To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

Archiwum - Koty vol. V

PALATINA - Pią Lis 16, 2012 12:11

klauduska napisał/a:
Nie nie, źle mnie zrozumiałaś. Hodowczyni z Atlasu ma kocura sprowadzone ze Szwecji. Może w umowie miała [może, bo umowy nie widziałam], że nie może sprzedać do innych hodowli w PL. Inna hodowczyni ma sprowadzonego kocura z Niemiec. Powiedziała, że może sprzedać kocurka po nim do hodowli, ale jego syn conajmniej 3 lata nie może mieć kocurków hodowlanych sprzedanych w PL.
To są zabezpieczenia dla hodowców, ponieważ mają sprowadzone kocury [db w typie].

Czemu takie zabezpieczenia istnieją w hodowli kotów, a psów już nie?
Psy też się sprowadza z bardzo daleka, za ciężkie pieniądze, a nikt sobie monopolu nie buduje.
Dla mnie te argumenty są niezrozumiałe.

klauduska - Pią Lis 16, 2012 12:16

PALATINA, bo światek hodowli kocich jest jeszcze bardziej hermetyczny niż psi niestety. Dla mnie to też kwestia finansowa. Jak mają dobrego kota w typie sprowadzonego, to jasne, że wolą sami kryć inne kotki, niż sprzedać komuś kocura, żeby krył..

Poza tym, u kotów kastruje się w wielu hodowlach nakolankowe, a u psów, to słabo jest nawet z zapisami w umowie, żeby zostały wykastrowane niestety.

PALATINA - Pią Lis 16, 2012 12:22

Owa hermetyczność mi się zupełnie nie podoba i sprawia wrażenie właśnie układzików dla kasy (dlatego nie do końca mnie przekonuje wczesne kastracja. Wg mnie daje więcej hodowcy niż kotu).
Ale to moje subiektywne zdanie - oceniane po pozorach, bo do tego światka nie należę. ;)

NinaWi - Pią Lis 16, 2012 12:37

Cytat:
Jak mają dobrego kota w typie sprowadzonego, to jasne, że wolą sami kryć inne kotki, niż sprzedać komuś kocura, żeby krył..


A czy to nie kłóci się z wpisami na ich stronach, o etyce hodowlanej, o tym, że hodowla to pasja a nie zarobek? Takie akcje to zabezpieczanie własnego tyłka, a nie dbanie o dobro rasy.

Cytat:
Ile razy co roku można mieć to samo krycie?

A po co mieć milion kotów dobrych w typie i 10 miotów rocznie? Jaki to ma sens, poza ślepym dążeniem do realizacji wielkiego planu, który przysłania imho dobro zwierzaków?

Ja doskonale wiem, dlaczego oddaje się zwierzęta, które nie nadają już do rozmnażania. Ale nie podoba mi się to w połączeniu z wizerunkiem, jaki hodowle starają się sobie stworzyć. Uważam, że są inne drogi. I niekoniecznie jest to trzymanie 30 kotów w jednym domu.
Cytat:
Jak każde środowisko hermetyczne, światek hodowlany nie jest za super-extra.


Życie... Ale pozwólcie mi wierzyć, że moja hodowla będzie super elo w 100% :P

klauduska napisał/a:
Będę z nią w obydwa dni

Znajdę Cię :mrgreen:

PALATINA - Pią Lis 16, 2012 12:44

Loonie napisał/a:
A po co mieć milion kotów dobrych w typie i 10 miotów rocznie? Jaki to ma sens, poza ślepym dążeniem do realizacji wielkiego planu, który przysłania imho dobro zwierzaków?

Bo hodowla to jest dążenie do planu, a nie instytucja dbająca o zwierzęta.
Tzn. nie mówię, że jakakolwiek krzywda zwierząt ma prawo tam się dziać. Nie!
Chodzi o to, że czym innym jest ratowanie kotów, dokarmianie, szukanie im dobrych domów, a czym innym jest hodowla, która ma na celu stworzenie zwierzaka, jakiego sobie wymyślimy, z cechami, jakie pragniemy osiągnąć. Inaczej to by było rozmnażanie dla przyjemności.

Czytałam kiedyś, że p. Hryniewicz, która po wojnie odtworzyła PONy, na początku uśpiła cały miot szczeniaków umaszczonych zdaje się, że na biało (albo coś mylę). Uznała, że to musiała być jakaś wpadka, bo u PONów takie umaszczenie nie występuje. Zlikwidowała szczeniaki.
Po latach trafiło jej podobne szczenię z na pewno czystego krycia i sobie w brodę pluła, że tamte uśpiła, bo jednak to mogły być PONy, a nie wypadek przy pracy.
Ale miała cel i do niego dążyła.
W sumie dzięki niej ta rasa nadal istnieje. ;)
(Ale cukierkowo nie było).

klauduska - Pią Lis 16, 2012 12:50

Loonie napisał/a:
A po co mieć milion kotów dobrych w typie i 10 miotów rocznie? Jaki to ma sens, poza ślepym dążeniem do realizacji wielkiego planu, który przysłania imho dobro zwierzaków?

4 mioty rocznie to i tak dużo. Za to rok w rok dokładnie to samo krycie jest KOMPLETNIE bez sensu, bo NIC nie wnosi do prowadzenia rasy. Posiadanie hodowli tylko po to, żeby mieć słodkie kociaki raz na rok, jest dla mnie również bezsensu.
Ja napisałam, że nie wiem, jeszcze jaką będę miała hodowlę. Czy po prostu zawieszoną po tym, jak będę miała już ustaloną-nieprzekraczalną z góry liczbę kotów, czy jednak wydającą do adopcji dorosłe koty [niektóre].
Loonie napisał/a:
Znajdę Cię

Jeszcze, jak już tam będę, napiszę, gdzie mnie należy szukać :mrgreen:

PALATINA, mnie też się nie podoba, ale co można zrobić? Nic tak naprawdę. Nie wszyscy na szczęście są tylko nastawieni na "moje najlepsze".
Co do wczesnej kastracji, to ja jeszcze również nie wiem, jak to będzie wyglądało w przypadku mojej hodowli. Niestety przy tymczasach wiem, jak stresujące jest to, czy kociak został już wykastrowany czy nie, dopytywanie się o to itd itp. Przy rasowcach niestety jest jeszcze większe "ryzyko", że jednak któregoś pieknego dnia, mimo zapisów w umowie, Pani x zechce sobie mieć raz kocięta. W wielu przypadkach nawet db zapisy w umowie, nic nie wskórają. Ot życie i nasze prawo.
Mam czas na przemyślenia i rozmowę z innymi hodowcami. Przypominam też, że wczesna kastracja to również koszt dla hodowcy, cena kociaka nie jest przy tym wyższa. Choć najważniejsze w tym wszystkim jest to, że kotka/kocur nie zostanie niepotrzebnie rozmnożony przez kogoś, kto hodowlą zarejestrowaną zajmować się nie będzie/nie chce.

PALATINA - Pią Lis 16, 2012 12:54

klauduska,
Gdybym ja teoretycznie miała hodowlę, to bym kastrowała kocięta.
Ale nie udawałabym, że to dla ich dobra głównie.
Po części tak. Ale robiłabym to po to, żeby mieć pewność, że nie trafią do rozmnażaczy.
Co nie zmienia faktu, że Imbir zostanie wykastrowany dopiero jak dojrzeje (cieszę się, że to dachowiec i nie wiąże mnie żądna umowa - jak w przypadku Racucha, którego cięłam pod koniec 5tego miesiąca - bez sensu trochę).

klauduska - Pią Lis 16, 2012 12:55

PALATINA napisał/a:
(Ale cukierkowo nie było).

I cukierkowo przy hodowli nigdy nie będzie. Zdarzają się wielkie tragedie. Od śmierci kociaka, do całego miotu. Do poważnych kłopotów matki, np braku mleka u niej. Do porodów kociaków niepełnosprawnych [dylematy co wtedy?]. Trzeba się uzbroić na to. Jasne, że kociaki są słodkie, ale kto ich nie miał w ilości conajmniej 5 na raz, to nie wie, ile to roboty, nerwów itd itp. Dla każdego trzeba znaleźć dobry dom, czyli dostać 1000 maili/telefonów tak durnych, że ręce tylko opadają.
O tym też mogłabym się rozpisywać.

PALATINA - Pią Lis 16, 2012 13:01

klauduska,
U mamy Racucha okazało się, że ma przepuklinę przepony (bez żadnych objawów), którą przekazała 2jce kociąt. Wyobraź sobie stres, obdzwanianie wszystkich właścicieli kotów będących rodzeństwem tej kotki. Wnikliwe i kosztowne badanie każdego kociaka przed sprzedażą. Plus pytanie, co dalej robić, którą drogą iść, skoro to był ślepy zaułek.
To szalenie trudna sprawa. Nie dla każdego. Na pewno nie dla mnie.

NinaWi - Pią Lis 16, 2012 13:12

klauduska napisał/a:
Posiadanie hodowli tylko po to, żeby mieć słodkie kociaki raz na rok, jest dla mnie również bezsensu.

A kto mówił, że nie wszystko jest czarne albo białe? :P


PALATINA napisał/a:
Gdybym ja teoretycznie miała hodowlę, to bym kastrowała kocięta.
Ale nie udawałabym, że to dla ich dobra głównie.
Po części tak. Ale robiłabym to po to, żeby mieć pewność, że nie trafią do rozmnażaczy.

Ja tak samo. Co to za problem poprosić znajomego weterynarza o wystawienie zaświadczenia o kastracji? A tak, jajek nie ma, stresu nie ma.
Co do pogrubionego - irytujące jest takie udawanie, serio. To też mnie wkurza w kocim światku ;p

Nakasha - Pią Lis 16, 2012 13:19

PALATINA, może to od puszek? Moje po puszkach mają luźne stolce.
klauduska - Pią Lis 16, 2012 13:28

PALATINA, swoją Soćkę, gdyby nie to, że walczyłam ciągle z jej chorobą jelit, wykastrowałabym duuuużo wcześniej. Kastrowałam jak miała 5 mscy w końcu, jak tylko udało mi się wyleczyć ją wreszcie. Kociaki, które wydawałam do adopcji, również mówiłam, że kstracja powinna być max przed pierwszą rujką/znaczeniem. Miałam więcej kotek niz kocurów na dt u siebie. Wszystkie kotki zostały wykastrowane przed pierwszą rujką i na dobre im to tylko wyjdzie. Kocurki, które miałam również zostały wykastrowane w wieku max pół roku.
Wybaczcie, ale to, że pójdą do nowych właścicieli już ciachnięte, to dla mnie to jest TEŻ dla ich zdrowia. Ani kocica ani kocur nie doczekają się potomstwa. Nie zacznie się u nich burza hormonalna, nie zachorują [no ofc nie wszystkie] na guzy hormonozależne. Ciachanie po pierwszej rujce nie ochroni kotki przed guzami, bo hormony już zaczęły działać. Całej listwy mlecznej przy kastracji się przecież nie usuwa.

Loonie, no można hodować kociaki mając tylko jedną kotkę. Są i takie hodowle. Ja np nie mam jeszcze planu hodowlanego. To łatwe do stworzenia nie jest. Mam jeszcze czas na poznanie świata hodowlanego, tego, jak się plan tak naprawdę układa, zrozumienie dziedziczenia, poznanie kocich rodowodów różnych. Samo przeglądanie rodowodów [do 5. pokoleń wstecz], to nie lada wyczyn. Jeszcze niedawno nie rozumiałam, jak można pamiętać kto miał jakie kociaki po jakich rodzicach i dziadkach, a im więcej w tym siedzę, tym więcej zapamiętuję i ogarniam. Hodowla to też ciągłe utrzymywanie kontaktów z zagranicznymi hodowcami, poznawanie ich kotów/linii, ciągłe uczenie się. Ja codziennie siedzę po x godzin na str różnych hodowli i forach czytając wszystko, co tam jest. Itd itp.
Ja również jeździłam i jeździć będę na seminaria dla hodowców z FPLii. Na pierwszym spotkaniu stwierdziłam, że wyobrażenie o hodowli "niewtajemniczonych", ma się daleko do tego, jak absorbująca to jest praca.
Ps. Jaką rasę chcesz hodować?

NinaWi - Pią Lis 16, 2012 17:30

Cytat:
Mam jeszcze czas na poznanie świata hodowlanego, tego, jak się plan tak naprawdę układa, zrozumienie dziedziczenia, poznanie kocich rodowodów różnych.

Pewnie, nie ma co się spieszyć. Zdaję sobie sprawę, jak wielką wiedzę trzeba mieć, żeby być w tym dobrym. Mnie się nie spieszy, dopiero raz rozmawiałam z jedną hodowczynią na temat hodowli tak konkretniej, więc jeszcze nawet nie zaczęłam planować. Niedawno dopiero zdecydowałam, czego chcę na pewno. Na realizację przyjdzie czas. Wiem już, że nie chcę kolejnego kastrata, to bez sensu brać teraz trzeciego kota, a za 3-4 lata zaczynać hodowlę z trzema kotami na starcie.
Chcę hodować nfo ;)

klauduska - Pią Lis 16, 2012 17:50

Loonie, to ja ci radzę zacznij to robić tak, jak ja. Jeździj na wystawy jako steward. Poznasz wtedy hodowców, sędziów, koty i sama sobie zaczniesz wyrabiać oko, na który kot ci się podoba, a który nie i dlaczego :)
PALATINA - Pią Lis 16, 2012 20:23

Nakasha napisał/a:
PALATINA, może to od puszek? Moje po puszkach mają luźne stolce.

Specjalnie odstawiłam puszki, żeby to sprawdzić.
10 dni były tylko na suchym, a z kupolami bez zmian. :roll:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group