O szczurach ogólnie - Kto dla kogo?
Krolik - Czw Paź 18, 2007 23:32
AngelsDream, sluchaj (czytaj) bardzo Cie prosze, skoro jestes takim znawca szczurow, to swietnie! Ja opieram sie raczej na intuicji, rozumowaniu, przetwarzaniu pewnych informacji, ale nie na wiedzy, bo ta staram sie wlasnie nabyc. Twoje emocje do mojej osoby nie sa pozytywne, ale trzeba to tak okazywac? Skoro wiesz, ze nie to wystarczylo napisac "Nie, to niemozliwe"... To by wystarczylo
AngelsDream - Czw Paź 18, 2007 23:40
Krolik, moja odpowiedź jest szczera. W moich wartościach nie mieści się oddanie szczura do sklepu. Zauważ, że edycja twojego posta nastąpiła już po mojej odpowiedzi. Jednak odpowiem: tak, zdarza się, że choroba powoduje agresję. Szczególnie ból może być za to odpowiedzialny. I o tym też coś wiem, bo mieliśmy bardzo chorowitego Cida, który po wyleczeniu wszystkich chorób i kastracji - miał zapalenie jąder przewlekłe zrobił się normalny, jeśli tak można to nazwać. Był moment, kiedy chcieliśmy go oddać, ale ja nie pozwoliłam i teraz nie żałuję, bo moje samozaparcie i dociekliwość uratowały szczurowi życie.
Krolik - Pią Paź 19, 2007 00:10
A mozesz mi powiedziec, jak Ty bys zrobila na moim miejscu? Nie, pytanie bez sensu, bo Ty bys wszystko przewidziala, rozpatrzyla wczesniej, itp. Ja nie pomyslalam, ze moze byc zupelnie inaczej jak przypuszczalam. Ze zamiast milego, brykajacego malucha bede miala niszczarke i lobuza. Teraz czytam o innym zachowaniu w takich przypadkach, teraz mysle ze moze zrobila bym wtedy inaczej, ale TERAZ w mojej glowie jest wiecej niz wtedy. Podstawowa wiedza o szczurze sprzed roku (to co mnie sklonilo do zakupu):
-ogolnie rzecz bioroc malutki, slodziutki zwierzak
-latwo daje sie oswoic i nauczyc wielu rzeczy
-nie jest wymagajacym stworzeniem
-spokojny, taki w sam raz na ramie, czy na zimowe wieczory do pogadania, zabawy
Dopiero TERAZ czytam,ze nie tylko ja mialam taki problem, aczkolwiek inne przypadki tu opisane tez byly rozne. Wspomaga je jednak wiedza, ze tak moglo byc, ze nalezalo probowac, starac sie itp. Co dalej, znajdz weta w Czechach, uczciwego, ktory zwierzakowi pomoze, a ciebie nie oskubie, a co wiecej dogadaj sie z nim(moze czaski podobny, ale jesli chodzi o medycyne to tak szybko sie nie dogadasz). Moj krolik ma 4 lata i jeszcze weta nie widzial. A poza tym nie wiedzialam, ze szczury tez "chodza" do lekarzy. Moze to tez strasznie dziwne dla was, ale za brak wiedzy chyba nie mozecie mnie winic? Weterynarz nigdy mnie nie interesowal, znalam go tylko pod katem szczepien dla psow i do tego i podobnych ograniczalam jego prace. A szczury, papugi, czy te inne??? Albo krolik na obciecie pazurow (bylam w szoku, jak o tym przeczytalam) - szczerze powiem, ze dopiero niecaly rok temu dowiedzialam sie o "innych funkcjach"weterynarza. Jestem moze zacofana, ale ucze sie i dobrze mi z tym. Rodzice (jako dziecku)nigdy nie wpajali mi takiej wiedzy, tym bardziej ze sami pewnie nie wiedza o wielu rzeczach, bo zwierzeta dla nich to typ :kura ma znosic jajka, krowa dawac mleko, pies pilnowac domu, itp Dla mojej mamy to ja mam pier..... na punkcie mojego krolika i szczura, a jak wspomnialam o ludziech takich jak Wy, to zrobila duze oczy i nim zdazyla skomentowac wolalam wyjsc (potem czasem uszy bola od takich okreslen). Wiec naprawde w moim rozumowaniu sklep byl najlepszym rozwiazaniem. Ale wg Ciebie to wszystko nie jest usprawiedliwieniem oczywiscie...Nie zmienia faktu rowniez to, ze wiedzac WTEDY to, co wiem teraz pewnie nie oddala bym szczurka..., prawda?
Oli - Pią Paź 19, 2007 00:10
W kazdej najglupszej ksiazce o szczurach jest napisane, ze szczura w zoologu nalezy wybierac "po zapachu", tzn. wklada sie reke i najlepiej jak sie wezmie tego szczura/szczury, ktore nie boja sie naszego zapachu i podchodza do reki. Idealnym przykladem moze byc moja Fruzia i Dziunia - otoz Dziunie wybieralam wlasnie taka metoda, natomiast Fruzie z tego samego sklepu i akwarium wybral Cygu - efekt byl taki, ze od Fruzi zarobilam kilka ladnych dziabow i do tej pory musze sie pilnowac, bo potrafi mnie zlapac choc tylko ostrzegawczo, Cygowi nie robi nic i od pierwszych godzin spedzonych u mnie szalala po nim, a ode mnie uciekala. Dziunia z kolei nigdy mi nic nie zrobila, sama do mnie chetnie przychodzila, a Cyga olewala.
Krolik - Pią Paź 19, 2007 00:23
Ksiazki jakie PROBOWALAM czytac byly o szczurach laboratoryjnych (nasza biblioteka nie posiada nic nowszego, jak szukalam o krolikach, to bylo pare egzemplarzy o "miesno-futerkowych" , a takiego przeznaczenia Tupas raczej nie ma). Ale przyznam (pochwale sie ) sczerze, ze tak staralam sie robic. Bardzo wyrazny efekt byl tylko ostatnim razem, wtedy szczurka sama weszla mi na reke. Ale ona okazala sie straszna przylepa - tylko obawiam sie ze to przez chorobe (znowu moje przypuszczenia, prosze nie karcic!)
AngelsDream - Pią Paź 19, 2007 01:42
Off-Topic: | Krolik, cóż podejście Twoich rodziców, to tylko i wyłącznie ich sprawa i ewentualnie Twój problem - nie mój. Zdanie takich osób mnie dotyczące mam w bardzo głębokim poważaniu z wielu powodów. To po raz. |
Po dwa - przez moje ręce przewinęło się kilkanaście szczurów, kilka były przypadkami zupełnie nietypowymi. Uczyłam się dzięki nim i na nich. Choćby właśnie Cid: dzień po tym jak do nas trafił wyciągnął zęby. Potem mocno schudł. Leciała mu krew z ucha, potem z pyska. Zapalenie ucha wyleczyliśmy, wyleczyliśmy ropień policzka, wyciągnęliśmy go z późniejszej anemii, zdecydowaliśmy się na dwukrotną amputację ogona [najpierw 8 cm, po drugiej z ogona został 2 cm kikut] ratującą organizm przed postępującą martwicą, ale szczur nadal był pobudliwy, w końcu ugryzł i mnie - wtedy nie zrozumiałam czemu, ale podjęłam trudną decyzję o kastracji - jego 4 zabiegu pod znieczuleniem. Podczas operacji okazało się, że jądra były zmienione przez przewlekłe zapalenie. Szczura zapewne męczył ćmiący uciążliwy ból. Wykonano histopatologię, żeby potwierdzić diagnozę. W tej chwili Cid jest zdrowym, ponad rocznym szczurem. Dlaczego o tym piszę? Dlatego, że ludzie z podejściem 'kura ma dawać jajka, pies ma pilnować, kot łowić szczury, szczur ma być maskotką do głaskania' poddaliby się po jego pierwszej chorobie. Poddali się weterynarze, ja nie. Szukałam i znalazłam fachowca, który sporo poświęcił, żeby nasz mały bezogonek mógł zostać w świecie żywych. Pieniędzy nawet nie zliczę, straciłam rachubę, czasu, nerwów i zmartwień nawet nie chcę pamiętać... Możesz próbować wjeżdżać mi na ambicję, na ego - mnie to nie ruszy, bo ja mam czyste sumienie i czyste ręce. Walkę ramię przy ramieniu. Ręka w łapę o życie przyjaciela. Może i jestem idealistką, ale na szczęście nie tylko ja, więc przynajmniej nie czuję się samotna ze swoimi poglądami. Czekam cały czas na ludzi, którzy wysyłali ci prywatnie głosy poparcia.
Dlaczego? Dlatego, że jestem ciekawa, co mają do powiedzenia osobie, która poświęciła własną imprezę urodzinową dla 8 małych szczurków i ich matki, która walczyła o życie szczura śmiertelnie chorego, która wzywała weterynarza do domu, żeby zwierzę nie cierpiało, która w chwili gigantycznej tragedii jaką jest śmierć 3 miesięcznego szczura zostawiła własny egoizm i zdecydowała się na sekcję i szereg badań, która wraz z innymi ludźmi stworzyła miejsce będące kopalnią nie tylko wiedzy, ale też wymiany doświadczeń i emocji. Przejrzyj artykuły na forum. Te o karmieniu szczurów w chorobie, ten o rozmnażaniu... Pomyśl i może zrozumiesz dlaczego otwarcie cię krytykuję. Każdy ma prawo do zmiany poglądów, do błędów, do nauki, ale w moim odczuciu ty wciąż czekasz na rozgrzeszenie, którego ode mnie na pewno nie dostaniesz. I to tyle w tym temacie ode mnie. Ten mały watek o mnie i moich szczurach dość jasno wyjaśnia kto jest dla kogo i dlaczego, a jeśli nie, to napiszę wprost: szczury dają mi radość, pozwalają docenić chwile i drobiazgi, ja w zamian daje im nie tylko puste słowa, ale też: bezpieczeństwo, regularne badania u dobrego weterynarza, dobre jedzenie i we wszystko wkładam emocje na które te małe bestie zasługują. Bardziej niż niektórzy ludzie...
Anonymous - Pią Paź 19, 2007 08:41
Matylda napisał/a: | No i co? Tam miales odwage, a ty nie masz? Przeciez nie bijemy za wlasne zdanie, mozesz byc pewien |
No przecie napisałem co myślę... Rozumiem Panią Królik (ma prawo mieć wymagania) i jednocześnie uważam, że lepiej zafundować sobie kota, albo psa. Mniejsze ryzyko. O ryzyku można się dowiedzieć przeglądając choćby to forum.
Pisałem w pewnym zapomnianym temacie, że lepiej szczura nie brać w ogóle niż by to miała zrobić osoba, która się rozczaruje i pozbędzie. co prawda było to o szczurach interwencyjnych i tym podobnych - ale jak widać jest to aktualne.
Dziobak - Pią Paź 19, 2007 09:24
Ja niestety nie potrafię zrozumieć oddania zwierzaka, którego przyjęło się pod swój dach. Sam nie pałam ogromną miłością do szczurów (zajmuje się nimi moja dziewczyna), ale nie oddałbym ich do sklepu zoologicznego albo obcej osobie. Biorąc do siebie inną istotę, bierze się za nią odpowiedzialność. I niezależnie od tego jaki okaże się szczur - należy się nim zajmować do końca jego dni. Bo to żywa istota, a nie rzecz, którą można oddać, bo okazała się nie taka, jaką chcielibyśmy, żeby była. W przypadku zwierzęcia nie istnieje pojęcie reklamacji...
Dla jasności: moja Magda zbiera wszystkie biedne stworzonka (choć wolałbym, żeby się czasami opanowała;)) i wśród nich są przede wszystkim te zdziczałe, które trzeba oswajać przez całe ich życie. Trafiały się nam także szczury agresywne, ale nie wyobrażam sobie, żebyśmy je po prostu oddali do sklepu. Bo to czujące istoty, które dużo przeszły i trzeba im poświęcić więcej czasu niż innym szczurkom. Czas i cierpliwość to podstawa. A Ty nie zapewniłaś im żadnego z nich. Żeby to zrozumieć nie trzeba przeczytać tysiąca książek i być zarejestrowanym na wszystkich szczurzych forach. Wystarczy trochę wrażliwości i odpowiedzialności...
Anonymous - Pią Paź 19, 2007 09:50
Dziobak, twoja postawa w stosunku do zwierząt jest prawie taka jak moja (prawie - bo ja pałam ). Sam nie oddałbym żadnego zwierzęcia - bez względu na cokolwiek - które raz przyjąłem. Potrafię NIE przyjąć do siebie jakiegoś zwierzaka - jeśli tego wymaga rozsądek. Ale jak już się podjąłem "utrzymania", to klamka zapadła. Tyle tylko, że nie każdy musi myśleć tak jak ja.
Nisia - Pią Paź 19, 2007 10:09
A wiecie, że moja wiedza podczas ZAKUPU szczura byłaby taka, jak Krolik, gdyby nie przypadek?
Chciałam mieć szczura. Zwierzyłam sie koleżance. A ta: "ty głupia, nie kupuj szczura w sklepie, znajdź sobie w internecie forum i stamtąd weź, a jak będziesz miała problem, to ci doradzą". Bo ona z mężem w ten sposób weszła w posiadanie dwóch szynszyli. I byli zadowoleni (teraz już Maciek nie żyje [']). Wprawdzie szynszyle może i nie były idealne, zniszczyły im wszystko do wysokości metra, ale - były. I to się liczyło.
No i w ten sposób trafiłam na dziaba, dalej to wiadomo...
Ale gdyby nie ta koleżanka, mogłoby być zupełnie inaczej. I tak nie jestem przekonana, czy moje patyczaki mają dobrze, ale powiem szczerze. Jakos mniej sie przywiązuję do owadów, już rybki to co innego.
Dziobak - Pią Paź 19, 2007 10:25
Off-Topic: | Sztwiara napisał/a: | Dziobak, twoja postawa w stosunku do zwierząt jest prawie taka jak moja (prawie - bo ja pałam ). |
Mamy psa i kota, do nich miłością pałam jak najbardziej, szczury lubię, ale nie tak jak resztę naszego zwierzyńca. Mogę je nakarmić, posprzątać klatkę, zanieść do weterynarza, lubię na nie patrzeć, ale nie mam z nimi takiego kontaktu jak z psem czy z kotem. |
Cytat: | A wiecie, że moja wiedza podczas ZAKUPU szczura byłaby taka, jak Krolik, gdyby nie przypadek? |
Nasza wiedza była identyczna do tej Krolika - kupiliśmy jednego szczurka w sklepie, później Magda dokupiła mu drugiego, żeby nie był sam kiedy nie ma nas w domu. Uczyliśmy się na błędach, ale nie oddaliśmy żadnego z nich - chociaż jeden bardzo dużo niszczył, a drugi miał swój świat i byliśmy mu potrzebni jedynie do podawania jedzenia i sprzątania. Jak się chce, to można zdziałać cuda. Gorzej jak się nie chce i idzie się na łatwiznę, krzywdząc przy tym zwierzaki.
Nisia - Pią Paź 19, 2007 10:28
Dziobak napisał/a: | ale nie oddaliśmy żadnego z nich |
Oddać? W głowie mi sie nie mieściło, nawet gdy byłam małym srajtkiem z podstawówki.
I juz nawet w podstawówce wiedziałam, że wet to nie tylko psy i koty. Kiedyś z siostrą jechałyśmy z królikiem, bo miał za długie pazury, innym razem małe dziecko poleciało z płaczem, bo papudze ułamał się kawałek dzioba. Inna kwestia, że weci w Radomiu nic nie wiedzieli, a i w tej chwili nie jest lepiej. Ale skąd dziecko mogłoby ocenić wiedzę weterynarza?
Dziobak - Pią Paź 19, 2007 10:32
Cytat: | Oddać? W głowie mi sie nie mieściło, nawet gdy byłam małym srajtkiem z podstawówki. |
Dokładnie, to nie jest kwestia wiedzy, tylko wrażliwości i wychowania.
AngelsDream - Pią Paź 19, 2007 10:37
Powszechnie wiadomo, że pewne sprawy wynosi się z domu i chociaż mój tata nigdy nie był specjalnie prozwierzęcy, to jednak wpojono mi podstawową zasadę. Zwierzę to obowiązek - gdy raz się podejmiesz, nie wolno ci zrezygnować. I w sumie dobrze, że świadomość społeczeństwa się zmienia. Z psami się pracuje, koty to już nie tylko łowcy... Jeszcze długa droga, ale im więcej ludzi powie, że dba o zwierzęta i się tego nie wstydzi, tym lepiej
Nisia - Pią Paź 19, 2007 10:53
AngelsDream napisał/a: | Zwierzę to obowiązek - gdy raz się podejmiesz, nie wolno ci zrezygnować |
O tak. Miałam 10 lat i usłyszałam: "chcesz papużkę? dobrze, ale to będzie twój obowiązek, będziesz musiała u niej sprzątać i nikt za ciebie tego nie zrobi". O oddawaniu nie było mowy, bo oddawanie nie leży u mnie w rodzinie w zwyczaju.
|
|
|