Archiwum - Myszki
Layla - Sob Cze 06, 2009 16:33
Hally, sam fakt, że przy takiej ilości miotów nie są podpisywane umowy świadczy o tym, że nieznane są dokładne dane osób, które myszy mają. Sama widziałam myszy sprzedawane na wystawie, każdy mógł je kupić. Jak moja koleżanka zawiadomiła hodowczynię o raku u myszki, hodowczyni nie wiedziała, o którą mysz chodzi, z jakiego miotu. U myszy podobno tych nowotworów nie da się wyeliminować, ale może da się zrobić tak, żeby występowały mniej licznie? Wolę jednak podejście hodowców szczurzych. Sama wiem dokładnie, kto ma rodzeństwo mojego szczura (no, nazwiska zna hodowca), mogę się dowiedzieć, co u nich. W razie problemów w miocie idę swojemu zrobić badania etc.
H. - Sob Cze 06, 2009 16:51
A skąd to się bierze? To, że przy szczurach jest to tak dobrze zorganizowane, a przy myszkach już nie?
Anonymous - Sob Cze 06, 2009 17:00
Od ludzi. Na poczatku byly chyba trzy hodowle. Hodowczynie namawialy wszystkich ktorzy brali od nich myszy do zalozenia wlasnej hodowli. No i tak mamy multum hodowli, a wieksozsc zalozona pod wplywem chwili przez niedoswiadczone osoby.
Mangalarga - Sob Cze 06, 2009 17:05
Dodam, że często gęsto najpierw odbywa się krycie, a szukanie chętnych najczęściej następuje po narodzinach miotu
Z tego, co zauważyłam, myszy z hodowli różnią się od labków praktycznie tylko wyglądem i wielkością. Bo choroby są chyba równie częste, co u kundelków...
H. - Sob Cze 06, 2009 17:06
katasza napisał/a: | Hodowczynie namawialy wszystkich ktorzy brali od nich myszy do zalozenia wlasnej hodowli. | No nie mam więcej pytań Masakra.. kto odpowiedzialny bierze jeszcze myszki w ogóle, widząc co się dzieje Skoro tyle jest niechcianych miotów u szczurków, to jak można to ogarnąć wśród myszy
Mangalarga - Sob Cze 06, 2009 17:10
Też mnie to zastanawia
Kiedyś planowałam wzięcie myszek z hodowli, ale po pewnym czasie, gdy zobaczyłam jak to wszystko tak "z bliska" wygląda, zrezygnowałam z tych planów całkowicie.
Bernadeta - Sob Cze 06, 2009 20:41
Velvet miała rok , dwa miesiące i 13 dni,nie była już taka młoda.W pewnym wieku choruje każde zwierzę,rzadko się zdarza,że odchodzi tylko ze starości.
Najstarszą moją myszką jest Africa.Ma 1 rok 1 miesiąc i 15 dni.Jest wciąż piękna błyszcząca,pełna energii /właśnie pogoniła Bajkę/ i jak zaglądam do duny nie w porę to patrzy na mnie czarnymi oczkami i puka ogonkiem w dunę:"co mi przeszkadzasz!!!"
A przede wszystkim jest zdrowa
Co do chorowitości poza tym :nie narzekam,poza nowotworami nie mają problemów ze zdrowiem.
[ Dodano: Sob Cze 06, 2009 21:30 ]
Gdyby mnie ktoś spytał dlaczego rasowe,odpowiedziałabym:
1. dla mnie ważne jest to,że mogę w razie czego przehotelować myszki u kogoś kto się na nich zna i je lubi
2.dostępność:dwie hodowle w Poznaniu
3. uroda myszek rasowych,po prostu zaniemówiłam z wrażenia jak pierwszy raz zobaczyłam myszy rasowe na wystawie,a potem w internetowej galerii.
Mnie nigdy mnie nikt nie namawiał gdy pytałam o myszy rasowe na wystawie i teraz do ich kupna a tym bardziej do zakładania hodowli.
Co do chorowitości myszy,każdy wie,że chorują,że krótko żyją,bo i mnie to wiadomo.Skoro moje pisanie prowokuje krytykę hodowców,a nie to było i jest moim zamiarem, to mam wrażenie,że pisanie ograniczę do wklejania zdjęć bez komentarza.
Kolejne myszki rasowe /dopóki istnieją hodowle w Poznaniu/ zamówię gdy zostaną mi trzy,bo nie chciałabym dołączać do stadka dorosłych myszek tylko jednej młodej.
H. - Sob Cze 06, 2009 22:16
Bernadeta napisał/a: | Skoro moje pisanie prowokuje krytykę hodowców,a nie to było i jest moim zamiarem, to mam wrażenie,że pisanie ograniczę do wklejania zdjęć bez komentarza. |
Poinformowalas nas o stanie zdrowia Twojej myszki. Zastanowilo mnie to, ze tak czesto pojawiaja sie u nich guzy, wiec postanowilam spytac o przyczynę. Dziewczyny opisaly mi jak wyglada sytuacja z hodowcami i hodowlami, wiec dowiedzialam sie tego, o co pytalam. Przeciez nie wziely sobie tego z powietrza, ani bez popierania faktami, wiec Twoje slowa Bernadeta napisał/a: | Skoro moje pisanie prowokuje krytykę hodowców | są dziwne, bo krytyka powstaje wtedy, gdy cos dzieje sie zle i uswiadamia sie innych, ze jest nie tak, a nie zeby komus zaszkodzic.
Mangalarga - Sob Cze 06, 2009 22:19
Off-Topic: | Bernadeta, nie bierz wszystkiego do siebie |
idaa - Sob Cze 06, 2009 22:28
Mangalarga napisał/a: | Bo choroby są chyba równie częste, co u kundelków... |
Ja mam "kundelki" z zoologa. Kiedyś już je przedstawiałam i pisałam w jakiej sytuacji do mnie trafiły, więc nie będę się powtarzała . Najstarsza - Mussli- ma w tej chwili około roku. Młodsza od niej -Malutka- 11 miesięcy. Dzieci Mussli - te ze sklepowej wpadki - po 10 miesięcy. Wszystkie są okazami zdrowia. Na razie żadnych śladów nowotworów (tfu, tfu, odpukać). A koleżanki się śmieją, że mam mutantki, bo są takie duże . Zawsze pytają, czym je karmię...
Layla - Sob Cze 06, 2009 22:34
Bernadeta, nie krytykuję Ciebie a hodowców i to nie z Twojego powodu, wyluzuj. Po prostu mam o nich kiepskie zdanie, w dodatku nie jest wzięte z kosmosu i jak widać podzielane przez innych. Jeśli jest hodowca stawiający na zdrowie, podpisujący normalne umowy, nie idący na ilość i kolorki, to chętnie poznam takiego i pochwalę.
Mangalarga - Sob Cze 06, 2009 22:35
idaa, ja nie twierdzę, że wszystkie kundelki chorują Sama mam 4-go labkowego myszora (zdrów jak ryba) i dotąd (tfu! tfu! odpukać) tylko jeden odszedł młodo z powodu choroby.
Ale faktem jest, że rodowodowe hodowle powinny mieć na celu przede wszystkim wyeliminowanie chorób typu nowotwory, a u myszy rodowodowych jakoś tego nie zauważyłam.
idaa - Sob Cze 06, 2009 22:43
Też mnie to właśnie zastanawia. Tyle myszek odchodzi na nowotwory. A może one zbyt krótko żyją, by dało się nad tym pracować? A może hodowcy wychodzą z błędnego założenia, że skoro i tak krótko żyją, to nie warto? No sama nie wiem. Ja i tak nie będę miała więcej myszek (te przywiozłam wbrew woli męża, a on ich , a raczej ich zapachu nie toleruje). Chyba przerzucę się na chomiki
Niamey - Nie Cze 07, 2009 00:26
Aczkolwiek nie da się ukryć, że te myszki są naprawdę prześliczne to błyszczące futerko i kolory
Bernadeta - Nie Cze 07, 2009 07:39
Weźmy np taką Africę-jest zdrowiuteńka,mogłaby być samiczką do rozmnażania gdyby miała partnera też zdrowego.Nikt jednak nie da gwarancji,że pokolenie nowe będzie zdrowe bez nowotworów,bo chorować mogły przecież pokolenia poprzednie.
Poza tym skąd wiadomo,że dana mysz nie zachoruje na nowotwór,przecież płodna jest tylko do pewnego wieku.Żeby mieć jakąś pewność,że ona i potomstwo będzie zdrowe trzeba by czekać do końca jej dni:będzie zdrowa czy nie,a wtedy potomstwa się nie doczekamy.
Możliwe jest żeby ograniczyć zachorowalność,ale wyeliminować pewnych spraw się nie da.
Zachorowalność na nowotwory u ludzi też stale wzrasta i nie zawsze związane to jest z dziedziczeniem.
Czy myszy jedzą karmę rosnącą na innych glebach i w innym powietrzu niż nasze - zanieczyszczone?Nie i po prostu chorują.
Weterynarze , sprzedawcy i hodowcy wiedzą : myszka to zwierzę podatne na nowotwory i krótko żyjące.
W moim otoczeniu tylko jedna osoba miała laboratoryjną sklepową myszkę - samczyk,żył 9 miesięcy.Widocznie Poznań ma zwierzęta chorujące bardziej niż inne rejony.
Sprzedawca w sklepie też mi mówił:myszy krótko żyją i pewnie dlatego nie wszystkie sklepy prowadzą sprzedaż myszy.
Co do hodowli myszy rasowych w której pracują nad uzyskaniem myszy zdrowych,ile czasu ta hodowla istnieje?
Vittara,Vendetta,Velvet były siostrami,każda z nich miała inny typ nowotworu,zachorowały w różnym wieku.Ich matka odeszła na zapalenie płuc,niewiadomo czy miałaby nowotwór,a ojciec jest zdrowy do dzisiaj.Pytałam o to,gdy zachorowała Vittara.
Przyznam,żejest mi przykro gdy odchodzą są wspaniałe,ale nie przeszkadza mi to na tyle,żeby zniechęciło mnie do posiadania następnych.
|
|
|