Archiwum - Koty vol. V
PALATINA - Śro Kwi 24, 2013 09:22
Moje koty jedzą siano (zwłaszcza takie świeżo nałożone świniom), ale zawsze przechodzi przez nie bez problemu.
Do reklamówek tylko wchodzą, więc ich na wierzchu nie zostawiamy (ale z pojemnika da się je wyciągnąć - jakby kot miał ochotę), bo zawsze się do nich pakują.
edit.
Oli
Moje są niemobilne.
Racuch krzyczy w samochodzie, a Imbir wymiotuje.
Wczoraj po zjechaniu windą już się porzygał. Nawet samochodu nie zdążyliśmy zamknąć (ale zdążyliśmy wstawić transporter i wymiociny trafiły na tapicerkę).
klauduska - Śro Kwi 24, 2013 09:29
Oli, a po co ty koty ze sobą na weekend zabierasz w takim razie? Wyjeżdżając na weekend zostawia się kotom więcej żarcia, gdzie się da i wody, można dostawić kuwetę i koty sobie radzą bez jakiegokolwiek problemu przecież.
Ninek, ja Soćkę raz odratowywałam po zeżarciu wstążki. Jechałyśmy o 3rano do weta, bo się przelewała przez ręce. A znam i przypadki, gdzie się zwierzaka odratować nie zdążyło.
PALATINA, biorąc takie, a nie inne zwierze do domu, trzeba ten dom przystosować po prostu. Biorąc gryzonie należy np zabezpieczyć kable, a kot może zjeść wstążki/nitki/siatki itp
Poza tym pisałaś, że któryś po sianie dostał biegunki.. Skąd wiesz, że ta kupa nie jest też dlatego właśnie? Ja musiałam karmę jednej kotce zmienić, bo nie toleruje, choć nie podejrzewałam, że to może być tak banalny problem..
PALATINA - Śro Kwi 24, 2013 09:43
klauduska,
Wtedy, gdy miał biegunkę, miał lambliozę, tylko jeszcze o tym nie wiedziałam i myślałam, że to po sianie.
Nie od tego, bo on je to siano sporadycznie.
A gdy jest kilka dni na działce z nami, czy na święta (bez świń i siana), w kupie nic się nie zmienia.
Wiem, że dom trzeba przystosować.
Już bardzo go przystosowaliśmy. Jest drapak na pół pokoju i półki w regałach udostępnione tak, że kot może obejść pokój nie dotykając podłogi.
Ale zmiana nawyków, gdy ma się już je ukształtowane przez te trzydzieści parę lat, jest ciężka.
Wczoraj, w Krakowie kupiłam drewniane pudełeczko.. żeby postarać się chować część kolczyków.
Nie wiem, czy mi się to będzie udawało, ale spróbuję.
Torebki foliowe zacznę chować, jak przyłapię kogoś na ich żarciu.
Siana świniom nie zabiorę. Już prędzej oddam koty. Świnie były tu na długo przed nimi i do nich należy salon (biegają luzem).
Oli - Śro Kwi 24, 2013 09:47
klauduska napisał/a: | Oli, a po co ty koty ze sobą na weekend zabierasz w takim razie? Wyjeżdżając na weekend zostawia się kotom więcej żarcia, gdzie się da i wody, można dostawić kuwetę i koty sobie radzą bez jakiegokolwiek problemu przecież.
| chyba nie czytasz ze zrozumieniem co piszę mam w domu: psy, szczury, koty. Jak wyjeżdżam moi rodzice zajmują się zwierzakami (przychodzą do mojego mieszkania). I teraz tak: tata jest uczulony na koty, mama jest uczulona na szczury. Żadne z nich nie może przebywać w mieszkaniu kiedy są uczulające je zwierzaki, bo dostają potwornej alergii (moja mama się niemiłosiernie dusi, tata z kolei dostaje kataru i wysypki), a żeby nakarmić psy (trzeba je pilnować przy jedzeniu) i szczury - trzeba przebywać w domu więcej niż 10 minut potrzebne na założenie obroży do wyjścia na spacer z psami (moja mama tyle może przebywać w moim mieszkaniu maks). Zabieram ze sobą koty, bo zabranie szczurów na weekend jest wyprawą na Alaskę, a koty moje są przyzwyczajone do wyjazdów. Teraz nieco jaśniej?
klimejszyn - Pią Kwi 26, 2013 22:51
Maksio wygrzewający się na słonku
wygląda jakby wpadł pod kosiarkę, bo jest zbyt niecierpliwy żeby dać się obciąć za jednym zamachem i robimy to po troszkę
Oli - Pią Kwi 26, 2013 22:54
ostatnio okazało się, że zachowania kotów u mnie są nietypowe, tak? i kolejny dowód - Silva dostała rujki i... jest cisza, spokój, jedynie jest nieco milsza (chociaż nadal nie daje się dotykać po brzuchu) i śpi w łóżku przytulając się do mnie oraz co jakiś czas przychodzi się połasić.
Cola - Pią Kwi 26, 2013 23:03
a ja z moim kotem jezdze co 2 tygodnie pociągiem bez transportera do gdańska i z powrotem. on uwielbia spać na kratkach na bagaże i bawić się z dziećmi które jeżdżą z nami w przedziale. Carbon to kot "który jeździł koleją". widok fantastyczny
Ninek - Sob Kwi 27, 2013 09:55
Oli, moja Szarusia do nas trafiła z ulicy mając ruje. Była cudowna. Ruja sie skończyła i wyszło szydło z worka To był najstraszniejszy kot jakiego w życiu widziałam. Nasi weci widzieli tylko jednego gorszego (właściciele go nie dotykają, jak muszą go złapać to w skórzane rękawice hyclowe - takie za łokcie). W trakcie rujki była cichutka i tylko sie łasiła. Ale krótko miała ruje bo przy awaryjnym szyciu rozwalonego boku (kłótnia kotek ) została wykastrowana "za jedną narkozą".
PALATINA - Nie Kwi 28, 2013 12:33
Chcemy pojechać na urlop pod koniec maja (tydzień, może 9 dni) i oczywiście jest problem z kotami.
Już się nawet zaczęłam rozglądać za ofertami, które zezwalają na pobyt kota.
Moi rodzice ich nie chcą (ale wezmą psy). Dziewczyna mojego brata ma już dość srającego Imbira.
Moja siostra też kręci nosem.
Może uda mi się kogoś przekupić. Może jakbym siostrze zapłaciła tyle, ile bym dała za hotel dla 2 kotów, to zgodziłaby się dojeżdżać i karmić + sprzątać kuwety (jeśli nie ma innych planów - a może mieć, bo będzie świeżo po maturze i pewnie zechce odreagować... albo będzie latać po uczelniach i składać papiery, wtedy nie wyjedzie).
Zabranie ich też rozważam. W obcych miejscach dobrze się czują (bywali zabierani na weekendy od maleńkości). Tylko z samą podróżą gorzej. Racuch nie lubi, a Imbir ma chorobę lokomocyjną (musiałby być na czczo).
Co Wy robicie z kotami w wakacje?
Z jednym, bezproblemowym Racuchem było OK.
Jego chciał każdy i on nigdy nikomu nie przeszkadzał (nie psoci, kupy OK, tylko leży i ładnie wygląda - w dodatku mało za nami tęskni. Imbir bardziej).
Edit:
No i oczywiście, że moja sis chce wyjechać po maturze. Gdziekolwiek. Miodzio.
Tygrys - Nie Kwi 28, 2013 14:53
Do Manka przychodzi teść, sprząta, dosypuje jedzenie, wodę i trochę się z nim bawi. co dwa dni.
nimka - Nie Kwi 28, 2013 15:09
Oli napisał/a: | klauduska napisał/a: | Oli, a po co ty koty ze sobą na weekend zabierasz w takim razie? Wyjeżdżając na weekend zostawia się kotom więcej żarcia, gdzie się da i wody, można dostawić kuwetę i koty sobie radzą bez jakiegokolwiek problemu przecież.
| chyba nie czytasz ze zrozumieniem co piszę mam w domu: psy, szczury, koty. Jak wyjeżdżam moi rodzice zajmują się zwierzakami (przychodzą do mojego mieszkania). I teraz tak: tata jest uczulony na koty, mama jest uczulona na szczury. Żadne z nich nie może przebywać w mieszkaniu kiedy są uczulające je zwierzaki, bo dostają potwornej alergii (moja mama się niemiłosiernie dusi, tata z kolei dostaje kataru i wysypki), a żeby nakarmić psy (trzeba je pilnować przy jedzeniu) i szczury - trzeba przebywać w domu więcej niż 10 minut potrzebne na założenie obroży do wyjścia na spacer z psami (moja mama tyle może przebywać w moim mieszkaniu maks). Zabieram ze sobą koty, bo zabranie szczurów na weekend jest wyprawą na Alaskę, a koty moje są przyzwyczajone do wyjazdów. Teraz nieco jaśniej? |
a jak to się dzieje, że dzień po zabraniu kotów z mieszkania już Twój tata nie ma na nie alergii? Przecież alergeny zostają w niemalże takiej samej ilości w mieszkaniu. Można nie dotykać kotów, wtedy nie uczulą bardziej. Ale alergeny i tak są - na wszystkim czego dotknęły się koty.
PALATINA - Nie Kwi 28, 2013 15:09
Mój Tata tak do świnek przychodzi, ale co 3 dni.
Tylko w dłuższy weekend (okolice Bożego Ciała) będą na działce, więc odpada.
Większość naszych znajomych planuje wybyć w tym czasie.
katasza - Nie Kwi 28, 2013 15:31
A nie masz jakiegos znajomego czy sasiada ktory moglby wpasc co 2 dni czy codziennie?
PALATINA - Nie Kwi 28, 2013 15:47
Jestem w nieprzyjaźni z sąsiadami.
No, może to za dużo powiedziane (tylko z najbliższą sąsiadką - mamy w klatce po 2 mieszkania na piętrze), ale żadnemu z nich klucza nie dam (mam bardzo ograniczone zaufanie do ludzi).
Znajomych mam, ale raczej planują wyjechać (my też planujemy, więc się im nie dziwię).
"Liczę" na to, że dziewczyna brata Wojtka będzie się źle czuła (wtedy już w zaawansowanej ciąży). Wtedy nigdzie nie pojadą.
Poprawiłam literówkę. /Devona
mata - Nie Kwi 28, 2013 17:49
przyszłam po wsparcie.
no bo tak - jak wiecie, mieszkamy teraz w domu. na parterze. w sumie, to nie tyle w mieście co na jego obrzeżach. Muńka jest przeszczęśliwa, bo odkąd zrobiło się ciepło, całe dnie byczy się na podwórku. do domu przychodzi tylko coś zjeść na szybko i zaraz pipczy pod drzwiami, że chce z powrotem na dwór. no i okej, brama zamknięta, pies bezpieczny i szczęśliwy.
no ale koty. Mojra urodziła się w szopce i jako maleńkie kocie została przywieziona do domu. w plecaku. odkąd ją wysterylizowaliśmy i skończyło się raz na zawsze rujkowanie, na dwór ją specjalnie nie ciągnie. fakt, potrafi godzinami przesiedzieć na parapecie w kuchni i czaić się na ptaki zza okna, ale jak się otworzy drzwi, to nie próbuje spierniczyć.
co innego Salem... on się urodził i spędził dzieciństwo na działkach. był już dobrze podrośnięty, kiedy dobra dusza zgarnęła go stamtąd zasmarkanego po pas. no i kurde jak tylko Salem przyczai, że drzwi się otworzą, to jest masakra. tylko patrzy, żeby nawiać. zresztą, już to kilka razy zrobił, ale ja zaraz za nim lecę jak głupia i próbuję zwabić smakami albo laserem albo jakkolwiek. jak dotąd nigdzie daleko nie polazł, bo zawsze dostaję ultraprzyspieszenia i zgarniam go w ciągu minut. no ale... ciągnie go. i trochę biję się z myślami. ojciec mi mędzi, że trzymając koty w domu krzywdę im robię i powinnam je wypuszczać... kurde no - powiedzcie. co robić? pozwalać Salemowi na wycieczki? to niby obrzeża i dość spokojna okolica, ale obwodnica niedaleko. mnóstwo psów luzem się szwenda (bo ludzie nie zamykają furteki psy sobie łażą jak chcą!!!), a moje koty nauczone, że pies to nieszkodliwy wariat, członek rodziny. no i te miejscowe koty, kocury z minami wytrawnych zabijaków...
pozwalać kotom wychodzić czy być konsekwentną i ich nie wypuszczać (za to zacząć kitrać kasę na zabezpieczenie okien, bo jak się zaraz zrobi naprawdę ciepło, to fajnie by było móc je pootwierać i nie martwić się, że kicie nawieją w siną dal) - CO ROBIĆ?
|
|
|