Archiwum - Koty vol. V
Devona - Pią Kwi 19, 2013 20:10
Edytowałam poprzedni post.
katasza napisał/a: | Inna sprawa ze ja nigdy nie mialam bibelotow na meblach,wiec nie mialy co zwalac. A jak spadla ksiazka to nic jej sie nie stalo. | Ja już się dawno pożegnałam z bibelotami, większość sprzedałam tu na forum na bazarkach charytatywnych. Tak samo nie mogę w domku trzymać kwiatów, żadnych, bo Elmo zjada wszystkie (nawet sztuczne, ma jakieś dziwne ciągoty do liści i płatków), a Gizmo namiętnie wykopuje doniczkowe tudzież je zrzuca, gdy stoją wysoko, co teoretycznie ma je uchronić przez jego destruktywnym wpływem .
Layla - Pią Kwi 19, 2013 20:10
Kocham zwierzęta, ale jak miałam kota to okrutnie darł japę A jak moje szczury gryzą w nocy pręty to mam ochotę powiesić je za jaja Oli, nie traktuj takich tekstów dosłownie
Devona - Pią Kwi 19, 2013 20:19
Layla napisał/a: | A jak moje szczury gryzą w nocy pręty to mam ochotę powiesić je za jaja | Jak Kluska gra wieczorne i nocne koncerty na prętach, to też ją straszę, że zaraz straci zęby albo życie . To samo było z pierwszym kotem, byłam tak zszkowana, co to małe stworzonko wyrabia, że regularnie biegałam za nim po domu i groziłam mu śmiercią, próbując złapać, bo np. jadł watę, patyczki kosmetyczne lub coś plastikowego czy włożył głowę w ucho reklamówki, co doprowadzało go do szału, ale nie dał sobie zdjąć. Przez pierwszy rok życia polował na każdą część ciała wystającą spod kołdry lub się pod nią ruszająca, potrafił mnie obudzić w środku nocy, bo akurat chciał być głaskany, zlizywał mi odżywkę bez spłukiwania z włosów, balsam z nóg, a przez sen krem z twarzy. Lubił skakać po wszystkim, także np. po twarzy i raz zrobił sobie ze mnie skocznię i rozwalił mi wargę. Wkładał szczurom łapy przez pręty, one go gryzły, a Gizmo później biegał po domu i zostawiał krwawe "łapki" na podłodze, łóżku, pościeli, tapecie. Przywiązał mnie kiedyś do krzesła, robiąc pajęczynę z włóczki, w końcu skończyły się zabawy z kłębkiem, jak związał ze sobą stół, 4 krzesła i jeszcze kilka elementów wokół tak, że rozcinałam chyba z godzinę, a w połowie tego procesu naprawczego "wciągnął" spory kawałek wolnego sznurka do gardła i musiałam mu wyciągać, bo się zaczął dusić . To tylko ułamek historii z pierwszego roku życia jednego kota, jak pojawił się drugi, to przekonałam się, że moje życie może być jeszcze bardziej kolorowe . Może powinnam napisać książkę, dopóki pamiętam te wszystkie historie .
Dory - Pią Kwi 19, 2013 20:27
Devona, to byłby bestseller
L. - Pią Kwi 19, 2013 20:29
o matko. mój to chyba anioł.
Oli - Pią Kwi 19, 2013 20:29
Devona napisał/a: | Mam na myśli barf. Nigdy nie podawałam przez dłuższy czas samych puszek, tak więc nie wiem, czy efekty byłyby podobne. | mhm, ja mam swoje na suchej (różnej, zależnie od darów jakie otrzymujemy w schronie), ale wyczuwam ogromną różnicę między kupą po suchym, a po puszkach - te drugie to już broń biologiczna...
Devona napisał/a: | rzeba wyczuć swojego pupila i dostosować mieszkanie do jego "wariactw", wtedy spokojnie da się uchronić to, co jest ważne, przed destrukcją | to mnie najbardziej przybiło, że musiałam większość rzeczy pochować i muszę się pilnować, by np kolczyków nie odkładać w łazience (przez lata miałam tam miseczkę ozdobną, którą co jakiś czas "opróżniałam" wkładając na miejsce wszystkie kolczyki i inną biżuterię). taka zmiana mojego wystroju mieszkania mi się nie podoba, bo ja lubię durnostojki i różne wystroje na regale itp.
Devona napisał/a: | ale powiem, że widziałam gorsze przypadki i to wcale nie tak mało | no, czyli definitywnie nie demonizuję swoich kotów
Dory napisał/a: | Myślę, że karnisz nie byłby problemem, gdyby mogła się zmieścić między nim a sufitem. Po firankach się nie wspina | ulubiona zabawa Silvy - rozbieg z przedpokoju, sus na fotel, sus na firanki, szybkie wdrapanie na karnisz, spacer, miauczenie bo nie umie zejść...
Dory - Pią Kwi 19, 2013 20:38
Cytat: | szybkie wdrapanie na karnisz, spacer, miauczenie bo nie umie zejść... |
Jestem na tyle wredna, że pewnie bym zakapiorowi nie pomogła Moja pierwszego dnia u mnie tak żałośnie miauczała pod kuwetą, bo się bała drzwiczek i nie mogła skorzystać Do dziś są zdemontowane.
Oli - Pią Kwi 19, 2013 20:41
Dory, wolę nie ryzykować skoku kota z wysokości ponad 2m i to w miejsce gdzie leżą 3 psy i kot drugi się przemieszcza... aż tak nie wierzę w zdolności kotów.
katasza - Pią Kwi 19, 2013 20:41
Ale zabraniasz jej jakos tych skokow? Moj jak fisiowal za bardzo to mowilam koniec albo nie, bralam jakas zabawke i sie z nim bawilam przez pare minut. Po czym padal zmeczony i tak wkolko az sie oduczyl.
Oli - Pią Kwi 19, 2013 20:43
katasza, teraz nie ma zasłon
klauduska - Pią Kwi 19, 2013 20:51
Oli, to żadna metoda na oduczenie . Ja się koty staram wybawić, są o wiele spokojniesze. A jak to nie pomaga, to można spróbować iść na spacer. Julek-psychol uwielbiał wychodzić i potem już tylko spał
Dory, a ty Mańki nie nauczyłaś korzystać z drzwiczek? Robi się to tak: wsadzasz kota do połowy przez drzwiczki, czekasz, pomagasz mu wyjść przez drzwiczki i wsadzasz go jeszcze raz do połowy. Wszystkie moje DTciaki załapały raz-dwa jak wchodzić do krytej z drzwiczkami [choć się przyznaję, że Mańka u mnie miała otwartą ]
katasza - Pią Kwi 19, 2013 20:52
Ale nie chodzi mi tylko o zaslony Ogolnie nie pozwalalam za bardzo im sie rozkrecac wspolnie w zabawie, wsadzalam miedzy nich wedke z piorkami i ze mna sie mialy bawic a nie robic tornado
Devona - Pią Kwi 19, 2013 20:55
Oli napisał/a: | te drugie to już broń biologiczna... | A co to za puszki? Ja powiem szczerze, że po Animondzie Carny (tej bez zbożowych składników), Porcie 21, Applaws, małych Miamorach i Shebach oraz wszelkich super drogich wynalazków z eko zwierzaka (szaszetki "jeleń z gruszką i bananem") nie zarejestrowałam żadnych zapachowych "efektów specjalnych", suche bezzbożowe też jest w miarę ok, ale po takim np. Just fit z marketu trzeba było długo wietrzyć, koty nie chciały tego nawet zasypywać, tylko spitalały .
Oli napisał/a: | to mnie najbardziej przybiło, że musiałam większość rzeczy pochować i muszę się pilnować, by np kolczyków nie odkładać w łazience (przez lata miałam tam miseczkę ozdobną, którą co jakiś czas "opróżniałam" wkładając na miejsce wszystkie kolczyki i inną biżuterię). taka zmiana mojego wystroju mieszkania mi się nie podoba, bo ja lubię durnostojki i różne wystroje na regale itp. | Ja mam mało biżuterii i raczej nie noszę, ale już się z tym pogodziłam, że każda ilość wsuwek i gumek do włosów znika, jeśli zostały na wierzchu . Metalową zakładkę do książek z ozdóbką w postaci takiej jakby kiści użyłam raz zgodnie z przeznaczeniem, czyli włożyłam do książki, bo później wylądowała pod meblem, który trzeba było rozkręcić, żeby ją wydostać, co zrobiłam przy okazji przeprowadzki, a zakładka była już kompletnie zardzewiała . Oli napisał/a: | no, czyli definitywnie nie demonizuję swoich kotów | Doceniłabyś je, gdybyś miała do czynienia z kotem mojej byłej teściowej. To jedno z nielicznych stworzeń, któremu autentycznie życzyłam zgonu lub oddania . Dory napisał/a: | Moja pierwszego dnia u mnie tak żałośnie miauczała pod kuwetą, bo się bała drzwiczek i nie mogła skorzystać Do dziś są zdemontowane. | Mój grubas popsuł drzwiczki, bo jakoś dawał radę wejść do środka, ale później wpadał w panikę i nie umiał wyjść (chociaż zasada taka sama , ale dopiero poszukiwanie jedzenia wywołuje u niego wzmożoną pracę mózgu ), a kuweta kryta ma częściowo rozkładany przód, żeby łatwiej ją sprzątać. Nocami lub pod moją nieobecność kot sam siebie skazywał na siedzenie w środku i próbując rozpaczliwie się wydostać, wypadał ze środka, otwierając kuwetę (a czasem ją rozkładając na części) i wysypując jej zawartość na podłogę. Za którymś razem drzwiczki nie przeżyły . Później się okazało, że najpierw miauczał, ale nie zawsze słyszałam przez sen, za to huk budził mnie znakomicie .
Dory napisał/a: | Devona, to byłby bestseller | Przemyślę to jako drugą w tym roku pozycję autorską .
klauduska napisał/a: | Robi się to tak: wsadzasz kota do połowy przez drzwiczki, czekasz, pomagasz mu wyjść przez drzwiczki i wsadzasz go jeszcze raz do połowy. Wszystkie moje DTciaki załapały raz-dwa jak wchodzić do krytej z drzwiczkami | W teorii jest proste, bo jeśli masz kota, który nie cierpi brania na ręce, to już sama próba włożenia go gdziekolwiek to niezła przeprawa, a ja już go puszczasz, to za przeproszeniem rozpieprza kuwetę na czynniki pierwsze i pewnie właśnie tak Elmo się nauczył, jak się z niej wydostawać inną metodą niż ta zalecana przez producenta .
Oli - Pią Kwi 19, 2013 21:10
klauduska, ja pracuję 6 dni w tygodniu, mam stado szczurów (w tym sporo staruszków wymagających dodatkowej opieki) i 3 psy. niestety, ale nie mam czasu na jeszcze dodatkową zabawę z kotami (dlatego jest ich więcej niż jeden i dlatego są tylko dt). co do wychodzenia to jestem przeciwniczką wyprowadzania kotów domowych na spacer, bo znam ludzi, którzy popełnili ten błąd i teraz są terroryzowani przez swoje koty, które chcą non stop wychodzić.
Devona napisał/a: | A co to za puszki? | różne, włącznie z whiskasem niestety (tak jak z suchą - mamy to co do schronu przychodzi jako dary).
Dory - Pią Kwi 19, 2013 21:15
klauduska napisał/a: | Dory, a ty Mańki nie nauczyłaś korzystać z drzwiczek? Robi się to tak: wsadzasz kota do połowy przez drzwiczki, czekasz, pomagasz mu wyjść przez drzwiczki i wsadzasz go jeszcze raz do połowy. |
A po co mam strachulcowi traumę dodatkową fundować? Jeszcze mi się sfajda zanim ją włożę do kuwety Brak drzwiczek mi nie przeszkadza.
Devona napisał/a: | dopiero poszukiwanie jedzenia wywołuje u niego wzmożoną pracę mózgu |
Chyba masz męską wersję mojej Maniany
Devona napisał/a: | już sama próba włożenia go gdziekolwiek to niezła przeprawa, a ja już go puszczasz, to za przeproszeniem rozpieprza kuwetę na czynniki pierwsze |
Devona, poproszę o więcej historyjek Co chwila parskam śmiechem, jak czytam co te Twoje potwory wyprawiają!
|
|
|