Archiwum - DO ZAMKNIĘCIA szukana mamka dla osieroconych maluchów
siemka - Pią Lis 04, 2011 18:26 Temat postu: DO ZAMKNIĘCIA szukana mamka dla osieroconych maluchów Szukam matki zastępczej dla 5 szczurząt. Dziś w nocy odeszła ich mama, maluchy mają ok tygodnia. Karmię je mlekiem dla kociąt ale z marnym skutkiem. Jeśli jest ktoś z Poznania kto ma laktującą samiczkę i byłby gotów zająć się maleństwami proszę o kontakt.
Dziś jestem na gg: 12821428
jutro pod tel 661-150-793 ( sms proszę, oddzwonię, bo będę w pracy)
baradwys - Sob Lis 05, 2011 08:21
siemka, moja samica odchowuje miot tylko że mieszkam za daleko
poszukaj po sklapach, popytaj czy nie mają na odchów czegoś, czy nie da się takiej mamki choćby wypożyczyć? cokolwiek. Tygodniowe maluszki to ciężka sprawa do odkarmienia. We wrocławiu urodzi się miot na dniach, może tam by się dało?
Niamey - Sob Lis 05, 2011 12:11
siemka, popytaj wśród terrarystów - paradoksalnie u nich jest największa szansa znaleźć karmiącą samicę.
klauduska - Sob Lis 05, 2011 12:15
moja też dopiero dzisiaj urodziła, szkoda, że tak daleko
baradwys - Sob Lis 05, 2011 12:34
klauduska, teroretycznie jest transport na kilka zł na trasie Warszawa-Poznań jeśli w przeciągu kilku dni (2-3) nic się nie znajdzie a maluszki będą żyć to można by spróbować? Taka podróż nie trwa długo.
klauduska - Sob Lis 05, 2011 19:22
baradwys, można spróbować, ale na pewno ja nie pojadę po nie, bo ja mam i pracę i studia. jak coś by z transportem się wykombinowało, to moja mamka oczywiście przyjmie maluchy [mam nadzieję].
Asmena - Sob Lis 05, 2011 19:24
klauduska, ale chodziło raczej o transport mamki do maluchów, taka podróż może być dla nich zbyt dużym obciążeniem. A skoro Twoja niedawno urodziła, to też z kolei nie można jej samej wysyłać bez miotu.
Jak dla mnie, to albo szybko trzeba znaleźć mamkę u terrarystów, albo od razu uśpić maluchy.
klauduska - Sob Lis 05, 2011 19:28
aa nie no, to nie ma opcji, że ja moją mamkę będę wysyłała razem z moimi maluszkami gdzieśtam, nie wiadomo gdzie..
baradwys - Sob Lis 05, 2011 19:44
Moim zdaniem podróż maluchów do mamki jest bezpieczniejsza niż odwrotna wersja. No ale to tylko moje zdanie.
klauduska - Sob Lis 05, 2011 19:52
jeśli one mają już ponad tydz, to moim zdaniem podróż do warszawy [3h] nie powinna im jakoś zbytnio zaszkodzić, ale to moje zdanie tylko.. [ja się akurat na tej kwestii wśród szczurów nie znam]
Asmena - Sob Lis 05, 2011 20:00
No tak, ale mogą być osłabione, jeśli nie przyjmują tego kociego mleka.
baradwys - Sob Lis 05, 2011 20:31
Tak, zgadzam sie z Tobą Asmenko, tylko my tu mówimy o takiej ostateczności prawda? Lepiej znaleźć samice na miejscu.
Polecam dodać do mleka żóltko i glukozę (można zastapić odrobiną cukru). Tak odchowałam nieco starszego (10cio dniowego) szczurka, oczywiście takie rozwiązanie polecił mi lekarz weterynarii.
siemka - Nie Lis 06, 2011 22:54
ojej, nie zaglądam tutaj a tu taki odzew
Po pierwsze-dziękuję Ktosiowi, który wysłał mi smsa.
po wtóre i kolejne:
baradwys, sama pracuję w sklepie i na nieszczęście ciurka padła przed moją trzydniówką 12 8 12, więc nie miałam i nie mam kiedy pobiegać po zoologach.
klauduska, dziękuję bardzo, przyznam że nawet nie śmiałabym prosić o samiczkę, byłoby to dla niej i jej przyszłych maleństw zbyt ryzykowne. Myślałam raczej żeby je jakiejś podrzucić. Doceniam gotowość pomocy.
O dziwo moi drodzy maluchy żyją. Co prawda w liczbie czterech ( jeden miał nieszczęśliwy wypadek) ale i tak jestem w niemałym szoku że udało im się do dziś dotrwać. W tym wieku 2,5 dnia to zdaje sie dużo, więc cieszę się i z tego
Klarę zastąpiłam mlekiem dla szczeniąt beapharu. Z tego co wiem gryzonie nie powinny dostawać tauryny w takiej ilości w jakiej znajduje się w kocich produktach. Fakt że to sczenięce mleko jest duuużo tłustsze i bogatsze w białko niż szczurze, ale jak przejrzałam skład innych polecanych do odkarmiania specyfików to żaden nie wydał mi się wybitnie lepszy od innych.
baradwys, myślałam o jajku, ale nie miałabym czasu tego wszystkiego przygotowywać- maluchy podróżują ze mną do pracy, a tam każda minuta jest na wagę złota, takie proszkowe mleko przyrządza się o niebo szybciej.
Kluski karmione są co plus minus 4 godziny. Smoczek okazał się za twardy, pędzelka nie miałam, zakraplacz jak na złość był tylko taki który im sie do pyszczków nie mieści, więc została strzykawka za którą też nie przepadają, ale ile można wybrzydzać. Ostatecznie skonstruowałam własne karmidło- skład: insulinówka, taśma izolacyjna, gumka od spławika ;p
Są strasznie ruchliwe.
Pierwszego wieczoru musiały być głodne, bo cierpliwie znosiły wszystkie zabiegi. Teraz są nie do opanowania
A tak wygląda mój przychówek w "inkubatorze":
Martwi mnie tylko jedono- za każdym razem przed karmieniem, jak juz je opatulę w ręcznik i podetknę strzykawke pod mordkę "zawieszają" się. Nie wiem czy ktos z Was widział konające zwierzę- często tuż przed śmiercią: otwiera szeroko pysk- "łapie" powietrze, a ciałko wygina się w skurczu- u młodych wygląda to identycznie. Naprężają się wtedy- dostają takiego jakby spazmu, otwierają szeroko pyszczki i restartują się po chwili albo po dotknięciu. Za pierwszym razem myślałam że podałam mu jedzenie do płuc, a tu po chwili wrócił do siebie...
Asmena - Nie Lis 06, 2011 22:57
O rany, jakie piękne są! Trzymam kciuki! Wydaje mi się, że skoro tyle przeżyły, to dadzą radę Będą później do adopcji?
Kasik - Nie Lis 06, 2011 22:59
Ojeju! Jakie cudne kluseczki... Powodzenia, i dużo dużo szczęścia!
|
|
|