Archiwum - Psiaki vol. II
Anonymous - Czw Maj 08, 2008 19:12
Angels, dawaj, tonący brzytwy się chwyta...
ja już nie mam pomysłów, wszystko, co sprawdzało się przy Iskrze, przy Muszonie jest o kant tyłka rozbić.....
AngelsDream - Czw Maj 08, 2008 22:58
mataforgana, to tak...
Jeżeli pies nie wraca, to się go nie spuszcza, bo tylko pogarszasz sytuację. Linka, linka i jeszcze raz linka. Staraj się wołać psa, jak jesteś pewna, że wróci - inaczej tylko psuje się przywołanie.
My z BB pracujemy metodą lekkiego szarpnięcia. Jak on coś zobaczy i widać, że ma nas gdzieś, to lekkie szarpnięcie linki + jego imię. Jak się nie odwraca sekunda przerwy i znowu, aż pies zwróci uwagę. Jak tylko na nas spojrzy zaczynamy go chwalic i wołać - do tej pory dwa razy musiałam szarpnąć tylko od kaczek.
Jak ciągnie, ty stajesz. Póki nie zluzuje nie idziecie dalej. Można pomyśleć o łańcuszku dla niej, ale tego to już trzeba umieć użyć tak, żeby działało, a nie tylko dławiło psa.
A skacze tez na ciebie? Jak tylko próbuje to dajesz jej "fe" sekunda przerwy i siad. Niech nauczy się, że przed ludźmi się siada - Baaj właśnie tak wymusza od ludzi smakołyki. Siada i borderuje [czyli poprawia siad do perfekcji]
Z dziećmi taka sama metoda jak z Baajem na psy - ma się odwołać zanim jeszcze podejdzie, czyli znowu linka, lekkie szarpnięcie i jak tylko się odwróci i zacznie iśc do ciebie pochwała.
Co do oddawania jedzenia. No cóż, tu już by się przydał trener. Gdyby chodziło o osobę dorosłą, to powinna podchodzić i zabierac do skutku, ale dziecko... Mucha już zlapała, ze warczenie działa i raczej sama się nie naprawi, a klapsy tu nie pomogą.
Co do siły szarpnięcia i w ogóle samej techniki, to trenerka zapięła mi linkę w pasie i na mnie pokazywała, jak bardzo psa boli, gdy właściciel go odciąga i jaka jest różnica, gdy jest to krótkie szarpnięcie. Dosyć pamiętna lekcja.
Co do łapy - jakiej metody używasz?
Eh, ciężka noc przed nami...
zasadzkas - Czw Maj 08, 2008 23:11
| Lama napisał/a: | | AngelsDream napisał/a: | | Ja na polach obserwuję, że często suki mają do siebie większe 'ale' niż psy. Ale może to pozory. |
Nie wiem czy pozory, do mojej suki startują praktycznie non stop inne suki, do tego stopnia, że ludzie na spacerach już z daleka drą się z pytaniem "piesek czy suczka?" i przy odpowiedzi "suczka" zmieniają trasę, żeby laski się nie pogryzły. Kiedyś miałam psa i nie zauważyłam, żeby psy się atakowały bardziej niż suki - wręcz przeciwnie, one wolały się nawzajem gwałcić niż gryźć czy na siebie warczeć... To chyba jak u ludzi - baby w skupiskach są wredne i złośliwe, faceci wolą się razem zabawić.;) Całe szczęście, że mam boską sukę, która olewa i omija wszystkie inne psy; czasami mi się wydaje, że ona uważa się za człowieka i psy traktuje jak niższy gatunek...;] |
Niedawno na spacerze na łąkach szłam sobie z Milwuchą a przed nami dwoje ludzi z psami. Pani odwraca się do mnie i pyta: piesek, czy suczka? Ja, że suka, a ona na mnie z mordą, że czemu się nie pytam z daleka, bo ona też ma sukę i tak się nie robi. To jej grzecznie tłumaczę, że moja suka się nie gryzie z sukami, to co się mam pytać. Ona na to, że nie ma reguły (to o co się na mnie darła?). Dodałam, że suka moja jest po profesjonalnym szkoleniu i przychodzi na zawołanie. Kulturalnie zrobiłam z niej idiotkę, bo musiała przyznać, że, owszem, jakieś reguły są, ale dla każdego psa inne i to właściciel psa musi o to dbać. Jak widzę człowieka dorosłego, na oko odpowiedzialnego (no, wystarczy nie dzieciak albo karczycho z bulowatym), to lekko zakładam, że idąc z psem luzem wie, że ów pies może być luzem. Jeśli nie może, to jego obowiązkiem zasranym jest orientować się w sytuacji. Tak samo moim i robię to. Wzburzyłam się nieco.
Milwa najbardziej lubi się z sukami ganiać do upadłego po prostu. A startuje do psów wg zupełnie innego klucza niż płeć i ja go znam.
Dagus - Czw Maj 08, 2008 23:34
| mataforgana napisał/a: |
i jeszcze ostatnia rzecz - Mucha daje mi ze sobą robić wszystko. mogę jej wyjąć żarcie z pyska i nawet nie piśnie. natomiast ostatnio, w domu, moja Ewa podeszła do niej kiedy Mucha stała przy misce. Mucha warkneła na małą, mała się przestraszyła. i teraz, jeśli Mucha coś szamie, a Ewa jest w pobliżu ( nie próbuje jej zabrać jedzenia, wystarczy, że stoi niedaleko psa ) to Mucha warczy i szczeka i bynajmniej nie są to żarty. już mnie tak wnerwiła, że dostała klapa w dupsko ze 2 razy. i dalej robi to samo.
|
Meta niestety na wlasnej skorze przekonalam sie jakto wygląda. Jak była u mnie, zeby sie nie nudzila przynioslam jej z miesnego takiego dużego gnata bez miesa prawie. Z obcowania z wlasnymi psami wiem, ze jak nie ma potrzeby to nie zabierac bo to rodzi tylko brak zaufania. Wiec Belli zazwyczaj wyciagam z mordy tylko niepozadane gnaty spacerowe - bez problemu zmiazdzylaby mi przy tej operacji reke ale jak do tej pory grzecznie to znosi Więc dałam Muszy tą kość a ta idiotka rzuciala sie na mnie jak przechodzilam obok niej z pol metra idąc do kuchni. Nawet do niej nie złam, tylko obok. I ja wiem, ze to takie warczenie na serio, bez jaj. Zgłupiałam i nie wiedzialam jak mam zareagowac. Krzyk nic nie dał, wszystkie be i fe tez. W koncu odciagnelam jej uwage czyms i zabralam. Mucha natychmiast przeistoczyla sie w slodkiego szczeniaczka. Ja mysle ze to siedzi w niej bardzo głeboko jako nalecialosc życia na ulicy. I nie mam pojecia co nalezałoby z tym zrobic. AngelsDream moze zapytaj na szkoleniu co by proponowali co?
Z wszystkimi pozostalymi problemami mozna walczyc. I popieram AngelsDream linka to zbawienny pomysl. Do momentu kiedy pies nie zrobi sie cwany i jak tylko poczuje ze linka juz nie dynda u obrozy to przeistoczy sie w potwora
a jesli chodzi o skakanie moze kantar by pomogł? wiesz wtedy jak ona skacze a ty ja delikatnie szarpniesz to odwraca sie automatycznie w twoja strone glowa a za glowa idzie cala reszta. Mucha jest bystra i na pewno złaczy do kupy chec skoku z niemilym szarpnieciem. Oczywiscie najlepiej cwiczyc to wykorzystujac znajomych, bo an spacerze to musisz ja szarpnac nie tylko wtedy gdy skacze
Nauczenie przy nodze- po raz trzeci popieram AngelsDream - stajesz. I zapewniam, ze Mucha w koncu zrozumie , ze isc do przod oznacza isc na luznej smyczy. Trenerzy łącza to nieraz z micha i cofaniem. Automatyczna reakcja psa = micha 4 metry przede mną czyli idziemy szybko do przodu. A tu diupa. No to pies idzie ostroznie kilka kroczkow. Zaczyna ciagnac a ty wracasz do punktu wyjscia. Po jakis 40 minutach pies az drzy zeby czasem nie isc za szybko, bo to przeciez tylko oddali go od michy jak polaczysz to z komendami i pochwalami zadziala na bank
AngelsDream - Czw Maj 08, 2008 23:38
| zasadzkas napisał/a: | | Milwa najbardziej lubi się z sukami ganiać do upadłego po prostu. A startuje do psów wg zupełnie innego klucza niż płeć i ja go znam. |
Poznanie własnego psa, to podstawa.
http://www.youtube.com/watch?v=Kqq8VLkOoE4
A wilczaki są podobno niedotykalskie. Baajoza nie czuje się super, ale nie jest też tragicznie. Tylko śpiący jest mocno, bo się nie wyspał, no i głodny, bo ma cały dzień głodówki, ale po USG mam nadzieję, że już będzie mógł wszamać normalnie.
Oddał kość na spacerze. Fakt, że część została w pysku, ale dał sobie wyjąć bez szemrania. Szczęśliwa ja.
A na deser fotki:
zasadzkas - Pią Maj 09, 2008 00:08
Angels, a jak on się czuje?
Milwa, jak ją wzięliśmy ze schronu miała tak, że skakała z podniecenia jak wracaliśmy z pracy. Na domiar złego w tych podskokach łapała nas zębami, a że nie jest jamnikiem, to w ramiona i przedramiona. Mieliśmy siniaki. Że z radości, okej, ale ubrania niszczyła niechcący (zaciągała) no i bolało, jak jej się te zęby obsunęłu niefortunnie po skórze. I tu muszę przyznać, że zadziałał zapomniany język psów i ignorowanie. Przeczytałam i poeksperymentowałam z nią. Zaledwie po 2-3 tygodniach, suka się nauczyła, co jest fajowe z naszego punktu widzenia, a co nie. Ignorowaliśmy niepożądane zachowania z jej strony ostentacyjnie, odwracając głowę lub nawet wychodząc z pomieszczenia, choćby do łazienki. Teraz cieszy się nadal, ale czeka, a ja zdejmuję kurtkę, buty, a potem siadam na pufie i mamy 5 minut dla psa na głaski i przytulanie. Mąż się przyłączył i mamy idealną sukę.
Nawet nie pamięta siniaków. W trakcie nauki nie raz nas zadziwiała, jak bardzo stara się w tych sytuacjach zwrócić na siebie naszą uwagę, np. brała kapcia z półki w zęby i podrzucała go do samego sufitu albo wciskała kufę pod wieku od pufy a potem puszczała z wielkim hukiem. Nikt mi nie powie, że psy są głupie.
Trzeba znaleźć klucz na psa również w kontekście tego, co jest dla niego nagrodą, a to czasem bardzo trudne przy psie po przejściach.
A z aktualnych wad suki jest, ponoć w typie rasy, nachalność. Zaprzyjaźnionego labradora z parku, jak nudził się bieganiem z Milwą i zajmował patyczkiem do aportu, gryzła go po jajach - tak wyglądała jego pańcia. Nie muszę dodawać, że nie odbywamy już wspólnych spacerów?
Uwielbia również rugby: rozpędza się i wpada z bara, na psa, człowieka, itp. Jak jest podniecona spacerem, zabawą.
AngelsDream - Pią Maj 09, 2008 00:14
| zasadzkas napisał/a: | | Angels, a jak on się czuje? |
Nie piszczy, ale jest jeszcze inny niż zwykle. Zobaczymy, co wyjdzie na USG - mam nadzieję, że nic i okaże się, że to jakiś ostrzejszy przypadek zatrucia pokarmowego.
Ignorowanie faktycznie działa, ale nie zawsze. Szczególnie, jeśli pies jest w miarę samodzielny, to może być różnie. Ale mnie w sumie żaden psi pomysł już nie zadziwi.
zasadzkas - Pią Maj 09, 2008 00:19
Ja wiem, eksperymentowałam. Innych zachowań nie wyeliminowaliśmy ignorowaniem. Może mieliśmy szczęście, była po schronisku świeżo i spuściła trochę z tonu Bo tak, to cwana gapa jest i widzę, jak łatwo manipuluje różnymi ludźmi i sytuacjami. Moją sis, jak byłam na obozie i pomagała mężowi przy spacerach, na drzewa za kotem wciągnęła.
Lama - Pią Maj 09, 2008 07:18
| zasadzkas napisał/a: | | I tu muszę przyznać, że zadziałał zapomniany język psów i ignorowanie. Przeczytałam i poeksperymentowałam z nią. Zaledwie po 2-3 tygodniach, suka się nauczyła, co jest fajowe z naszego punktu widzenia, a co nie. |
My naszą sukę dzięki ignorowaniu nauczyliśmy, że nie wolno skakać po gościach i po nas, jak wracamy do domu. Załapała już na drugi dzień, a skakała po nas ponad 5 lat... I wiem, że to akurat robiła głównie przeze mnie, bo ja rozstania znoszę tak jak ona i po powrocie do domu cieszyłam się razem z nią (czasami nawet razem skakałyśmy;)). Problem zaczął się pojawiać, kiedy zaciążyłam i 34-kilowy piesek mógł przy okazji witania skoczyć mi na brzuch...
I chyba dużo ludzi ma problemy z "witającym" pieskiem - przedwczoraj skoczył mi na ramiona półroczny chart polski, jak stanął na łapach, to był mojej wysokości... Chciałam delikatnie zwrócić biegnącej za nim pani uwagę, bo psiak uwalił mi płaszcz, ale chart pobiegł przywitać kolejną osobę idącą po chodniku - i ta pani zdecydowanie delikatna nie była. Wydarła się na właścicielkę, że nie życzy sobie, żeby obcy pies lizał ją po twarzy i chciała dzwonić po straż miejską, nie wiem na czym się skończyło, bo uciekłam z miejsca zbrodni...;]
mataforgana, my naszą sukę uczyliśmy od małego, że każdy z domowników może podejść do jej kości i zabrać ją na chwilę. Bruxa za cierpliwość dostawała głaska i pochwałę, no i oczywiście oddawaliśmy jej kość. U nas taka "metoda na chłopską logikę" podziałała - każdy może podejść do jej miski, a ona w życiu przy jedzeniu na nikogo nie warknęła. Mój 3-letni chrześniak wyjmuje jej z michy jedzenie i karmi ją z ręki, a ona grzecznie siedzi obok i nawet nie sapnie. Na warczenie przy jedzeniu byliśmy szczególnie uczuleni, bo w dzieciństwie miałam prawie-cocker-spaniela, Dżekusia, który pogryzł po kolei - kilkakrotnie mnie, brata, rzucił się na tatę, a później na moją kilkumiesięczną siostrę. Rękę mam do dzisiaj w bliznach, a psa nie dotykałam, po prostu przechodziłam obok, kiedy jadł... W efekcie Dżeki wylądował u babci na wsi, tam mieszkał ponad 4 lata, oczywiście pogryzł przy jedzeniu moją babcię, kuzynkę, znowu mnie i... moją 4-letnią siostrę. O mały włos, a przegryzłby jej żyły... Kiedy skończył 5 lat i babcia wylądowała w szpitalu, Dżeki "uciekł". Dopiero po kilku latach podsłuchałam mamę rozmawiającą z ciotką o tym, że tata go uśpił... Wtedy byłam na tatę wściekła, teraz wiem, że pies, który rzuca się nawet na kilkumiesięczne dziecko leżące obok w łóżeczku, jest po prostu chory na głowę. I tak podziwiam tatę, że uśpił go dopiero po 5 latach, Dżeki gryzł nas regularnie już wtedy, kiedy miał pół roku... Nie jestem rasistką, bo zapewne gdybyśmy go wychowali, to by nie gryzł (niestety 8-letnie dzieci nie nadają się do wychowywania psa...), ale wtedy wielu znajomych mówiło mi, że cocker-spanielom często odwala, że rzucają się nawet na właścicieli. Tatuś naszego Dżekusia - złoty spaniel - też miał na sumieniu mnóstwo pogryzień.
AngelsDream - Pią Maj 09, 2008 07:26
Lama, nie wiem ile w tym prawdy, ale słyszałam, że te parę lat temu jeden samiec pokrył sporo suk, a że nie był do końca normalny, to poszło w Polskę... Długo to prostowali i teraz już podobno jest normalnie. Zdarzają się pojedyncze przypadki.
Co do zabierania jedzenia - Baaj powoli, ale łapie, że nie zabieramy nigdy za darmo. Jak jadł kość podszedł szczur i nie było problemu. Zobaczymy - następna lekcja z trenerką, to właśnie praca nad oddawaniem kości.
babyduck - Pią Maj 09, 2008 08:51
| AngelsDream napisał/a: | | następna lekcja z trenerką |
A chodzicie na indywidualne czy grupowe zajęcia?
Anonymous - Pią Maj 09, 2008 09:01
| AngelsDream napisał/a: | | następna lekcja z trenerką, to właśnie praca nad oddawaniem kości. | kciukam za Ciebie, bądź nieustępliwa.
PALATINA - Pią Maj 09, 2008 09:42
Tak sobie właśnie przypominam, że jak miałam psa (samca) - dawno temu.., to żarł sie ostro i z psami, i z niektórymi sukami też...
Za to Eutka i śp. Mikusia jest/była do rany przyłóż i nie pogryzły sie nigdy z nikim.
zasadzkas - Pią Maj 09, 2008 10:02
Nie myślę, że pies, który gryzie małe dzieci jest chory na głowę. Może być, ale nie musi. Wystarczy, że pies nie ma własnego miejsca w sensie legowisko, w którym ma prawo do świętego spokoju, hierarchia jest zaburzona, albo od nowa ustalana, co się dzieje, gdy pojawiają się dzieci, nawet te odwiedzające nas. W rodzinach wieloosobowych wychowanie psa, zwłaszcza inteligentnej, a więc trudnej rasy, a takimi są spaniele, to duże zadanie. My z mężem to tylko dwoje ludzi a wiele razy musieliśmy ustalać nasze reakcje, nawet się posprzeczać. Im więcej osób, tym gorzej. Moja mama odwiedzająca nas stosowała nasze reguły do suki tylko dlatego, że ją pilnowałam, bo przecież piesek się tak cudownie cieszy na jej widok i to nic złego (zawsze można sobie kupić nowy sweterek ).
No, i pies uczy się przez warunkowanie i bardzo trudno zmienić powiązania między bodźcem i reakcją.
Milwa raz ugryzła mojego siostrzeńca. Było to widowiskowe i bardzo wystraszające, bo robi wrażenie duży pysk z tyloma zębami, ale zrobiła to ostrzegawczo i teraz jest dla mnie jasne, czemu. Bawił się z nią, a ona z nim ale po 2 godzinach nie chciała, poszła w kąt, a on na nią wlazł. Chciała spokoju.
Nie wszystkie psy są takie cierpliwe, że dziecko może przy nim robić wszystko do znudzenia i bez granic. Miałam taką sukę w dzieciństwie, boska była, choć prawie ją zabiłam, bo łaziła za mną po drabinie i ja ją przywiązałam w domku na drzewie. Po jakimś czasie o niej zapomniałam i ta zeskoczyła. Zawisła na smyczy i obroży. Na szczęście, ojciec był blisko. Nastraszył mnie wtedy bardzo.
Oczywiście, takie psy są najłatwiejsze do obsługi. Cóż, ja nie zostawię dzieci pod opieką Milwy w sensie zabawy na cały dzień. Muszę też dodać, że Alek wie, jak się zachowywać i bawić z naszym kaczorem.
AngelsDream - Pią Maj 09, 2008 10:19
| babyduck napisał/a: | | A chodzicie na indywidualne czy grupowe zajęcia? |
Indywidualnie. Większość zajęć grupowych uczy psa, jak nie zwracać na ciebie uwagi Przynajmniej ja mam takie zdanie. Szczególnie górują w tym przedszkola. A jeśli chodzi o pracę w rozskupieniu, to my trenujemy w parku, więc mamy dzieci, rowery, psy, ptaki, cmokających ludzi i inne.
|
|
|