Archiwum - [Warszawa] Roczny, kochany samotnik szuka ciepłego domku
ammy88 - Sob Sty 21, 2012 20:46 Temat postu: [Warszawa] Roczny, kochany samotnik szuka ciepłego domku Z bólem serca jestem zmuszona oddać mojego ukochanego samotnika. Pewnie mnie zlinczujecie za to że szczur siedzi sam, ale on tak jak ludzie - zdarzają się outsiderzy, tak samo on woli swoje towarzystwo i człowieka. Próbowałam go łączyć na różne zestawienia z innymi moimi chłopcami, ale kiepsko to wpływało na jego psychikę i rozwój.
Alvaro trafił do mnie jak 8-miesięczny odchowaniec, który podobno mieszkał z jakimś innym szczurem (tak na prawdę widać po nim było strach nawet przed ludzką ręką więc nie wiem jaka w tym prawda). Strasznie się stresował w kontakcie z innymi szczurami, nie dawał się dotknąć, piszczał jak dorodna świnka. Ci co mnie znają to wiedzą ile się namęczyłam.
Kilka miesięcy pracy gdy mieszka sam i jest zupełnie inny - nie boi się ręki, chętnie wychodzi na spacery i sam wraca do klatki jak mu się znudzi, albo gdy odczuwa potrzebę, kuwetkuje... Co najważniejsze - mimo sporej ilości kabli i łatwego dostępu do szafy nigdy nic nie zniszczył.
Strasznie żal mi go oddawać, ale jedna klatka to maksimum na które mogę sobie pozwolić w związku z kolejną przeprowadzką, a łatwiej oddać jednego szczura niż czterech tworzących zgrane stado.
Chciałabym, aby trafił do domu, gdzie będzie możliwość poświęcania mu czasu, wypuszczania na wybiegi.
Alvaro jest agoutkowym kapturkiem, który bardzo szybko skrada serca - nawet mojego nieszczurolubnego TŻ'ta
Zdjęcia przystojniaka:
Osoby zainteresowane chłopakiem proszone są o odpowiedź na następujące pytania:
1. Czy posiadasz klatkę? Jak tak to jakie ma wymiary. (możliwość odkupienia obecnej klatki Alvara)
2. Do jakiego weterynarza chodzisz/będziesz chodzić?
3. Czym zamierzasz karmić?
4. Czy będziesz raz na jakiś czas informować o stanie jego zdrowia?
5. Czy masz w domu inne zwierzęta? Jeśli tak, jak zadbasz o bezpieczeństwo w tym kontekście.
6. Jak rozwiążesz sprawę wyjazdów?
7. Jak będą wyglądały wybiegi?
8. Czy zgodzisz się na wizytę przedadopcyjną?
9. Czy podpiszesz umowę adopcyjną? Jeśli jesteś niepełnoletni(-a), czy podpisze ją rodzic/opiekun
Martuha - Sob Sty 21, 2012 22:27
Jezu męska wersja mojej Ivy
Sandy Indygo - Nie Sty 22, 2012 01:56 Temat postu: <3 Widziałam ogłoszenie z nim na gumtree, cudny jest, od razu chciałam brać, ale cztery szczury wolnobiegające mam... eh
Powodzenia w szukaniu domu Na pewno znajdziecie, cudny jest
ammy88 - Wto Sty 24, 2012 15:14
hop! Misiek może zostać u mnie tylko do końca miesiąca, więc może chociaż jakieś DT...?
koksu618 - Pią Sty 27, 2012 09:29
Od miesiąca chce zaadoptować szczurka I w końcu znalazłem !! Ale jest problem niby moi rodzice zgadzają się ale nie wiem gdzie mógłbym iść z nim do weterynaza
Mieszkam w zadupiu tak gdzieś 40 km od wawy ale często do niej jejżdze
Jak ktoś wie gdzie jest najbliższy weterynarz (w którym moge przyjść z szczurkiem) w okolicach Tłuszcza (powiat wołomiński) to prosze!!! Napiscie do mnie
Jak dostane odpowiedź to pewnie mógłbym go zaadoptować
koksu618 - Pią Sty 27, 2012 09:36
A i jeszcze jedno jaka kwota jest tej klatki....???
ammy88 - Pią Sty 27, 2012 10:40
Klatkę, którą w tej chwili Misiek zajmuje oddam za 30 zł - wielka ona nie jest, ale i tak u mnie mieszkał z drzwiami otwartymi. A co do weta to jeśli chodzi o podstawowe radzenie sobie to większość się zna. Z większymi sprawami dopiero jechałabym na twoim miejscu do Wawy. Jak narazie Alvaro u weta był tylko na odrobaczaniu - zdrowy jak rybka
Bel - Pią Sty 27, 2012 10:48
ammy88 napisał/a: | A co do weta to jeśli chodzi o podstawowe radzenie sobie to większość się zna | no i właśnie nie masz racji wet, który nie ma specjalizacji w gryzoniach potrafi bardziej zaszkodzić niż wyleczyć nawet zwykłe przeziębienie
ammy88 - Pią Sty 27, 2012 11:12
Bel, nie neguję, ale z podaniem leku czy odrobaczacza każdy wet sobie poradzi (ba, nawet ja sobie radzę będąc budowlańcem a trochę mając już zwierzaki). Tak samo mając klinikę 24h pod domem nie zawsze chciało mi się z kichaniem jechać do Animy i dawali radę, chociaż sami powiedzieli że jak będzie coś poważnego to będą odsyłać bo na tyle mogą się nie znać (np. jeśli chodzi o operacje czy poważniejsze leczenie)
Za to wet ze specjalizacją z małych zwierząt, ba mając kocią klinike w Szczecinie (nie chcę robić dosłownej antyreklamy), mało nie posłał kotki moich dziadków za TM (od tego czasu minęło już 6 lat, a Funia nadal żyje i jest szczęśliwym kotem)...
mikanek - Pią Sty 27, 2012 11:14
z tłuszcza są pociagi do warszawy więc w razie co do specjalisty dostać się można , 40 km to nie koniec świata
Bel - Pią Sty 27, 2012 11:20
ammy88, bo nie każda klinika jest dobra. Ale warto sprawdzić dział o polecanych i nie polecanych wetach w danej okolicy.
Nimniej jednak nie pójdę do weta, który nie zna się na gryzoniach ze szczurem nawet na zastrzyk (tu nie chodzi o zrobienie zastrzyku-bo to każdy potafi/może się nauczyć ale o dobranie odpowiedniego leku w odpowiedniej dawce. I niestety tu konieczny jest wet z doświadczeniem i odpowiednią wiedzą a nie najzwyklejszy psio-koci )
mata - Pią Sty 27, 2012 11:30
przepraszam, że się wtrącę, ale widzę po fotach, że szczuras jest pełnojajeczny.
z mojego własnego doświadczenia mogę powiedzieć tyle - swego czasu adoptowałam młodego ale podrośniętego samca, który w żaden sposób nie dał się połączyć ze stadem. nie było na niego siły, nigdy wcześniej ani później nie znałam szczura, który wpadałby w taką panikę i tak przeraźliwie darł paszczę na sam widok ręki i szczurów. w odruchu ostatecznej rozpaczy postanowiłam dać mu ostatnią szansę - szczur został wykastrowany. odczekałam, aż opadną mu hormony i spróbowałam od początku - nie spodziewałam się sukcesu, ale zostałam mile zaskoczona - Paddy resztę życia spędził megaszczęśliwy w pokaźnym stadku, miał swojego najlepszego przyjaciela i kilku dobrych kolegów. i nawet do ludzi się przekonał.
nie namawiam, że za wszelką cenę, ale zanim ostatecznie określimy szczura jako samotnika (wiem, że się takie zdarzają, ale to naprawdę rzadkość wśród szczurów!), warto spróbować z kastracją.
miałam też przypadek samca, który po tramie zafundowanej przez współtowarzysza klatki przez resztę życia nie dał się połączyć z żadnym innym samcem - nawet z maluchami - a po kastracji w zgodzie i szczęściu dożył swoich dni w stadku samiczek.
proponuję przemyśleć tę kwestię
mikanek - Pią Sty 27, 2012 11:36
A mój nawet po kastracji nie dał się połączyć ze stadem, fakt mieszkał z babami przez tydzień ale nigdy nie widziałam smutniejszego szczura. Teraz mieszka w osobnej klatce obok klatki bab i naprawdę odżył .
ammy88 - Pią Sty 27, 2012 12:17
Ale trzeba też zwócić uwagę na to, że kastracja, jak każda operacja jest ryzykiem dla zwierzaka. Nie jeden szczur kastracji nie przeżył. A skoro nie przeżył to tak samo jakby posłać go w paszczę gada z własnego "widzi mi się"? Nie chcę nim ryzykować bo jest naprawdę najczystszym i najspokojniejszym z moich szczurów. Jeśli bym wiedziała, że tak potoczą się nasze losy... Ehh...
Zresztą, jak wspomniał mikanek nawet kastracja nie zawsze daje takie efekty.
Poza tym, mając niewiele czasu jednak preferuję opcję adopcji, bo w nowym miejscu na dwie klatki pozwolić sobie nie mogę.
smeg - Pią Sty 27, 2012 16:50
Moim zdaniem skazywanie go na samotność jest dużo gorszym rozwiązaniem, niż podjęcie się kastracji mimo jakiegośtam ryzyka. Zwłaszcza, że u zdrowego, rocznego szczura jest ono znikome, jeśli zabieg zostanie przeprowadzony przez dobrego weta. Co masz na myśli, pisząc, że przebywanie z innymi szczurami "kiepsko wpływało na jego psychikę i rozwój"? Był agresywny czy był ofiarą agresji?
|
|
|