Archiwum - Koty ^^
AngelsDream - Czw Paź 18, 2007 23:14
Matylda, psiego kota? Powinien. Zresztą to już plan na jakieś dwa lata w przód, a nie teraz, więc parę spraw będzie inaczej niż teraz. Począwszy od tego, że szczurów będzie mniej, miejsce zamieszkania inne, wilczak [jeśli wszystko pójdzie jak chcemy] doroślejszy.
Mysibaba - Pią Paź 19, 2007 10:40
an napisał/a: |
(...)
wszedzie szukalam informacji na temat tego, ile powinien dostawac kot w jego wieku, ale np. na forum miau ludzie psiza tylko 'moj dostaje tak i tak'. a ja bym chciala ogolne wytyczne, przeciez musza takie byc. |
Rosnącym kociakom nie ogranicza się jedzenia - niech je ole chce i potrzebuje,
to jest bardzo indywidualne i nie można stworzyc "ogólnowojskowego" przepisu.
an napisał/a: |
gnojek dzisiaj zezarl 1,5 puszki kociego i zastanawiam sie, czy moge mu tyle dawac o.O (suche dalej je niechetnie) |
Pisałaś o whiskasie, to bardzo kiepska karma, wartość odżywcza jest taka, jak zawartość w niej mięsa, przeczytaj sobie. Kot je dużo, bo to bezwartościowe jedzenie. Karmienie mięsożernego zwierzęcia czymś, co 4% produktów zwierzęcych (czyli nawet te 4% niekoniecznie jest mięsem) to duże nieporozumienie.
Kot powinien dostawać "prawdziwe" mięso, przemrożone wcześniej (indyk, wołowina) i co kilka dni gerbera z samego mięsa (indyk, kurczak). Ten gerber u zdrowego kota potrzebny jest tylko do tego, żeby znał tę karmę i na wypadek diety nie odmówił współpracy.
an napisał/a: | a czy ktos z Was wie, w jakim wieku kot moze przejsc z juniora na dorosle zarcie? (przynajmniej puszki sa wieksze ) |
Jeżeli będzie dostawał na jeden posiłek dziennie mięso, może od początku jeść suchą karme dla dorosłych kotów. Te "dziecinne" różnią się ilością białka i wielkością chrupek, a mięso zapewni kociakowi wystarczajacą ilość białka.
Jeżeli kociak ma czasem jeść puszki, wybierz taki, w których jest mięso a nie erzac. Nawet jeżeli wydaja się droższe, kot zje mniej i wyjdzie taniej.
BTW, śliczny futrzak
Anonymous - Pią Paź 19, 2007 11:04
Mysibaba, dzieki za wszystkie rady. z Bohunem jest pewien klopot, bo on jest w ogole wybredny i za kazdym razem mnie 'probuje'. nawet jak dostanie mieso z kurczaka (zwykle przy okazji tego, ze robie obiad i po prostu dostaje troche), co mi sie wydaje najwiekszym rarytasem, on podje troche i odchodzi. inaczej rzecz sie ma z szybka, ktorej tez czasem mam za duzo i daje mu resztki; wtedy zjada wszystko od razu i jeszcze warczy na swoj wlasny ogon, zeby mu przypadkiem nie preszkadzal (ale wiadomo, szynka nie jest dla kota)
podobnie maila sie sytuacja z animonda i jakimis kocimi przysmakami typu sheba; kot sie rzuca, a po chwili odchodzi i wlasciwie konsumuje jeden talerz powolicaly dzien, jednoczesnie zebrzac w kuchni o cos innego (sytuacja powtarza sie neizaleznie od smakolyka, ktory dostaje). on chyba zawsze mysli, ze to, co ja jem jest lepsze...
poza tym, jak sie za mocno rzuca na jedzenie, to zawsze pozniej wszystko zwymiotuje. nie robi tego czesto, ale pozniej jest niepotrzebnie glodny (zwykle w tym czasie jestem w pracy)
a poza tym - dalej mu odwala. niszczy wszystko, co tylko moze. wywala buty z polek, sciaga papier toaletowy z rolki, wyciaga z zabudowanej kuwety swoja wlasna kupe i goni ja po mieszkaniu, biega po scianach - doslownie... mowie Wam, ekstra
jest wykastrowany od 6.10. miejmy nazieje, ze jak mu rpzejdzie etap dziecka, to sie uspokoi.
wczoraj widzialam sie ze znajomymi, ktorzys zukaja kociego chlopa dla swojej maincoonowej kociczki i mowili, ze mam sie gotowac na kociaka. a po bohunie, to ja mam dosyc kotow na jakich czas chyba, ze beda z nich wyjatkowi flegmatycy a la ragdoll
Dziobak - Pią Paź 19, 2007 11:30
Nasza 6-letnia kocica je tylko KiteKat...
Próbowaliśmy droższych karm i nic. Mięsa nie ruszy. Jeżeli mieszamy jej KiteKat z lepszą karmą, to wybiera KiteKat i resztę zostawia. Problem polega w tym, że jeżeli podsuniemy jej lepszą karmę zamiast jej ulubionego żarełka, to jej w ogóle nie zje. Potrafiła nie jeść przez 2-3 dni i skapitulowaliśmy... Je niezdrowo, ale coś je...
pituophis - Pią Paź 19, 2007 11:37
Pognieść Kitekata i wymieszać z jedzeniem, najpierw w dużych ilościach, stopniowo w coraz mniejszych. Problem nie leży w kocie, tylko w ludziach, naprawdę
Mysibaba - Pią Paź 19, 2007 11:39
Hi,hi - a toż to zupelnie normalne kociszcze Myślę, ze dobrze by mu zrobił kumpel albo kumpelka. Kot to nie pies, jest bardziej ciekawski niż łakomy. Czasem mam wrażenie, że moje kotfory degustują ludzkie jedzenie wyłącznie z uprzejmości Każdy kot zwraca zarcie, jezeli zjadł za dużo albo za szybko. Żeby nie prowokowac kotów do tego dobrze jest zostawiac na stale suche jedzenie. Koty wtedy przegryzają sobie kiedy chcą, nawet jak nas nie ma.
Kastracja nie zmienia kociego charakteru, dorosłość trochę. Dom musi być przystosowany do kota - szafy na takie gałki do przekręcania, papier toaletowy schwany itp. Najlepiej działa jednak towarzystwo - dwa kociaki mniej niszczą niż jeden. Kocia samotniczość to jeszcze jedna bzdura z cyklu "kot pije mleko, czarny kot przynosi pecha". Pojedynczy kot zwyczajnie się nudzi i wymysla sobie rozrywki, jakie potrafi. Nikt z nas nie ma tyle czasu, zeby wybawic kota na tyle, na ile jest mu to potrzebne. Zamykamy dziecko na 10 godzin samo i potem dziwimy się, że zdemolowało dom
pituophis - Pią Paź 19, 2007 11:46
Mysibaba ma rację, koty nie powinny być żywione kilkoma dużymi posiłkami, tylko powinny mieć do pochrupania coś stale.
Towarzystwo robi dobrze i na wybredność, konkurencja pobudza apetyt i uczy próbowania nowych rzeczy.
Anonymous - Pią Paź 19, 2007 12:13
alez Bohun ma zawsze suche zarelko, ale nigdy go nie tyka i w tym problem
z towarzyszem jest kilka problemow. warunki meiszkaniowe (2 koty na ok. 42 metrach [bo do pokoju Fei kot nie ma wstepu], to troche ciasno). chodzi mi o charakter naszego futrzaka... on bywa tak zlosliwy, ze moglby tego biednego maine coona po prostu zmaltretowac. a slyszalam, ze maine coony sa ulegle, wiec nowy moglby zostac po prostu zdominowany i dostawac regularnie wciry... na to bym nie mogla pozwolic, bo wtedy musialabym wybrac kota.
do tej pory Bohun mial kontakt z innymi kotami na obcym terenie i zachowywal sie potwornie... sprobuje opisac sytuacje (bylo ich kilka w roznych wariantach,a le ostatnia jest aktualna).
pomijam fakt, ze bohun nie dal sobie zrobic zastrzykow przed kastracja. wtedy peirwszy raz widzialam jak kot sie posikal ze strachu (u szczurow to norma, ale w moim rodzinnym domu zawsze byly koty i nie dosc,z e zaden sie zbyt mocno nei wyrywal, to nigdy nei sikal z emocji). przy zastrzyku tak sie wyrywal, ze z wetka mialysmy wrazenie, ze go nie utrzymamy (juz chcialam dzownic po chlopa, zeby rpzyjechal potrzymac)... w koncu sie udalo,a le i tak nei dostal pelnej dawki usypiacza, bo sie wyrwal (podobna histerie urzadzil przy innej okazji przy obcinaniu pazurow... ale jak mu sama obcinam, to jest luz).
operacja przebiegla spokojnie i po niej kot w transporterze zostal przeniesiony do domu moich rodzicow, kawalek dalej. tam transporterter zostal postawiony na srodku duzego pokoju i mial uchylone drzwiczki, gdyby kot mial ochote wyjsc. kot juz sie wybudzil z narkozy, ale siedzial w transporterze, bo tam bezpiecznie. w pewnym monecie pojawil sie kocur rodzicow, prawie osiemnastoletni rudy kastrat, ktory rpzeszedl kolo transportera w odleglosci ok. 3 metrow i jedyne, co zrobil, to zatrzymal sie na chwile i popatrzyl na transporter.
w tym momencie Bohun zrobil taka histerie, ze nie ptorafie tego opisac. caly transporter wrecz warczal, ale to jakby warczal duzy pies.
jak kocur-staruszek sobie poszedl, to po chwili wzielam bohuna na rece. a on zaczal warczec na wszystko co widzial, czyli na stojace obok przedmioty o.O zachowywal sie jak zastraszony histeryk, chociaz nie mial ku temu powodow.
sami wiec widzicie, ze chyba laczenie Bohuna z jakimkolwiek kotem moze sie skonczyc dla tego kota zle...
Mysibaba - Pią Paź 19, 2007 12:34
Nietypowa sytuacja - kot był po narkozie, obolały po kastracji w obcym miejscu - sama bym warczała. Sikanie ze strachu zdarza się wszystkim zwierzętom. Kotów mam 3 na 36 m2, do niedawna były 4 i pewnie kiedyś znowu będa 4.
Przy kocie trudnym brałabym tego drugiego nie z ulicy (bo w razie awarii przecież go na tę ulicę nie wyrzuce z powrotem), tylko od kogoś, z zastrzeżeniem, że jak się nie uda, to kociaka oddam. No i oczywiście prawidłowe łączenie, czyli wprowadzenie nowego do innego pomieszczenia i poczekanie, aż domownik bedzie zaciekawiony. Oczywiście to nie musi być mainecoon, ideałem szczęścia byłoby pozwolić kotu samemu wybrać towarzystwo. W końcu nikt z nas nie kocha wszystkich, więc dlaczego wymagamy tego od zwierzęcia? Wzorce rasowe niekoniecznie się sprawdzają. Znam brytyjkę bujającą się na żyrandolu i rządzącą całą hodowlą i kilkoma dachowcami. Mój 1,5 roczny syberyjczyk trochę przypomina Twojego kota - kotuś-demolka Najlepszą zabawą jest zrzucić wszystko, co się da albo wskoczyć na głowę innemu kotu. Zastrzyki dostaje szybko, żeby się nie zorientował, przy czesaniu walczy jak dziki - a poza tym jest słodkim, kochanym przytulakiem
Anonymous - Pią Paź 19, 2007 12:49
Mysiababa, moj sie przytula tylko jak jest zaspany
Nie wyobrazam sobie trzymania dwoch kotow na malej powierzchni, a co dopiero 4 o.O
Ale to pewnie wynika z faktu, ze 22 lata mieszkalam w domku jednorodzinnym na peryferiach miasta. I naturalnym jest rpzez to dla mnie, ze kot powinien meic gdzie wyjsc i ogolnie miec duza przestrzen zyciowa. Z tego wynika, ze duza powierzchnia sie sprawdzala, bo mielismy w zyciu 4 koty (najstarszy ma dzisiaj prawie 18 lat) i zaden z nich nie szalal po mieszkaniu i nie niszczyl (pewnie ze wzgledu na mozliwosc wychodzenia na dwor), takze nie histeryzowal. a charaktery mialy rozne, od indywidualistow po piesczochy i kompletnych aspolecznikow.
zawsze myslalam,z e mam doswiadczenie z kotami, ale Bohun rozlozyl mnie swoim zachowaniem na obie lopatki i kompletnie zglupialam
ze kot byl w sytuacji warczenia obolaly i po narkozie, to fakt. i tu rozumiem, ze jego reakcja mogla byc z tym wlasnie zwiazana. jednak to nie byl pierwszy raz, niestety.
kiedy wzielismy Bohuna do domu, mial neicaly meisiac (wlascicielce urodzily sie kocieta i chciala sie ich szybko pozbyc, a matke natychmaist wysterylizowac). wiedzielismy, ze mlody potrzebuje duzo milosci i ciepla, ale tez nie rpzesadzalismy z tym np. nie biorac go w nocy do lozka, kiedy ten popiskiwal i w rezultacie zasypial wtulony w nasze drzwi (serce sie krajalo, ale dla mnei zawsze wychowanie bylo wazne) wiedzielismy, ze czasem ebdziemy chcieli gdzies wyjechac, w zwiazku z tym postanowilismy od poczatku oswajac Bohuna z kotami i psem moich rodzicow. robislismy to srendio raz na dwa tygodnie przez ok 3 razy. kotek nie szalal moze wtedy z radosci, ale tez nie reagowal panicznym strachem badz zloscia.
raz je jednak zdarzylo, ze nie moglismy pojechac do rodzicow zgodnie z planami i pojawilismy sie u nich meisiac pozniej. i wtedy bohun dal koncert. na widok kota z daleka (niezaleznie od tego, czy byl na moich bezpiecznych rekach czy w transporterze) reagowal wlasnie warczeniem, fukaniem i jerzeniem sie. ale to byla autentyczna histeria.
przeciez znal zapach kotow moich rodzicow, poznawal wczesniej dom, a tu nagle taka reakcja. czyzby miesiac czasu tyle mu w lebku namieszal?
byla tez sytuacja u kolegi-weterynarza, ktory wyjezdzal na tydzien i prosil o opieke nad swoja starszawa kotka. postanowilismy na peirwsza wizyte wziac Bohuna, bo jakby sie okazalo, ze koty sie polubia, to moglibysmy ta koteczke wziac na tydzien do siebie, zamiast tam codziennie jezdzic. ale Bohun znowu rozpoczal histerie. zobaczyl kotke na koncu drugiego korytarza i znowu warki i fuki... kotka spokojnie do niego podchodzi, a on dalej swoje.
jak latwo zgadnac, musielismy jezdzic co tydzien, bo kotow nei dalo sie polaczyc. mzoe bylo to zwiazane z zapachem obcego mieszkania, nie wiem... z drugiej strony nie raz zdarzylo mi sie z kotami rodzicow jezdzic do obcych kocich meiszkan i w zyciu nei widziala podobnej reakcji.
/edit
nie zdecyduje sie na drugiego kota jesli istnieje spore prawdopodobienstwo, ze musialabym go oddac... a, moim zdaniem, istnieje spore.
AngelsDream - Pią Paź 19, 2007 13:02
an, wg mnie problemy kota wynikają właśnie ze zbyt wczesnego odłączenia od matki - znajoma miała dokładnie takie same problemy ze swoim drugim kotem: w końcu oddała go swoim dziadkom, bo to było jedyne miejsce, gdzie kot zachowywał się znośnie.
Anonymous - Pią Paź 19, 2007 13:09
wiesz, Angels, Bohun zachowuje sie znosnie... nie rzuca nam sie do gardel (najwyzej, gdzie sie rzuca, to do uda, ale za to z pazuryma i zębyma) itp.
co nei zmienia faktu, ze na dluzsza mete obcowanie z nim moze byc uciazliwe (nie wyobrazam sobie sytuacji, kiedy np. mialabym byc w ciazu, hormony buzuja, a kot uprawia swoja codzienna praktyke lazenia po scianach i zjadania moich kwiatkow).
juz mi nawet wetka tlumaczyla, ze to,z e on nas atakuje, mzoe wynikac z potrzeby polowania. bo normalnie kot robi to na myszach badz na innych kotach. a z braku laku robi to na nas
ale moze rzeczywiscie, to jest kwestia wczesnego odlaczenia od matki?
ja nie wiem, moze Bohun lepiej by sie czul gdzies na wsi,a le balabym sie, ze moglby zginac pod jakims samochodem, bo on ma nieobliczalny charakter... albo by go w koncu 'lokalni koci chlopcy' dopadli, bo Bohun by od bojki nie stronil.
AngelsDream - Pią Paź 19, 2007 13:14
an, koleżanka tak mi to tłumaczyła, że kotu została zachwiana naturalna 'kocia' socjalizacja, psychika się zachwiała i po prostu nie szło się z kotem dogadać, bo nie był ani w pełni kotem, ani w pełni człowiekiem. Nie wiem co można zrobić w takiej sytuacji, bo ja miałam tylko 2 koty - jedna była całkiem dorosła jak do nas trafiła, a druga miała właśnie około 3 miesięcy, więc nie jestem w stanie stwierdzić, czy zbyt wczesne odłączenie od matki faktycznie może dawać takie efekty.
Mysibaba - Pią Paź 19, 2007 13:20
an napisał/a: | (...)
kiedy wzielismy Bohuna do domu, mial neicaly meisiac (wlascicielce urodzily sie kocieta i chciala sie ich szybko pozbyc, a matke natychmaist wysterylizowac). wiedzielismy, ze mlody potrzebuje duzo milosci i ciepla, ale tez nie rpzesadzalismy z tym np. nie biorac go w nocy do lozka, kiedy ten popiskiwal i w rezultacie zasypial wtulony w nasze drzwi |
Myślę, że tu był błąd. Kociaki powinny być z matka 12 tygodni, wtedy są prawidłowo przygotowane do życia. To biedactwo nie dość, że wcześniej straciło matkę i rodzeństwo, to jeszcze nie miało się do kogo przytulić w wieku, kiedy to przytulanie jest niezbędne
an napisał/a: | (serce sie krajalo, ale dla mnei zawsze wychowanie bylo wazne) |
Nie można wychowywać niemowlęcia, w dodatku zbyt wcześnie zabranego od matki
an napisał/a: | (...)
przeciez znal zapach kotow moich rodzicow, poznawal wczesniej dom, a tu nagle taka reakcja. czyzby miesiac czasu tyle mu w lebku namieszal? |
Całkiem możliwe. Maluchy mają nienajlepszą pamięć. Lato spedzam ze zwierzakami w wiejskim domu. Starsze koty pamietają ten dom, każdy kolejny maluch boi się go jako nowego miejsca.
an napisał/a: | byla tez sytuacja u kolegi-weterynarza, ktory wyjezdzal na tydzien i prosil o opieke nad swoja starszawa kotka. postanowilismy na peirwsza wizyte wziac Bohuna, bo jakby sie okazalo, ze koty sie polubia, to moglibysmy ta koteczke wziac na tydzien do siebie, zamiast tam codziennie jezdzic. ale Bohun znowu rozpoczal histerie. zobaczyl kotke na koncu drugiego korytarza i znowu warki i fuki... kotka spokojnie do niego podchodzi, a on dalej swoje. |
Warczenie, syczenie i wycie jest zupełnie normalne przy spotkaniu dwóch obcych kotów. To są ostrzeżenia, spowodowane głównie strachem i najczęściej na pogróżkach się kończy.
an napisał/a: | jak latwo zgadnac, musielismy jezdzic co tydzien, bo kotow nei dalo sie polaczyc. mzoe bylo to zwiazane z zapachem obcego mieszkania, nie wiem... z drugiej strony nie raz zdarzylo mi sie z kotami rodzicow jezdzic do obcych kocich meiszkan i w zyciu nei widziala podobnej reakcji. |
Pewnie by się dało, ale na tydzień nie warto stresować kotów, nawet nie próbowałabym. Takie łączenie może trwać nawet kilka miesięcy. Nie znam kota, może rzeczywiście błędy z wczesnego dzieciństwa zrobiły w jego psychice nieodwracalne szkody. Może szkody te dałoby się naprawić, ale na pewno wymagałoby to mnóstwo czasu, cierpliwości i miłości.
Generalnie - cieszyłabym się, że choroba sieroca malucha poszła w kierunku demolki a nie apatii i chorób.
Anonymous - Pią Paź 19, 2007 13:35
nie jestem pewna, czy to choroba sieroca. W dzien zapewnialismy kociakowi maksymalna ilosc czulosci i zainteresowania (zwolnilam sie wtedy z pracy i pisalam tylko prace magisterksa, weic bylam w domu non stop). a nocami malu mial butelke z goraca woda, kocyk, recznik, ktory mial odkad do nas przyjechal i pluszowego szczura.
branie kota do lozka nie wchodzilo w gre tez dlatego, ze moj chlopak jest alergikiem. oficjalnie, nie ma alergii na zwierzeta, ale zauwazylism, ze jak np. szczury maja dlugo nieposprzatane, albo Maciek ma dluzszy bezposrendi kontakt z kotem, to nasila mu sie kichanie i katar.
a kociak musial byc wziety z domu. wlasicielka matki zamierzala trzy dni po odbiorze malucha wysterylizowac matke. mlody nie mial by do niej dostepu ze wzgledu na szwy, a matka i tak stracila by pokarm... wiec w sumie na cos podobnego wychodzi. ale nie ma co gdybyac, bo jesli nie mi, to wlascicielka wcisnela by kotka komus innemu
planujemy z moim chlopem wyniesc sie z naszego mieszkania jak najszybciej. Umowe mamy do lipca 2009, ale priorytetem jest wziecie kredytu i wybudowanie domu. chcielismy wziac ze soba Bohuna, ale Fea zaproponowala, ze zeby kot nie zmienial srodowiska na wiejskie, to ona go chce i bedzie z nim meiszkala w meiszkaniu.
co o tym myslicie? co bedzie dla niego lepsze - wies czy mieszkanie?
|
|
|