To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

O szczurach ogólnie - Rezygnujemy ze szczurów - czemu?

Layla - Wto Wrz 15, 2009 08:54

madzial13 napisał/a:
dziewczyny, nie warto rezygnować z marzeń dla faceta. To zawsze wraca jak bumerang i nigdy się dobrze nie kończy dla związku.
Racja, a ile kobiet tak robi, mnie to zawsze przeraża... I jeszcze bywa nazywane kompromisem, ale rezygnacja z czegoś co ważne, kompromisem nigdy nie będzie. Mój nie narzeka na zapachy, bo szczury są jak najbardziej wspólne, a rączki mamy oboje, więc można posprzątać :P W sumie problemów godzenia z pracą nie mam, wieczorem wypuszczam oba stada jedno po drugim. Przy samczykach mogę robić co innego, bo nie niszczą, przy samicach musimy oboje czuwać nad naszym mieniem, bo dziewczyny są pogrzane. W dni pracujące nie poświęcam im szalonej ilości czasu, ale mają stado, mają swoje rozrywki, nie są biednymi sierotkami ;)
runa - Wto Wrz 15, 2009 09:41

no i bardzo się cieszę,że w moich postanowieniach i postępowaniu nie jestem sama.
rezygnowac dla faceta z hobby też coś :mrgreen:

"nie są biednymi sierotkami" to też mobilizuje do tego,żeby mimo wszystko się dla nich starać.

Anonymous - Wto Wrz 15, 2009 09:47

Ja chyba nie potrafiłabym zrezygnować. To moja pasja, ta prawdziwa. Nawet sie dokształcałam pod tym kątem na studiach. Z wielu rzeczy moge zrezygnować, ale nigdy z pasji, a każdego, kto starałby sie mnie od niej odwieść potraktuję jak wroga. Pasja, hobby to rzecz wyjątkowa, nie każdy ma to szczęście ja posiadać.

Stadko będę miała teraz mniejsze z musu, choć bardzo żałuję, bo 9-10 to wspaniała przygoda.

Od urodzenia miałam psy i koty, dla mnie to normalka, nie marzenie, za to właśnie szczury podbiły moje serce, to one okazały się dla mnie ideałem, to one mnie fascynują. Domu bez nich sobie nie wyobrażam.

Każdego opłakuje tak samo i każdego pamiętam z tą samą miłością. Każdy jest wyjątkowy i wspaniały, jaki by nie był.

AngelsDream - Wto Wrz 15, 2009 09:57

runa, mnie to nie dziwi - mnie dziwi właśnie ta druga strona. Kiedy brałam szczury, wiedziałam, że mój partner będzie musiał je zaakceptować. I tak właśnie było. Mile widziana była również akceptacja ogonów ze strony przyjaciół - do tej pory pamiętam, jak Shin latała po znajomym, kiedy on czytał gazetę - była wniebowzięta nowym człowiekiem. I nigdy nie zrezygnowałabym ze szczurów, bo komuś one nie pasują, bo dziś dyktat na ten temat, a jutro na kolejny i kolejny. Decyzja o rezygnacji jest wspólna, obgadana i przemyślenia. Mordki są słodkie, wybiegi również, ale choroby już niestety nie. Psy też chorują - tak, ale im można pomóc. Realnie. Są badania, lekarstwa, specjaliści. Z gryzoniami to bitwa z wiatrakami, która niejednokrotnie polega na zgadywaniu i domysłach. Nauczyłam się radzić sobie z ich odchodzeniem. Bez żałoby i przeżywania, ale mało kto zdaje sobie sprawę, że pochowaliśmy ich osiemnaście w ciągu zaledwie około trzech lat. Wiem, że inni mają za sobą więcej pogrzebów, ale każdy ma swój limit. Poza tym wyjazdy - szykują się nam w przyszłym roku zawody, może obóz. Celara weźmiemy ze sobą pod pachę, szczurów już niestety nie, a nie mogę wiecznie prosić Natalii, żeby przyjeżdżała i dokarmiała. No i myślimy o kocie. Wiadomo, że to się nie wyklucza, ale czasem lepiej nie mieszać, bo przecież na kota i jego wychowanie też trzeba mieć czas. W dużej ilości klatek do szału doprowadzało mnie sprzątanie, więc doprowadziliśmy do stanu, kiedy klatka była w zasadzie jedna. Wtedy jeszcze planowaliśmy dwa lub trzy maluchy, ale z czasem idea upadła. Idziemy w pracę z psami - to jednak kontakt, którego z gryzoniem się nie nawiąże - nawet ze szczurem. Chyba, że z samotnym, jak się ma dobę trzydziestogodzinną. I tak, składając do kupy różne drobiazgi, plany, chęci i granice, uznaliśmy, że pora na przerwę. Bezterminową, ale raczej długą.
Anonymous - Wto Wrz 15, 2009 09:58

U mnie TŻ niezbyt przepada za szczurami, ale stara szanowac sie moje hobby i przestal na nie narzekac, ale to tez dlatego, ze doszlismy do kompromisow i trzymamy sie zasad ktore wszystkim pasuja. Jesli mnie nie ma to sie nimi zajmie lepiej niz dobrze i wypusci ich na wybieg, ale o sprzataniu i zajmowaniu sie jak ja jestem w domu to nie ma mowy. To sa moje zwierzeta i tu przyznaje mu racje.

Teraz gdy zaczelam miec wiecej obowiazkow, zaczelam myslec aby jakos sie w zyciu ulozyc wiele razy mam czas aby szczurki tylko przez 5 min przelotnie pomiziac i serce z tego powodu bardzo mnie boli...

Np. sytuacja z wczoraj. Mam do pracy na 17:30, a przed 19 nawet jak otworze klatke to szczury albo nie wychodza, albo wychodza i ida spac, wiec ich nie wypuszczam. W pracy okazuje sie, ze jest zebranie i wracam o 23 do domu i chce mi sie bardzo spac i 2h nie bede siedziala ze szczurami.

Najgorsze jest to, ze moje dziadki na wybiegu nie umieja sie zajac soba. To slodkie, ale i meczace. Jak ja z nimi nie siedze na podlodze i sie nie bawie to Stary kladzie sie pod krzeslem i lezy patrzac sie na mnie wymownie z mina: ' Mamo czemu ze mna sie nie bawisz? :( ' i zrywa sie za kazdym razem jak ide, a Rydzyk pochodzi 5 min, jak zobaczy, ze go nie zaczepiam to wraca do klatki ze spuszczona glowa i lezy w koszyku i nie wychodzi... :/

Jak puszcze ich na chwilke tylko to czuja wielki niedosyt i rzucaja sie na kraty, niuchaja nochalami aby ich wypuscic.

Mysle, ze z maluchami bedzie jeszcze gorzej wiec sprobuje zrobic sobie przerwe. Jesli okaże sie, ze mimo mej milosci do szczurow czuje znaczaca ulge to moze zostane przy tym postanowieniu. Po prostu jest mi ciezko samej sie nimi zajmowac. Glownie chodzi o czas.

Badoha - Wto Wrz 15, 2009 09:59

W szczurach jest coś niesamowitego - pomimo bólu jaki sie odczuwa po ich stracie - ja też nie potrafiłabym zrezygnować.
Kiedy zawiozłam je na kolonie do Viss - prawie zabiła mnie pustka w klatce i ta potworna cisza - a w przypadku moich dziewczyn jest to nie możliwe :mrgreen:

AngelsDream - Wto Wrz 15, 2009 10:03

tamiska napisał/a:
Mysle, ze z maluchami bedzie jeszcze gorzej wiec sprobuje zrobic sobie przerwe. Jesli okarze sie, ze mimo mej milosci do szczurow czuje znaczaca ulge to moze zostane przy tym postanowieniu. Po prostu jest mi ciezko samej sie nimi zajmowac. Glownie chodzi o czas.


Na szczury, jak na każdą pasję i każde zwierzę, trzeba mieć ogrom czasu. Przyznam, że ciągłe zameldowanie u weterynarza zaczęło nas irytować. A w zasadzie nie powinno. Ludziom się wydaje, że jak ja nie pracuje, a Michał pracuje w domu, to nasza doba jest z gumy - nie jest. I nie będzie. :roll:

Layla - Wto Wrz 15, 2009 10:41

No fakt, bycie wiecznie stałym klientem lecznicy ma głównie minusy, a nie plusy ;) Na dzień dzisiejszy rezygnować nie chcę, ale chcę mieć jedno niewielkie stadko, ok. 4 chłopa.
Anonymous - Wto Wrz 15, 2009 11:04

Nie wiem, może to specyfika stada, ja jakos nie czuję się mieszkanką lecznicy, moje chłopaki bardzo mało chorowały, niektórzy w ogóle. A że na starość jest inaczej? Starość u każdego zwierzęcia oznacza choroby itp. Kwestia podejścia do tej sprawy.

Szczur jest najlepiej poznanym/zbadanym zwierzęciem na świecie, leczenie ich nie jest bardziej problematyczne, ewentualny problem jest w ilości specjalistów.

Mangusta - Wto Wrz 15, 2009 11:05

ja się cały czas zastanawiam nad rezygnacją albo przynajmniej zmniejszeniem ich ilości (obecnie mamy 6 w tym jedną gówniarę miesięczną). Powód - przerasta nas opieka i często nas nie ma, dlatego część stada trochę zdziczało a część widocznie jest smutna i garnie się do rąk. Standardem jest że wyjeżdżamy gdzieś na weekend i przez cały ten czas szczury są same. Przykro się robi jak patrzę na te kontaktowe szczury u innych. teraz robię większą wolierę ale nikt nie wie co tam będzie później mieszkało (później w sensie 3-4 lat) bo myślę o egzotycznych ssakach (lotopałanki, tenreki, galago). od takich zwierząt z pewnością nie będę wymagać kontaktowości.
Lama - Wto Wrz 15, 2009 11:10

Pierwszym powodem było pojawienie się dziecka. Nie miałam czasu, żeby się wysikać czy coś zjeść, a co dopiero zajmować się szczurami. Wiedziałam, że na "partnera" w sprawach szczurzych liczyć nie będę mogła, więc ostatnią szczurzycę oddałam kilka tygodni przed porodem.

Drugim powodem była moja sucza. Na początku szczury były dla mnie namiastką psa, którego zostawiłam u rodziców na czas moich studiów. Kiedy miałam już odpowiednie warunki dla psa i zabrałam go do siebie, okazało się, że piesa szczurów w ogóle nie toleruje (nie chciała nawet wejść do pokoju, w którym była klatka i spała w przedpokoju...).

Trzecim powodem był specyficzny zapach, który zaczął mnie poważnie wkurzać i o który toczyłam non stop wojnę z rodzicami. Podobnie jak o pogryzione łóżko, zasłony, kable, piloty, pościel, ubrania itd. Z czasem z kasą było coraz bardziej krucho i dotarło do mnie, że nie mogę podporządkowywać wszystkiego szczurom (moich dziewuch nie dało się upilnować, każdego dnia coś zżerały), a szczury puszczane na godzinę czy dwie dziennie szalały jeszcze bardziej. Na szczury za kratkami nie potrafiłam zbyt długo patrzeć...

Czwartym powodem było zapalenie płuc w moim stadku. Wracało non stop i zabierało co kilka miesięcy kolejnego zwierza. Nie umiałam się tego choróbska pozbyć.

Na moje nieszczęście zakochałam się w tych szkodnikach i teraz mi ich cholernie brakuje. I niestety wiem, że w ciągu następnych 7-8 lat żadnego szczura nie mogę mieć...

Layla - Wto Wrz 15, 2009 11:20

Viss napisał/a:
Nie wiem, może to specyfika stada, ja jakos nie czuję się mieszkanką lecznicy
Ja mam specyficznego jednego szczura, i on sam zapewnia mi regularne wizyty w lecznicy ;) Jeden wystarczy taki ananas ;)
AngelsDream - Wto Wrz 15, 2009 11:20

Viss, ale sama zobacz. Nawet u ciebie był problemy - z grzybicą, z zachowaniem się szczura, teraz znów problem, a nie tak dawno jeździłaś z ropniem... Dla ciebie to może nie być kłopot, ale dla kogoś innego już tak. Ja z początku miałam na to siłę, ale z czasem zwyczajnie przekroczyło to mój poziom tolerancji, więc rezygnuję. Ty masz siłę, chęci i możliwości - nie rezygnujesz i tak to powinno wyglądać właśnie.

Nie odczuwam tego poznania szczurów - przeciwnie. W porównaniu do psów poziom weterynarii jest czasami śmieszny. I to irytuje, bo ja nie znoszę niepewności, a starość szczurza to jednak obciążenie. Nawet jeśli wydaje się komuś, że się na nią przyszykował. Na pewne rzeczy po prostu nie można być gotowym.

Co do wyjazdów - każdy dłuższy powodował u mnie wyrzuty sumienia i paranoję, że zastanę pół stada chorego lub martwego. To się zwyczajnie mija z celem, gdy ktoś wie, że będzie często podróżował, choćby tylko na weekendy.

Anonymous - Wto Wrz 15, 2009 11:28

AngelsDream, myslę, że ruch w weterynaryjnym interesie robi ilość szczurów. Tzn, jakbym miała jednego to odczucia byłyby zupełnie inne niz przy tych 9ciu. :) Nikt z nas nie ma 9 psów czy kotów, jednak ja pamietam jak mieliśmy 5 psów - sytuacja była analogiczna, czytaj: wiecznie coś. :)
Czerwonaona - Wto Wrz 15, 2009 11:29

Ja zaczynałam od samiczek i pewnie stadko by się powiększało i nowe maluchy by były gdyby nie odejście 3 dziewczynek w ciągu miesiąca.Dwie ostatnie...dzień po dniu.Tego było dla mnie za wiele i wiem,że były wiekowe ale nie mogłam się z tym pogodzić.

Zadecydowałam o końcu przygody ze szczurkami.Raz ze względu na mój ból a dwa na dziecko,które miało się pojawić.Przygarnełamświnke morską dla zabicia żalu(długo żyje i też futerko do którego można się przytulić).

Na forum nie wchodziłam bo aż mi serce pękało(od czasu do czasu jedynie)i kiedy tak porządnie posiedziałam ,któregoś dnia przygarnełam 2 chłopaków.To było silniejsze odemnie.I co?teraz mam 3 świnki i 7 szczurków i 2 córki...2 pokoje i Tż,który za nimi nie przepada ale toleruje i nawet czasem pomizia.

Mimo to dajemy rade...mała chodzi spać o 20 a szczuraski już czekają więc wieczorek dla ogonków.Wiadomo,że są dni kiedy nic mi się nie chce ale mam motywacje bo [anowie czekają na miche pyszności i mizianko a jak jest dzień,że czasu brak to jest ich tyle,że mają siebie i na pewno się nie nudzą.

Nie wiem co by się musiało stać bym musiała zrezygnowac skoro zaistaniała sytuacja zablokowała mnie tylko na miesiąc...chyba stan ciężko i to,że nie mogła bym się podnieść z łóżka aby się nimi zaopiekować.
Dla faceta Nigdy bym nie zrezygnowała z ogonów(chyba,że ze względów zdrowotnych).



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group