Archiwum - Koty ^^
H. - Pią Lut 22, 2008 12:54
Bernadeta, Tofik jest boski!
Dzieki za pw
Mam nadzieje, ze dokona slusznego wyboru, i bedzie jak powinno.
Anonymous - Pią Lut 22, 2008 20:03
AngelsDream napisał/a: | W rodzinie Miśka kot jest normalnie wyprowadzany - jak pies. Tak samo ja swojego kota wyprowadzłam: Luna wracała na imię, aportowała smycz i pazury ostrzyła o drzewa. Nie odbierałam jej wolności, ale też nie puszczałam jej totalnie samopas, żeby czekać, kiedy się coś stanie... |
Tofik niestety należy do kotów które nie chodzą przy nodze,chodziłam z nim w puszorkach,jego interesuje świat,musiałabym mieć kota rasowego,albo od kogoś wziętego z domu lub takiego,który boi się wychodzić,bo ten wiejski kocurek jest inny,samodzielny,chociaż myślę,ze może dzisiejszy stres samotności zmieni w nim jego wędrownicze zapędy,zobaczymy,choć wiele mnie to nerwów kosztuje.
AngelsDream - Pią Lut 22, 2008 20:12
Bernadeta, no nasza Luna była taka półwiejska i dało się nad nią zapanować. Zresztą no jakoś nie wiem, jakbym kota miała wypuszczać w Warszawie.
nezu - Pią Lut 22, 2008 20:19
Mam dwa koty, Rudik jakoś nie domaga się wypuszczania, zresztą to straszny panikarz i się świata zewnętrznego po prostu boli, ale Zapałka zwłaszcza latem bardzo by chciała wyjść na spacer. Uciekła nam, niestety, dwa razy. Za pierwszym razem zgarniałam z ganku przerażonego kota, za drugim razem sama przyszła, z ogonem w górze, ale NIGDY nie zdecyduję się jej wypuszczać. Kazałam dziadkowi się trzy raz rozejrzeć zanim otworzy drzwi wyjściowe po prostu.
I nie ma że boli, nie ma że wyje.
Straciłam dwa koty, jednego pośrednio przez wychodzenie, drugiego BEZPOŚREDNIO (zagryziony przez psa) i NIGDY już nie zdecyduję się swoich zwierząt wypuszczać samopas. NIE i już.
Nie uważam żeby Zapałka czy Rudy były nieszczęśliwe. Po około 3 tygodniach od tamtej Zapałczanej, niekontrolowanej wycieczki, zołza przestała wyć za światem zewnętrznym, przez okno nadal patrzy tęsknie, ale tylko patrzy. To samo robi Rudik, który wpada w panike na sam widok otwartego balkonu. Podjęłam decyzję dla dobra tych zwierząt. Potrzeba wychodzenia kota to tylko i wyłącznie wymysł przeszłości, teraz kot to głownie nasz przyjaciel a nie łowca myszy. Ja chcę przyjaciela na kilkanaście lat i chcę wreszcie pożegnać stare, szczęśliwe stworzenie a nie wyć nad zakrwawionym, czarnym kłębkiem futra.
Anonymous - Pią Lut 22, 2008 20:20
AngelsDream, A ja mieszkam w Poznaniu,ale mam wyjście z balkonu schodami do ogrodu,tylko,że jest nie opłotowany,bo to teren spółdzielni.
Luna to kotka,a Tofik to kocur,kotki są trochę inne,w ogóle bardziej trzymają się domu-czytałam.
nezu - Pią Lut 22, 2008 20:24
Kotki nie trzymają się bardziej domu, to bzdura, u mnie właśnie kotkę bardziej ciągnie na świat zewnętrzny. Jeśli kocur jest niekastrowany to oczywiste że wychodzi często, sprawdzić terytorium, oznaczyć teren, pobić się z innmi samcami czy pokryć rujkującą kotkę, ale kastratowi tego nie potrzeba.
Ja też mam dom jednorodzinny. Ogród, mieszkam w spokojnej okolicy, co nie przeszkodziło mi zastać na tej spokojnej ulicy potrąconych zwłok zadbanego kastrata sąsiadów czy zagryzionego Lucka, którego widok do dziś stoi mi przed oczami i śni się po nocach jako koszmar.
Anonymous - Pią Lut 22, 2008 20:35
nezu, Mój Tofik jest wykastrowany,a zachowuje się jakby nie był.
nezu napisał/a: | Kotki nie trzymają się bardziej domu, to bzdura, u mnie właśnie kotkę bardziej ciągnie na świat zewnętrzny |
czyli znowu teoria jedno,a praktyka mówi co innego.
Ale ja nie potrafię patrzeć jak w moich oczach cierpi,skacze na szybę i płacze bo inne koty są na dworze i dlatego po prostu jak będzie chciał wyjść wypuszczę go i będę czekać ze ściśniętym sercem,nie potrafię powiedzieć :"nie", dla mnie kot przyjaciel=kot wolny,ale na kolejnego się nie zdecyduję.
Nie mieszkam w domku jednorodzinnym,tylko w bloku i mam schody z balkonu do ogrodu,ale nie jest opłotowany,bo to teren spółdzielni.
nezu - Pią Lut 22, 2008 20:44
Ja też swoje koty uważam za swoich najlepszych przyjaciół i dlatego uważam, że moim psim obowiązkiem jest dopilnowanie żeby nie stało się im nic złego.
Trzymanie kota w domu to nie znęcanie się nad nim tylko ochrona, po prostu. Tak trzeba na to patrzeć.
To nie człowiek, on nie podejmuje racjonalnych decyzji, jest jak małe dziecko, czy małe dziecko wypuściłabyś samopas na dwór? Bez opieki?
Czy psa który by się tak zachowywał też byś puściła samopas?
Dla mnie puszczanie kota "bo taka jego natura, duch i ja mu tego zabronić nie mogę" jest po prostu niezrozumiałe. Przepraszam... Tamte koty wychodziły, bo nie miałam 18 lat i nie mogłam ojcu powiedzieć NIE, NIE wyjdą. Nie wypuszczę ich. Teraz stawiam sprawę jasno i tyle. Mają spore pole do popisu, przecież w sklepach są drapaki, kryjówki. Norki, legowiska, zabawki. Kuwety.
Sterotyp kota wolnożyjącego to jest niestety stereotyp. Stereotyp który te stworzenia męczy i naraża na masę zagrożeń. Zwłaszcza w mieście.
Anonymous - Pią Lut 22, 2008 20:54
Zgadzam sie w 100% z nezu
Layla - Pią Lut 22, 2008 20:56
Też popieram nezu. Miałam kiedyś kotkę i nie wyobrażałam sobie wypuszczać jej w mieście, choćby mnie błagała.
Bernadeta, Tofik jest u Ciebie od małego, więc możesz go nauczyć bycia kotem bardziej domowym
marhef - Pią Lut 22, 2008 21:05
Mi jest zawsze jakoś szkoda tych kotów, które nigdy nie zobaczą świata zewnętrznego.
Wiem, że to dla ich dobra, ale mimo wszystko szkoda.
Layla - Pią Lut 22, 2008 21:07
marhef, a mi nie szkoda, podobnie jak nie szkoda mi szczurów w moim pokoju, że nie ujrzą kontenera na śmieci Kota można wyprowadzać na szeleczkach
marhef - Pią Lut 22, 2008 21:09
Layla, to jednak trochę co innego - sama chyba przyznasz że nasze szczurki różnią się nieco od dzikusów, prawda? Poza tym są od pokoleń chowane w domach.
Nie to, co koty - często brane właśnie od jakiejś kotki "wychodzącej" ze wsi, od zwykłego zawsze wolnego dachowca, a potem zamykane na amen w domach. Takich kotów mi szkoda.
nezu - Pią Lut 22, 2008 21:10
Marhef, ale to, że koty tego potrzebują, tej wolności i stuprocentowej swobody to tylko naleciałość mająca kilkaset lat tradycji, bo nawet w Egipcie koty wychodziły raczej na smyczy i nie biegały całkiem samopas. Poza tym tysiące lat temu po ulicach nie jeździły rozpędzone auta, a po piwnicach nie leżały tony szczurzych trutek.
Teraz jest inaczej a kot ma nieco inne zadanie, niż wyłapywanie szkodników, więc po co narażać go na takie niebezpieczeństwa?
Moje psice też tęsknym wzrokiem patrzą na świat zewnętrzny z okna balkonowego czy niskiego parapetu, a nie wypuszczam ich luzem. Dlaczego w przypadku kotów ma być inaczej?
Skoro je udomowiliśmy to jesteśmy za nie odpowiedzialni, również w taki sposób aby zapewnić im bezpieczny byt. A wychodzenie kota, zwłaszcza w mieście to pogwałcenie tego obowiązku i celowe, z premedytacją narażenie swojego przyjaciela i pupila na rany, choroby i śmierć.
Wyobraź sobie, że ktoś powiedziałby ci coś takiego o twoich szczurach. Puściłabyś je po swoim mieszkaniu samopas? Bo tak cudownie i dużo przestrzeni i mogą używać tego co dla nich najfajniejsze czyli zębów?
Layla - Pią Lut 22, 2008 21:12
No właśnie - przecież psy należy wyprowadzać na smyczy. Dlaczego wypuszczanie kotów luzem jest ok, a psów nie? I nie, nie mam na myśli tego, że psy gryzą. Zarówno dla psa, jak i kota jest zbyt wiele niebezpieczeństw, szczególnie w mieście.
|
|
|