Zarejestrowane hodowle - Sens hodowli szczurów rasowych
Ola - Pią Sie 22, 2008 21:47
Miałam do czynienia ze zwierzętami oswojonymi od maleńkości. Nie tylko ze szczurami ale i chomikami także.
I nadal uważam, że moje szczurki z zoologa są bardzo dobrze oswojone. Nigdy nie miałam problemów z agresją wobec mnie, wręcz przeciwnie. Reagują na mój głos, nie boja się obcych czy otoczenia. Sądzę, że mimio wszystko dużo zależy od charakteru szczura i tego jakie ma predyspodycje psychiczne by być kontaktowym zwierzęciem.
Mangusta - Pią Sie 22, 2008 22:17
przede wszystkim czego nie masz, to nie masz porównania. "ufność" hodowców doprowadziłaby w bardzo krótkim czasie do tego, że każdy szczeniak mógłby sobie na prawo i lewo porozmnażać szczura rodowodowego przez wzgląd na kolorek i sprzedać za kupę kasy, tym samym cała idea eliminowania chowu wsobnego i czystych linii idzie w łeb. akurat jeśli chodzi o zwierzęta w zoologu to zmniejszenie popytu na szczury jest do zrobienia, w końcu sklepy zoologiczne wcale nie żyją ze szczurów, głównie z karm dla psów i kotów, nie licząc sklepów specjalistycznych. sprzedawcy są zazwyczaj skorzy do współpracy bo tak naprawdę to szczury się zdecydowanie nie opłacają. niestety przez takie osoby jak ty te sklepy nadal mają popyt. kurde ludzie, nawet terraryści wiedzą by nie kupować w sklepach zoologicznych a osoby szczurolubne nie mogą sobie tego uzmysłowić?
AngelsDream - Pią Sie 22, 2008 22:20
Mazoku, bo wbrew pozorom terrarystom dużo częściej zależy na dobru zwierząt, a miłośnikom na ratowaniu dla ideii...
Anonymous - Pią Sie 22, 2008 23:56
Layla napisał/a: | Bernadeta, Azi podała linka, pobierz i sama zobacz. |
Nie otwiera się w każdym razie u mnie.
Mam nadzieję,że dla osób zainteresowanych nabyciem szczurków rasowych link otworzy się.
Azi - Sob Sie 23, 2008 00:07
Off-Topic: | Bernadeta, mi ładnie wyskakuje okno do pobierania. Może masz zablokowane wyskakujące okienka?
jak jest prawdziwie zainteresowany, to napisze i tak i napisze, że mu się nie otwiera. Nie jestem bucem, odpisuję na wszystkie kulturalne maile |
Anonymous - Sob Sie 23, 2008 00:08
Off-Topic: | .Dziękuję Azi za offtopic |
Mazoku napisał/a: | każdy szczeniak mógłby sobie na prawo i lewo porozmnażać szczura rodowodowego przez wzgląd na kolorek i sprzedać za kupę kasy |
Mazoku może się mylę,ale wątpię by Ci którzy chcieliby brać duże pieniądze za rozmnożone w tak dużej ilości szczurki rasowe znaleźliby klientów aż w tak dużej ilości,żeby zarobić kupę kasy na nich.
Często ludziom zależy na przyjacielu a nie na rasie a względy finansowe również odgrywają tu swoją rolę.
Azi - Sob Sie 23, 2008 00:17
Bernadeta napisał/a: | Często ludziom zależy na "przyjacielu" a nie na rasie. | od tego jest temat "rasowy czy z zoologa"
Cytat: | Mazoku może się mylę,ale wątpię by Ci którzy chcieliby brać duże pieniądze za rozmnożone w tak dużej ilości szczurki rasowe znaleźliby klientów na nie. | a ja nie. Rozmnażaliby dla kasy nie mając pojęcia ile odchów młodych kosztuje. Niewygodne sztuki by "usuwali". Albo rozmnażaliby to "tak fajnie mieć małe kluski w dodatku kolorowe i z dziwnymi uszami/futrem".
zresztą umowy adopcyjne pozostaną i koniec kropka, jak ktoś nie chce podpisać z powodu "bo tak", to znaczy, że:
a) ma coś do ukrycia
b) nie ufa hodowcy - a jak nie ufa, to jak może od niego brać szczura
To chyba jasne. Howodca psów, kotów, koni, gołębi i innych z metryką/rodowodem wymaga podpisania umowy, więc o co jest ten żal, naprawdę nie rozumiem
Off-Topic: | otworzyło się? |
Anonymous - Sob Sie 23, 2008 00:23
Żalu nie mam,ale cieszę się,że nabywając myszki rasowe zaoszczędzono mi tego co jest dla mnie niezbyt sympatyczne.Myszki mają kochający domek ,ja mam myszki rasowe a nie z zoologa a hodowca także wie co się z jego myszkami dzieje .Nie mam nic do ukrycia ale podpisanie umowy jest dla mnie sprawą zupełnie zbędną.Bo podpisać można a i tak swoje robić też można.
Off-Topic: | odnośnie linku wysłałam pw |
nezu - Sob Sie 23, 2008 00:50
Bernadeta napisał/a: | Bo podpisać można a i tak swoje robić też można. |
A owszem.
Ale różnica w tym wypadku jest taka, że my mamy dokument i możemy w przypadku rażących zaniedbań właściciela szczura odebrać lub się o szczura sądzić, a hodowca myszy nie może zupełnie NIC.
"Właścicieli" którzy kupili sobie myszki w hodowlach rodowodowych i traktują je gorzej niż śmieci jest od groma i ciut ciut, mysiarze prawie cały czas na takich ludzi narzekają, ale poza tym nic zrobić nie mogą. I mimo wszystko dalej sprzedają swoje myszy byle komu.
Nie będę tu wytykać palcem o kogo chodzi, ale nie tak dawno była głośna sprawa dziewczyny, która zaniedbywała swoje myszy i mnożyła, mnożyła, mnożyła, aż ją to kompletnie przerosło i którą dyscyplinarnie wyrzucono ze związku (miała zarejestrowaną hodowlę). Hodowczynie myszy odzyskały, ale tylko dlatego że owa dziewczyna sama chciała się gryzoni pozbyć. Natomiast gdyby sprawa zaniedbań wyszła w inny sposób, a owo dziecko nadal upierało się przy przetrzymywaniu tych gryzoni, hodowcy którzy jej myszy sprzedali nie mogliby zrobić zupełnie nic. No, może TOZ nasłać, ale jakie podejście do gryzoni ma TOZ niejednokrotnie zdołaliśmy się przekonać. Prawo jest prawem, a zwierzęta pomimo ich "praw" nadal traktuje się w Polsce przedmiotowo. Zwłaszcza te drobne. A przedmiot bez klauzili bezpieczeństwa i umowy w której widnieje punkt "w przypadku zaniedbań hodowca ma prawo odebrać zwierzę nieodpowiedzialnemu właścicielowi" według tego prawa należy do osoby która go posiada. A nie tej która go brzydko mówiąc "zrobiła". (Dopisek. Tak, szczur z podpisaną umową należy do człowieka który za szczura zapłacił i umowę podpisał, ale rażące zaniedbywanie go lub jak kto woli, znęcanie się nad nim, jest złamaniem umowy, a złamana umowa jest nieważna, szczur więc prawomocnie staje się własnością hodowcy, co również widnieje w umowie. Jest tam też punkt w którym jest napisane, że jeśli człowiek z różnych przyczyn losowych jest zmuszony szczura z rodowodem oddać, hodowca ma prawo pierwokupu. Między innymi właśnie po to, żeby ogon nie poszedł w nieznane ręce bez tej klauzuli. Takie przypadki trafienia w złe ręce szczurków z rodowodem z "second handu" są nam znane z przeszłości, tak samo jak nadużycie naszego zaufania i dobrej woli sprzed czasów podpisywania umów).
Ja dzięki umowie kupna - sprzedaży, którą podpisałam z właścicielką odzyskałam swojego wnuka, Imhotepa. Dzięki tej umowie do mnie wrócił i znalazł dom na który zasługuje. Bez większych trudności. Dla mnie idea umowy jest rzeczą konieczną, to że mysiarze (choć nie wszyscy, o ile wiem pixxa ma umowę kupna) myślą inaczej mnie akurat nie przekonuje, są wyjątkiem od reguły i płacą za ten wyjątek bardzo wysoką cenę. Cenę, której nie chcę płacić. Tak jak nie chcę żeby płaciły ją moje "wnuki", w których powołanie na świat, porządną socjalizację i możliwie najlepsze warunki bytu tyle wysiłku włożyłam.
Poniekąd cieszę się, że od tej odpowiedzialności odpocznę przez najbliższe miesiące lub lata dzięki swojej ostatniej decyzji..
Justka1 - Sob Sie 23, 2008 01:24
Ola napisał/a: |
Dlatego ja mimo, iż wiem o i SHSR i SPS bedę kupować nadal w zoologu szczurki bo jak widać niczym się nie różnią. |
Zaluje,ze Ciebie nie spotkala taka "przyjemnosc" posiadania szczurka z zoologa co kiedys mnie..Tez kiedys mialam tylko i wylacznie szczurki z zoologow,laboratoriow i przykro mi stwierdzic fakt,ze samice dozywaly maxymalnie do 1,5 roku,gdzie w tym czasie musialam skrocic ich cierpienia z powodu olbrzymiego nowotworu zlosliwego..Niektore samice dozywaly roku,a wiekszosc 1,5.
I porownujac je z rasowcami moge stwierdzic,majac juz od ponad 2 lat rasowce,ze sa o wiele zdrowsze i o wiele lepiej zsocjalizowane.Mowiac o socjalizacji mam na mysli nie tylko to o czym pisalas,ze nie sa agresywne do ludzi ale mam takze na mysli,obeznane maluchy z roznymi halasami czy dziwnymi sytuacjami.Obecnie mam samice rasowa 2 letnia,ktora od zawsze jest w swietnym zdrowiu.
Ola napisał/a: |
Otóż Wy sami, forumowicze w temacie o narodzinach- Miot A Valhalla Rattery- spieraliście się o szczurka żle zsocjalizowanego. Ja tylko napisałam jakie wnioski płyną do mnie z Waszych wypowiedzi. |
W temacie miotu A VR,ja pisalam o maluchu,ktorego mam z tego miotu,o jego gorszym zsocjalizowaniu.Gorszym co nie znaczy,ze wcale nie zsocjalizowanym.Hodowca wytlumaczyl sie z tego,czemu tak sie stalo i uwazam,ze ten temat nie powinien byc tu poruszony.
Kto wie,moze i mi sie kiedys przydarzy jakis wypadek i jakis miot bedzie gorzej odchuchany .Samiczka-moja "prawnusia" nie gryzie czlowieka i to jest najwazniejsze.DO ufnych nie nalezy ale miejmy nadzieje,ze chociaz jej zdrowie dopisze.
marhef - Sob Sie 23, 2008 02:01
Justka1 napisał/a: | i przykro mi stwierdzic fakt,ze samice dozywaly maxymalnie do 1,5 roku,gdzie w tym czasie musialam skrocic ich cierpienia z powodu olbrzymiego nowotworu zlosliwego.. |
Wiesz Justka1, z tym "żelaznym" zdrowiem rasowców to też nie do końca tak jak piszesz. Wystarczy przypomnieć moją Desti, która łapała hurtem wszystko - przeziębienie, zapalenie spojówek, zapalenie uszka. Odeszła w wieku 1,5 roku na zapalenie uszka właśnie, mimo, że obie z wetką dosłownie stawałyśmy na głowie, żeby jej pomóc.
Z kolei z pozostałych moich szczurów dwa zoologowce chowały się w dobrym zdrowiu do ukończenia dwóch lat życia.
Więc ja twierdzę, że ze szczurzym zdrowiem to tak właściwie jest loteria i nie można powiedzieć, że rasowiec będzie na pewno zdrowszy od szczura ze sklepu zoologicznego.
Anonymous - Sob Sie 23, 2008 03:29
nezu napisał/a: | mimo wszystko dalej sprzedają swoje myszy byle komu. |
Hm,nie zapominaj,że ja też kupiłam myszy rasowe i poczułam się przez chwilę dziwnie.
W takim razie nabywających szczurki rasowe w hodowlach będzie pewnie zawsze mało,a może o to chodzi? Bo nabywców będzie mało, bo oprócz poprzednich argumentów dochodzi też to,że wyczuwa się na samym początku niechęć hodowcy i branie potencjalnego nabywcy w krzyżowy ogień pytań i z nastawieniem,że potencjalny nabywca może okazać się byle kim itd itd.
Mi brakuje w tym wszystkim życzliwości i trochę więcej otwartości,a z taką właśnie w hodowli myszek się spotkałam na samym wstępie.Może nie chodzi już tak nawet bardzo o sam fakt ankiety,bo z Waszego pisania wynika,że ma ona istotne znaczenie,ale sposób w jaki się o niej mówi i że bez niej nie ma rozmowy,bo ktoś pewnie jest kimś kto ma złe zamiary,a może jednak nie ma.
Wniosek wyciągnęłabym z tego taki,że w takim razie szczurkom będzie i tak najlepiej u hodowcy,a więc ja będę szukać innego źródła.Koło się zamyka.
A może ta życzliwość jest,tylko ja jej nie widzę?
nezu - Sob Sie 23, 2008 06:45
Bernadeta, nie rozumiem, czyżbym nie wyraziła się jasno lub nie napisałam czytelnie o co dokładnie mi chodzi? Dlaczego wycięłaś wyrwane z ogólnego kontekstu posta zdanie. O ile kojarzę czyta się cały post, potem usiłuje zrozumieć jego sens a dopiero potem odpisuje.
Dla mnie EOT, to co miałam do napisania w tej kwestii, napisałam wyżej i wiem, że poza tobą jakieś 99% społeczności forum moje obawy o los zwierzęcia i dbanie o jego przyszłość zrozumie lub rozumie.
Pozostaje się cieszyć, że okres naiwnej wiary w to że każdy domek jest w głębi duszy doskonały minął mi bezpowrotnie po miocie B. A po historiach z miotem A Zirrael i A Masterton, prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie niż oddam lub sprzedam komuś szczura w ciemno. Ot, tyle.
Layla - Sob Sie 23, 2008 07:20
nezu napisał/a: | prędzej mi kaktus na ręce wyrośnie niż oddam lub sprzedam komuś szczura w ciemno. Ot, tyle. |
Ja rozumiem nezu. Ja sama nie ufam w 100% nikomu, a jeśli bym miała nawet tylko oddać moje zwierzę, żądałabym podpisania umowy adopcyjnej. Jeśli nie mam nic do ukrycia, to dlaczego mam nie podpisać? Nick na forum dziś jest, jutro nie ma. Poza tym hodowca musi mieć kontakt z właścicielem, bo jeśli coś się stanie ze szczurem (np. nowotwór w młodym wieku) to trzeba wykluczyć daną linię i zmienić status rodzeństwa (nezu? tak to się mówi?). Jeśli wiem tylko, że szczura ma ode mnie Piękna_Jola z forum, to raczej nie nazwałabym tego dobrym kontaktem Umowa mówi także (a przynajmniej moja) o wykonaniu sekcji i/lub histopatologii szczura, co zabezpiecza hodowcę przed mówieniem typu "o nie, ja go nie pokroję, bo to trudne". Wiadomo, że umowę da się złamać, ale jednak zawsze lepsze takie zabezpieczenie niż sprzedawanie "na gębę" Jeśli ktoś nie kupuje rasowca bo nie chce podpisać umowy, to jego problem - ja zapewniam zwierzakom dobre warunki, nie mam nic do ukrycia - podpisuję i kropka
Poza tym, Bernadeto - ja osobiście nie spotkałam się z sytuacją, żeby hodowca był nieżyczliwy dla kogoś, kto jest odpowiedzialny, nawet jeśli nie ma doświadczenia. Nie spotkałam się także z krzyżowym ogniem pytań. Nie odczuwam też żadnej presji, ani inwigilacji. Gdyby hodowca chciał mi sprzedać szczura bez podpisania umowy, straciłby w moich oczach
Justka1 - Sob Sie 23, 2008 10:52
marhef napisał/a: | Justka1 napisał/a: | i przykro mi stwierdzic fakt,ze samice dozywaly maxymalnie do 1,5 roku,gdzie w tym czasie musialam skrocic ich cierpienia z powodu olbrzymiego nowotworu zlosliwego.. |
Wiesz Justka1, z tym "żelaznym" zdrowiem rasowców to też nie do końca tak jak piszesz. Wystarczy przypomnieć moją Desti, która łapała hurtem wszystko - przeziębienie, zapalenie spojówek, zapalenie uszka. Odeszła w wieku 1,5 roku na zapalenie uszka właśnie, mimo, że obie z wetką dosłownie stawałyśmy na głowie, żeby jej pomóc.
Z kolei z pozostałych moich szczurów dwa zoologowce chowały się w dobrym zdrowiu do ukończenia dwóch lat życia.
Więc ja twierdzę, że ze szczurzym zdrowiem to tak właściwie jest loteria i nie można powiedzieć, że rasowiec będzie na pewno zdrowszy od szczura ze sklepu zoologicznego. |
Zelaznego zdrowia nie ma zadne stworzenie ale porownujac twoj jeden przypadek z wieloma przypadkami u mnie(taka mała statystyka) wychodzi na to,ze jednak to rasowce ciesza sie lepszym zdrowiem.
Co do umów i osobami chetnymi,ja zadaje sporo pytan ale mimo tego chetni nie zniechecaja sie tym.Uwazam,ze rozmowa jest podstawa do sprawdzenia przyszlego domku,a umowy nie wyobrazam sobie nie podpisac z nikim.Podpisywaly umowy osoby mi bardzo zaufane,wysylaly ksera dowodow rowniez,bez zadnego ale.Umowa to naprawde wygodne zabezpieczenie zarowno dla nas jak i dla samego zwierzecia,ktore zawsze ma prawo do nas wrocic.
Ja sama ponad 2 lata temu kupowalam rasowca,swojego 1 w zyciu i bez mrugniecia okiem podpisalabym wszystko co mi każą.Tak bardzo mi zalezalo na szczurku,ze zadne pytania nie byly by w stanie mnie zniechecic,bo nie mam nic do ukrycia i staram sie byc szczera,nawet z kazdym wypadkiem jaki spotka mojego szczura.Kontakt z hodowca mam bardzo dobry i to bardzo cieszy,mimo,ze jestem sama hodowca,staram sie rowniez pomagac nabywcom w odpowiadaniu na rozne pytania.To idzie w obie strony,my najpierw je zadajemy ale pozniej nabywca takze czegos od nas potrzebuje .
|
|
|