To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

Leczenie - Kastracja-samice

nimka - Pon Lip 08, 2013 00:27

najeli, ile cm ma te główne rozcięcie? te szwy co widać są rozpuszczalne czy nie (że do zdjęcia po kilku dniach, to wiem, widać ;) )? na 3 "supełki", tak? dziurki są 3? czy na samej skórze (najbardziej na zewnątrz) jest jedno rozcięcie, a kolejne 2 małe dziurki są w głębszych warstwach ciała (mięśnie, otrzewna)? jak głęboko zostaje ucięte przy trzonie macicy? tyle samo co przy tradycyjnej kastracji?

jak to się goi? nie ma powikłań? ile szczurów w ten sposób kastrowałaś? ile szczurów w ten sposób kastrował ten weterynarz?

na ile dni szczur dostaje antybiotyk i przeciwbólowy?

najeli - Pon Lip 08, 2013 08:47

to jest pani dr. Szymkowiak, przyjmuje na Armii Krajowej 85a. tu jest strona gabinetu: http://www.wet.zdrowie.wlkp.pl/
Wetka jest zaszczurzona tak w ogóle i ma stadko samców :)

ol., narkoza niestety tradycyjna i jak dla mnie to jedyny minus. robiłam tam 3 kastracje i 2 zabiegi wycięcia guzów, w tym jeden dwóch na raz. wszystkie zabiegi zakończyły się powodzeniem, nie było powikłań ani komplikacji, nie licząc problemów z wybudzeniem u Bójki, ale jak już pisałam kilka razy, Bójka jak była maleńka była niedokarmiona, za wcześnie oddzielona od matki itp. Jak do mnie dotarła ważyła tylko 55 g w wieku miesiąca i jest nieco "niedorozwinięta" i ma słaby organizm, jest za mała jak na dorosłego szczura itp. Myślę, że to z tego powodu. Będę miała ogromny dylemat co zrobić jeśli (odpukać!!!!) będzie trzeba ją kiedyś jeszcze operować...

nimka, obawiam się, że część Twoich pytań jest dla mnie zbyt szczegółowa, ale odpowiem co wiem.

główne rozcięcie ma ok 2-3 cm, mogę po południu w domu dokładniej zmierzyć. te szwy zewnętrzne nie są rozpuszczalne, to zwykłe zewnętrzne szwy. 3 supełki, 3 dziurki z każdej strony. na zewnątrz jest tylko to jedno rozcięcie.

w środku są dwa rozcięcia już pod skórą, nie pokrywają się z tym rozcięciem na plecach, są bardziej po bokach. ile tam jest szwów nie wiem. wyjęte jest z tego co zrozumiałam tyle samo co przy tradycyjnej kastracji. właśnie dlatego są te dwie dziurki, żeby dało się do wszystkiego sięgnąć, jedna z tej strony byłoby za mało.

gojenie - zajebiście. szwy super trzymają, żadna z dziewczyn mi się nie rozpruła mimo braku kołnierza.

Ja kastrowałam moje 3 dziewczyny obecne. Nie wiem ile razy wykonywała taki zabieg wcześniej, na pewno moje nie były pierwsze. Regularnie operuje tez inne małe zwierzaki, chomiki itp.

Antybiotyk - dostała tylko u weterynarza, taki długo działający. Przeciwbólowy dostaliśmy do dawania doraźnie, ale dałam jej tylko dwa razy - wieczorem po odebraniu jej i rano następnego dnia. Potem nie widziałam potrzeby, nie było żadnych objawów bólu.

ol. - Wto Lip 09, 2013 18:11

Najeli, dziękuję za to i pozwól, że pomęczę Cię jeszcze trochę na PW ;)
pszczoła - Śro Lip 10, 2013 22:42

Ja jestem ciekawa, jak się to ma do ropni pokastracyjnych? Do tej pory samicami się nie interesowałam, wiem że u samców się to zdarza (np jako skutek reakcji na szwy wewnętrzne). Ciekawi mnie, jak to jest u samiczek i czy taka metoda nie sprzyja powstawaniu takich ropni?
najeli - Czw Lip 11, 2013 08:28

mogę tylko powiedzieć - u mnie się nie zdarzyło. w sumie to żaden ropień mi się nigdy nie trafił (na szczęście).

spiszę sobie Wasze pytania i przy zdejmowaniu szwów mogę porozmawiać z wetką.

Selldine - Śro Paź 30, 2013 20:13

Nie wiem, czy to odpowiedni temat, jeżeli nie, to proszę o przeniesienie, gdyż nie znalazłam, a jest częściowo powiązany z tym tematem.
Otóż mam problem z moją najmłodszą szczurzycą (w lutym skończy rok). Od jakiegoś czasu niepokoiły mnie jej rujki. Przez jakiś czas nie ma ich wcale, później lecą serią jedna po drugiej. Raz trwa jakieś 6h (z widocznych gołym okiem objawów), innym razem nawet ponad 24h. Mimi często w czasie rujki robi się agresywna. Gania inne szczury(bynajmniej nie w celach kopulacji), atakuje alfę, przez co mam później to opatrzenia kilka ran na łysej dupce, nie daje się dotknąć (wiem, to normalne, ale w takim stopniu się nigdy nie spotkałam).
Inne moje szczury rujek nie mają prawie wcale, albo ja tego po prostu nie zauważam. U Łysolka widziałam może z 5 razy, u Lulu raz (ale może to mieć swoje podłoże w tym, co przeszła kiedyś), a Nestea jest po sterylizacji.
Ale do rzeczy. Nic oprócz tego się z nią nie dzieje, ale jest to uciążliwe i mamy zalecenie podawać jej w tych "złych" okresach neospazminę na wyciszenie.
Ostatnio pani weterynarz zaleciała nam USG, żeby zobaczyć, czy nie ma cyst na jajnikach i potem ewentualne cięcie.
Czy ktoś spotkał się z podobnym przypadkiem i może coś doradzić?

susurrement - Śro Paź 30, 2013 23:10

Selldine, tak, miałam taką szczurzycę - wykastrować i się nie zastanawiać.
Mao - Pią Lis 01, 2013 01:03

Selldine, ja mam u siebie podobny przypadek, z tym, że moja samica jest nabuzowana non stop, jeśli się znajdzie na wybiegu albo czuje np. na moich ubraniach inne samice. Rui jak dostała, to zachowywała się w ręku jak mydło, trudno było ją do klatki zanieść. Uspokaja się praktycznie tylko na spacerze i w swojej klatce - termin kastracji mamy umówiony...
O cystach i torbielach na jajnikach u nas też była mowa, ale my usg nie mamy - nie wytniemy, nie sprawdzimy :P

Selldine - Pią Lis 01, 2013 13:42

W takim razie i my umówimy się na zabieg.
Wcześniej było spokojnie, ale z coraz bardziej się pogarsza... Na rękach nie da się jej w te dni utrzymać, ba, złapać na wybiegu to już wyzwanie, bo nie przychodzi wtedy ani na wołanie, ani na dropsy, ani na zapach jedzenia, schowa się gdzieś, a od ręki ucieka. W klatce gania inne szczury i nie daje do siebie podejść, od razu atakuje (tylko do Nestea czasem się nadstawia wyginając w łuk). Na wybiegach też je gania i atakuje.
A co się dzieje dzień, dwa później? Istny anioł, śpi z innymi, iska, na ręce sama wskakuje, rozpływa się podczas głaskania, chce być w centrum uwagi, przychodzi na wołanie.
Czuję się jakbym miała dwa różne szczury w jednym.

AngelsDream - Pią Lis 01, 2013 15:44

Selldine napisał/a:
Czuję się jakbym miała dwa różne szczury w jednym.

Z punktu widzenia posiadacza samców mogę tylko powiedzieć, że hormony naprawdę potrafią dać im do wiwatu.

Selldine - Pią Lis 01, 2013 21:53

To jeszcze mam jedno pytanie, gdzie i do kogo najlepiej w Warszawie się udać?
I przy okazji na jaką cenę się szykować?

nimka - Pią Lis 01, 2013 23:36

Selldine napisał/a:
To jeszcze mam jedno pytanie, gdzie i do kogo najlepiej w Warszawie się udać?
I przy okazji na jaką cenę się szykować?

Ja swoje 3 samiczki kastrowałam u dr Ani Rzepki w PulsVecie.
Cena z narkozą wziewną ok. 220 zł +/-
Do tego osobno liczy się jedną wizytę kontrolną po zabiegu (jakieś nieco ponad 20 zł).

Ślicznie się goi, u moich szczurzyc żadnych komplikacji nie było.

W Ogonku drożej ;) I nie wiem kto tam teraz operuje...

Selldine - Pon Lis 04, 2013 21:18

Zapisałyśmy się na wizytę na piątek, więc zobaczymy, co nam pani doktor powie ;)
Emilia - Pią Lip 03, 2015 13:08

Co myślicie o kastracji samiczki w wieku 1,5 roku?
Szczerze mam traumę, gdyż moja jedyna samica, której nie kastrowałam na starość miała wycinane trzy guzy, ma przysadkę (choć ładnie reaguje na leczenie), mieliśmy też podejrzenie ropomacicza, co na szczęście okazało się mniejszą infekcją w pochwie, no ale plułam sobie wielokrotnie w brodę, że nie wykastrowałam jej nigdy. Dlatego teraz wszystkie moje szczurki staram się kastrować, oczywiście wedle możliwości w wieku optymalnym.. tyle że adoptuję teraz szczurzynkę starszą. Wiem, że kastracja w tym wieku już nie musi zapobiegać guzom listwy mlekowej i innym zmianom hormonalnym. Choć jakaś szansa jest, chyba? Na kastrację umówiła bym ją we Wrocławiu u polecanego Piaseckiego, na wziewie, ponieważ jeszcze jej nie mogę odebrać i zostanie na czas rekonwalescencji u swojej aktualnej mamusi.
Wiadomo, że eliminuje to wystąpienie schorzeń macicy, ale czy ryzyko operacji jest warte eliminacji tego ryzyka? Jakie macie doświadczenia, co o tym sądzicie?

Mao - Pon Lip 06, 2015 21:24

Emilia, kastrowałam samiczki w najróżniejszym wieku, jedna z nich ze spokojem miała 1,5 roku co najmniej i żyła u mnie jeszcze pół roku. Żadna z nich nie zapadła na guzy listwy mlecznej, nawet małe. Guzy przysadki to inna bajka, ale na ogół u moich kastratek w miarę znośnie się je leczyło.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group