To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

O szczurach ogólnie - Szczur laboratoryjny

AngelsDream - Pon Gru 05, 2011 11:35

Nisia, ale dla potrzeb osób niedoświadczonych lepiej nie pisać o tym, że sklepy bywają dobre, bo jednak większość - a teraz to częściej sieciówki jednak - nie ma nic wspólnego z dobre. Przy czym, może warto napisać jeszcze jeden artykuł, właśnie o tym, jak istotny jest socjal. Ja się do tego tematu przymierzałam, ale znów, ja patrzę przez pryzmat pracy ze szczurem, więc może się okazać, że napiszę mocno "skrzywioną" pracę.
Niamey - Pon Gru 05, 2011 12:10

ej, dziewczyny, naprawdę nie widzicie różnicy między sprzedawaniem zwierząt, a oddawaniem ich za darmo, bo komuś zrobiło się ich żal? ;) Rozumiem porównanie np. do zoologa, który nie ma zbytu i oddaje za darmo, ale twierdzenie, że wzięcie szczura z laba, to to samo, co kupienie w sklepie, jest czystą demagogią ;)

Można argumentować też, że np. Wistary to bardzo dobrze poznany szczep o stabilnej i przyjaznej psychice. A skoro ktoś na tyle się z nimi zżył, że nie chce usypiać, to najprawdopodobniej te szczury były przez niego/nią handlingowane przynajmniej w stopniu zapewniającym podstawowe oswojenie.

Ale nie o to chodzi - chodzi o to, że jeśli ktoś, np. pracownik labu zgłasza się ze szczurami, które chce uratować, to ciężko mu odmówić. I cały problem polega na tym, żeby nie brać wszystkich szczurów jak leci, tylko najpierw policzyć miejsca w potencjalnych dt , a potem wziąć dokładnie tyle szczurów, najlepiej najzdrowszych i najspokojniejszych, a nie chorych i agresywnych.

Sorgen - Pon Gru 05, 2011 12:22

Ale tu chyba chodziło o porównanie długofalowych skutków brania szczurów z laba albo kupowania z zoologa. A skutki są takie same czyli żadne lub wręcz zwiększają liczbę kolejnych szczurów w tych miejscach. Dlatego zgadzam się z Nisią.
Niamey - Pon Gru 05, 2011 12:36

nie mogę się z tym zgodzić. Owszem, branie szczurów z laba nic nie zmienia na lepsze, ale też nic nie zmienia na gorsze. Te szczury i tak zostałyby zabite, a nowe i tak zostaną wyprodukowane, jeśli będzie zapotzebowanie do badań. A w sklepie, gdyby wszyscy przestali kupować, to przestali by też produkować kolejne szczury.
Oli - Pon Gru 05, 2011 12:43

i też kwestia warunków - myślę, że jest tyle samo sklepów z dobrymi warunkami, co labów ze zlymi, czyli niewiele.
Nisia - Pon Gru 05, 2011 14:26

AngelsDream, ja osobiście, prywatnie, nie spotkałam się jeszcze z "dobrym" sklepem zoo. Tak jak piszesz - ciężko mówić o sieciówkach, że są dobre.
Raczej mogłabym uwierzyć, że gdzieś jest jakiś maniuni sklepik, gdzie właściciel stawia tylko na małe ilości zwierząt, z pewnych źródeł i na pełen ich socjal. Osobiście takiego nie spotkałam, więc dla mnie pozostaje w sferze bajek (acz ja kupuję od dawna tylko w planecie-zoo, więc nie jestem na czasie ;) ).
Ale jeśli nawet są takie sklepy, ktoś mało doświadczony i obeznany nie będzie umiał ocenić sklepu właściwie i da sobie wcisnąć każdy kit. Tak jak choćby samczyka nazwanego samiczką.
Dlatego lepiej omijać sklepy szerokim łukiem.
AngelsDream napisał/a:
Przy czym, może warto napisać jeszcze jeden artykuł, właśnie o tym, jak istotny jest socjal. Ja się do tego tematu przymierzałam, ale znów, ja patrzę przez pryzmat pracy ze szczurem, więc może się okazać, że napiszę mocno "skrzywioną" pracę.

W książce Debbie Ducommun o behawiorze szczurów jest napisane jak ważny jest socjal jeszcze za oseska. A także np. jak ważne jest dla szczura stado, jak ważne jest duże urozmaicenie urządzenia klatki, etc. A ja tę książkę posiadam ;) (Dla przykładu: bardziej urozmaicone środowisko szczura = lepiej rozwinięty mózg szczura.)
Niamey napisał/a:
ale twierdzenie, że wzięcie szczura z laba, to to samo, co kupienie w sklepie, jest czystą demagogią

Ale skutek jest ten sam. Ktoś na tym zyskuje. I jest to kasa. Sklep zarabia, lab nie wydaje na Morbital.
A do tego, ani w przypadku sklepu, ani w przypadku laba branie szczurów stamtąd nie hamuje "podaży". Wręcz ją napędza. W przypadku sklepu: są klienci, będą szczury. W przypadku laba: nie wydajemy na Morbital, możemy mieć więcej szczurów, większa grupa do testów, sam zysk.
Niamey napisał/a:
chodzi o to, że jeśli ktoś, np. pracownik labu zgłasza się ze szczurami, które chce uratować, to ciężko mu odmówić.

Jeśli ktoś wyniesie pod kurtką 5 szczurków do adopcji, to ok, nie czepiam się. Ale nie wierzę, aby jakiś pracownik był zakochany w 55 szczurkach ;) Toć to kosmos!
Zresztą, kiedyś na jakimś forum padło zdanie, że za każde zwierzątko z laba lab życzy sobie kilka złotych. Kilka złotych - ale zawsze.
"Szczurki wyciagnięte z lab" - ale nikt nie mówi, czy za darmo, oraz czy drogą oficjalną, czy drzwiami kuchennymi.
Niamey napisał/a:
I cały problem polega na tym, żeby nie brać wszystkich szczurów jak leci, tylko najpierw policzyć miejsca w potencjalnych dt , a potem wziąć dokładnie tyle szczurów, najlepiej najzdrowszych i najspokojniejszych, a nie chorych i agresywnych.

Albo najpierw zebrać zapotrzebowanie (są wszak ludzie, którzy kochają labiki i chcą mieć labika), a potem wziąć z laba tyle szczurków, ile jest chętnych. I tych najzdrowszych, najbardziej do ludzi.
Niamey napisał/a:
Te szczury i tak zostałyby zabite, a nowe i tak zostaną wyprodukowane, jeśli będzie zapotzebowanie do badań.

A w sklepie te, co się nie sprzedadzą, zostaną ubite dla gadów. Choćby dla tych znajdujących się w sklepie. A więc też marny ich los.
A nagle szczury nie przepadną ze sklepów, bo są w hurtowniach i farmach. A i węże też muszą jeść.
Oli napisał/a:
myślę, że jest tyle samo sklepów z dobrymi warunkami, co labów ze zlymi, czyli niewiele.

Ano. Życie szczurów w lab jest ustandaryzowane i zoptymalizowane. Na tyle, ile to możliwe, są zapewniane ich potrzeby życiowe. A że do tego czemuś służą.... sorki, ale zwierzęta laboratoryjne zawsze będą potrzebne, nie wszystko da się zrobić w próbówce.
Lab dba o zaspokajanie potrzeb życiowych zwierząt - sklep zoo często nie. Sklep dba o to, aby napchać jak najwięcej zwierząt jak najmniejszym kosztem.

Zwróćcie jeszcze uwagę na zdanie pituophisa. Szczury z lab nie mają nabytej odporności na patogeny występujące w naszych domach! A więc wyciąganie z lab jest czynieniem im krzywdy, ponieważ skazuje się je na łapanie różnych rodzajów infekcji i na chorowanie. A wiadomo, jak szczurki przeżywają wizytę u weta, jak nie lubią zastrzyków. To żywe zwierzęta, one mają swoje uczucia.
Już o wiele lepsze byłoby uśpienie. Strach wielki, ale jednorazowy. A nie ciągnący się tygodniami i miesiącami.

Bel - Pon Gru 05, 2011 14:30

jezu pierwszy raz się w 100% zgadzam z Nisią :lol:
Nisia - Pon Gru 05, 2011 14:31

Ano patrz Bel, miewamy punkty wspólne ;)

Jeszcze jedna drobna sprawa. Kiedyś obawiałam się zalewu szczurków rodowodowych (które, w moich oczach, nadal nie odbiegają znacząco "jakością" od kundelków odchowanych w domu, czyli z wpadek). Ale, jak zauważyłam, rynek się wykrystalizował: są tacy, co chcą tylko rodowodowe, tacy, co chcą tylko kundelki, i tacy, co chcą mieć takie i takie. I nikt sobie w paradę nie wchodzi, zarówno rodowodowe, jak i kundelki znajdują sobie domy. Czasem wczesniej, czasem później, ale znajdują.
Ale jak widzę hasło w stylu "55 labików" to aż cos mi się robi, bo wyobrażam sobie od razu, że 55 wpadkowców nie ma szans na domki zapchane przez labiki. Gdyby to było "5 labików", czy "10 labików" to byłoby co innego.

A co do osławionej interwencji majowej. Nie ma co z labem porównywać. Lab ma pieniądze na uśpienie swoich zwierząt - tam tamta osoba nie miała pieniędzy i ktoś by musiał zasponsorować Morbital (w ilości hurtowej).
Niektórzy usypiali ślepe mioty, ale, z tego, co pamiętam, to nie była kwestia "nadwyżki", tylko radosnego i bujnego chowu wsobnego.

Niamey - Pon Gru 05, 2011 14:43

Myślę jednak, że różnica jest zasadnicza - handel morbitalem nie jest istotnym elementem funkcjonowania laboratorium, a oszczędności poczynione w wyniku wydania szczurów nie są jakimś istotnym elementem budżetu. Czy gdyby szczury w labach były zabijane mocnym uderzeniem o kant stołu, to branie ich byłoby w porządku?

Swoją drogą, grupa ludzi, którzy mają labowe szczury o normalnej odporności, też jest chyba całkiem spora, czy tylko ja mam takie szczęście?

Tak czy siak - wyciąganie dzikich ilości szczurów z laboratorium mija się z celem, ale nie dajmy się zwariować i nie zaczynajmy pisać, że w zasadzie to to samo, co kupowanie słodkich szczurków dumbo w sklepie :?

Nisia - Pon Gru 05, 2011 14:48

Niamey napisał/a:
a oszczędności poczynione w wyniku wydania szczurów nie są jakimś istotnym elementem budżetu.

Tu by się przydała np. taka Oli, która, z racji bycia blisko tematu, pewnie wie, ile faktycznie kosztują materiały do uśpienia szczura.

Bel - Pon Gru 05, 2011 14:53

Nisia, przeważnie uśmiercanie w labie nic nie kosztuje. Ja już opisałam najczęstszą metodę uśmiercania i nie jest to morbital.
nezu - Pon Gru 05, 2011 16:20

Wiecie, tak szczerze, w jakim stopniu humanitarne jest zabieranie szczurów laboratoryjnych do domów prywatnych?

Osobiście znałam JEDNEGO szczura laboratoryinego który dożył spokojnej starości we względnym zdrowiu, reszta umierała w mniej lub bardziej "brawurowy" sposób, najczęściej na płuca/problemy z sercem, najczęściej długo przed drugimi urodzinami.
W jakim stopniu skazanie tych szczurów na życie na ciągłych zastrzykach, lekach, antybiotykach i probiotykach ma oznaczać szczęście lub zmniejszyć smutną dolę innych laboratoryjniaków? Odpowie mi ktoś z ratowaczy na to pytanie?

Biorąc szczury PO badaniach labo, ze sterylnych laboratoryjnych warunków tak naprawdę im nie pomagamy, przynajmniej moim zdaniem.
Pomagamy może sobie i swojemu dobremu samopoczuciu, a to już jest egoizm, a nie działanie na rzecz dobra zwierząt.

Dori - Pon Gru 05, 2011 16:25

Ja mam jednego labika z krakowskiego laba, z adopcji SPSu. Przynajmniej tak mnie informowano, że to labik. Czarny kaptur, tak zwana wówczas "krówka". Ma teraz dwa lata i około dwóch miesięcy, nigdy nie chorował... Tak czytam ten temat i zastanawiam się, na ile prawdziwe jest jego pochodzenie.
nezu - Pon Gru 05, 2011 16:27

Nie wszystkie szczepy laboratoryjne są trzymane w warunkach sterylnych, należy o tym pamiętać.
Są szczepy kapturowe, brown norwaye też nie są tak podatne na choroby płucne jak labowe albinosy. Chyba po prostu albinosy z labo są najpopularniejsze jako obiekty badań bakteriologicznych i pokrewnych, a więc hodowane w odpowiednich warunkach do tego celu.

To tak coby.

Puściłam skrót myślowy, faktycznie laboratoryjniaki z problemami zdrowotnymi które znałam w stu procentach były albinosami.
To w sumie ciekawe zagadnienie...

Brown norway miały problemy behawioralne i przystosowawcze, kaptury z innego szczepu są chyba najmniej problematyczne.

<edit>
I tak gwoli wyjaśnień.
Albinosów wyciąganych z labo jest wielokrotnie więcej niż "kolorowych" szczepów, a to one są najbardziej problematyczne.

Nie twierdzę, że te szczury są mniej warte czy nie zasługują na inne życie, twierdzę natomiast (i tu będę się upierać), że wyciąganie ich z laboratorium nie ma wiele wspólnego z poprawieniem ich losu.

Anonymous - Pon Gru 05, 2011 16:55

no właśnie mi nerwy puściły z tego powodu - jaki sens długoterminowy ma "ratowanie" albinosów z laba i zapychanie nimi potencjalnych domów? to mnie ubodło i popchnęło do zapoczątkowania tej dyskusji.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group