Archiwum - Koty ^^
Fea - Nie Lip 20, 2008 08:35
| Bernadeta napisał/a: | | Konsekwencje za swoje decyzje też każdy właściciel ponosi sam. |
Eee, ponosi je przede wszystkim kot...
Anonymous - Nie Lip 20, 2008 09:02
Nie zmienimy ani Ty ,ani ja własnego zdania.Ja wolę widzieć kota szczęśliwego wolnego jeśli nawet miałby żyć krócej niż kota nieszczęśliwego zamkniętego żyjącego bardzo długo.
Jeśli uważasz,że Twoje kotu są szczęśliwe będąc tylko i wyłącznie w domu,chodzące na dwór wyłącznie na smyczy ok.
Ja oceniam to inaczej gdy widzę Tofika wskakującego na drzewo,biegnącego za sroką,nie potrafię odmówić mu tego nawet za cenę straty jaką poniosę ja, czy skutków wolności jakie poniesie on.
Tofik na drzewie :
Fea - Nie Lip 20, 2008 09:34
Dżizus Krajst, nie uważam, że moje koty byłyby wniebowzięte siedząc w domu. Natomiast uważam, że to lepsze wyjście, zwłaszcza że w pobliżu mam ulicę, po której ludzie latają samochodami dość szybko, w lecie dochodzą do tego motory. Kot wychowany w domu nie musi być nieszczęśliwy, bo to nie jest metrowe bydlę, tylko małe zwierzę. Bohun nie wyłaził nigdy, a jest porąbany, energia go rozpiera - i jakoś daje radę, jest zadowolony, śladu deprechy nie ma. Jak nie wierzysz, spytaj An. A tego, co zostało z Duszka, wolałabyś nie oglądać.
Dlaczego w takim razie nie zaczniemy puszczać samopas każdego zwierzęcia? Dlaczego robić wyjątek tylko dla kotów?
Layla - Nie Lip 20, 2008 09:39
| Bernadeta napisał/a: | | Ja wolę widzieć kota szczęśliwego wolnego jeśli nawet miałby żyć krócej niż kota nieszczęśliwego zamkniętego żyjącego bardzo długo. |
Wiesz, moje szczury są szczęśliwe gryząc kable, łażąc po niezabezpieczonym balkonie, wchodząc pod lodówkę, liżąc mydło etc. Ale ponieważ jest to dla nich niebezpieczne, mam w poważaniu, że one to lubią, bo ja odpowiadam za ich bezpieczeństwo. Narażasz kota na utratę zdrowia lub nawet życia. Nie rozumiem, czemu w kwestii kotów ludzie nie rozumieją, że czasem trzeba zagryźć zęby, przeżyć fochy i odmówić mu przyjemności za cenę jego bezpieczeństwa. Mieszkasz w mieście, więc tym bardziej powinnaś kota od maleńkości wychować na domowego - da się, uwierz. Miałam wiejską kotkę, zabraną z wielkiego stada nieoswojonych kotów i żyła sobie w domu, pomimo, że na początku miała fochy. Sorry, że przywołuję makabryczne sytuacje, ale jeśli Tofikowi coś się stanie (czego nie życzę!) będziesz temu winna Ty.
satanka666 - Nie Lip 20, 2008 10:39
łee tam, moja Mor to też zwykły dachowiec, a siedzi w domu i nie marudzi.
Ona nawet na korytarz nie ma ochoty wyjść bo się boi. Jak wypadła kiedyś z okna, to stała bez ruchu i przeraźliwie ryczała, dobrze, że mama była w domu i po nią poleciała.
Nie zdecydowałabym się jej wypuszczać. Nie wiem czy Mor nie ma nawalone w głowie jak niektóre koty i jak jedzie rozpędzony samochód to zatrzymuje się na środku drogi, ale sprawdzać nie mam zamiaru. Kocham mojego kuta ;p
Eruntale - Nie Lip 20, 2008 11:08
Dla mnie opiekowanie sie zwierzeciem jest troche jak opieka nad ograniczonym umyslowo dzieckiem- trzeba trzymac je z dala od kabli, od kuchenki, od trucizn, od samochodow na drodze...Bo przeciez nigdy nie zrozumie ze to dla niego niebezpieczne, a nie zabawne/ekscytujace/smaczne.
Nie wyobrazam sobie wypuszczania kota bez kontroli (samochody, bitwy z innymi kotami, psy, okrutni ludzie, trucizny, pasozyty, choroby odzwierzece)- to tak jakby puscic 10 latka w towarzystwo cpunsko-alkoholowe koczujace pod wiaduktem autostrady mowiac ze moze i bedzie zyc krotko,ale sie przynajmniej wybawi Oo
Mangusta - Nie Lip 20, 2008 11:16
Bernie, a te twoje ukochane dzieciaczki, przedszkolaki, też się czują najszczęśliwsze rzucone samopas bez opieki rodziców, najlepiej ze starszymi kolegami. i co, pozwolisz takiemu dziecku latać po ulicy? w końcu jak je potrąci samochód to przynajmniej przez swoje krótkie życie było szczęśliwe, co nie?
myślisz że z kotem będzie inaczej? tak jak Layla mówiła, jeśli przejedzie go samochód to będzie tylko Twoja wina, nie kota.
nie mówiąc już o tym że pomiędzy tą całą swoją walką o życie przyzwalasz kotu na polowania na gołębie, wróble czy myszy. widziałaś kiedy jak kot poluje na mysz? łapie ją i się nią bawi, podgryza, tak by była jak najdłużej żywa i jak najdłużej ją zamęcza. widzę tu mały dysonans w Twoich przekonaniach. no ale cóż, najwidoczniej jeden kot w tą czy w tamtą to dla Ciebie niewielka różnica.
edit/ Lol, Eru, widze że mamy podobne skojarzenia
zywym_trudniej - Nie Lip 20, 2008 11:31
Moje koty nie wychodzą. Mieszkam w bloku i mimo iż bardzo chciałyby wyjść nie wypuszcze ich, bo zwyczajnie się boje. Jak widze na osiedlu ogłoszenia że kotka zaginęła i sie nie znalazła a w perspektywie najprawdopodobniej że coś jej się stało, to podziękuje. Mam w tej chwili trzy koty, jeden pochodzi od dzikiej kotki, jeden nie wiadomo (znaleziony w śmietniku) a jeden ze schroniska (był tam tylko kilka dni w izolatce) wywodzący się od kotki domowej. I właśnie ten trzeci ma największe ciągoty do wychodzenia na dwór. Więc nie sądze żeby to była kwestia krwi. Jakoś mimo wszystko nie widzę udręczenia w oczach moich kotów, bo zapewniam im ciekawe rozrywki chociażby towarzystwo siebie nawzajem.
nutaka - Nie Lip 20, 2008 11:47
zywym_trudniej, moze wyszłabys z kotami na spacer na szelkach...ja nie popieram puszczania kotków w miescie przy ruchliwej ulicy bez opieki ale napewno nie trzymałabym ich całe zycie w domu, chodz raz na jakis czas w wybrac się z nimi w jakieś ładne miejsce.
pituophis - Nie Lip 20, 2008 11:59
Moj wychodzi, do ogrodka, w okolicy nie ma jezdni, a kot jest mniej wiecej przywolywalny i nieufny do tego. Tylko dlatego moze wychodzic. Zreszta podejrzewam, ze gdybym mieszkal sam, to nie wychodzilby i tak.
Kot nie patrzy tesknie za innymi wolno chodzacymi, to uczlowieczanie...
Layla - Nie Lip 20, 2008 12:17
| nutaka napisał/a: | | ale napewno nie trzymałabym ich całe zycie w domu |
To zależy. Moja kotka dostawała szajby i wolała być w domu, tak była wychowana. Uważam, że w mieście koty NIE powinny wychodzić na dwór bo jest to narażanie zwierzęcia na utratę zdrowia lub życia. Zresztą i na wsi jest to niebezpieczne. Zwierzęta domowe, typu kot, pies, powinny wychodzić pod nadzorem właściciela. | pituophis napisał/a: | | Kot nie patrzy tesknie za innymi wolno chodzacymi, to uczlowieczanie... | Dokładnie.
nutaka - Nie Lip 20, 2008 13:28
mimol i ja
nezu - Nie Lip 20, 2008 14:05
Cóż, moje koty nieszczęśliwe nie są, choć na dwór NIE wychodzą. I nie wyglądają na nieszczęśliwe, każdy kto widział Zapałkę i Rudziaka to potwierdzi.
Bo i nieszczęśliwe nie są. Zapałka może jeszcze by się światem cieszyć umiała, ale Rudik to zachukane stworzonko, przerażone otwartymi przestrzeniami niemal fobicznie. Pare tygodni zajęło mi nauczenie go wychodzenie PRZy mnie na balkon, wcześniej robił oczy jak spodki i nawet nosa nie wyściubił. Kiedy raz z rozpędu wybiegł przez drzwi wejściowe, chyba za muchą, wrócił szybciej niż wybiegł.
Zapałka to inna para kaloszy, ale nie chcę już ryzykować straty żadnego mojego kota.
To osiedle jest niby ciche, spokojne i z niezbyt dużym ruchem (mieszkam w domu jednorodzinnym na ulicy w której są ogródki przydomowe), a mojego Lucka pies jednak zagryzł, kot sąsiadki powiesił się na płocie (przecisnął głowę przez siatkę i nie mógł wyjąć a kot sąsiadki z kamienicy obok został śmiertelnie potrącony. Wszystkie te koty były zwierzakami zadbanymi i szczęśliwymi, tylko co z tego skoro "wolność" przepłaciły życiem?
Chcę się swoim kotem cieszyć kilkanaście lat, a nie półtora roku. Statystyki wiejskie mnie nie przekonują, bo na jednego, dwa, trzy koty wiejskie dożywające późnych lat nawet na obejściu rodziny Bernadety NA BANK kilkadziesiąt umarło młodo i tragicznie. Takie tam są realia. Ja mieszkam w mieście, mój kot nie poluje na gryzonie i nie pilnuje składu zboża, jest moim przyjacielem i jako przyjacielowi chcę mu zapewnić maksimum bezpieczeństwa. Nie robię tego kosztem ich szczęścia.
Anonymous - Nie Lip 20, 2008 14:27
U mnie w rodzinie bylo mnostwo kotow.
Z czego tylko trzy wziete z hodowli. Reszta wlasnie z takich "zrodel" jak Tofik.
I fakt, czesc z nich napoczatku chciala wychodzic na dwor.
Ale nie dlatego, ze "maja to we krwi". To wydawalo im sie normalne.
Zostaly tego oduczone i tak samo normalne wydaje im sie teraz siedzenie w domu. Nawet przy otwartym oknie nie wychodza.
A to, ze patrza na koty za oknem, nie znaczy ze tesknia, poprostu sa ciekawe co tam lazi.
Nie znaczy to, ze chca tam odrazu isc.
I nie raz, i nie dwa zanosilam potracone koty do weterynarza. Z czego 90% nie przezylo.
Nie chcialabys widziec jak one wtedy wygladaja.
Tak samo nie raz kiedy bylam u weterynarza widzialam koty ktore "cos zjadly na podworku".
Ja podziekuje.
Gdybym miala kota w domku to staralabym sie jak najlepiej ogrodzic podworku i puszczac tam kota pod opieka, albo wyprowadzalabym od czasu do czasu na smyczy.
Chociaz uwazam, ze jak kot wogole nie wychodzi to nic mu nei jest i nie ma potrzeby wylazenia, chocby na smyczy.
nezu - Nie Lip 20, 2008 14:40
Wiecie, kociaka w ogóle łatwo przyzwyczaić do życia w domu. Ale kota dorosłego również można tego nauczyć (choć nie zawsze). Mam znajomych kociarzy, którzy brali do siebie koty brane z piwnicy, półdzikie, podrostki lub nawet dorosłe i o dziwo, koty te w wielu przypadkach przestawały tęsknić za światem zewnętrznym w masakrycznym tempie.
To nie jest trudne, awykonalne, to po prostu trzeba chcieć zrobić.
Mnie zawsze dziwiło, że Bernadeta tak kategorycznie nie chciała nauczyć kota "domowości" tylko upierała się na jego wypuszczanie, Mimo że był w jej domu od kocięctwa. Ale patrząc na to co tu pisze, chyba już wiem, choć nie rozumiem...
Bo znam i koty wzięte do domu i stuprocentowo teraz domowe, które przez całe dorosłe życie były piwnicznymi półdziczkami, znam też koty rasowe, z rodowodem które z lubością na wybiegach (woliery zewnętrzne) polują na gryzonie które przedostają się do tych wolier i które kochają świat zewnętrzny. I jakoś ich właściciele nie wypuszczają ich luzem "bo taki ich instynkt", a koty są szczęśliwe.
|
|
|