Archiwum - Psiaki vol. III
Anonymous - Pią Lip 11, 2008 23:52
marhef napisał/a: | A co myślicie o tzw. kolczatkach? (chodzi mi o metalową, dławiącą obrożę w kolcami skierowanymi do wewnątrz). | W sytuacjach uzasadnionych - czemu nie. Wszystko użyte umiejętnie, adekwatnie i rozsądnie jest ok.
Kiedy Nostro był młodzikiem, był tak rozszalały, rozskakany, że Baaj na filnie wymięka przy nim. Ma też taką sierść, że ciężko się dopchać do skóry. Dlatego część szkolenia przeszedł w takiej kolczatce. Inaczej nie zauważyłby obroży.
AngelsDream - Pią Lip 11, 2008 23:54
Viss napisał/a: | że Baaj na filnie wymięka przy nim. |
Bo kiedy on wpada w swoje 100% człowiek ucieka
A tak poważnie - kolce mogą bardzo pomóc, ale tylko umiejętnie użyte.
[ Dodano: Pią Lip 11, 2008 23:57 ]
No i przy takim psie, jak wilczak ciężko pracować tylko na pozytywach... Po prostu są rzeczy nie do przeskoczenia.
Anonymous - Pią Lip 11, 2008 23:58
AngelsDream napisał/a: | A tak poważnie - kolce mogą bardzo pomóc, ale tylko umiejętnie użyte. | Dokładnie, dlatego ja nie do końca uznaję tresury bez właściciela.
AngelsDream napisał/a: | Bo kiedy on wpada w swoje 100% człowiek ucieka | Ale ja naprawdę nie napisałam tego, żeby się licytować. Nostro ma po prostu prawie 2 ha ogrodu, inne warunki i już.
wuwuna - Sob Lip 12, 2008 00:00
Wszystko w swoich granicach,bo kiedyś do mojej suńki rzucił sie jakis duży pies w kolczatce(oczywiście właścicel biegł,ale był mocno w tyle), ja go chcialam zlapać,bo zaczął sie rzucać.Palec mialam cały przecięty na pół(okropny widok).
Oczywiście właściciel jak dobiegł nie mógł go odciagnać bo się bał tej kolczatki(pies tak wariował)
Brak słow dla takich pseudo właścicieli
AngelsDream - Sob Lip 12, 2008 00:05
Viss, wiadomo, że nie dla licytacji, to było tak mocno z przymrużeniem oka.
wuwuna, spuszczanie psa na kolczatce, to żenada... bo kolce powinny być użyte na chwilę do opamiętania się, a potem zastapione obrożą zwykłą lub półzaciskiem.
A psy kwalifikujące się do kolczatki na stałe nie powinny być spuszczane.
Fea - Sob Lip 12, 2008 00:09
AngelsDream napisał/a: | Po prostu są rzeczy nie do przeskoczenia. |
Są, ale na obrożę kopiąca prądem czy kolczatkę nie zdecydowałabym się nigdy i na samą myśl mam ciary, chociaż to moje osobiste odczucia. Zwłaszcza w przypadku mojego psa to odpada. On się w chwili wnerwu totalnie wyłącza i prędzej da sobie zrobić krzywdę, niż przestanie szaleć. A rzuca się na wszystko (poza ludźmi!) i naprawdę trudno go utrzymać na smyczy - ostatnio przygniatałam go z całej siły kolanami do ziemi, żeby mi się nie wyrwał, kiedy przez ulicę przechodził york. I to suczka była, ten york, miła i wesolutka. Żeby nie wierzgał, muszę się na nim prawie kłaść i trzymać za łeb, a to pies wielkości owczarka nizinnego. Jest niewiarygodnie silny, zwłaszcza jak mu się berserk włączy.
Przyznam, że Jurand mieszka z nami kilka lat i do tej pory nikt nie znalazł jeszcze skutecznego sposobu na jego jazdy. Nie wykluczam, że kiedyś się uda, ale jak na razie cienko to widzę. Jednak wolę próbować łagodnie, niż pakować mu kolce na szyję.
Anonymous - Sob Lip 12, 2008 00:15
Fea napisał/a: | Zwłaszcza w przypadku mojego psa to odpada. | dlatego każda z nas powiedziała, że są psy, które tego potrzebują, a nie, że dla wszystkich psów to jest fantastyczna metoda. Ja swoim jamnikom też bym tego nie zaaplikowała, bo po jaką cholerę. Natomiast pies, który czuje tylko kolczatkę (w niektórych przypadkach) zwyczajnie ma inną osobowość, charakter i potrzeby. Kolczatka nie oznacza zarzynania psa do krwi, tylko pomoc w yy.. powiedzmy "skupieniu" się na danym zadaniu, czy sytuacji.
[ Dodano: Sob Lip 12, 2008 00:18 ]
Fea napisał/a: | Jednak wolę próbować łagodnie, niż pakować mu kolce na szyję. | wydaje mi się, że nie rozumiesz funkcji kolczatki. Jeśli nie radzisz sobie z psem, to nie potrzebujesz kolczatki, tylko dobrego tresera, który znajdzie na psa sposób. Kolczatka w niczym ci nie pomoże, jeśli uważasz, że ma służyć do duszenia i odciągania psa w sytuacji, którą opisałaś.
marhef - Sob Lip 12, 2008 00:23
Off-Topic: | Viss napisał/a: | pomoc w yy.. powiedzmy "skupieniu" się |
W skupieniu się. Uhm. |
Fea - Sob Lip 12, 2008 00:24
Viss napisał/a: | Kolczatka nie oznacza zarzynania psa do krwi, tylko pomoc w yy.. powiedzmy "skupieniu" się na danym zadaniu, czy sytuacji. |
Możliwe, nie wykluczam tego, ale ja sama zaufania nie mam - do kolczatki, nie do dobrych chęci właściciela. Mam takie zbączenie, że zanim zaaplikuję coś zwierzęciu, to testuję na własnej skórze - od żarcia (z wyjątkiem typowo zwierzęcych puszek, bobym się wyrzygała ;)) po różne środki ekhm.. perswazji. Kolczatka boli jak jasna cholera. W dodatku czasem te części przyszczypują skórę.
Treserkę mieliśmy, polecana i droga jak pieron. Siedziałam z nim dwa tygodnie na szkoleniu kilkadziesiąt kilometrów od domu. Efekty minimalne, a teraz nawet nie do zauważenia, bo wtedy psies był jeszcze nieco niepewny, a w tej chwili się rozhulał i czuje się panem terytorium. Muszę znowu kogoś znaleźć.
W tej chwili jedynym sposobem na względne uspokojenie futra jest skórzany kaganiec, bo Jurek zamiast gapić się dzikim wzrokiem w poszukiwaniu wroga skupia się na próbach pozbycia się ustrojstwa. Skutek jest taki, że pies przez większośc spaceru leci na tylnych łapach, a przednimi trzyma się za mordę, ale zawsze to coś. ;p
Anonymous - Sob Lip 12, 2008 00:30
Fea napisał/a: | ale ja sama zaufania nie mam - do kolczatki, nie do dobrych chęci właściciela. | a może powinno być odwrotnie, bo to właściciel ma się nauczyć jak i kiedy użyć kolczatki, a nie obroża. Fea napisał/a: | Siedziałam z nim dwa tygodnie na szkoleniu kilkadziesiąt kilometrów od domu. | Viss napisał/a: | Dokładnie, dlatego ja nie do końca uznaję tresury bez właściciela. | Moim zdaniem to właściciel powinien pracować z psem pod okiem trenera. Pies w innych warunkach, z inną osobowością jaką jest trener zachowuje się inaczej niż w bezpiecznym i swoim domu.
Może potrzebujecie behawiorysty, a nie tresera.
Mangusta - Sob Lip 12, 2008 00:41
Fea, a próbowałaś takiej specjalnej uzdy dla psa? to taka smycz połączona ze skórzanym kagańcem, sprawia że jak pies się wyrywa to jego łeb przekręca się w stronę właściciela wymuszając w ten sposób uwagę. widziałam to na "psim psychologu" kiedyś, i działało, przynajmniej w telewizji.
Fea - Sob Lip 12, 2008 00:44
Viss napisał/a: | a może powinno być odwrotnie, bo to właściciel ma się nauczyć jak i kiedy użyć kolczatki, a nie obroża. |
Raczej nie, bo ja swojego głupka nie upierdzielę do krwi, a kolczatka tak Po prostu dla mnie pewne sposoby ustawiania psa nie mają prawa bytu, nie mogę i już. I wierz mi, mam podstawy, bo zanim mój durny pies załapałby, że coś go boli, to już dawno miałby tchawicę na wierzchu.
Może faktycznie behawiorysta to lepszy pomysł. Na początku sierpnia będę się rozglądała, poszukam kogoś w okolicy, chociaż tutaj chyba posucha.
Bajdełej moja mama dawno temu chciała szkolić jamnicę, śledzior była jeszcze wtedy młoda i ciekawska i wykombinowałyśmy skądś jakiegoś tresera, który zabrał ją na spacer zapoznawczy na łąkę. Wrócił po dwóch godzinach z błędnym wzrokiem, niosąc jamniurę na rękach, zziajany i spanikowany bardziej niż Julka. Oddał nam ją i powiedział, że nigdy już się nie podejmie szkolenia tej rasy, bo to zgroza ;p
Uzdę też miałam. Lipa, leciał przed siebie z wykrzywioną głową jak lemur. Miałam też smycz zaciskową - najbardziej hardkorowy gadżet, jaki nabyłam - taką, że kiedy pies się szarpie, to mu się pasek zaciska wokół mordy. Nie działało, w dodatku Jurand nauczył się jej bardzo szybko pozbywać i latałam potem za nim z dzikim wrzaskiem po okolicy, a on spieprzał z wywalonym jęzorem, szczęśliwy i szybki jak gepard.
Kiedy horyzont jest czysty i nie ma żadnych wrogów (czyt. psów, kotów, ptaków, wiewiórek i innej dowolnej fauny z motylami włącznie), Jurek bardzo ładnie reaguje na komendę "do domu". Ale kiedy pojawi się coś żywego, to nie ma zmiłuj.
edyta/ Ja wiem, że on się stara i że się uczy. Jamniury też z początku nie lubił i chciał ją zeżreć, obecnie traktuje ją bardzo obojętnie (głównie udaje, że jej nie widzi). Nie tknie szczura, jeśli mam go na kolanach. Panicznie bał się mężczyzn, zwłaszcza zakapturzonych czy w czapkach (pewnie jakaś pozostałość po przebojach sprzed schroniska) i reagował agresją, teraz już jest spokojny. Bał się jedzenia, zwłaszcza mięcha (sic!) - podkulał ogon i wycofywał się tyłem na sam widok michy, a jadł tylko wtedy, kiedy myślał, że nikt nie patrzy. Nie można było dotknąć jego głowy ani pyszczka, bo się bał, zezwalał tylko na łagodne głaskanie przy uszach, a okolic wybitego oka nie sposób było ruszyć, bo mu się łapki trzęsły i rozjeżdżały ze strachu - przemywałam je, kiedy spał. Nie potrafił się w ogóle bawić. Nie mogłam zostawić go samego, bo to ja go przywiozłam ze schronu i mnie uznał najbardziej - łaził za mną wszędzie i kiedy musiałam wyjść, płakał i drapał w drzwi. Ogólnie straszne psie nieszczęście z niego było i ryczałam od samego patrzenia na tę kulkę smutku, a dziś jest cudownie wesoły, pewny siebie i towarzyski, zaufanie ma do mnie bezgraniczne. Ale pewne zachowania nie zmieniły się do dziś. Nie mam pojęcia, co jest przyczyną. Może są zbyt silnie zakorzenione.
Anonymous - Sob Lip 12, 2008 01:23
Fea napisał/a: | nie upierdzielę do krwi, a kolczatka tak | wiesz, jak powiesisz psa na zwykłej obroży, to efekt będzie podobny. Ja nigdy w życiu nie widziałam, żeby kolczatka raniła. Te które ja miałam i widziałam są standardowo tępe. Fea napisał/a: | I wierz mi, mam podstawy, bo zanim mój durny pies załapałby, że coś go boli, to już dawno miałby tchawicę na wierzchu. | Ale ja ani razu nie polecałam twojemu psu kolczatki... wręcz przeciwnie, napisałam Cytat: | Jeśli nie radzisz sobie z psem, to nie potrzebujesz kolczatki, tylko | .
Po dalszych opisach tym bardziej polecam behawiorystę. Nie wszystko można odkręcić, ale też rzadko się zdarza, że nie można zrobić nic.
Fea - Sob Lip 12, 2008 01:33
Viss napisał/a: | Ja nigdy w życiu nie widziałam, żeby kolczatka raniła. |
Ja widziałam, kilka razy. Od serii nakłuć i zadrapań na całej szyi (i wyrwanej sierści, która wkręciła się w ogniwka) do sporych, paprzących się ran. Pierwszy przypadek to spory rozpieszczony domowy kundel, którego ponosiło na spacerach i wlaściciele w dobrej wierze kupili ten badziew, ostatni to wiejski pies łańcuchowy trzymany non stop na kolczatce, bo właściciele to zwyczajni debile. Wszystkie owe przypadki mają jeden wspólny punkt - jak pies się uparł, to choćby nie wiem co mu się wrzynało w szyję, i tak się szarpał i fikał. A to były normalne kolczatki, wiem, co macałam - żadne tam sado maso.
Viss napisał/a: | Ale ja ani razu nie polecałam twojemu psu kolczatki... |
Wiem! Ja po prostu nie poleciłabym jej nikomu, chyba że ktoś ma dinozaura ; ))
A za pomysł z behawiorystą dzięki, będę szukała.
idaa - Sob Lip 12, 2008 09:11
[quote="Fea] Cytat: | Raczej nie, bo ja swojego głupka nie upierdzielę do krwi, a kolczatka tak |
Fea, co ty mówisz? Jeśli kolczatka, którą widziałaś upierdziela do krwi, to nie jest to kolczatka, tylko narzdzędzie tortur. Miałam kolczatkę dla swojego psa i ani razu nie był skaleczony, ani duszony. Przede wszystkim musi być bardzo dobrze dobrana. Po drugie nie może mieś ostrych kolców, to jest niedopuszczalne. Kolce mają uszczypnąć psa, a nie dławić go, kaleczyć czy dusić !!!!!! Praca z kolczatką polega na jednorazowych pociągnięciach (sygnałach) dla psa, a nie ciągłym szarpaniu, bo to nie ma sensu.
Oczywiście niedopuszczalne jest przyczepianie psa na kolczatce !!!!!!!!!!!
|
|
|