Polecani - [polecam] (warszawa) Towarzystwo Weterynaryjne obok dw.wscho
nausicaa - Pią Lip 15, 2011 09:05 Temat postu: [polecam] (warszawa) Towarzystwo Weterynaryjne obok dw.wscho http://www.weterynarz-pra...%20Towarzystwie
"Towarzystwo Weterynaryjne"
ul Kijowska 11 (Praga)
03-743 Warszawa
Godziny przyjęć:
pn. - pt. 10:00 - 20:00
sb. - nd. 10:00 - 15:00
telefon: (22) 22 687 00
komórka: 510 00 67 68
fax: (22) 379 0 389
email: tw@weterynarz-praga.waw.pl
polecam, panie są miłe, słuchają, co się ma do powiedzenia.
byłam tam kilka razy, na razie z niezbyt ciężkimi przypadkami typu pogryzienie. ale leki zostały dobrze dobrane, szczurek obadany, wiedziały jak się z gryzoniami obchodzić. t
ostatnio byłam też ze szczurkiem z problemami sercowymi i naprawdę dobrze postawiły diagnozę i podały dobre leki, wręcz podręcznikowo. przerzucam się na nie na stałe, a że mam duże stado, to będą mieć coraz większe doświadczenie.
Anonymous - Pią Lip 15, 2011 09:19
A jakie są ceny?
I jakieś nazwiska może podaj?
Journey - Pon Wrz 12, 2011 10:48
Właśnie. Jak cenowo?
Journey - Pon Wrz 12, 2011 16:27
Właśnie wróciłam z kliniki.
Obejrzenie trzech szczurów, pobranie naskórka od jednego i płyn do przemywania skóry - 33 zł. Jutro kolejna wizyta.
ape - Pią Lip 17, 2015 15:29
Byłam tam dwukrotnie. Za pierwszym razem pani była przemiła, rozsądna i komunikatywna. Dokładnie zbadała szczury, umiała się z nimi obejść, dała mi praktyczne rady dot. podawania przepisanych lekarstw.
Za drugim razem trafiłam na inną panią, która, jak mi się zdawało, nie miała pojęcia co robi. Z początku powiedziała mi, że antybiotyk doustny chroni przed świerzbem, dopiero gdy bardzo się zdziwiłam i zaczęłam dopytywać, powoli wycofała się z tego stwierdzenia. Powiedziała, że przy inwazji pasożytów nie ma sensu leczyć wszystkich szczurów, wystarczy leczyć te, u których wyraźnie widać objawy. Gdy wytłumaczyłam jej, jak bardzo taki pomysł nie ma sensu, przyznała mi rację i zmieniła front o 180 stopni.
W tym momencie wiedziałam już, że nie zaufałabym jej diagnozie, na szczęście przyszliśmy głównie na kontynuację leczenia, więc powiedziałam, żeby po prostu zrobiła zastrzyk - założyłam, że to akurat każdy lekarz potrafi zrobić... Babka wbijała igłę dwa razy, nie wiem w tej chwili, czy mikroskopijna ilość leku trafiła pod skórę, czy nie (twierdząc po jej minie, ona też nie była pewna). Jestem na siebie wściekła, że pozwoliłam jej to zrobić.
Przez całą wizytę praktycznie nie dotknęła szczurów, skóry też nie obejrzała (przeczesywała sierść jednym palcem, gdy one siedziały już w transporterze, nie muszę chyba wspominać, że wiele w ten sposób nie zobaczyła).
Przestrzegam, naprawdę trzeba bardzo uważać, na kogo się trafi.
Pyl - Pią Lip 17, 2015 15:39
ape, dzięki za uwagi.
Znasz może nazwisko pierwszej pani weterynarz?
Warto brać pod uwagę daty postów w polecanych weterynarzach - przez 4 lata dużo mogło się zmienić.
zeberka4 - Pon Lis 16, 2015 00:27
ape napisał/a: | Byłam tam dwukrotnie. Za pierwszym razem pani była przemiła, rozsądna i komunikatywna. Dokładnie zbadała szczury, umiała się z nimi obejść, dała mi praktyczne rady dot. podawania przepisanych lekarstw.
Za drugim razem trafiłam na inną panią, która, jak mi się zdawało, nie miała pojęcia co robi. Z początku powiedziała mi, że antybiotyk doustny chroni przed świerzbem, dopiero gdy bardzo się zdziwiłam i zaczęłam dopytywać, powoli wycofała się z tego stwierdzenia. Powiedziała, że przy inwazji pasożytów nie ma sensu leczyć wszystkich szczurów, wystarczy leczyć te, u których wyraźnie widać objawy. Gdy wytłumaczyłam jej, jak bardzo taki pomysł nie ma sensu, przyznała mi rację i zmieniła front o 180 stopni.
W tym momencie wiedziałam już, że nie zaufałabym jej diagnozie, na szczęście przyszliśmy głównie na kontynuację leczenia, więc powiedziałam, żeby po prostu zrobiła zastrzyk - założyłam, że to akurat każdy lekarz potrafi zrobić... Babka wbijała igłę dwa razy, nie wiem w tej chwili, czy mikroskopijna ilość leku trafiła pod skórę, czy nie (twierdząc po jej minie, ona też nie była pewna). Jestem na siebie wściekła, że pozwoliłam jej to zrobić.
Przez całą wizytę praktycznie nie dotknęła szczurów, skóry też nie obejrzała (przeczesywała sierść jednym palcem, gdy one siedziały już w transporterze, nie muszę chyba wspominać, że wiele w ten sposób nie zobaczyła).
Przestrzegam, naprawdę trzeba bardzo uważać, na kogo się trafi. |
Niestety są tacy weci, kiedys byłam u jednej to w ogóle chwycić szczura nie potrafiła. Miały wtedy maluchy katar, dala zastrzyk i kazała podawać wit C.
|
|
|