To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

O szczurach ogólnie - Rezygnujemy ze szczurów - czemu?

AngelsDream - Pon Cze 11, 2012 21:18

Alexis, ale sama długość życia nie rozwiązuje problemu, jeśli można tak to ująć. Z poprzedniego stada sporo ogonów dożyło dwóch lat, nic to nie zmieniło. Pies żyje dłużej od szczura, a jego odejście boli i wielu ludzi ma tylko jednego psa - pierwszego. Warto dać sobie czas na oddech. Ja nie wiem w tej chwili, czy to ostatnie szczury, środkowe, ile ich będzie za trzy lata i czy w ogóle jeszcze będę na forum. Wiem, że męczyła mnie niemożność dokładnego diagnozowania, która - mimo wielkich kroków na przód - nadal występuje, tylko... ja już nie jestem wojowniczką za wszelką cenę.
PALATINA - Pon Cze 11, 2012 21:53

AngelsDream napisał/a:
Pies żyje dłużej od szczura, a jego odejście boli i wielu ludzi ma tylko jednego psa - pierwszego.

Tu się zgadzam. Znam bardzo wiele osób, które miały tylko pierwszego psa i nie chcą żadnego innego nigdy więcej. Sama mam dokładnie odwrotnie. Śmierć tak boli, że natychmiast muszę ból zalepić plastrem obecności nowego szczeniaka.

Ja mam/miałam w życiu poza szczurami kanarki, papugę, myszy, chomiki, świnki, psy, kota (od niedawna, więc nie biorę pod uwagę). Szczury są w moim odczuciu najbardziej chorowite z moich zwierząt. Fretek nie miałam i mieć nie będę. :P
Moje psy są chore - tzn. Czata ma chore serce, a Jagna ma idiopatyczną padaczkę od szczeniaka, ale poza tym jest OK. Czata raz miała zapalenie oskrzeli (gdy była szczeniakiem) i ma trochę kaszaków i jednego malutkiego (póki co) tłuszczaka. Jagna kilka razy miała zapalenie uszu. Obie co kilka miesięcy miewają biegunkę, jak śmiecia gdzieś zeżrą. Poza tym do weta nie chodzą wcale.
Czata ma 10 lat. Jagna 8,5.

mmarcioszka - Pon Cze 11, 2012 21:56

Mam wrażenie, czytając ten wątek, że większość zmęczona jest jednak ilością (szczurów, a więc chorób, śmierci, obowiązków). Wydaje się Wam, że szczury są najbardziej chorowite, bo nie mieliście np. 30 królików i nie macie miarodajnego porównania. Ponadto szczury żyją krotko, więc ich śmierci są "częstsze". Szczury mam w domu od 9 lat(przeżyłam wiele chorób i wyjaśnionych zgonów, więc czuję się upoważniona do wypowiadania w tej kwestii). Kiedy przekroczyłam magiczną(dla mnie) liczbę 7 i dobiłam do ponad 25 byłam zmęczona, miałam dosc i zrobiłam sobie połroczną przerwę. Teraz wiem, że muszę myslec sto razy przed wzięciem kolejnego malucha i mimo że nadal uwielbiam szczury i kocham te małe łapki jestem w stanie się powstrzymać przed adopcją - zachowuję umiar, ktorego mam wrażenie, wielu tutaj zabrakło.
PALATINA - Pon Cze 11, 2012 22:03

mmarcioszka napisał/a:
Wydaje się Wam, że szczury są najbardziej chorowite, bo nie mieliście np. 30 królików i nie macie miarodajnego porównania. Ponadto szczury żyją krotko, więc ich śmierci są "częstsze".

To też niestety "wina" długości życia. W ciągu całego swojego życia nie zdążę "przerobić" tyle psów, co szczurów w kilka lat. Dlatego negatywne strony szczurów tak się dają we znaki.

Choć są tacy, którzy mają po kilkadziesiąt psów.
Jak dziś zobaczyłam na facebooku wpis kumpeli (wet), że ma kolejnego pieska (a ma ich juz ponad 30!).. to mnie zmroziło i nie umiałam gratulować i zachwycać się fotkami. :roll:

Devona - Pon Cze 11, 2012 22:13

Chciałabym, żeby to ilość mnie męczyła, ale o dziwo lepiej byłam zorganizowana, kiedy miałam więcej szczurów niż teraz. W zasadzie jedyna ilość, którą się w miarę bezstresowo trzyma, to dwie sztuki, powodują wyjątkowo mało "trudności", przez chwilę miałam znów tyle, to często "zapominałam", że w ogóle mam ogony. Potrzeba mi więcej "bodźców", nawet taka ilość, jaką mam teraz, to dla mnie trochę mało. "Gorzej" się nimi opiekuję, czyli rzadziej wyciągam, jestem mniej czujna w kwestii zdrowia, przez co łatwiej mi przegapić pierwsze symptomy chorób, mniejsza częstotliwość sprzątania sprawia, że zapominam o zakupie ściółki, z karmą to samo. Zupełnie odwrotnie jest z chorowaniem. Im większej ilości szczurów coś dolega, tym trudniej mi się każdym zajmować, to chyba jakiś mechanizm obronny. Niestety teraz mam więcej poważnych chorób niż wcześniej :/ mimo dużo mniejszej ilości ogonów, taki lajf. Łapię się na tym, że śmierć szczura bywa dla mnie ulgą i dlatego dobrnęłam do decyzji o rezygnacji.
Alexis - Pon Cze 11, 2012 22:19

AngelsDream, ja wiem, pod długożyjącymi zrobiłam skrót myślowy - chodziło mi też o dobrą jakość życia. Ale fakt faktem, te 1,5-2 lata to dla mnie dużo za mało.

Devona, wstyd się przyznać, ale śmierć Fety też była dla mnie trochę ulgą. Od dawna wiedziałam, że to już ostatni szczur. Jednocześnie i nie chciałam, żeby się męczyła z tym guzem, i jednak nie mogłam jej uśpić, bo była w zbyt dobrym stanie. Cieszę się, że "zrobiła" to za mnie.

Asmena - Pon Cze 11, 2012 23:01

Oli napisał/a:
być świadomym, a nie przeżywać to dwie różne rzeczy. Czasem zazdroszczę tym zimnym emocjonalnie, co to się nie przejmują, bo wiedzą, bo byli przygotowani, ale zazdroszczę im tylko na chwilę, bo sama bym taka nie chciała być.

Ja to w sobie właśnie lubię, choć doszłam do tego po latach. Teraz jest zwyczajnie łatwiej.

quagmire - Wto Cze 12, 2012 10:47

mmarcioszka, ale miałaś 25 i to dopiero Ci pokazało, że nie chcesz tylu mieć. Dziwię się, że mówisz, że niektórym zabrakło umiaru. Jednak niewiele osób dochodzi do 25 szczurów.
Layla - Wto Cze 12, 2012 12:19

Też się czasem załamuję, ale jestem chyba z tych zimniejszych emocjonalnie. Po śmierci szczura wychylam kielicha, czasem chwilę popłaczę, i jakoś leci, nie rozklejam się i nie mam doła, większego doła mam w trakcie choroby. Na uśpienie idę zawsze przygotowana i przekonana, nigdy co do uśpienia nie miałam cienia wątpliwości. Kocham moje szczury, ale nie zamierzam przez nie wpadać w depresję ;) Nie wiem, czy po mojej trójce będę mieć następne, ale jeśli tak, to nie więcej niż trzy.
zuuzuushii - Wto Cze 12, 2012 14:28

Layla napisał/a:
większego doła mam w trakcie choroby. Na uśpienie idę zawsze przygotowana i przekonana, nigdy co do uśpienia nie miałam cienia wątpliwości.

Nie znam historii twoich szczurów, ale jakby to tak wyglądało jak opisujesz to nie byłoby tak wyczerpujące psychicznie. Niestety ze szczurami nie zawsze można sobie pozwolić na taki komfort: Już czas więc idziemy na uśpienie : )
U mnie wiele szczurów odeszło w dość dramatyczny sposób, i nie był to miły widok.
To, że umierają mnie aż tak nie dobija, to, że chorują też jestem w stanie zaakceptować.
Ale często cała opieka nad szczurem jest za bardzo mecząca i wyczerpująca psychicznie.
Mnie wiele rzeczy nie rusza, mogę się babrać w ropniach, krew również nie robi na mnie wrażenia. Ale jednak po pewnym czasie zaczyna to być męczące. Ale człowiek zaciska zęby, i babra się w tych wnętrznościach po czym szczur i tak umiera :roll:
O każde zwierzę walczy się z całych sił ale szanse powodzenia są inne u szczura a inne u psa.
u szczurów właśnie to mnie dobiło, że moje poświęcenie było nieadekwatne do wyników walki :/
na 11 szczurów które mi umarły, udało mi się przedłużyć życie jednemu o 4 miesiące i jednego wyleczyć. Tylko trzy miałam komfort zawieźć do weterynarza w celu uśpienia. Reszta to była walka z wiatrakami albo nagłe zaskakujące śmierci.

Co do ilości posiadanych szczurów... ja miałam najwięcej w klatce chyba 13. Leczenie zbiorcze nigdy nie było dla mnie problemem. Zresztą tylko raz tak się zdarzyło, że musiałam podawać zastrzyki całemu stadu.
Na to nie ma reguły, bo przecież nie wiadomo na jakiego szczura się trafi. Gdybym kupiła tylko trzy z całego mojego stada to mogłabym nie mieć szczurów już po roku albo mieć je dwa i pół roku. Jakbym miała ich mniej, odejścia rzeczywiście byłyby mniej męczące a tak w ciągu 8 miesięcy odeszło nam z 10 szczurów.
I tu nigdy nie chodziło o ilość szczurów tylko częstotliwość śmierci, niemożność odetchnięcia po śmierci jednego szczura bo trzeba było już zajmować się następnym.

Ja dopiero nauczyłam się nie przejmować tak tym wszystkim dopiero teraz, gdy zostało mi już dwa szczury : ) Widocznie trzeba trochę przejść i trochę śmierci przeżyć aby się znieczulić.
Ale moja dziewczyna np. trudniej dochodzi do siebie, zwłaszcza, ze ona ma z reguły pecha do znajdywania martwych szczurów :/

Layla - Wto Cze 12, 2012 14:34

zuuzuushii, moje szczury umierały często dość spektakularnie: 4 zakaźne zapalenia mózgu niemal w jednym czasie, kilka guzów przysadki, bardzo nieprzyjemnych, rozedmy płuc, ostre wady serca, guzy z przetokami, nowotwór ucha z przetoką do pyszczka. To naprawdę nie były miłe chwile, i miałam chwile załamania, z tym, że ja się prędko ogarniam a decyzja o uśpieniu akurat u mnie przychodzi łatwo, w sensie, że wiem, że już czas.

Nigdy nie przeżywałam ich śmierci tak intensywnie jak wiele osób na forum, mam inną konstrukcję psychiczną, mój umysł sam się broni w ten sposób. Nie znaczy, że nie kocham szczurów czy że się źle zajmuję, po prostu mam dystans do tych ich odejść.

mmarcioszka - Wto Cze 12, 2012 15:14

quagmire, według mnie niektórym zabrakło umiaru(mnie również) i nie widzę w tej wypowiedzi nic dziwnego.
Dobiłam do 25, bo byłam "za dobra", brałam labiki i kaptury(głównie z SPS), których nikt nie chciał, plus DTciaki... Takie świadome, przemyślane adopcje zdarzały się u mnie rzadko niestety. Według mnie branie 10 szczurów od razu, w ciągu pierwszego roku, jest nieodpowiedzialne i tyle(wiele razy tu na forum pytałam "nowych", czy są pewni swoich decyzji o kolejnych adopcjach etc.). Co do umiaru - mnie go zabrakło(nie ukrywam tego), bo było mi szkoda każdej bidy bez domu i według mnie wielu osobom tutaj zabrakło, np. Bel.
Tyle ode mnie w tym temacie ;)

zuuzuushii - Wto Cze 12, 2012 15:15

Ja już też szybko się ogarniam. Jednak nie chcę już więcej czasu poświęcać szczurom. Nie chcę mieć już dużego stada a dwa, trzy szczury są dla mnie nudne. Bardzo jednak jestem wdzięczna za taką szkołę życia, bo jednak trochę mnie te nasze małe nieszczęścia wyrobiły. Nauczyłam się przy niech bardzo dużo i już tak się nie rozczulam. Nie wiem czy to dobrze, trochę dziwnie się czuję z tym, że jestem już "zimniejsza"
no i nabawiałam się przy nich egoizmu :p

dudzia - Wto Cze 12, 2012 15:20

U mnie też jest tak że jak już idę szczura uśpić to z jakąś taką ulgą, bo wiem że robię to dla niego. Ale moment krytyczny jest gdy widzę że zaczyna się coś dziać i znowu jadę do weterynarza, i znowu po drodze myślę o wyleczeniu, i znowu weterynarz przepisuje mnóstwo lekarstw/zabiegi/operacje robiąc mi nadzieję że będzie lepiej i znów nie jest lepiej i znów myślę sobie że mogłam ten ostatni miesiąc (jeżeli się uda tak długo) rozpieszczać, a nie operować i robić mnóstwo nieprzyjemnych zastrzyków, które nic nie dadzą. Czasami potrzebuję kogoś kto by mi powiedział 'to nie ma sensu, mała z tego nie wyjdzie, spraw by jej ostatnie chwile były dla niej najlepsze', a zamiast tego jest 'trzeba zrobic takie i takie badanie, przez 2 tygodnie podawać po 2 zastrzyki dziennie a jak nie pomoże to zmieni się leki i jedziemy dalej'. Ja naprawdę bez mrugnięcia okiem mogłabym wyłożyć mnóstwo kasy i spędzić mnóstwo godzin u weterynarza gdyby to kiedykolwiek coś dało :(
zuuzuushii - Wto Cze 12, 2012 15:26

dudzia, wyjęłaś mi to wszystko z ust. Ja dokładnie tak się czułam/czuję!
Weterynarze dają nadzieję i za tą nadzieję się nieźle płaci. Ale zawsze powtarzałam, że
dudzia napisał/a:
Ja naprawdę bez mrugnięcia okiem mogłabym wyłożyć mnóstwo kasy i spędzić mnóstwo godzin u weterynarza gdyby to kiedykolwiek coś dało :(

a właśnie dlatego, że nie daje rezygnuję ze szczurów. Nie obchodzi mnie, że komuś tam 1 szczurek na 10 dożył w spokoju 3 lat kiedy na moje szczury to zupełnie się nie przekłada.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group