Mioty adoptowane - [Warszawa] Rude rozczochrańce dumbo. :)
Zizollo - Czw Paź 10, 2013 10:27
nezu, czekam na wieści po wizycie. i mocno trzymam
nezu - Czw Paź 10, 2013 10:36
Wróciliśmy, choć nie w komplecie...
W tym całym zamieszaniu pomyliłam szczury i dopiero w lecznicy się zorientowałam kogo wiozę...
To nie Bjorn jest najbardziej poszkodowany, tylko Rudolf..
Został w lecznicy, będzie miał amputowany na wziewce paluszek. Niestety, ale jeden palec w przedniej łapce jest nie do odratowania, wisiał dosłownie na małym skrawku skóry.
Amputacja na wziewce, bo przez upływ krwi się wyziębił, a od wyziębienia przeziębił i w lecznicy nie chcą go za mocno obciążać, żeby nie miał problemu z obudzeniem się...
Drugi ranny palec, na drugiej przedniej łapce jest mocno uszkodzony, ale do odratowania. Zachowała się kość i jest ukrwiony.
Lesio z całej trójki wyszedł praktycznie bez szwanku. Był we krwi Rudiego, bo w całej swojej "odwadze" nie trafił go ząb żadnego z moich domowników.
Znalazłam go przy Rudim. Ogrzewał go własnym ciałem. May bohater.
Noxiowy Villemo ma lekko uszkodzoną łapkę, ale bez rewelacji i kłopotów. Chłopaki (Lesio i Villemo) mogą dziś pojechać do Szczecina.
Villemciowi trzeba tylko pilnować ranki, żeby zakażenie się nie wdało. W lecznicy poszedł w ruch octenisept. Przyda się na miejscu on, lub rivanol.
Właściwie jedynym, za to koszmarnie poszkodowanym chłocem jest Rudolf... Dziaba ma nawet na jądrach. Wetki przyjrzą się temu, jeśli dojdzie do jakiegoś zakażenia/ropiena, pewnie czeka go jeszcze kastracja, ale to NIE dziś.
Jeszcze zanim dojechaliśmy do lecznicy, małemu zasklepiły się te rany, ale widok na ścianie przy klatce mam jak z Dextera w morderczym szale...
Przez pierwsze 5, 10 minut byłam wściekła na swoich chłopaków, ale po prawdzie... to ich pokój. Ich klatka. Ich rewir.
Bronili go tylko i ja się im nie dziwię, nie mogę się gniewać.
Wściekła jestem na siebie, że tak zaufałam zamknięciu w tej klatce, bo to przez tę moją pewność teraz chłopaki cierpią...
Rudi mimo że słabiutki, mimo że pogryziony, mimo że po traumie nocy, wtulił się we mnie, a wetkę lizał po palcach...
Rozryczałam się tam jak jakaś kretynka.
Teraz czekam jak na szpilkach na wiadomość o tym, czy mogę już go odebrać z powrotem do domu...
Przepraszam.
Zizollo - Czw Paź 10, 2013 10:47
nezu, nie obwiniaj się mogło być o wiele gorzej a takich sytuacji niestety nie da się przewidzieć.
wilczek777 - Czw Paź 10, 2013 10:50
nezu kochana moja już za dużo łez
Nie obwiniaj się bo tak jak napisałaś chłopcy bronili klatki i nie jest to niczyja wina. Pamiętaj, że mogło być gorzej.
Cieszę się, że moje i Noxy to takie głupie a szybkie i nie dali się zjeść. Przyjadą i będą mieli opiekę i 10 kilo miłości na centymetr kwadratowy ciałka.
Wiem, że Lesio to TEN szczur i bohater i fartowny wieprz tak na prawdę, że nic mu się nie stało.
Dużo kciuków za Rudolfika żeby się szybko zagoiło, żeby nie bolało maluszka kochanego.
Nezu jeszcze raz
limomanka - Czw Paź 10, 2013 10:51
Trzymam kciuki za maluchy nezu, będzie dobrze, wykaraskają się
Ninek - Czw Paź 10, 2013 10:54
nezu, daj spokój z obwinianiem siebie!
Czy jest na forum jakiś dom, w którym przy kilku nieznanych sobie stadach nie przytrafiło się użarcie w paluszki? Do dzisiaj pamiętam jak 2h tamowałam krwawienie z palca Trishny. W ciągu sekundy została tak załatwiona (skoczyła na klatkę drugiego stada, jeden ze szczurów zdążył ją użreć zanim podbiegłam i ją zdjęłam), że prawie się przez palca wykrwawiła... Przelewała się przez dłonie, była zimna - a przecież zareagowałam od razu!
Czasami wystarczy moment a przecież wszyscy wiemy jak szczury są sprytne, zawsze wyprzedzają nas o krok...
Trzymam kciuki za malucha
nezu - Czw Paź 10, 2013 10:56
Mogłam. W tym sęk, że mogłam o tym pomyśleć i dlatego czuję się odpowiedzialna za ich stan i winna.
To nie jest moje pierwsze stado wieloklatkowe. Miałam przez wiele lat hodowlę. przez Prawie 5 lat stado dwupłciowe i wieloklatkowe (kilka męskich stad, kilka damskich stad, samotnicy). Wiem z czym wiąże się niekontrolowane wyjście z danego habitatu i włażenie na cudzą klatkę, w cudzy rewir.
Powinnam drzwiczki zabezpieczyć dodatkowo. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że dotąd żaden jej użytkownik z niej nie uciekł.
A ta banda dała radę bez problemu.
Może przypadkiem, pewnie tak, co nie zmienia tego, że skończyło się to kiepsko dla Rudiego, a mogło skończyć jeszcze gorzej.
Mój pies może i nie jest mistrzem polowań, może i nie jest agresywny, ale łap używa jak młotów, wali nimi na oślep i w ciągu sekudny mógł im przetrącić kark, chcąc się na przykład pobawić.
Kota i tak sypia w transporterze, chyba miałam jakieś cholerne wizje przyszłości jak ją do tego transportera przyzwyczajałam.
Chłopy, gdyby chciały, mogłyby rude dupki nawet zabić. Wystarczyłby jeden, odpowiednio wymierzony cios.
Nawet nie chcę o tym myśleć.
I chyba do końca życia będę wdzięczna Lesiowi, że przy bracie był i pomógł mu do rana dotrwać. Tyle siły i serca w tak małym ciałku...
AngelsDream - Czw Paź 10, 2013 10:59
Ninek, jest taki dom.
Ale to nic nie znaczy, można wiedzieć, można mieć osiem pomieszczeń, czasem po prostu musi się wydarzyć.
Noxa - Czw Paź 10, 2013 11:13
nezu, Skoro chłopcy do tej pory nie wyłazili, to nie mogłaś przewidzieć że są do tego zdolni
Teraz kciukamy mocno za Rudolfa, żeby się ładnie obudził i żeby wszystko już było w porządku. Niech tylko ładnie przejdzie czas rekonwalescencji, później już, jako szczur bez paluszka (a nawet jeśli będzie trzeba to bez jajek) będzie sobie radził dobrze.
Ech, co też się zalęgło w tym małych, głupiutkich, rudych czuprynach...
nezu - Czw Paź 10, 2013 11:19
Cokolwiek się zalęgło, doprowadziło do takiego widoku na ścianie szczurzego pokoju, że boję się tam wchodzić.
Mały już po zabiegu. Wszystko trwało chwilę, bo palec wisiał tylko na skórze. Dziecinka dochodzi już do siebie.
Za godzinę po niego jadę, bo chcą go jeszcze chwilę poobserwować, ale to wziewka, nie iniekcyjne, więc poszło błyskawicznie...
Z jajkami to podziałamy tylko jeśli coś się wda, na razie dostanę dla niego komplet strzykawek z porcjami antybiotykowego koktajlu na najbliższe dni.
Nie wiem jak ja mam przepraszać taivas, to nie miało być tak...
Fakt, że chłopaki nie otwierały klatki aż do dzisiejszej nocy. Nie wiem co w nich wstąpiło...
Layla - Czw Paź 10, 2013 11:26
nezu, nie obwiniaj się. Czasem się tak po prostu zdarza. Mi kiedyś samica weszła do samców przez pręty, a była duża. Cudem nie zaszła w ciążę. Innej przejechałam krzesłem na kółkach po ogonie. Inny samiec skoczył mi z ramienia na podłogę i rozbił wszystkie zęby. Zwierzęta bywają nieprzewidywalne. Zdrówka dla panów i spokoju dla ciebie!
nezu - Czw Paź 10, 2013 12:38
Jadę po Rudiego
Noxa - Czw Paź 10, 2013 13:10
FaerielDeVille - Czw Paź 10, 2013 13:34
!!!
taivas - Czw Paź 10, 2013 14:04
nezu, nie masz za co przepraszać, daj spokój. Współczuję Ci już samej tej sytuacji...
Dziękujemy za opiekę nad Rudim, głaszcz go tam od nas, oby szybko doszedł do siebie. No i dobrze, że był z nim Lesio, super brat.
Ostatecznie palec to "tylko" i "aż" palec, jak już rozmawiałyśmy przez telefon, wiadomo, że mogło to się skończyć znacznie gorzej. Póki co niech zdrowieje ruda dupka, czekamy na naszego małego inwalidę jak już wydobrzeje i będzie mógł ruszyć w podróż. Kciukam za szybką rekonwalescencję.
Jeszcze raz - nie smutaj, już wszystko jest dobrze. To niczyja wina.
|
|
|