To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

Archiwum - Psiaki XVII

sachma - Wto Wrz 17, 2013 23:30

Pacyfka napisał/a:
Mnie weterynarz kazała mocno chwycić psa podczas chipowania co już było straszna dla Browniaka,


u nas wet obmacywał psa, wymiział, dotykał dość długo, później dał mi smaczka (psy zawsze coś od niego dostają na koniec wizyty - śmieje się że to jak nalepka "odważny pacjent" u dzieci - trzeba zostawić po sobie dobre wrażenie :P ) ja ten smaczek podtykałam pod pysk, a wet w tym czasie szybkim ruchem przytrzymywał psa i wszczepiał chipa - tak samo robi przy zastrzykach - maca psa, maca i nie wiadomo kiedy robi zastrzyk - często ja nie zdążę się zorientować, nie mówiąc o psie..

Pacyfka - Śro Wrz 18, 2013 06:08

no u nas bardzo niesprawnie, to poszło :( Z natury histerykiem i wrażliwcem nie jest, ale jak już się na coś nakręci, to koniec :/
Przy tych zastrzykach, to teraz więcej jego strachu niż bólu.
Dzisiaj mam nadzieję już ostatnie nadszarpywanie zaufania przy wyciąganiu szwów, potem będę starała się je odbudować.

Ninek - Śro Wrz 18, 2013 07:03

sachma napisał/a:
Pacyfka napisał/a:
Mnie weterynarz kazała mocno chwycić psa podczas chipowania co już było straszna dla Browniaka,


u nas wet obmacywał psa, wymiział, dotykał dość długo, później dał mi smaczka (psy zawsze coś od niego dostają na koniec wizyty - śmieje się że to jak nalepka "odważny pacjent" u dzieci - trzeba zostawić po sobie dobre wrażenie :P ) ja ten smaczek podtykałam pod pysk, a wet w tym czasie szybkim ruchem przytrzymywał psa i wszczepiał chipa - tak samo robi przy zastrzykach - maca psa, maca i nie wiadomo kiedy robi zastrzyk - często ja nie zdążę się zorientować, nie mówiąc o psie..

Nie każdego psa się tak da.
Ja Foxa muszę trzymać bo by wszystkim obecnym powybijał zęby swoim kagańcem, jakby się szarpnął (już 2 razy dostałam w nos i raz w szczękę, wszystkie zęby mi o siebie zadzwoniły...).
Aczkolwiek Bartek też robi zastrzyki z zaskoczenia. Już po prostu wiemy jak się zachowywać - ja cały czas trzymam psa, lekko ale pewnie a wet po badaniu robi przerwę na nabranie leków i dopiero wtedy podchodzi do psa, czochra go po plecach i 'z biegu' robi zastrzyk. Wychodzi mu to genialnie.
Gorzej z wetką, dlatego do niej już nie chodzimy. U niej wygląda to tak jak Pacyfka opisała więc pies bardziej się stresuje samym trzymaniem niż zastrzykiem.

sachma - Śro Wrz 18, 2013 08:27

Ninek napisał/a:
Nie każdego psa się tak da.


wyobrażam sobie. Lenny od szczyla trafiał szczęśliwie na wetów - tylko u jednego kazali mi go trzymać i wet też złapał go z całej siły za kark, żeby przytrzymać - więcej tam nie poszliśmy.. teraz dr Robert jak wychodzi po coś do składziku to w poczekalni najpierw wymizia wszystkie psy czekające :P na oknie stoi pudło ze smakołykami, każdy pies na wyjściu dostaje smaczka - moi chłopcy (i tylko nie moi) lgną do niego jak głupie - oba moje psy piszczą przed drzwiami, żeby wejść jak najszybciej do dr Roberta! pchają się w drzwiach!
Nawet jak Odie próbował odgryźć mu rękę przy ściąganiu szwów, był stanowczy ale nie agresywny, po wszystkim dał psu chwilę na wyciszenie i go wytulił, wymiział, kartę wypisywał już z uhahanym Odiem na kolanach...

LalaAla - Śro Wrz 18, 2013 12:26

Eeeech.. Rozmawiałam z Tomkiem o czipowaniu i powiedział, że jeżeli mamy brać Walusia to MUSIMY go zaczipować. Dzwoniłam do Darka i uspokoił mnie, że nie ma co podawać głupiego jasia przed tym bo on czipuje tak szybko, że pies się nie zdąży zorientować. Mam nadzieję..
P.S. Przyszła wyprawka dla Walusia z Zooplusa :serducho: Podekscytowana :DD

yoshi - Śro Wrz 18, 2013 14:26

W zeszły piątek, czyli 13 ;) Wróciliśmy z naszego 4o dniowego pobytu nad morzem :)
Byliśmy z moim Toudim i Zorka, oraz z Eru i jej Beksą :)

Psiaki były pierwszy raz nad morzem ;) Więc szaleństwa i radości była masa! ;) Zorka nawet pływała w morzu!





ramydada - Śro Wrz 18, 2013 15:17

LalaAla napisał/a:
Eeeech.. Rozmawiałam z Tomkiem o czipowaniu i powiedział, że jeżeli mamy brać Walusia to MUSIMY go zaczipować. Dzwoniłam do Darka i uspokoił mnie, że nie ma co podawać głupiego jasia przed tym bo on czipuje tak szybko, że pies się nie zdąży zorientować. Mam nadzieję..


Nie słyszałam, zeby jakiś psiak dostawał premedykację w przypadku wszczepiania chipa. Dobry wet robi to sprawnie, trwa to sekundę. Kark psa jest jednym z jego najmniej bolesnych miejsc. Podawanie głupiego jasia przy chipowaniu jest dla mnie zbędnym lekowaniem psa- jego organizm musi, bądź co bądź, zmetabolizować podany środek, a i nie wiem, czy stres dla niego nie jest jeszcze większy.
Dodam, że sama, bez niczyjej pomocy, zachipowałam kilkadziesiąt psów. Nie jest to trudne. Igła oczywiście jest dosyć gruba, ale to nie jej wbicie boli psa najbardziej, ale moment naciśnięcia "spustu" i wejścia chipa pod skórę (warto być na to przygotowanym i trzymać wtedy psa pewniej, bo może zechce się wyrwać). "Spust" naciska się energicznym, jednym ruchem. Nie ma od tego odwrotu. Myślę, że można to przyrównać do zabiegu zakładania kolczyka u człowieka- odczuwasz ból, ale zanim zdążysz się na nim skupić i go "naprawdę doświadczyć", to już jest po sprawie. :-)



Jeśli ktoś jest w stanie mi pomóc, to zwracam się z prośbą o poradę.

Człowiek, który mieszka nieopodal mojego domu rodzinnego ma wiatrówkę i 2 małe suki. Suki mają ciągle cieczki, za każdym razem są zaciążane. Teren sąsiada jest nieogrodzony. Wiadomo, że w takim wypadku z okolicy schodzi się wiele psów i przesiadują pod jego domem, gdy suki mają ruję. W tym pies mojej babci (która niestety nie zgadza się na jego kastrację), ucieka gdy tylko suczka sąsiada ma cieczkę. Człowiek ten wpadł na pomysł, że najlepszym sposobem na rozpędzenie sfory psów jest strzelanie do nich. Zawsze sądziłam, że jest on miłym, normalnym gościem i nie posądzałam, że to on strzela do psa. Niedawno okazało się, że jest inaczej.
3 dni temu znalazłyśmy z babcią jej psa w rowie przy drodze. Miał drobny krwawy ślad na boku ciała. Z początku sądziłyśmy, że to ślad po kle, po ugryzieniu. Pies nie wstawał sam, nie chodził, wykazywał silną bolesność jamy brzusznej, miał blade błony śluzowe, przyspieszony oddech o charakterze brzusznym. Zabrałam go do kliniki. Zdjęcie RTG wykazało 3 naboje w jego ciele. Jeden na szyi, drugi w okolicy kręgosłupa (śladów na ciele po wlocie tych kul nie było, przypuszczamy, że ten śrut pochodzi z wcześniejszego okresu) i trzeci w jamie brzusznej. Pies ma silny obrzęk płuc, jest w ciężkim stanie, nie wiadomo, co z nim dalej będzie.
Wieczorem tego samego dnia słychać było jeszcze 2 oddane strzały z okolic domu tego człowieka.

Zastanawiałam się nad zgłoszeniem sprawy na policję. Zastanawiam się tylko, jak wygląda taki proceder. Niezaprzeczalnym jest, że winna jest także moja babcia, której pies bez opieki przebywał poza posesją. Niedopuszczalne dla mnie jest jednak strzelanie do psa, istoty żywej, odczuwajacej strach i cierpienie. Moje wątpliwości dotyczą tego, czy sprawa nie skończy się tak, że moja babcia dostanie mandat, a sąsiad co najwyżej upomnienie słowne (moi znajomi mieli podobną sytuację). Gdyby nawet moja babcia dostała mandat,ale miałabym pewność, że sąsiad dostanie np. karę finansową, nie wahałabym się ani chwili (mam wrażenie, że do takich ludzi jak ten człowiek można trafić uderzając ich po kieszeni).
Czy ktoś orientuje się, czy policja ma obowiązek zareagować w przypadku takigo zgłoszenia i czy doszło tutaj do złamania prawa? Czy powinnam zgłosić to na policję?

Nakasha - Śro Wrz 18, 2013 17:46

yoshi, cudo! Zorka jest wspaniała. :)


Pacyfka, jak wet wie, jak podejść do psa, wie jak go chwycić, jak wbić igłe, nie trafić w nerw, itp., to powinno pójść sprawnie. U nas trwało to dosłownie sekundę. ;)

ramydada, doszło do złamania prawa i możesz zgłosić to na policję, ale polecam też zaangażowanie w sprawę TOZu czy innej Vivy, bo policja może sprawę olać. :( Może też stwierdzić, że właściciel suk miał prawo się bronić przed obcym psem, który podszedł do jego domu, chociaż jak dla mnie to przekroczenie granic takiej obrony...

ramydada - Śro Wrz 18, 2013 18:10

Byłam dzisiaj u tego chama. Rozpłakałam się w pewnym momencie jak fontanna, z bezsilności. Gość powiedział, że psy go denerwowały i nie mógł się zdrzemnąć, ale jeśli ja tak kocham pieski, to on mi przyniesie ten miot, który się narodzi po tej cieczce.
Na początku byłam spokojna, spytałam, co ma mi do powiedzenia i jakie widzi rozwiązanie sprawy, ale okazało się, że nie usłyszałam nawet głupiego "przepraszam". Powiedziałam, że oczekuję zwrotu kosztów leczenia (miałam przy sobie fakturę z kliniki), przeprosin i obietnicy, że to się nigdy więcej nie powtórzy w stosunku do żadnego psa, ale- według niego- miałam zbyt wygórowane wymagania.

Szura - Śro Wrz 18, 2013 18:29

ramydada, że on jest debil i cham to jedno, a że powinno się pilnować swojego psa, to drugie... To nie jest 100% jego wina i nie dziwię się, że nie chce zwracać kosztów leczenia. To Wasz pies wlatuje na jego teren, a to, że jest on nieogrodzony to inna sprawa.

A nie da się go namówić na sterylizację suk? Ale priorytetem powinna być kastracja Waszego psa i nie puszczanie go samopas.

ramydada - Śro Wrz 18, 2013 18:59

Napisałam wyżej, że uważam, że winna jest moja babcia, która psa nie pilnuje tak, jak powinno się psa pilnować.
Jednak nie jest to dla mnie jednocześnie argumentem, który zezwalałby komukolwiek na strzelanie do psów oraz chamstwo. Jego psy też mnie denerwują i spędzają całe dnie samopas na ulicy. Mam zacząć do nich strzelać?
Pies jest mojej babci. Jest to starsza osoba (uparta i bardzo trudna w komunikacji) i kategorycznie nie zgadza się na kastrację psa (wszystkie inne moje własne zwierzęta są wykastrowane- kot, suka, nawet szczur). Rozmawiam z nią o tym nieustannie, ciągle wracam do tematu, ale kończy się ostatnio co najwyżej na awanturach. Ja wiem, że suka tego człowieka znów bedzie miała cieczkę, pies mojej babci znów poczuje popęd, znów tam pójdzie i znów będzie do niego strzelane. Może kolejnym razem będzie miał jeszcze mniej szczęścia. Ja to wszystko wiem. Ale moja babcia tego nie rozumie, a mnie nie udało się odkryć sposobu, jak babcię przekonać i wytłumaczyć.
Jednak chciałabym, żeby taki czyn, jak strzelanie do zwierzęcia i świadome sprawienie mu cierpienia i przyczynienie się do stanu bliskiego śmierci było ukarane.

Powiedziałam o sterylizacji, a nawet o psiej antykoncepcji (której to nie popieram w normalnych sytuacjach, ale jest jednorazowo mniejszym wydatkiem), ale nie wspomnę nawet, jak facet zareagował. W każdym razie odpowiedź na taką sugestię brzmiała: nie, spadaj.

mmarcioszka - Śro Wrz 18, 2013 19:12

ramydada, czy Twoja babcia nie jest w stanie upilnować własnego psa?
Sytuacja jest okropna, ale jeśli nie możesz przekonać własnej babci do jakiegokolwiek ustępstwa nie dziw się, że jej sąsiad też nie ma zamiaru nic zrobić.

Szura - Śro Wrz 18, 2013 19:30

ramydada, poniekąd rozumiem Twoją sytuację, ponieważ sama mam podobną babcię. Ma teraz psa i suczkę, na sterylkę suki dało się ją namówić, jeśli chodzi o kastrację to uważa, że to 'nie jej problem', ale ja jej postawię ultimatum, że albo kastrujemy, albo ja tam nie przyjeżdżam. ;)

Ja rozumiem, że chciałabyś, żeby facet był ukarany. Tylko jednak zanim się za to zabierzesz, to powinnaś się postarać, żeby po Twojej stronie wszystko było ok. Jeśli psa się nie da wykastrować, to go nie wypuszczajcie z podwórka poza kontrolowanymi spacerami. Jeśli on sobie biega samopas jak chce, to prędzej czy później skończy jak 90% wsiowych psów, pod kołami samochodu, otruty lub zagryziony.

Facet też ma prawo się wyspać w nocy we własnym domu, a nie zajmować się niechcianymi psimi amantami. W żadnym razie nie popieram jego metod, w moich oczach to ostatni dupek i cham, i naprawdę mógłby się szarpnąć na ogrodzenie w takiej sytuacji. Mimo wszystko trzeba szukać jakiegoś kompromisu - z Waszej strony może to być np. upilnowanie psa w nocy, a za to on niech odpuści psom w dzień. I tak wszystkich psiaków nie odgoni od suki, chyba że będzie przy niej stał 24/dobę.

Ninek - Śro Wrz 18, 2013 20:11

Nie macie jakiejś prężnie działającej zwierzęcej organizacji w okolicy? Może oni by mu przemówili do rozsądku?

Sytuacja beznadziejna i to przez obie strony, w takich sytuacjach trudno znaleźć rozwiązanie.

Nie dałoby rady 'ukraść' babci psa i oddać już bez jajek?

babyduck - Śro Wrz 18, 2013 20:18

Ninek napisał/a:
Nie dałoby rady 'ukraść' babci psa i oddać już bez jajek?
Właśnie? Skoro babcia i tak jest przyzwyczajona do jego ucieczek?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group