To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

O szczurach ogólnie - Rezygnujemy ze szczurów - czemu?

Kasik - Pon Cze 11, 2012 17:37

Ninek, to są moje dotychczas jedyne szczury. I wiem, rozumiem, że po posiadaniu 30tu można mieć dość i można mieć zszargane nerwy, nie mówię, że nie. Ale to tak samo, jak posiadając 3 psy, czy 5 kotów. To normalne. Dlatego też normalne wydaje mi się dostosowywanie ilości do możliwości, i dlatego też napisałam, że nie planuję na razie mieć więcej niż 5. I nie wyobrażam sobie tego, tak samo jak posiadania 3 psów. Poza tym piszesz, że zmęczenie. Okej, każdy to czasem przechodzi, czy w pracy, czy na studiach nawet. Że chce się to rzucić w cholerę. Ale mam wrażenie, że w tej dyskusji jest problem innej natury,który osobiście do mnie nie do końca przemawia po prostu.
Devona - Pon Cze 11, 2012 17:38

Niesamodzielne finansowo osoby mogą na kwestie zmęczenia opieką, leczenia czy finansów zupełnie inaczej patrzeć. Co innego fundować karmę, klatkę czy leki z własnych pieniędzy, kiedy za utrzymanie płaci ktoś inny. Poza tym nie można porównywać ze sobą niektórych przypadków, bo wieloletnie doświadczenie ze szczurami nie przekłada się na ilość podopiecznych. Od 2008 roku odeszło 19 moich szczurów, biorąc pod uwagę, że pierwsza śmierć miała miejsce w drugiej połowie 2009 roku, wychodzi średnio jedna śmierć na dwa miesiące. Nie chodzi mi bynajmniej o licytowanie się, kto miał trudnej i smutniej, ale większości tych zwierząt nie wzięłam pod opiekę świadomie, pierwsze dwa to kaprys byłego męża, kupione w sklepie, rozmnożyły się i po kilku tygodniach było 13. Nie było chętnych nawet na część, bo większość zdecydowałam się zatrzymać, więc co miałam zrobić, skoro były dość szybko "odpadł" w tej kwestii? Zwierzęta były kością niezgody przez długi czas, od początku nie radził sobie z opieką nad nimi i przymuszał do oddania, raz częściowo uległam, a później tego bardzo żałowałam. Ja się do tych małych paskud strasznie przywiązuję i po prostu przyjęłam wszystkie zobowiązania, jakie się z tym wiązały. Nie mogłam się ich pozbyć dlatego, że ktoś okazał się idiotą. Z czasem zakochałam się w tych zwierzakach i stały się prawdziwą pasją, ale zmęczenie i bezsilność zwyciężyły. Poza tym nikt mi nie wmówi, że można się psychicznie przygotować na takie akcje, jak ta, którą dziś przeżyliśmy. Nawet mój TŻ, który także pokochał szczury i aktywnie się nimi zajmuje, stwierdził przed chwilą, że jednak odpoczynek od nich jest potrzebny, a ma z nimi do czynienia dopiero od 1.5 roku. Całkiem niedawno narzekał na mój planowany "odwyk", dlatego zamiast jednej "starszej pani" do towarzystwa dla naszych babć wzięliśmy 3 samiczki, żeby nieco "przedłużyć" to "odstawienie". Teraz już sam nie wyrabia, a "tylko" cztery szczury odeszły w czasie, kiedy miał z nimi do czynienia. Jednak każda z tych śmierci była bezsensowna i wiązała się z bólem oraz cierpieniem zwierzęcia.

Nikomu nie życzę nagromadzenia takich doświadczeń, ale trzeba o tym informować, właśnie dlatego, że nie można przewidzieć każdej ewentualności i wszystko może się zdarzyć. Po to dzielimy się doświadczeniami, żeby ułatwić coś innym osobom. Po pierwszej śmierci szczura, nagłej, w młodym wieku, na którą nie byłam przygotowana, myślałam, że więcej już nie zniosę, ale z czasem wyrobiłam odpowiednie mechanizmy radzenia sobie z samymi odejściami. Niektóre historie jednak dobiły mnie tak, że długo nie mogłam się pozbierać. Do tej pory nie założyłam Avie i Queen tematów pożegnalnych i już chyba tego nie zrobię, bo mam dreszcze na samą myśl o powracaniu do tamtych wspomnień.

Poza tym nie do końca rozumiem postawę osób, które miały możliwość się dokształcić i nie rozumieją, czemu inni narzekają. Ja długo nie wiedziałam, że moja wiedza na temat zwierząt jest uboga, skrzywiona i pełna stereotypów. Nie szukałam na ten temat informacji, bo nie zdawałam sobie sprawy z istnienia takiej potrzeby. Mam taką, a nie inną rodzinę i obracałam się w określonych kręgach. W porównaniu do otoczenia byłam zazwyczaj najmniej uprzedzona i można było mnie stosunkowo łatwo uświadomić, ale po prostu nie nadarzyła się wcześniej taka okazja. Nagle w pewnym momencie okazało się, że mam w domu stado gryzoni i wtedy znalazłam forum, zaczęłam się dokształcać, ale tych 13 szczurów już było u mnie, uczyłam się wszystkiego na bieżąco i powoli budowałam swoją świadomość. Nie chcę tutaj parafrazować niektórych komentarzy, ale sugestie, że inni nie myślą i nie uważają "rekonesansu" za coś oczywistego, są poniżej akceptowalnego dla mnie poziomu. Nie ma prawd uniwersalnych, jestem osobą, która wszystko analizuje, nawet ceny za kilogram buraków w słoiku w sklepie ;) , ale nie mogę zbierać informacji, skoro nawet nie wiem, że są mi potrzebne. Szczury nie są dla wszystkich i stąd zapewne aktywność pewnych osób w tym wątku, zarówno w roli źródła, jak i odbiorcy pewnych informacji. Pozostali zawsze mogą go ignorować ;) . Zresztą nie trzeba mieć dużej ilości szczurów, żeby doświadczyć pewnych rzeczy.

Kasik, przed odejściem pierwszego szczura nawet nie wchodziłam do działu Odeszły. Zresztą szczerze napiszę, że wtedy "stękania" w tamtych tematach wydawały mi się absurdalne, przecież mi też kiedyś umierały zwierzęta i jakoś nie robiłam z tego takiego wielkiego halo. Nie czytałam wątków osób, które ciągle pisały o chorobach, śmierciach, bezsilności, płakania po nocach, przewrażliwienia na punkcie zdrowia szczurów. Do czasu ;) . Nie wiedziałam co mnie czeka ;) . Śmierć 3 wcześniejszych chomików i jednej myszy, rozłożone na wiele lat, to naprawdę pikuś w porównaniu z psychicznymi kosztami podtrzymywania ciągłości szczurzego stada. Później sama zakładałam tematy, pisałam łzawe komentarze, wyłam w trakcie pisania. Przeżywałam wszystkie choroby i śmierci, zwłaszcza, gdy zaczęły być stałym elementem, a duża ich część mnie zaskakiwała. Doświadczyłam ogromnej bezsilności, bólu usypiania, wielokrotnego leczenia, dylematów, czy nadal podtrzymywać przy życiu, stresów operacji, ratowania szczurów z rąk bezmyślnych osób, odchowywania młodych, socjalizacji agresorów, łączenia, adopcji, oddawania swoich zwierząt, ucisku rozstania, który towarzyszy byciu domem tymczasowym. Nasłuchiwałam w nocy, czy szczury oddychają, macałam im brzuchy w poszukiwaniu guzów. Tematem przewodnim mojego życia stało się ich zdrowie, można powiedzieć, że cała reszta jakoś funkcjonowała obok tego. Zostałam specjalistą w tej dziedzinie, ale to mnie rozstrajało w środku, bo strach było wyjść na cały dzień, zwłaszcza, że nie raz po powrocie znajdowałam martwe zwierzę, które przed moim wyjściem zachowywało się i wyglądało zupełnie normalnie. Historia podobna do dzisiejszej zdarzyła mi się już wcześniej, ale nigdy nie było takiego tempa! Jeszcze w drodze do weta szczur był ruchliwy, po powrocie z lecznicy trzeba było jechać od razu z powrotem, bo tracił siły w oczach. A teraz nie żyje. A ja już mam tego dość.

Przepraszam za "przydługi" post.

Kredka na baterie - Pon Cze 11, 2012 17:39

Cytat:
Psu przez 5 czy 10 lat będziesz dzień w dzień podawać leki (dla mnie to kupa czasu i jednocześnie jakiś horror gdy tylko o tym myślę), a szczura po miesiącu czy trzech pójdziesz uśpić. .


Dla mnie iść i uśpić szczura to tragedia i okropna decyzja do podjęcia. Zwierzę to zwierzę. Z psem jest więcej obowiązków, jak odchodzi po 12 latach opłakuje się go jak członka rodziny tygodniami. Szczurek żyje krócej i większość osób ma do tego troszkę inne podejście, tym bardziej, że zwykle ma się ich kilka.. Ale i tak po każdej śmierci jest wielka pustka. Ja miałam ciężko chorego szczura, przy którym siedziałam całe dnie przed 2 tygodnie. To był mój najukochańszy szczur. I nie życzę Ci Kasik przeżywać czegoś takiego..
Ja myślę, że to jest też kwestia tego ile kto ma ogonów. Przy 3 szczurach nie ma tylu obowiązków. A że zachorują poważnie wszystkie też małe prawdopodobieństwo. Sytuacja zmienia się jak ktoś ma np. 10 szczurów i w ciągu roku chowa połowę.. Ja w tym roku pochowałam już 3 szczury i był taki moment, że już psychicznie nie miałam siły.. Jeździsz do weterynarza, starasz się by Twoje ukochane zwierzątko wyzdrowiało, a tu nagle koniec..
Jestem w stanie zrozumieć kogoś kto już czuje ciężar tego wszystkiego.
Dlatego też staram się utrzymywać ilość szczurów na tym samym poziomie, bo wiem, że im więcej zwierzaków tym więcej problemów. A moja psychika nie jest na tyle silna by co chwile żegnać kolejnego przyjaciela. Co nie zmienia faktu, że wszystko jest możliwe i wszystkie mogą zachorować w krótkim okresie czasu.

Bel - Pon Cze 11, 2012 17:39

Kasik, różnica między chorym psem a chorym szczurem jest ogromna. Mało jest wetów, którzy znają się na gryzoniach w dodatku na szczurach nie wykonasz wszystkich badań i często umiera nie zdiagnozowany. Z psami takich problemów nie ma. Psa praktycznie zawsze jest możliwość zbadania od nosa po ogon, są prawie na wszystko leki. Psa masz jednego, dwa czy trzy. Na ogół szczurów ludzie mają więcej. Ciężej podać szczurowi niesmaczny lek niż psu. Dla psa nie dzielisz tabletki wielkości pigułki antykoncepcyjnej na 32/64 części. Leczenie psa zazwyczaj to pikuś z leczeniem szczurów. A efekt? przeważnie psa wyleczysz. Szczura nie zawsze o ile w 50% w ogóle nie.
Lausla, rosyjska ruletka. Możesz mieć 5 szczurów, które przez całe swoje życie nawet nie kichną a możesz mieć dwa które będę tak chorowite, że ci się odechce ;) ale z Twoim podejściem-
Lausla napisał/a:
I powiem, że mam dość tej monotonii. Codziennie wstaje wychodzę z psem, a on szarpie i szarpie i ciągnie i tam chce powąchać i tam zobaczyć, a ja jestem obrzydliwie niewyspana
nie decydowała bym się na żadnego gryzonia. Pewności, że będzie milutki i kontaktowy nie masz. Wypracowanie u niego reakcji na Twoje polecenia jest czasochłonne i żmudne. Bardziej bym go porównała do kota, który tak czy srak będzie chadzał swoimi ścieżkami więc zastanów się. Co tydzień mycie klatki, czasami/często wet i tyle ;)
Lausla - Pon Cze 11, 2012 17:42

Bel, nawet nie chodzi o To, że muszę "pracować". Tyle, że jak napisałaś, pies ma mnie kompletnie w nosie i to mnie najbardziej gryzie :| . Poza tym on jest "bardziej" mamy, nie mój i teraz doszłam do wniosku, że nie mam dla niego takiego znaczenia, jakie chciałabym posiadać w oczach (tu) psa. Bo gdy nie ma mamy jest chaos- psiak nie chce jeść, siedzi przy drzwiach. Za to, gdy mnie nie ma zupełnie nic się nie zmienia.
Bel - Pon Cze 11, 2012 17:47

Lausla, dlatego mówię- nie masz pewności, czy nie przytrafi Ci się szczurzy indywidualista czy np. samiec , który w okresie dojrzewania będzie miał burzę hormonalną będąc nawet i dla Ciebie agresywny. Łatwo się wtedy ludzie zniechęcają do ogonów.
Kredka na baterie - Pon Cze 11, 2012 17:50

I tak jak Bel uważam, że szczury są baaaardzo problematyczne pod względem zdrowia. Psy też chorują, ale nie tak. Weterynarze na psach się znają. A szczur to mały gryzoń żyjący 2-3 lata, którym mało kto się przejmuje i mało kto się na nich zna.
Mi jeszcze żaden szczur nie umarł ze starości. Zawsze jakieś choróbsko się przyplątało. Teraz moja moja szczurzyca ma prawie 3 lata i jak dotąd (tfu tfu) było wszystko ok. Widać, że się starzeje i to jest naturalna kolej rzeczy. Tylko, że u szczurów to niestety rzadkość.

Kasik - Pon Cze 11, 2012 17:55

Devona napisał/a:
Przeżywałam wszystkie choroby i śmierci, zwłaszcza, gdy zaczęły być stałym elementem, a duża ich część mnie zaskakiwała. Doświadczyłam ogromnej bezsilności, bólu usypiania, wielokrotnego leczenia, dylematów, czy nadal podtrzymywać przy życiu, stresów operacji, ratowania szczurów z rąk bezmyślnych osób, odchowywania młodych, socjalizacji agresorów, łączenia, adopcji, oddawania swoich zwierząt, ucisku rozstania, który towarzyszy byciu domem tymczasowym. Nasłuchiwałam w nocy, czy szczury oddychają, macałam im brzuchy w poszukiwaniu guzów.
Jeżeli sugerujesz, że ja tego nie czuję, czy nie odczuwam obciążenia podczas dbania o zdrowie szczurów, to jesteś w błędzie. Jeżeli myślisz, że czasami mi się łza nie kręci w oku, jak czytam dział odeszły - bo czytam od dawna, to również jesteś w błędzie. Dlatego napisałam, że może jestem inna. Może po prostu umiem zaakceptować w kwestii zwierząt wszystko - od radości, przez obowiązki aż do cierpienia i śmierci? I umiem się z każdą z tych rzeczy pogodzić? Nie raz mam takie dni, że na samą myśl, że moi chłopacy są już tacy duzi, chce mi się płakać. Znalazłam u mojego szczura kiedyś maleńkiego guzka, który okazał się kaszakiem, ale nie przeszkodziło mi to ze strachu rozryczeć się TZ do telefonu. Ale nie będę pałać złością do szczurów za to, że żyją tak krótko i chorują.

EDIT: Żeby nie było - rozumiem ideę tego tematu i się z nią zgadzam. Po to jest forum, by się dzielić swoimi doświadczeniami i ostrzec przed konsekwencjami, których nie każdy jest do końca świadomym, biorąc 3go, 5go czy 15go szczura.

PALATINA - Pon Cze 11, 2012 18:23

Kasik, pogadamy za 15 lat, czy nadal będziesz tak wszystko akceptować. Na razie masz całkowite prawo nie rozumieć, czemu inni są zmęczeni, a Ty jesteś "inna". ;)
Kasik - Pon Cze 11, 2012 18:30

PALATINA, ale czy ja powiedziałam, ze nie rozumiem? Poza tym, nie sądzę, że będę zmęczona chorobami szczurów. Raczej wiecznym sprzątaniem ich klatek i smrodem, który czasem mnie dobija. Nie wiem, co w tym dziwnego i czemu od razu większość tutaj zakłada, że szczurami trzeba się zmęczyć i mieć ich dość... No chyba, że zakłada się z góry, że każdy musi mieć tych szczurów minimum kilkadziesiąt... I kto powiedział, że za 15 lat będę miała szczury?
Bel - Pon Cze 11, 2012 18:33

Kasik napisał/a:
Poza tym, nie sądzę, że będę zmęczona chorobami szczurów
a mnie właśnie to najbardziej męczy. Niemoc. To, że chociaż na rzęsach stanę wyżej dupy nie podskoczę. Mogę latać od weta do weta, robić badania na krew na sika, usg, rtg i wszystkie inne i nie pomogę. I zostanę z martwym szczurem i myślą, co jeszcze mogłam zrobić...
Kasik - Pon Cze 11, 2012 18:35

Bel napisał/a:
a mnie właśnie to najbardziej męczy. Niemoc. To, że chociaż na rzęsach stanę wyżej dupy nie podskoczę.
Dlatego usilnie próbuję tu przekazać, że nie każdego męczy to samo.
katasza - Pon Cze 11, 2012 18:35

Zgadzam sie z Kasik w pelni.

Nigdy nie mialam wiecej niz 4 szczury na raz (przez chwilke mialam 5) i mnie to nie obciazalo.

Ja nie mowie o takich sytuacjach w jakich byla np. Devona, czyli maluchy sie urodzily, nei bylo co z nimi zrobic i zostaly. Sama bym tak postapila.
Ale nie adoptowalabym 25 szczura bo jest taki malutki, slodziutki i ma takie piekne futerko.

Zwierzaki to radosc ale i odpowiedzialnosc, smierc, choroby. Mialam chorowite chomiki, ktore mialy raka, na starosc ledwo chodzily, mialam myszy z guzami, mialam papugi nagle umierajace, odkarmialam mnostwo kroliczych malenstw, z czego prawie polowa umarla. I mimo ze cholernie cierpialam, to to jest czesc obcowania ze zwierzakami.

I nie gadajcie ze szczury to najbardziej chorowite zwierzeta. Moje chomiki czesciej chorowaly, moj kot jest non stop u weterynarza, mojej babci pies mial cukrzyce, mojej znajomej pies ma chore nerki. I tez nie jest wesolo, ale tak juz jest.

EDIT/ Ja mam szczury od 7 lat to juz sie kwalfikuje do gadania na ten temat czy nie? :P
I tez mysle, ze ten temat jest fajny bo ktos kto bedzie chcial wziac 15tego szczura wejdzie i sie zastanowi, mam taka nadzieje przynajmniej.

Bel - Pon Cze 11, 2012 18:37

katasza, z mojego doświadczenia niestety wynika, że szczury są najbardziej chorowite. Miałam od patyczaków po papugi, sroki, chomiki, rybki czy żółwie. A tylko szczury jeden po drugim padały jak nie na guza mózgu to na ukł. oddechowy lub na nic jak Quick bo sekcja nic nie wykazała a szczur zdechł.
katasza - Pon Cze 11, 2012 18:39

Ja tez mialam mnostwo zwierzat, roznych. I szczury pod wzgledem zachorowalnosci sa u mnie prawie na koncu. Mialam tylko problemu z gruczolakami jak mialam samiczki.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group