ja w wieku lat 11-12 musiałam opiekować się 5 młodymi chomikami i ich mamą Rodzicom obiecywałam już chyba wszystko, bo ich głównym argumentem jest nieporządek w pokoju, obiecywałam im to,że będą sprzątać cały czas, zmywać naczynia, nawet mogłabym myć kibel. Oświadczyłam im,że mogą mi wywalić komputer, bylebym tylko mogła mieć zwierzaka, ale nic ich to nie obchodziło
Nakota - Czw Lis 26, 2009 16:26
Wtrącę się, bo chciałabym się podzielić moimi doświadczeniami .
Ostatnimi czasy (bo jakieś pół roku temu) wpadłam na genialny pomysł, że chciałabym powiększyć stado. Myślałam nad rasowcami, ale mama nie chciała się zgodzić, bo raz, że dużo kosztują, dwa transport, jeżeli mówimy o tych z innej hodowli niż Happy Feet. Mówiła, że dwa mi wystarczą. Na forum mignęła mi informacja o adopcji panienek od szoomci - i tu moja mama totalnie mnie zaskoczyła, bo niemal od razu zgodziła się na adopcję. Jednakże ja wciąż myślałam o rasowcach i nie poddawałam się. Cały czas trułam jej jak fajnie byłoby mieć takiego "dziwnie umaszczonego" jak Duszek. W międzyczasie grzecznie zajmowałam się szczurami (chociaż to akurat uwielbiam, nawet sprzątanie klatki mnie kręci ), psem i kotem. Gdy trafiła się okazja, że mogłam zarezerwować malca w Happy Feet, a mama dalej nie chciała się zgodzić napisałam w swoim imieniu list, w którym zawarłam trzy punkty:
I: Dlaczego możemy pozwolić sobie na powiększenie stada,
II: Zalety powiększenia,
III: Wady.
Decyzję pozostawiłam jej, milczałam przez pewien czas, ale w końcu nie wytrzymałam - "Zastanowię się jeszcze". Po dwóch dniach i "proooszę!" zgodziła się. Na maluszka jednak się nie załapałam, ale to wcale nie oznacza, że nie szukałam dalej . W miocie I Nakashy znalazłam informację, że Infinity jest wolna. Postanowiłam działać. Poleciałam po mamę, pokazałam kluskę, spojrzałam głęboko w oczy… Nie bardzo podobało jej się to, że ogon jest praktycznie na drugim końcu Polski, ale gdy dowiedziała się o konduktorce złamała się. Tym sposobem jest u nas Infinka, a jeszcze w między czasie udało mi się zapisać na miot u Roth (zupełnie nie wiem jak, mama się nawet zbytnio nie zastanawiała ) , a przy okazji jestem wciąż na liście u Azi.
Rozpisałam się, ale głównie chodziło mi o to, że nie można się poddawać. Moja mama lubiła szczury, ale nie była jakąś ich specjalną fanką, a teraz razem ze mną potrafi przegadać trzy godziny na temat panienek Udało mi się ją "bardziej" uszczurowić i jestem niesamowicie szczęśliwa
Anonymous - Czw Lis 26, 2009 16:30
Uhh, gdyby moja mama nie bała się tak panicznie mysich i szczurzych ogonów... I gdyby oni wreszcie uwierzyli,że na prawdę potrafię utrzymać porządek
Nakota - Czw Lis 26, 2009 16:39
Ja jestem totalną bałaganiarą i do tej pory się to nie zmieniło, mimo że moja mamuśka starała się mnie zreformować
A spytałaś może dlaczego twoja mama brzydzi się ogonów? Ja kiedyś spytałam mojej cioci, która panicznie bała się szczura i nie umiała mi odpowiedzieć. Wtedy też pierwszy raz udało mi się ją namówić na pogłaskanie szczurka, po którym stwierdziła, że to wcale nie jest taki zły zwierzak Pominę już kompletnie moje kuzynostwo, które gdy tylko zobaczyło moje ogony zawołało do mojej chrzestnej, a ich mamy: "Mamo, kupisz nam szczurki?!"
Anonymous - Czw Lis 26, 2009 16:52
Moja mama jest wychowana w sposób: szczury, myszy - ohydne, przenoszące choroby, szkodniki. Brzydzi się ich ogonów, chociaż tłumaczyłam jej,że one nie są gołe . Raz na noc przyjechała do mnie kuzynka Muflee, ze szczurkiem. Mama nie wchodziła do pokoju ani nic, tylko jak wieczorem z Mufką wyszłyśmy na przedpokój,żeby jej szczurka (też Mufka xD) sobie trochę pobiegała, z moją królicą (z którą się skumplowała ) to mama ją sobie oglądała xD
Nakota - Czw Lis 26, 2009 16:59
Dredowata napisał/a: | Moja mama jest wychowana w sposób: szczury, myszy - ohydne, przenoszące choroby, szkodniki. |
To tak jak moja babcia, ale wystarczyło zostawić jej ogona na dwa tygodnie, a po powrocie stwierdziła, że to takie kochane zwierzątka i jakie czyste!
Może twoją mamę można by uszczurowić poprzez DT? Mogłaby zobaczyć jak opiekowałabyś się szczurami, może przekonałaby się, że to wcale nie takie złe zwierzęta, a gdyby to jednak nie podziałało to zawsze mogłabyś poszukać im DS? Nie wiem, głośno myślę
Anonymous - Czw Lis 26, 2009 17:01
Też tak chciałam, ale:
1. Jestem bardzo wrażliwą osobą i na pewno bym się bardzo przywiązała do szczurka na moim DT.
2.Rodzice powiedzieli,że się 'zastanowią' i tak się zastanawiają już kolejne pół roku.
3.Oni już nie chcą zwierząt, bo bardzo przeżywam ich odejście (ale to chyba moja sprawa, nie? )
Nakota - Czw Lis 26, 2009 17:11
Rozumiem... to może spróbowałabyś napisać taki list, podobny do mojego? Ja wiedziałam, że nie umiałabym wymienić tych plusów i minusów "w twarz" mojej mamie, więc postanowiłam, że to napiszę. Pokazałabyś, że jesteś zdecydowana cokolwiek by się działo. A wrażliwość... cóż, uważam, że lepiej kochać i stracić niż nie kochać i stracić.
Anonymous - Czw Lis 26, 2009 17:17
Ja też tak uważam. Kiedyś niechcący (w wyniku wybuchu histerii xD) wykrzyczałam rodzicom 'Wy się zastanówcie na czym wam bardziej zależy! Na waszej wygodzie, czy na moim szczęściu?! Czemu tak koniecznie chcecie zabić we mnie tą pasję?!' I tak dalej... Wiem poniosło mnie... Ale kiedyś to w ogóle powiedziałam mamie (kiedy kazała mi wynieść kociaka, którego znalazłam na podwórku 'tam skąd go wziełam'),że mnie też mogła zostawić w szpitalu, wiem, brutalnie. Musiałam się jakoś uspokoić, bo za dużo ostatnio wyskoków miałam. Nie chcę im aż tak jeździć po uczuciach.
Nakota - Czw Lis 26, 2009 17:25
I dobrze, że nie chcesz, bo to czasami może przynieść zupełnie inne skutki niż się chce. Ja bym sobie przygotowała całą rozmowę i wszystko na spokojnie pozałatwiała. Zawsze staram się tak robić, ale z reguły jak mi na czymś zależy to jestem niecierpliwa nieziemsko i wiercę przysłowiową dziurę w brzuchu
Anonymous - Czw Lis 26, 2009 17:26
Oh, ja tak samo, z tym,że ja już przy drugim wypowiedzianym słowie, mam łzy w oczach, po prostu tego nie kontroluję.
Nakota - Czw Lis 26, 2009 17:43
Uh, w tym wypadku to nie wiem co Ci już poradzić... Ale bądź silna i nie poddawaj się!
Anonymous - Czw Lis 26, 2009 17:54
Na razie dam im odpocząć,potem zabieram się ostro za uszczurawianie
|
|
|