Archiwum - Psiaki XIII
Bel - Czw Gru 22, 2011 13:48
AngelsDream napisał/a: | A na serio, Ty masz tak, gros ludzi ma inaczej | i tu się kłania czytanie ze zrozumieniem. Bel napisał/a: | Tak jak napisałam- wasze gary-wasza sprawa. Mnie to po prostu obrzydza i tyle | ja nikogo do swojego nie zmuszam i nie mówię co kto ma robić zwisa mi co kto ma w domu.
babyduck - Czw Gru 22, 2011 13:58
Bo naprawdę ludzie robią o wiele bardziej niehigieniczne rzeczy niż psy. I tylko nasz zmysł estetyki (czy czegoś tam czego nazwać nie umiem) mówi, że to, co robi pies jest fe. Jak byłam dzieckiem dawałam psu do polizania otarcia po spotkaniu kolana z chodnikiem. Przykładałam sobie też liście babki - oczywiście rosnący przy chodniku, brudne i pewnie obsikane. Nie raz napiłam się wody w jeziorze, do której pewnie sikało gros osób i w której rozłożyły się niejedne zwłoki i zwierzęce odchody. I kto wie, czy przypadkiem w autobusie na miejscu, gdzie przed chwilą usiadłam, nie siedział minutę wcześniej zarzygany i ufajdany menel. I żyję.
Więc jeśli wpuszczę do łóżka psa raz na tydzień czy jeśli smyrnie mnie jęzorem po twarzy czy talerzu raz na jakiś czas, to też nie umrę.
AngelsDream - Czw Gru 22, 2011 14:02
Bel napisał/a: | Palatina zrozum tylko, że niektóre nawyki powinnaś zmienić. |
...
Okazuje się, że jednak to, co dla mnie naprawdę jest pierdółką, dla części osób stanowi problem. I tu wracamy jednak do związków, bo ja nie widzę możliwości pogodzenia kogoś, kto się "brzydzi" tego czy tamtego z kimś, kto tego brzydzenia się w ogóle nie rozumie.
Anonymous - Czw Gru 22, 2011 14:02
A mnie sie wydaje, że róznica jest taka, że nasze nas nie brzydzi a cudze i owszem.
babyduck - Czw Gru 22, 2011 14:05
Viss, pewnie coś w tym jest.
A nie jest tak, że żyjąc z takim nosicielem zarazków w domu nabywamy na nie odporność. Albo wzmacniamy tę, którą mamy?
I wracając do związków, ale w temacie talerzy - to, że nie brzydzi mnie lizanie przez psa talerza po mnie, który zaraz umyję nie oznacza, że pozwalam psu to robić. Bo np. mojego faceta takie coś brzydzi. Jego prawo, więc to szanuję. On rozumie, że czasem wciągam psa na kanapę, żeby się poprzytulać, ja rozumiem, że on nie chce mieć psa w pościeli. Jak zwykle chodzi o rezygnację z czegoś na rzecz czegoś innego.
Bel - Czw Gru 22, 2011 14:06
babyduck, i robiłam tak samo będąc dzieckiem. No właśnie będąc DZIECKIEM. Ale człowiek urósł i trochę zmądrzał. Teraz zamiast zasikanej babki używam wody utlenionej. Zamiast dania do polizania psu lizaka dam mu psi smakołyk lub kawałek mu ułamię i wrzucę do miski. Nie jem piachu z piaskownicy jak robiło się za małolata i nie zrobiłabym tego teraz. Nie napisałam, że nie biorę psa do łóżka ale wcześniej myję mu łapy. Po prostu przestrzegam jakiejś higieny bo jestem osobą dorosłą i znam konsekwencje jej nie przestrzegania co mnie gie obchodziło jak miałam te 5 czy 6 lat.
polonistka - Czw Gru 22, 2011 14:13
Ale Bel pisała to do Palatiny w kontekście ewentualnej ciąży. sama odkąd wiem, że będę miała dziecka, trochę zmieniłam przyzwyczajenia, nie pozwalam szczurom zagladać sobie do ust ("co jadłaś dobrego? pokaż?"), myję ręce po kontakcie ze zwierzakami, nie pozwalam im zabierać swojego jedzenia. Ale w paranoję nie wpadam, po prostu pewne zachowania trochę zmieniłam...
A wracając do dyskusji podstawowej - nie ma recept dla wszystkich. Jakbym mieszkała z kimś, kto brzydzi się szczurzych siuśków, to bym pewnie szczurów nie miała. Kota nie mam ze względu na alergię męża (choć nadal twierdzę, że kiedyś go odczulimy) - przeżyję to jakoś. Ale jeśli jedno miałoby brać do łóżka psa prosto z dworu, a drugie mieć odruch wymiotny na sam ten widok - no to dupa, ciężko będzie.
babyduck - Czw Gru 22, 2011 14:13
Bel, no spoko. Ja nie wnikam w Twoje zwyczaje, bo każdy ma jakiś tam próg tolerancji i własne upodobania - również co do higieny. Po prostu uważam (i nie odnoszę się do twoich preferencji), że nie należy przesadzać ani w jedną, ani w drugą stronę. A to co po środku można negocjować.
Tygrys - Czw Gru 22, 2011 14:22
babyduck napisał/a: | nie jest tak, że żyjąc z takim nosicielem zarazków w domu nabywamy na nie odporność. Albo wzmacniamy tę, którą mamy? |
Ja tak właśnie myślę, i dlatego chcę mieć zwierzęta i dzieci żeby się z nimi wychowywały, wierzę że to ich uodporni
landrynka - Czw Gru 22, 2011 14:31
Dzieci wychowujące się ze zwierzętami, a na wsiach to już w ogóle statystycznie rzadziej miewają alergie .
Ja sama wyleczyłam alergię na kota... wzięciem kota do domu.
Sama nie mam psa, ale nie mam nic przeciwko spaniu z psem, o ile nie śmierdzi i nie sapie nie mnie. Za to nie lubię, kiedy ktoś mi w ubraniu włazi na/w pościel, źle mi się potem śpi. W przypadku śpiworów zupełnie mi to nie przeszkadza.b
PALATINA - Czw Gru 22, 2011 14:37
polonistka napisał/a: | Ale Bel pisała to do Palatiny w kontekście ewentualnej ciąży. |
Myślę, że raczej w wyniku własnego oburzenia i obrzydzenia, a ciążą (i opiekunką) chciała mnie jakoby zaszantażować/zmusić/przekonać do swoich racji. Ale być może to źle zrozumiałam.
Bel napisał/a: | Po prostu przestrzegam jakiejś higieny bo jestem osobą dorosłą i znam konsekwencje jej nie przestrzegania co mnie gie obchodziło jak miałam te 5 czy 6 lat. |
Może problemem jest to, że ja nie widzę tych konsekwencji jako problem.
Gdybym miała uczulenie, chorowała czy cokolwiek, to może miałabym po co cokolwiek zmieniać, ale ja nic takiego nie widzę, a sama świadomość tego, czy owego nie jest dla mnie problemem żadnym.
Ale to już serio jest OT.
Chyba najważniejsze, że mój mąż myśli tak jaj ja - A wcale go do tego nie przekonywałam. Poznałam go juz myślącego tak samo. Nie dogadalibyśmy się, mając skrajnie różne poglądy.
Bo spoko - mogę nie dawać psom talerzy, jeśli mężowi to by nie pasowało.
Nie śpimy z psami, dlatego że on miał dość piachu na pościeli.
Ale np. gdyby mył ręce po każdym dotknięciu mojego psa - tego bym nie zniosła! Czułabym, że uważa moje psy (które kocham i które są moimi "dziećmi" przy braku prawdziwych) jako coś brudnego, po czym należy się myć. Nie wytrzymałabym czegoś takiego na dłuższą metę.
Ninek - Czw Gru 22, 2011 15:13
landrynka napisał/a: | Dzieci wychowujące się ze zwierzętami, a na wsiach to już w ogóle statystycznie rzadziej miewają alergie .
Ja sama wyleczyłam alergię na kota... wzięciem kota do domu.
|
To nie jest metoda.
Jak sie urodziłam w domu był pies. I szybko musiał dom zmienić, bo miałam na niego solidną alergie.
Na koty nigdy nie miałam uczulenia, nabawiłam sie jej mieszkając z sześcioma kotami w domu.
Bel - Czw Gru 22, 2011 16:03
PALATINA napisał/a: | Myślę, że raczej w wyniku własnego oburzenia i obrzydzenia, a ciążą (i opiekunką) chciała mnie jakoby zaszantażować/zmusić/przekonać do swoich racji. Ale być może to źle zrozumiałam | no błagam.. nie mam co robić
PALATINA - Czw Gru 22, 2011 16:37
W takim razie pojęcia nie mam po co uciekałaś się do naciskania w wyjątkowo bolesne miejsce?
Chyba nie rozumiem ludzi ani odrobinę.
EOT jeśli o mnie chodzi.
landrynka - Czw Gru 22, 2011 17:43
Ninek, mi pomogło
|
|
|