To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Alloszczur
Forum dyskusyjne Alloszczur - forum miłośników szczurów

Archiwum - Psiaki XVII

Bel - Pią Gru 13, 2013 10:50

no u mojej wyglądało to zupełnie inaczej. Pies normalnie chodził i jednego dnia wodobrzusze tak, że się podnieść nie mogła, zaczęła robić pod siebie i piszczeć :(
PALATINA - Pią Gru 13, 2013 11:43

U nas na razie jeszcze jest dość OK.
Ale stanę rzęsach, żeby ktoś ze znajomych wydał mi morbital do domu.
Bez tego nie zaryzykuję wyjazdu do Ostrołęki na święta. Tam nie ma żadnego weta całodobowego. W święta też na pewno nic nie będzie czynne. :?
A ja muszę mieć jak ją uśpić, w razie konieczności.
Choć wolałabym nie musieć tego robić osobiście.

PALATINA - Pią Gru 13, 2013 19:55

monisss napisał/a:
Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek to powiem, ale nie chcę mieć swojego psa przez dłuższy czas.

A ja już wysłałam zapytanie do 3 hodowli i kilku znajomych hodowców, czy o czymś nie słyszeli.
Jedna hodowczyni bardzo mnie namawia na czarnego pieska od niej. Ponoć ma świetny charakter. http://imageshack.us/scaled/medium/19/v3cw.jpg
Ale to samiec, a ja chcę tylko sukę.
Za tydzień mam dostać odp., czy w innej hodowli będzie wolna suczka, bo pytający o nią jeszcze się nie określili.
To mój sposób na radzenie sobie z tragedią. :cry:
Muszę mieć następcę. Wiem, że nie zastąpi Czaty, ale muszę.. Nie mogę nad tym zapanować.
Zresztą nawet nie chcę.

unicorn - Pią Gru 13, 2013 20:04

PALATINA, :przytul: Na Twoim miejscu też szukałabym psa następcy.
monisss - Pią Gru 13, 2013 20:07

Ja mam stado, którym opiekuję się od 4,5 roku. Kocham je jak swoje, ale mimo wszystko nie jestem z nimi aż tak związana jak z Piggy. Nie chcę przeżywać drugi raz tego, co przeżyłam dzisiaj. Nie chcę nigdy więcej być zaskoczona w taki sposób. Mam tyle wyrzutów sumienia.
W poniedziałek jadę do rodziców, po raz pierwszy od czterech lat bez Piggy. W lodówce nadal leżą dwie kostki BARFa, które wczoraj odmroziłam. Miała zjeść dzisiaj na śniadanie.
Miała mi "wychować" drugiego francuza, którego planowałam mieć za jakiś czas. Miała być ze mną jeszcze długo. To nie tak miało być, nie tak!

PALATINA - Pią Gru 13, 2013 20:22

unicorn,
A myślisz, że czemu mam w tej chwili dwa psy? :wink:
Czatę kupiłam 11 lat temu. Była spełnieniem mojego marzenia, pierwszym rasowym psem.
Imię dla niej wymyśliłam na wiele lat przed jej urodzeniem.
Po miesiącu od kupna dowiedziałam się, że ma wadę serca.
Badało ją wielu lekarzy. Miała mieć operację we Wrocławiu, ale po kolejnych badaniach, okazało się, że jednak nikt się nie podejmie operowania.
Mówiono, że będzie żyła rok, może dwa..
Załamałam się bardzo. Moje marzenie, mój maleńki szczeniaczek!
Zamówiłam Jagnę, żeby mieć jakiegokolwiek psa, gdy Czata umrze (byłam tak załamana, że wpadłam w depresję i zawaliłam rok na studiach, bo wołałam chodzić z nią na spacery póki żyje, niż jeździć na uczelnię).
Czata przeżyła jak dotąd 11 lat. Jagna kupiona jako jej następczyni w lutym skończy 10 lat (2 tygodnie temu zmarł jej tata, mając 12,5 roku. Jej mama ma 14 i póki co jakoś się trzyma).

Zawsze byłam dużo bardziej związana z Czatą niż z Jagną, choć w ostatnich latach to się trochę wyrównało. Może dlatego, że z nich obu zostawianych na wakacje u moich rodziców, to Jagna za mną strasznie tęskni, to ona się czulej wita itd.
Teraz doszedł jeszcze kot, Imbir, z którym też jestem ogromnie zżyta, chyba tak samo jak z Czatą (z drugim kotem już nie).
Mam nadzieję, że dzięki niemu jakoś przez to przejdę.

Przerażające jest to, że Jagna też ma już swoje lata, choć zdrowe serce (była badana niedawno).

Nakasha - Sob Gru 14, 2013 17:56

monisss, bardzo mi przykro. :(

Ja wolę przeżywać cierpienie po stracie, niż nie nawiązywać więzi...


PALATINA, mam nadzieję, że nie będziesz musiała sama jej usypiać. :( Piesek ze zdjęcia jest śliczny. :) Z jakiego powodu chcesz tylko suki? Rozumiem chęć zapełnienia pustki "następcą"... czy to u psów, kotów czy szczurów... tylko, czy będziesz w stanie sprostać wymogom szczeniaka tak szybko po odejściu Czaty? Lub w trakcie jej odchodzenia? Mimo wszystko, wtedy żal i ból są ogromne...


W poniedziałek Shira będzie kastrowana. :) Chcemy zdążyć przed drugą cieczką. ;) Narkoza oczywiście wziewna (oprócz intubacji, do tego jest na krótko iniekcyjna) zatem nie przewiduję problemów. Ale kciuki się przydadzą. ;)


Tak się zastanawiam... ja też nie jestem przywiązana tak samo do wszystkich naszych psów.

Shira to typowa "córeczka tatusia", mój Zbyszek szaleje na jej punkcie i ma z nią najsilniejszą więź. ;) Za to ja jestem bardziej związana z Nemo i Nalą. Shira jest bardzo prosta w obsłudze, jest idealnie plastyczna i dostosowuje się do nas, poza tym jest słodka, śliczna, radosna, kochana i posłuszna. Lubi inne psy, koty, szczury, lubi ludzi. Nie ma z nią żadnych problemów. ;)

Nemo i Nala za to... cały czas stawiają przede mną nowe wyzwania. ;) Nemo szczególnie w okresie dojrzewania, gdy zamiast mózgu miał hormony... to był trudny okres, ale udało nam się przepracować wiele rzeczy. :) I teraz widzę, jak Nemo zwraca na mnie uwagę, obserwuje mnie, podąża za mną. Nie za Zbyszkiem. ;) Nala z kolei jest nieco autystyczna w kontakcie z ludźmi i bardzo niezależna. Zbyszek gdy jest z nią sam, nie radzi sobie - Nala mu ucieka, nie słucha się go, itp. Poza tym przeskakuje ogrodzenie (musieliśmy podwyższyć ogrodzenie o połowę, a to tanie nie jest...) i potrafi polować na ptaki. Właściwie jestem jedyną osobą, do której podejdzie gdy jest spuszczona ze smyczy i za którą pójdzie. ;) Ale ja nie traciłam do niej cierpliwości, uczyłam ją reagowania na przywołanie, podstawowych komend, przytulania i dawania buźki. ;)

Im więcej moim NN z siebie daję, tym silniej one na mnie reagują i dlatego że jestem z nimi mocno związana. Zbyszek woli psy i koty bezproblemowe, bo szybko się zniechęca i traci cierpliwość. ;) A dla mnie moja Naleczka i mój Nemuś są najwspanialsze na świecie. :serducho:

PALATINA - Sob Gru 14, 2013 18:16

Nakasha,
Wychodzeniu do pracy też będę musiała sprostać, a to będzie milion razy trudniejsze niż opieka nad szczeniakiem. Przy szczeniaku mogę się w razie potrzeby rozpłakać, przy klientach w pracy już nie.
Będę musiała strzyc ich pieski, rozmawiać o nich i odpowiadać na pytania dotyczące moich własnych (bo często ludzie pytają).

Psa samca nie chcę. Traktuję je trochę jak inny gatunek zwierzęcia i nie czuję do nich sympatii.
W mieszkaniu mam wszystkie regały zaszczane przez przeróżne samce, które się u mnie w domu strzygły i musiały siknąć czując suki. :roll:
Nie wyobrażam sobie mieć psa, który w gościach leje po ścianach! A znam takich przypadków dziesiątki. W tym żadnej suki.
Wiem, że to nie jest reguła, ale to sprawia, że niecierpię psich samców.
Mnie samą w parku parę razy taki samiec oblał, jakbym była drzewkiem.

Mój pierwszy pies (mix pudla) był samcem. Uciekał z działki. Musieliśmy mieć każdą najdrobniejszą dziurę załataną deskami lub blachą. Potrafiło go nie być 2 dni.
Moje obecne suki nie wychodzą z działki nawet przy otwartej furtce.
Fugus latał jak szalony za sukami, kopulował ze wszystkim, co się ruszało, a także ze swoim kocykiem, który się nie ruszał. Był też agresywny do innych samców, zwykle tych większych od siebie.
Wiem, można psa wykastrować. Wtedy (25 lat temu) o tym nie myśleliśmy, poza tym mój tata by sie nie zgodził. :roll:

Kolejna kwestia to anatomia.. Samiec sikając potrafi sobie moczyć brzuch, a nawet przednie łapy. Przy psie z futrem niemal do samej ziemi ma to ogromne znaczenie. Nawet samce yorków czuć moczem już kilka dni po kąpieli. Z PONem będzie gorzej!
Wiem, że jakbym wzięła samca, to zawsze bym żałowała, że nie miałam cierpliwości, żeby poczekać na suczkę. Serio.


(Dla odmiany u kotów i świnek morskich wole samce. Bez żadnego powodu).


Byliśmy dziś na dłuższym spacerze.
Czatka nawet kilka razy pobiegła za patykiem. Wojtek nie umiał się powstrzymać od rzucenia jej, bo tak prosiła.

monisss - Sob Gru 14, 2013 21:25

Nakasha z pewnością nie zrezygnuję z psa. Po prostu potrzebuję czasu żeby się pogodzić z odejściem Piggy i mieć 100% pewność, że jestem gotowa na nowego członka stada. Gdybym teraz wzięła psa, to miałabym uczucie, że zdradziłam Piggy. Poza tym jestem pewna, że oczekiwałabym, że będzie taki sam, a każde zachowanie "nieTakJakuPiggy" drażniłoby mnie i smuciło.
Tyle lat pracuję z psami, tylu ludziom tłumaczyłam, że naprawdę nie warto rezygnować z posiadania zwierzaka, tylko z powodu lęku przed jego stratą. Byłam straszną hipokrytką...

PALATINA - Sob Gru 14, 2013 21:35

Ludzie różnie przechodzą żałobę.
Jedni potrzebują czasu. Czasem parę lat nawet (znam takich).
Inni (jak ja) wolą mieć wszystko "na zakładkę".
Ja miesiąc temu wzięłam świnkę morską, tylko dlatego, że jeden mój samczyk jest b.chory i mało czasu mu zostało (ale miesiąc czy dwa jeszcze powinien pożyć).
Jak umierał mój pierwszy pies, pamiętam, że Mama powiedziała, że to nasz pierwszy i ostatni.
Wpadłam w panikę i ryczałam już nawet nie dlatego, że on nie żył, ale że był ostatni, a ja już chcę drugiego.
Niestety musiałam poczekać parę lat, bo moi rodzice są właśnie z tych, co muszą ochłonąć, przeżyć żałobę i dopiero mogą zacząć myśleć o innym.
Po śmierci ich drugiego psa też zrobili sobie 3 lata przerwy, zanim wzięli kolejnego.
Ja sobie takiej sytuacji nie wyobrażam, ale u nich taka jest 'norma'.

monisss - Sob Gru 14, 2013 21:41

PALATINA ja absolutnie nie neguję takiego podejścia. Zawsze byłam pewna, że będę chciała zrobić tak samo. Planowałam wziąć drugiego francuza, żeby jeszcze Piggy mogła go "wyszkolić", ale nie zdążyłam.
Ja mam inne psy, zajmuję się stadem, w którym obecnie jest 6 psów, plus dwa tymczasy. Moi rodzice mają trójkę, więc nie jestem bez psów. Ale nie chcę mieć póki co takiego swojego, który będzie ze mną zawsze i wszędzie. Mimo to czuję się jak sierota, jakby mi ktoś rękę odrąbał.

katasza - Sob Gru 14, 2013 21:55

Monisss, tez tak mialam. Jak odszedl moj pierwszy pies to dopiero po ponad 2 latach zaczelam myslec o wzieciu drugiego psa. Wzielam go po 3 latach. Mialam takie same watpliwosci jak ty.

Nawet nie chce myslec o starosci i smierci Froda. Ja jestem z nim tak zwiazana, ze jak mu sie cos stanie to jakby ktos mi jakas czesc ciala wycial. Cierpie na lek separacyjny ze swoim psem :P
Moze jak drugi dojdzie to sie jakos to rozlozy po rowno i nie bedzie wszystko na Froda glowie ;)

PALATINA - Sob Gru 14, 2013 21:58

U moich rodziców po każdym psie była kilkuletnia żałoba, totalnie bezpsowa.

Ja mam jeszcze Jagnę, ale jeden pies?
Jestem przyzwyczajona, że moje psy są dwa, że szaleją ze sobą na wieczornych spacerach, że razem zostają w domu itd.
Jeden pies to taka sierotka trochę.
Moi rodzice mają jedną suczkę (mój Tata uważa, że pies jest jak żona. Można mieć tylko jedną na raz :roll: . Ja mu mówię, że jak dziecko i można mieć więcej :P ). Owa suczka jest wniebowzięta, gdy przychodzą moje suki w odwiedziny, czy gdy razem spędzają weekend na działce.
Gdy wyjeżdżamy, ona robi się od razu taka potulna, bardzo grzeczna, zgaszona, smutna. Przy moich to mały wulkan energii, szalejąca ruda kuleczka. Dlatego wydaje mi się, że dwa psy są szczęśliwsze. Choć to pewnie też od konkretnego psa zależy.

monisss - Sob Gru 14, 2013 22:36

Mieliśmy przez lata jednego psa, totalnie asocjalnego. Jak pojawiały się tymczasy to trzeba było je rozdzielać. Cztery lata temu pojawiła się Piggy, Nemi miała wtedy 5 lat, nie było awantur, ale wielkiej miłości też nie. Tylko Pigusia przyjeżdżała ze mną, na tydzień lub dwa. Moi rodzice nie chcieli słyszeć o drugim psie. Mama uparcie twierdziła, że to jest pierwszy i ostatni ich pies. Rok temu adoptowali od nas chihuahuę, trzy miesiące temu drugą. Nemi jest szczęśliwa, bawi się z dziewczynkami, pilnuje ich. Widzę po niej, że jest szczęśliwa, bardziej zrównoważona. Ma swoje stado.

Katasza, tak poza aktualnym tematem, masz pięknego Bostona :serducho:

Nakasha - Sob Gru 14, 2013 23:09

Cytat:
Wychodzeniu do pracy też będę musiała sprostać, a to będzie milion razy trudniejsze niż opieka nad szczeniakiem

Jasne. :( :glaszcze:

To prawda, że samce zachowują się inaczej. Jednak kastracja dużo daje pod tym względem. ;) Widzę to po moim samcu. :) Ale nie ma co brać psa na siłę, kiedy masz inne oczekiwania i potrzeby.

Mnie też wkurzają psy - samce, szczególnie te niewykastrowane i niewychowane. Jak czasami dłużej z nimi przebywam (np. na spacerze) to miewam chwile kiedy jestem gotowa własnoręcznie im jajka urwać. :twisted:


W moim zostało nam do wypracowania jeszcze nadmierne zainteresowanie niekastrowanymi samcami. Psy-kastraty uległe i spokojne są dla Nemo ok, ale niewykastrowane... i jeszcze dominujące samce... w jego mniemaniu należy wyeliminować. ;) Tego w nim nie lubię i staram się wyciszyć, ale teraz nie bardzo jak mamy okazję ćwiczyć (nie ma z kim). I tak dobrze, że udało mi się nauczyć go obojętnego przechodzenia obok rzucających się za płotem psów. :) I obok psów, które sobie wychodzą na ulicę (bo po co zamykać bramę...) i na nas szczekają. Nemo nie wytrzymuje i rzuca się tylko jeśli taki pies blisko podejdzie i jeśli ja też go odganiam.


Stadność psów... To zależy od psa, niektóre nie tolerują innych. A niektóre potrzebują czasu, żeby się z tymi innymi dogadać.


Jak braliśmy na DT Welę, to bałam się, że Nemo jej nie zaakceptuje... co innego ganianie razem na spacerach, a co innego wpuszczenie dorosłego psa na swój teren. Ale nie było z tym problemów. :) To tym bardziej mnie przekonuje, że warto mieć więcej niż 1 psa. ;)


Jak miałam przez te 3 miesiące 4 psy, to było bardzo fajne. :) Nasze suki się uwielbiały nawzajem, cudownie się razem bawiły i były bardzo delikatne do Weli. Nemo też ją lubił, ale rzadko się z nią bawił, a raczej, krótko (on lubi się bawić jak mały szczeniak tylko z Shirką :P ).


Ja nie wiem, czy - jeśli któryś mój pies lub kot odejdzie - będę chciała od razu kolejnego... Kiedyś miałam tak przy kotach i szczurach, ale teraz zauważam, że jednak to się zmienia. Potrzebują czasu na żałobę, na dojście do siebie. Nie lata, ale jednak nie biorę nowych zwierząt od razu.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group