Archiwum - Koty vol. II
Aleks1 - Śro Sie 26, 2009 18:28
| idaa napisał/a: | | Aleks1 napisał/a: | Pierwszy raz słyszę że koty urodzone na wsi są kotami wychodzącymi na dwór |
O matko A niby gdzie siedzą? Wszystkie koty wiejskie, jakie znam raczej rzadko wchodzą.
| Aleks1 napisał/a: | | Ja mam dwa koty uratowane ze wsi |
To koty ze wsi trzeba ratować? Teraz jest raczej tendencja do przywracania zwierząt naturze (przynajmniej tych dzikich), wywiezienia do miasta raczej nie nazwałabym ratunkiem Zamknięte w czterech ścianach, często bez możliwości wyjścia nawet pod opieką, całe dnie czekające na powrót opiekuna z pracy. Tak często wygląda "cudowne, szczęśliwe" życie kota w mieście. |
Uratowałam młodszą przed utopieniem,a starsza o mało nie zdechła z głodu
AngelsDream - Śro Sie 26, 2009 19:38
A ja dziś miałam styczność z dziwną sytuacją. Szłam z Celarem, na przełaj trawnika maszerował koleś, położył coś białego na trawie, odszedł i to woła. Myślałam, że pies, ale to był kot. Przerażony, spięty kot. Celar nawet go nie zauważył, a jeśli nawet, to był grzeczny. Popatrzyłam sobie chwilę, bo psisko przy okazji załatwiało grubszą sprawę, zaraz sprzątnęłam, a pan wrócił po kota, założył mu szelki i na rękach zaniósł w miejsce, do którego go wołał. I do tej pory mam zagwozdkę: co autor miał na myśli? Ktoś ma jakiś pomysł?
Fea - Śro Sie 26, 2009 19:53
Gość najpewniej uczył kota przyłazić na zawołanie, żadna filozofia. A że kiepsko, to inna sprawa.
AngelsDream - Śro Sie 26, 2009 20:01
Fea, na to nie wpadłam. Zastanawiałam się tylko, jakim cudem ten kot nie ucieka na najbliższe drzewo. Selawi była mniej przerażona pierwszym spotkaniem z Baajem.
Fea - Śro Sie 26, 2009 20:17
Bał się ruszać może...
pituophis - Śro Sie 26, 2009 20:31
Jeśli ktoś uważa, że statystyczny pies i kot wiejski mają się dobrze, to chyba nigdy nie był na wsi.
Od możliwości wychodzenia ważniejszy jest dla kota spokój, zapobieganie pasożytom i chorobom, kastracja, właściwy pokarm, opieka właściciela. Można łatwo tego dowieść porównując stan i długość życia kotów chowanych w różnych warunkach.
99% zwierząt na wsi ma opiekę niewłaściwą lub żadną.
Mój kot wychodzi do ogródka, pod kontrolą. Druga kotka jest wolnożyjąca ale coraz bardziej się udomawia. Gdyby nie fakt, że mieszkam w spokojnej okolicy, koty trzymają się domu, a do najbliższej ulicy jest kilkaset metrów - żadne nie miałoby możliwości wyjścia.
AngelsDream - Śro Sie 26, 2009 20:41
Fea, na pewno. Ale nie wiem - tam zaraz biegały luzem duże psy. Ja bym się bała psa puścić, a co dopiero kota. Pomijam jezdnię w pobliżu. Wyobraźnia boli. Ale nie mogłam podejść, bo musiałabym z Celarem, więc bym jeszcze tylko zaszkodziła.
idaa - Śro Sie 26, 2009 21:20
pituophis ja wcale nie jestem zdania, że wszystkie mają tak cudownie. Zdaję sobie sprawę z tego, że tak nie jest i w wielu wsiach jest daleko do ideału. Taka jest niestety polska rzeczywistość. Ale wydaje mi się, że nie można popadać ze skrajności w skrajność. A mieszkanie to wcale nie terytorium, tylko taka większa klatka, coś jak kojec dla psa. Dajemy kotu jedzenie, zabawki, miłość - zgoda. | pituophis napisał/a: | | Od możliwości wychodzenia ważniejszy jest dla kota spokój, zapobieganie pasożytom i chorobom, kastracja, właściwy pokarm, opieka właściciela. |
Według nas jest ważniejsze, według ludzi (tu na alloszczurze, bo na miau wcale takich radykalnych poglądów na te sprawy nie mają ) , ale czy kot sądzi tak samo? Moja Kociambra nie jest puszczana, ale jestem pewna, że przy pierwszej okazji zwiałaby z domu, chociaż tu ma szeroko pojęty dobrobyt.
Devona - Śro Sie 26, 2009 21:48
| idaa napisał/a: | | Moja Kociambra nie jest puszczana, ale jestem pewna, że przy pierwszej okazji zwiałaby z domu, chociaż tu ma szeroko pojęty dobrobyt. | Idaa, część dzieci w takiej sytuacji też zwiałaby z domu, ale nie wynika z tego, że zabranianie takich zachowań jest krzywdzące. Taka reakcja wynikają raczej z ciekawości świata. | idaa napisał/a: | | A mieszkanie to wcale nie terytorium, tylko taka większa klatka, coś jak kojec dla psa. Dajemy kotu jedzenie, zabawki, miłość - zgoda. |
| idaa napisał/a: | Według nas jest ważniejsze, według ludzi (tu na alloszczurze, bo na miau wcale takich radykalnych poglądów na te sprawy nie mają ) , ale czy kot sądzi tak samo? | Tutaj właśnie myślisz "po ludzku" . Sądzisz, że kot czuje się w mieszkaniu zniewolony, a ja w to wątpie. To nie człowiek, nie przeprowadza filozoficznych rozważań takich aspektów swojego życia. Poza tym mieszkanie to nie kojec . Na wolności koty polują na ograniczonym obszarze, nie latają gdzie się da. Mają swoje terytorium i trzymają się go, dodatkowo broniąc doń dostępu. Poza tym te koty, które towarzyszą ludziom, to zwierzęta domowe, mieszkanie z człowiekiem sporo zmieniło w ich zachowaniu.
idaa - Śro Sie 26, 2009 22:02
| Devona napisał/a: | | Poza tym te koty, które towarzyszą ludziom, to zwierzęta domowe, mieszkanie z człowiekiem sporo zmieniło w ich zachowaniu. |
Ależ ja się z tym zgadzam. I na pewno będzie to bardziej widoczne u kotów rasowych, które od pokoleń rodzą się i wychowują wyłączne w domu. Taki kot na pewno jest szczęśliwy w domu, bo innego świata po prostu nie zna. Ale wydaje mi się, że troszkę inaczej ma się sprawa charakteru tych kotów dziko, wiejsko, czy jak to tam nazwać, urodzonych.
pituophis - Śro Sie 26, 2009 22:42
Koty rasowe niewychodzące z domu to tak naprawdę 100 lat. Naprawdę uważasz, że to coś zmienia w porównaniu z dobrymi 7000 lat od udomowienia kota?
Koty rasowe w większości pochodzą od nierasowych, wyróżniających się jakimiś tam cechami, lub są rasami naturalnymi (siby, angory i kilka innych). Często te rasy są bardzo młode.Czy jeśli złapię 30 kotów wiejskich i zacznę hodować jako "wiejskie koty polskie", to staną się automatycznie niewychodzące?
Devona - Śro Sie 26, 2009 22:43
| idaa napisał/a: | | Ale wydaje mi się, że troszkę inaczej ma się sprawa charakteru tych kotów dziko, wiejsko, czy jak to tam nazwać, urodzonych. | U mojej teściowej jest kotka zrodzony dziko i wiejsko , która później zamieszkała w mieście i panicznie nie chce wychodzić z domu. Próbowali go nawet wynosić poza klatkę schodową, bo dostał szelki i smycz, ale kotka natychmiast zmykała do środka, przy czym lubi wyjść sobie na klatkę schodową, pospacerować po piętrach i nasikać sąsiadom na wycieraczkę , ale szybko wraca i nigdy nie wychodzi na dwór.
Mój Elmo urodził się na działce i tam wychował, jest tutaj około miesiąca i kompletnie nie interesują go otwarte drzwi, nie siedzi też w oknie etc. Za to Gizmo od razu wybiegłby na klatkę schodową czy skoczył przez okno , ale taka już jego natura, gdyby nie ta straszna chęć eksploracji, to nigdy nie trafiłby do nas (uciekł sąsiadom z tego samego bloku, którzy przygarnęli Gizma i jego brata).
Nie ma podziału na koty urodzone i wychowane na wsi czy w mieście, istnieje za to ogromna różnica między kotem, który od urodzenia żyje dziko (czy to w mieście, czy na wsi), a takim, który wychował się z człowiekiem. Tego pierwszego typu nie wolno udomawiać! Czytałam gdzieś, że jeśli proces oswajania nie zostanie przeprowadzony przez ukończeniem przez takiego dzikusa 12 tygodni, to już po ptokach.
Kot może być bardzo szczęśliwy w mieszkaniu, nawet taki, który wcześniej był wychodzący. Po pierwszych spacerach Gizmowi zdarzało się siadywać na parapecie i zawodzić, w końcu na dworze było tyle ciekawych rzeczy , ale po kilku dniach zapominał o obowiązku umarwiania się. Teraz od dawna nie wychodzi, bo jesteśmy w trakcie szczepień Elmo i nie chcę, żeby przyniósł coś, czym mógłly małego zarazić, poza tym Gizmolec nie wiadomo skąd nabawił się niedawno świerzbu w jednym uchu, na szczęście sytuacja już opanowana. Naprawdę nie cierpi z tego powodu, nie wyje w oknie, po prostu zapomniał. Ma w domu tyle atrakcji, zabawek, drugiego kota , że naprawdę jest mu dobrze "w zamknięciu". Aha, Gizmo też zrodzony na wsi .
Oli - Śro Sie 26, 2009 22:45
| pituophis napisał/a: | Od możliwości wychodzenia ważniejszy jest dla kota spokój, zapobieganie pasożytom i chorobom, kastracja, właściwy pokarm, opieka właściciela. Można łatwo tego dowieść porównując stan i długość życia kotów chowanych w różnych warunkach.
99% zwierząt na wsi ma opiekę niewłaściwą lub żadną.
| Przepraszam, że tak się wproszę tutaj z psim przykładem, ale zawsze mnie powala na łopatki tekst, że psu można dawać resztki z obiadu, bo przecież na wsi psy tak żyją... Oczywiście, świnie też na zlewkach żyją.
Fea - Czw Sie 27, 2009 06:51
Na wsi w ogóle jest masakra, wiem, co mówię. Tu w Pleasantville (znaczy się na mojej nowej prowincji) jest znośnie, no ale to Pleasantville, za to gdy po raz pierwszy pojechałam do rodziców byłego na wieś i zobaczylam, w jakich warunkach trzymają zwierzęta (kot latający po podwórku z jakąs egzemą i ze złamaniem otwartym łapy oraz dwa psy na łańcuchach, z czego jeden na metrowym, wyjące do siebie po dwóch stronach domu), to jeszcze tego samego dnia błagałam go, żebyśmy stamtąd spieprzali jak najprędzej. I taki koszmar naprawdę nie jest rzadki.
A, dodam, że wyekspediowanie owego kota do weterynarza stało się możliwe dopiero wtedy, kiedy facet zapowiedział, że rodzicom kasę obetnie, a i tak cholernie się wstydzili przed sąsiadami, że do kota ściągają lekarza, bo kot to nie krowa.
Bernadeta - Czw Sie 27, 2009 08:36
| Devona napisał/a: | idaa napisał/a:
Moja Kociambra nie jest puszczana, ale jestem pewna, że przy pierwszej okazji zwiałaby z domu, chociaż tu ma szeroko pojęty dobrobyt.
Idaa, część dzieci w takiej sytuacji też zwiałaby z domu, ale nie wynika z tego, że zabranianie takich zachowań jest krzywdzące. Taka reakcja wynikają raczej z ciekawości świata. |
Jakieś dziwne to porównanie: dziecko /człowiek/ i kot /zwierzę/,zwłaszcza,że kawałek dalej piszesz,że nie należy w przypadku kota myśleć jak o człowieku a więc w kategoriach myślenia "po ludzku":
| Devona napisał/a: | idaa napisał/a:
Według nas jest ważniejsze, według ludzi (tu na alloszczurze, bo na miau wcale takich radykalnych poglądów na te sprawy nie mają ) , ale czy kot sądzi tak samo?
Tutaj właśnie myślisz "po ludzku" . Sądzisz, że kot czuje się w mieszkaniu zniewolony, a ja w to wątpie. To nie człowiek, nie przeprowadza filozoficznych rozważań takich aspektów swojego życia. Poza tym mieszkanie to nie kojec . Na wolności koty polują na ograniczonym obszarze, nie latają gdzie się da. Mają swoje terytorium i trzymają się go, dodatkowo broniąc doń dostępu. Poza tym te koty, które towarzyszą ludziom, to zwierzęta domowe, mieszkanie z człowiekiem sporo zmieniło w ich zachowaniu. |
Wg mnie : Tofik i jemu podobne koty zarówno urodzone na wsi jak i w mieście, to tak jak zamykanie dzikiego zwierzęcia w klatce.Przystosuje się,bo musi.
Jak ktoś ma ochotę "więzić " kota w imię tego co nazywa: "kocie szczęście" to ok.Ja na szczęście mam możliwości,żeby dać Tofikowi to co dla niego ważne: wolność.Nie mam zamiaru znosić jego płaczu ,pomrukiwań,miauczeń,szukania dziury do wyjścia,bo znosiłam to cierpliwie pół roku - do kastracji. On nie zapomniał świata w którym żył i jeśli nie zapomniał tego przez pół roku to nie zapomniał by wcale.Zwłaszcza,że przychodzą na mój balkon inne koty,a on za szybą widział je.Nikt mi nie powie,że w tej sytuacji można powiedzieć: szczęściem dla Tofika są cztery ściany mieszkania,albo puszorki.
W puszorkach groziło uszkodzenie kota : szarpał,wyrywał się i przeraźliwie miauczał.Pewnie ktoś w końcu zainterweniował by w TOZie,że męczę kota.
Rzeczywiście na forum miau różnie patrzą, w każdym razie ja nie spotkałam się z nieprzyjemnym przyjęciem.Zresztą część użytkowników forum miau też wypuszcza swoje koty na dwór jako koty wychodzące i wcale nie pod opieką właściciela,bo po prostu są to koty które nie nadają się do trzymania w czterech ścianach.
|
|
|