Archiwum - Psiaki X
sachma - Nie Mar 27, 2011 10:37
Ninek, ale tam była "moja" Dudzia... więc musiałam siedzieć w temacie żeby wiedzieć co się z nią dzieje... bo wydzwanianie po osobach biorących udział w akcji wydawało mi się nie na miejscu.. zadzwoniłam dopiero w ostateczności, kiedy już nie mogłam wytrzymać braku sprawdzonych informacji i jak się doczytałam podejrzeń że Dudzia nie żyje..
Ninek - Nie Mar 27, 2011 10:48
sachma, w takim razie rozumiem.
Ja sie w sumie dziwie, że na dogo tak łatwo przekazują psy do hotelików/płatnych dt.
Często osoby ogłaszające sie jako taki hotelik nawet nie wrzucają choćby jednego zdjęcia z tego swojego 'hoteliku'. Nie oddałabym psa w takie niewiadome.
sachma - Nie Mar 27, 2011 11:00
ja oddałam, bo nie ja załatwiałam.. nie siedzę w tych tematach.. byłam tam, psy w domu, wydawały się być zadbane... biednie było to biednie, ale pomyślałam że przy tylu psach sama zamieniłabym podłogę na linoleum i kafle, zwłaszcza że w domu dużo staruszków nie trzymających moczu.. Mam nadzieję że to już będzie ostatni DT dla Dudzi, bo jedzie do Krakowa niedługo.. jeśli za rok nadal będzie szukać domu to ją wezmę.. chociażby na kilka miesięcy.. ale mam nadzieję że unormujemy sprawę z uszami i będzie można ją wyadoptować do dobrego domu..
agacia - Nie Mar 27, 2011 11:06
Tez tego nie rozumiem. Wizyty przedadopcyjne robia a hotelikow czy DT nie sprawdzaja. Czy zbiorki pieniedzy na niesprawdzone cele. Pamietam jak raz byla sprawa z dziewczyna ktora sciagala zdjecia psow gdzies ze Stanow, dopisywala swoje historie i zbierala na nie pieniadze, a ludzie jej wplacali na konto. Albo daja ludzie psy do hoteliku a potem wilka akcja zabierania psow bo psy w klatkach siedzialy, ale nikt sie wczesniej nie kwapil by sprawdzic warunki jakie tam sa.
Ninek - Nie Mar 27, 2011 11:16
agacia, no właśnie. Wg mnie takie hoteliki czy dt powinny być regularnie sprawdzane.
Skoro sie za to płaci, to ma sie prawo wymagać również kontroli warunków zwierzaków.
Mi sie marzy taki niewielki hotelik dla mniejszych psów
To chyba nie jest normalne, że im więcej mija czasu od mojego pogryzienia, tym mój lęk względem dużym psów sie coraz bardziej nasila?
sachma - Nie Mar 27, 2011 11:28
Ninek, ja po pogryzieniu przestałam się bać - paradoksalnie zdałam sobie sprawę że wiem jak się zachować i nic groźniejszego mnie już nie spotka lęk był przez pierwsze 3dni ale 4dnia wróciłam pracować z tym samym psem.
Ninek - Nie Mar 27, 2011 11:46
sachma, ale byłaś mocno ugryziona?
Mi niewielkie capnięcia nie przeszkadzają, wiele razy byłam skubnięta.
Od incydentu z Kaziem minęło 7 miesięcy. Dłuuugo leczyłam ręke, faszerowałam sie antybiotykami, nie obeszło sie bez chirurga i czyszczenia rany, bo miałam ropień w ręce. Ogólnie nacierpiałam sie przy tym mocno. Tydzień w ogóle nie używałam ręki, kolejne 2 tygodnie bolało przy każdym mocniejszym ruchu (podnoszenie czegokolwiek nie wchodziło w gre).
Początkowo sie nie bałam, choć nabrałam dystansu. A wczoraj odkryłam, że to cały czas we mnie siedzi. Chciałam zmierzyć obwód szyi dużemu psu, trzymanemu przez inną osobe. I momentalnie całe wydarzenie z Kaziem śmignęło mi przed oczami (rzucił sie na mnie jak zakładałam mu obroże)
sachma - Nie Mar 27, 2011 12:51
Ninek, czyli byłaś w gorszej sytuacji, ja miałam powbijane zęby, rana nie była szarpana i tydzień antybiotyków wystarczył, leczyło się kilka tyg, ale po dwóch już było cacy i można było chodzić bez opatrunku.. on mnie po prostu bardzo mocno chapnął, ja ręki nie wyszarpywałam tylko naparłam na niego, on się spłoszył i puścił. tylko że wiesz, to niby mój pies więc ciężko by było żebym zaczęła się go bać - raczej dostałam kopa do większej pracy
Ninek - Nie Mar 27, 2011 13:01
sachma, no ja nigdy bym nie przypuszczała, że moge sie jakiegokolwiek psa bać. Od dziecka podłaziłam do każdego napotkanego na swojej drodze i nigdy sie nie bałam.
A Kazik dłuuugo śnił mi sie po nocach no i jak widać nadal sie nie wyleczyłam z tego strachu. A dopóki tego nie zrobie - moge sie pożegnać z pracą z połową psów w przytulisku. Bo one idealnie wyczuwają, że ktoś sie boi.
Dziwne jest też to, że suk sie nie boje, nawet dużych
Sysa - Nie Mar 27, 2011 20:38
W szetlandach ostatnio wyszła brzydka sprawa z pewną fundacją, która "uratowała" psy z pseudohodowli, w tym szetlandkę. Psina miała tatuaż w uchu, znaleźli się wlaściciele, którym psa z podwórka ukradziono, ale...
Prezesowa kręciła, była chamska, odwlekała, żądała pieniędzy, a w koncu stwierdziła, że psa (nazwanego Lassie...) zostawia u siebie.
Kobieta prowadzi też hotel dla zwierząt.
A te psy z pseudohodowli były na morusku ogłaszane z ceną nie 1zł, ale do uzgodnienia...
I też jest domem tymczasowym, ale wizyty są tylko po wcześniejszym uzgodnieniu (tak samo nie zgadzała się by właścicielka suczki przyjechała po nią osobiście, koniecznie musiał to byś samochód kogoś z fundacji, zeby wziąc kasę "za paliwo")...
yoshi - Nie Mar 27, 2011 21:10
Znam hodowczynie fila brasileiro, której szczeniak trafił do rodziny nie pamiętam z jakiego miasta, której podczas spaceru młody pies uciekł, znaleziono go w schronisku (też nie pamiętam dokładnie miasta) które nie chciało psa wydać, oficjalnie go w schronisku nawet nie było, bo schronisko chciało psa sprzedać
nezu - Nie Mar 27, 2011 21:32
Sysa, czy właściciele tego sheltie spisywali z hodowcą umowę?
Czy posiadają zdjęcia psa?
Nie wiem, ja bym się o cudem odnalezionego zwierzaka wykłócała do skutku, mam wrażenie, że i sprawa sądowa by była gdyby "azyl", jakikolwiek, odwalił taki numer.
W ogóle wkurza mnie taka pazerność schronisk i azylów. Rozumiem że muszą znajdować fundusze na inne psy, ale sytuacja taka jak opisana przez Sysę czy yoshi to już po prostu przekręt, albo i zwykła KRADZIEŻ.
W takim momencie nie są lepsze od najgorszych pseudohodowli. Tyle.
Sysa - Nie Mar 27, 2011 22:14
nezu, to suczka ukradziona wprost od hodowczyni. Są zdjęcia suczki, rodowód z numerem tatuażu z ucha.. Wręcz pewne jest, ze to ta suczka. A hodowczyni i tak stwierdziła, że chce suczkę przygarnąć gdyby nie była to jej suczka, zgadza się na sterylizację, pokryje koszty leczenia itp.
Na razie dziewczyna przeżywa załamanie, bo robiono jej tyle czasu nadzieję, źle traktowano, a na koniec coś takiego... Sprawa wciąz trwa.
A jeszcze ktoś znalazł o prezesowej tej fundacji link, którego otworzyc nie mogę, ale z tego co ludzie piszą, wynika, ze baba miała wcześniej schronisko zamknięte po jakiejś kontroli (branie kasy za psa i pozbywanie się go?), ale otworzyła nowe podpisując z tą sama gminą umowy...
Myślę, że jednak sprawa gdzieś trafi...
Afera1 - Pon Mar 28, 2011 16:41
Ninek fajną ma paczkę ta Twoja koleżanka, ale wilczaka tam nie widzę. Czy ja wiem czy te psy tak diametralnie się różnią (chodzi mi o DC i AST)... ? Obydwa psy bojowe, można się z nimi bawić się w obronę sportową, PT, pit bull show (weight pulling, springpole, tug of war itp)... tyle, że AST-y całe życie się cieszą do wszystkiego, bardzo pozytywnie nastawione do świata psy, całe życie dla nich jest zabawą a DC są poważne i jednak niezbyt ufne wobec obcych. W sumie z wilczakiem też dałoby radę się bawić w IPO i PT więc może dałoby się je zgrać. Bo tak trzymać psy dla hecy bo "właścicielka ma taki kaprys i niech sobie pieski wszystkie razem biegają po podwórku" to jest bez sensu...
KaTasia w takim razie więcej ruchu Wam potrzeba. Mam nadzieję, że pomoże. Moja sunia jest po sterylce i ostatnio schudła zamiast tyć. A je tyle samo tylko więcej ruchu ma.
PS Nie nadążam za dyskusją. Zawsze muszę się cofać kilka stron wstecz.
AngelsDream - Pon Mar 28, 2011 16:49
Aferson, prawda. Myk, że wilczak szybko łapie kontakt z psami, a potem pada mu socjal i zaczynają się jazdy. Jest już kilka przypadków, gdzie ludzie wychowywali psa bardzo pozytywnie, przychodził moment i pies np. zaczynał się bać ludzi albo czegoś innego... Wiem, co mam w domu. Ja wilczaka nikomu nie polecę, ale też na tym etapie nie odradzę, Baaj to jednak Baaj. Wykastrowany, tonowany przez Celara, wbrew pozorom dość stabilny, gorzej, jeśli ktoś trafi drugi koniec skali...
|
|
|